Czarny rynek - siedlisko przemocy czy enklawa wolności?

OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Joker napisał:
Nie widzę jednak dilerów jako sojuszników w libertariańskiej "sprawie". To,że państwo ich gnoi jeszcze nic nie znaczy.

Zgoda. Ja tylko protestowałem przeciwko imo absurdalnemu stawianiu sprawy, że legalizacja dragów = transfer przestępców w inny sektor, w domyśle "ofiarogenny". Po pierwsze, trudno mi znaleźć inny sektor, który generuje więcej ofiar niż tzw. wojna z narkotykami, a po drugie, nie umiem wskazać w historii przykładu, kiedy na skutek legalizacji czegoś przestępcy "przesunęli" swoją działalność w inny obszar, podtrzymując dotychczasowy body count. To prohibicja jest tym bodźcem, który przyczynia się do powstawania nowych grup przestępczych i wzmacniania pozycji starych, a nie legalizacja.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Błyskawicznie rośnie nielegalny obrót farmaceutykami. (...) Sterydy, środki na potencję, ale także leki, które podrożały po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej - czarny rynek leków rośnie na potęgę.

Jedną z przyczyn tego lawinowego wzrostu jest ewidentny rozwój rynku spowodowany coraz większym popytem na nielegalne leki. Ale zwiększa się także wykrywalność przestępstw. Firmy farmaceutyczne same monitorują rynek. Niektóre nawet wynajmują agencje detektywistyczne, żeby sprawdziły, czy ich produkty nie mają konkurencji w postaci nielegalnych podróbek.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,ti...ekow,wid,14791488,wiadomosc.html?ticaid=1edf9
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 264
Pismaki robią zajawkę w ten sposób, żeby było wiadomo, że recepta jest potrzebna bo "zabezpiecza społeczeństwo" przed "atakiem" ze strony substancji uzależniających, sterydów czy HGW czego "złego". Tymczasem jest też inna strona medalu; recepty są wymagane również na zupełnie niegroźne dla nikogo leki, np. o łagodnym działaniu przeciwalergicznym, których czasem używa jedno z moich dzieci. Bez recepty nikt tych leków nie sprzeda, a żeby dostać receptę muszę iść do lekarza. Lekarz na NFZ w mojej okolicy działa w ten sposób, że nigdy nie można się tam dodzwonić i zapisać telefonicznie; wyłączają telefony. Aby się dostać do lekarza, muszę odpuścić sobie robotę najpierw jednego dnia by się zapisać na następny dzień z dzieciakiem (czasem na następny już nie ma zapisów więc jest opcja za 2 dni), a następnie znów odpuścić sobie robotę by się pojawić, odstać swoje (zapisują na konkretne godziny ale nie pamiętam bym kiedykolwiek czekał krócej niż 40 minut) i w końcu z łaską dostać receptę na lekarstwo, na które i tak nie przysługuje żadna refundacja. Jest to paranoja i nie potrafię powiedzieć czemu to służy poza tym, żeby człowieka wytresować. W takiej sytuacji możliwość kupienia tego na czarnym rynku byłaby błogosławieństwem.
 
Do góry Bottom