Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne?

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

kawador napisał:
Wielki smog londyński - utrzymywał się w Londynie od 5 do 9 grudnia 1952 roku
...
problem został odnotowany już w 1306 roku, i na krótko wtedy król zakazał palenia węgla.

Ale to nie jest wina spalania węgla czy czegoś innego, tylko to wynika ze specyficznego położenia geograficznego Londynu. Co potwierdza wpis z angielskiej wiki.
 

Słupek

Member
335
2
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

Niekorzystne położenie geograficzne nie jest warunkiem wystarczającym dla pojawienia się smogu. Gdyby na miejscu Londynu było puste pole, to by tam smogu nie było. Pokaż cytat z wiki, który twierdziłby inaczej.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

Słupek napisał:
Niekorzystne położenie geograficzne nie jest warunkiem wystarczającym dla pojawienia się smogu.

Ależ oczywiście.
Dla tego kopcenie w jednych miejscach jest inicjowaniem agresji a w innych nie. A w kolejnym miejscu może to zależeć od pogody.
 

Słupek

Member
335
2
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

Mało mnie interesuje "inicjowanie agresji", ale cieszę się, że wycofujesz się z cokolwiek dziwnej opinii, że smog "to nie jest wina spalania węgla czy czegoś innego".
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

Bo to nie jest wina samego spalania jako takiego, czegokolwiek i gdziekolwiek.
To jest wina spalania czegoś w określonym miejscu i czasie.
Warunkiem koniecznym inicjowania agresji w tym przypadku nie jest ani samo miejsce, ani sam czas, ani sam proces spalania.
Warunkiem koniecznym są trzy czynniki na raz.
 

Słupek

Member
335
2
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

Cool story, bro.

A teraz zastanówmy się czy w celu redukcji smogu taniej będzie nałożyć ograniczenia na emisję spalin czy przenieść 8-milionowe miasto w okolicę, gdzie rzadziej występują mgły.

Ewentualnie można jeszcze coś pokombinować z czasem
250px-Fourth_Doctor.jpg
 
A

Anonymous

Guest
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

Słupek napisał:
Cool story, bro.

A teraz zastanówmy się czy w celu redukcji smogu taniej będzie nałożyć ograniczenia na emisję spalin czy przenieść 8-milionowe miasto w okolicę, gdzie rzadziej występują mgły.

Najlepiej przekonać ludzi, by kupili sobie ekologiczne rzeczy. Najwidoczniej ludziom nie przeszkadza smog. Ci którym przeszkadza mogą się przeprowadzić. ALbo sądzić się jak jest inicjowana agresja.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 168
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

a ja wcoraj w koksowniku spaliłem śmieci... hehe
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

Słupek napisał:
A teraz zastanówmy się czy w celu redukcji smogu taniej będzie nałożyć ograniczenia na emisję spalin czy przenieść 8-milionowe miasto w okolicę, gdzie rzadziej występują mgły.

Niech się martwią o to mieszkańcy tego n-milionowego miasta. Załatwiając tu w Polsce problemy Londyńczyków inicjujemy wobec nich agresję. Ichnie spaliny - ichni problem! A nie nasz.
 

Słupek

Member
335
2
RE: Czy palenie w piecu byle czym jest społecznie dopuszczalne ?

A co jakby mieszkańcy n-milionowego miasta przyszli do Krzysia i powiedzieli 'Panie Krzysztofie, pomóż nam pan. Pańska wybitna intuicja ekonomiczno-polityczna jest nam potrzebna by zaradzić problemowi smogu.'?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 803
Wspominki w tym temacie...

Smog - morderca: The great London fog
Toksyczna czapa żółtawego pyłu utrzymywała się nad miastem przez cztery dni. Powietrze było tak gęste, że nie dało się nim oddychać. To nie była jednak zwykła mgła, jaką znali mieszkańcy Londynu, lecz mieszanina gazów i pyłu węglowego - trujący smog, który zebrał śmiertelne żniwa. Między 5 a 9 grudnia 1952 roku zabił ponad 4 tysiące osób. Ponad 8 tysięcy osób zmarło z powodu późniejszych zatruć i chorób układu oddechowego.
0003MNQT324FRMS4-C116-F4.jpg

Grudzień 1952. Policjant w masce przeciwpyłowej podczas służby
/Getty Images/Flash Press Media
Mgła to jeden z charakterystycznych elementów krajobrazu Londynu. Są nawet tacy, którzy uważają ją za dość romantyczne zjawisko. Jednak śmiercionośnej mgły, która nawiedziła to miasto 62 lata temu, żaden z mieszkańców nie chciałby ujrzeć ani wdychać ponownie.

Kiedy na początku grudnia 1952 roku miasto nawiedziła fala zimna, londyńczycy zaczęli robić to, co zwykle robili w takich sytuacjach. Rozpalili węglowe piece, by ogrzać swoje domy. Nie przypuszczali, że tym sposobem sprowadzają na siebie prawdziwą katastrofę ekologiczną.

Palony w piecach węgiel w połączeniu z zanieczyszczeniami okolicznych fabryk spowodowały, że nad miastem zawisła chmura toksyn. Na domiar złego, z powodu zjawiska tzw. inwersji termicznej smog nie mógł ulotnić się do atmosfery. W połączeniu z mgłą, stworzył gęstą zawiesinę.

Londyńczycy, którzy przywykli już do takich warunków atmosferycznych, nie zdziwili się specjalnie, gdy wychodząc z domów rankiem 5 grudnia mieli trudności z dostrzeżeniem własnych stóp. Alarm podnieśli dopiero lekarze, do których zaczęli się zgłaszać pacjenci narzekający na trudności z oddychaniem. Z godziny na godzinę było ich coraz więcej. Niektórzy umierali, nie doczekawszy konsultacji lekarskiej.

Szybko zorientowano się, że to właśnie toksyczny smog jest przyczyną tych dolegliwości. Co gorsza, nie zanosiło się na poprawę sytuacji, gdyż sprzyjały mu niskie temperatury, sięgające zera, całkowity brak wiatru i zanieczyszczenie powietrza, wielokrotnie przekraczające normy.
0003MNQVV8HQ92KP-C116-F4.jpg

Piccadilly Circus spowity smogiem
/Getty Images/Flash Press Media
Richard Scorer, profesor Imperial College, tak wspomina tamte dni:

"Wyjechałem rowerem do pracy. Gdy dotarłem na miejsce, byłem cały brudny. Moje brwi były pokryte dziwnym błotem, włosy miałem całe zapylone, a na dłoniach jakby nawóz. Wyglądałem, jakbym właśnie wyszedł z wielkiej kałuży".

Wydarzenia sprzed ponad 60 lat doskonale pamięta także były burmistrz Londynu, Ken Livingstone. "Mgła była tak gęsta, że rodzice nie puszczali nas do szkoły. Po prostu bali się, że się zgubimy. Gdy sami wychodzili z domu, zakrywali nos i usta chusteczkami" - opowiada.

Nie tylko praca szkół była utrudniona. Całkowicie sparaliżowany został transport publiczny, ponieważ jazda przy znikomej widoczności groziła gigantycznymi karambolami. Wielu pracowników po prostu zostało w domach. Odnotowano także przypadek zamknięcia teatru, ponieważ smog przedostał się do środka i... kompletnie zasłonił scenę.

Wszystkie piłkarskie mecze także anulowano. Jedynie sportowcy z Oxfordu i Cambridge zdecydowali się na wzięcie udziału w biegach przełajowych na terenie dzielnicy Wimbledon. Nie był to dobry pomysł. Widownia nie widziała zawodników, a zawodnicy nie widzieli, dokąd biegną.

Zwiększyła się także luiczba kradzieży i włamań, gdyż złodziejom łatwiej było ukryć się w gęstej mgle. Policja rozkładała ręce. Bezradne były także zwierzęta, które dusiły się trującą zawiesiną. Ptaki ginęły uderzając w wysokie budynki, zupełnie niewidoczne za śmiercionośnym smogiem.
0003MNSVSLL7AUDC-C116-F4.jpg

Pocałunek albo śmiertelne zatrucie i śmierć w męczarniach. Randkowanie w grudniu 1952 nie było łatwe...
/Getty Images/Flash Press Media
Co ciekawe - choć prasa i media informowały o trującym smogu, w mieście nie zanotowano masowej paniki. Dopiero gdy pojawiły się dane informujące o śmierci czterech tysięcy osób, opinia publiczna zaczęła domagać się poprawy sytuacji. Łącznie zapalenie oskrzeli i zapalenie płuc zabrały na tamten świat dwanaście tysięcy osób!

Wydarzenia z grudnia 1952 roku do dziś uznaje się za największą katastrofę ekologiczną Wielkiej Brytanii XX wieku. Śmierć dwunastu tysięcy ofiar dała do myślenia władzom, które w 1956 roku wprowadziły w życie tak zwany Clean Air Act (ustawę o czystym powietrzu).

Dzięki temu londyńczycy stopniowo zaczęli przerzucać się z opalania węglem na alternatywne źródła energii, a zakłady przemysłowe otrzymały zakaz używania węgla w obszarach miejskich. Sytuacja nie poprawiła się momentalnie. 10 lat później kolejny atak smogu znów sparaliżował Londyn, lecz tym razem ofiar śmiertelnych było o wiele mniej, bo 750.

Obecnie Londynowi daleko jednak do miana uzdrowiskowego Lądka Zdroju. Stolica Wielkiej Brytanii, choć dawno uporała się z zanieczyszczeniem z pieców węglowych, ma problem ze spalinami samochodów. Najsmutniejsze jednak w tej opowieści dla nas jest to, że problemy, które Anglicy mieli w połowie ubiegłego stulecia, wciąż dotyczą wielu polskich miast. Ale to już zupełnie inna opowieść...

0003MNSX9TDFYK0B-C116-F4.jpg

Double-decker błądzący we mgle i policjant regulujący ruchem
/Getty Images/Flash Press Media
 
Do góry Bottom