Aterlupus
Well-Known Member
- 474
- 971
Ludzie raczej zrezygnują z ich wspierania już na samym wstępie, do gnębienia piratów trzeba by powołać mnóstwo pracowników, najlepiej od razu zorganizować jakąś jednostkę, tanie to nie jest. Nie ma znaczenia czy ci "prości ludzie" są infoanarchistami, nie będą chcieli płacić więcej. PAO ścigające piratów są jedynie dla korporacji, a inicjowanie wobec nich agresji będzie kosztowne, tak długo jak będą oni chronieni przez NAPAO.Oby tak było. Ale z piratami mogą już chcieć walczyć. Duże korporacje mają dużo hajsu na opłacenie PAO, która będzie robiła różne przykre akcje tym, którzy będą zarabiać na swoim procederze, a ludzie mogą nie rezygnować z ich wspierania, bo mają w dupie infoanarchizm. Oczywiście można mieć nadzieję, że w długim trwaniu ludzie wybiorą tańsze i lepsze dla siebie rozwiązanie infoanarchistyczne.
Co by nie przeszło? PAO nieścigające gwałtów? Pewnie że nie, jednym z powodów jest właśnie wola większości konsumentów.To akurat moim zdaniem by nie przeszło. Ale dominująca islamska PAO - już bardziej mnie martwi.
Islamskiej PAO bym się nie spodziewał. Islamska milicja <- to jest chyba najbardziej prawdopodobny scenariusz. Nie ulega wątpliwości, że w islamskich dzielnicach/miastach/regionach tacy ludzie jak my nie będą mieli czego szukać.
Możliwe, kwestia o tyle problematyczna, że trzeba jakoś oceniać "co to są narkotyki". Trzydziestolatek z wódką wejdzie na osiedle, a piętnastolatka z trawą wywalą? Co kiedy ten im zasunie możliwymi następstwami spożywania alkoholu porównując je z tymi po marihuanie? Mieszkańcy osiedla demokratycznie ustalą, które narkotyki są "be"?Narkotyki nie byłyby problemem. Na terenach osiedlowych, mieszkalnych, rodzinnych byłby zakaz ich wnoszenia (zakaz, na który dobrowolnie zgadzaliby się lokatorzy, bo każdy, kto miałby rodzinę, chciałby mieszkać w strefie wolnej od dragów). Handel dragami odbywałby się w dzielnicach rozpusty, gdzie byłby też bary, domy publiczne itp.
Nie żebym miał tu jakikolwiek problem, rynek sobie poradzi, ale spodziewałbym, że działania ochrony sprowadzą się do reagowania na "bezpośrednie zagrożenia", słowem: dilera wywalą za szmaty poza osiedle, a osobę naćpaną dowolnym narkotykiem (w tym alkoholem) również wyrzucą, albo odprowadzą do domu, jeżeli to mieszkaniec osiedla.
Tam też pojawiałyby się najczęściej problemy z przemocą - i tam najwięcej trzeba byłoby płacić PAO. A to oznacza, że za negatywne skutki brania dragów i picia (np. przemoc) płaciliby tylko ci, którzy to robią, więc tutaj byłby zajebisty postęp (cena skutków ubocznych wliczona w cenę narkotyków i alkoholu). Teraz np. babcia z bloku musi płacić za walkę z przemocą związaną z alko/dragami, w opcji akapowej nie musiałaby płacić, bo mieszkałaby w dystrykcie, w którym nie byłoby takiej przemocy.
Tak.
Gdybym był lewakiem odpowiedziałbym ci: "A ta babcia, która nie ma wyboru i musi mieszkać w dzielnicy ćpunów też będzie płacić za ich zwalczanie, co!? Koszta się nie rozłożą i będzie płacić więcej niż teraz!" .