Crowdfunding jako rozwiązanie problemu gapowicza

L

lebiediew

Guest
Lebiediew, nie zauważyłeś, że automagicznie tytuły wątków, które zakładasz uzyskują wielką literę na początku? Nie dało Ci to do myślenia?

Czy crowdfunding nie rozwiązuje w dużej mierze problemu gapowicza?
Efekt gapowicza występuje wtedy, gdy duża ilość podmiotów skorzystałaby z istnienia jakiegoś dobra wspólnego, ale żaden z podmiotów nie będzie skłonny zainwestować w stworzenie tego dobra, gdyż będzie musiał samodzielnie ponieść koszty dostarczenia tego dobra, a zyskami podzielą się wszyscy. Ponieważ koszty są zinternalizowane a zyski zeksternalizowane, każdy podmiot będzie czekał, by to inni dostarczyli tego dobra.

Przykład - na 10 osobową imprezę każdy ma przynieść coś do jedzenia. Jeśli przyniesiesz sałatkę, to płacisz 100% ceny sałatki, a dostaniesz tej konkretnej sałatki tylko 10%. Jeśli nie przyniesiesz sałatki, zaoszczędzisz 100% ceny sałatki, a stracisz tylko 10% jedzenia - bo będziesz miał prawo do 1/10 każdej innej sałatki. Racjonalnie (jeśli Twoim celem byłaby jedynie maksymalizacja jedzeniowej użyteczności) byłoby więc nie przynieść sałatki i freeraiderzyć cudze sałatki. Jeśli wszystkie podmioty kierują się tylko maksymalizacją użyteczność, nikt nie przyniesie sałatki i impreza się nie uda.

Przykładem dobra, które w wolnym rynku może być niedoinwestowane jest nauka. Ogólnie większość z nas korzysta z rozwoju nauki, ale każdemu z nas opłaca się nie łożyć na naukę i czekać, aż inni na nią zapłacą, a potem zebrać społeczne zyski z rozwoju nauki. Dlatego nauka musi być finansowana przez państwo, bo w innym wypadku byłaby niedoinwestowana.

No i teraz na scenę wkracza crowdfunding, który opiera się na tym, że każdy składa warunkową donację (np. na naukę), jeśli zbierze się odpowiednio duża liczba osób, która również złoży donację i tym samym uda się dostarczyć to dobro. Oczywiście crowdfunding rozwiązywałby problem całkowicie tylko wtedy, gdyby wszyscy się złożyli, ale może on ograniczyć działanie efektu gapowicza zbierając odpowiednio duże grupy ludzi popierających daną inwestycje.

Najprostszy przykład - jeśli przyjmiemy doktrynę infoanarchizmu, efekt gapowicza opanowałby rynek wydawniczy (wydawnictwa upadłyby, bo dzień po wydaniu książki byłaby ona za darmo w necie). Ale crowdfunding pozwala zebrać pisarzowi pieniądze na wydanie książki i honorarium. Oczekuje on 20 tys. warunkowych donacji, po otrzymaniu których książka pojawi się w domenie publicznej. Można mówić, że ludzie nadal będą freeriderzyć, ale jest duża szansa, że grupa oddanych czytelników wpłaci warunkowe donacje w wysokości 20 zł (wystarczy 1000 osób) i książka jednak ukaże się.

Co myślicie, czy crowdfunding jest w stanie przezwyciężyć efekt gapowicza, a jeśli tak, to w jakich obszarach gospodarki?
 

Nene

Koteu
1 094
1 689
Aktualnie wpłaciłam tylko na jeden cel: https://wspieram.to/360-machineries-fest-2014.html który chyba nie wyjdzie. Jako pomysł na festiwal crowdfunding to dobry pomysł. Sprzedajesz bilety jako cegiełki, sprzedasz ile chcesz - festiwal, koncert się udaje. Film Iron Sky powstał też ze zbiórki pieniędzy.
Myślę, że w każdym obszarze ma możliwość funkcjonowania. Człowiek jeśli coś popiera jest w stanie zainwestować w to parę złotych. Widziałam już, że ludzie byli skłonni sfinansować komuś nawet remont lokalu, żeby powstała fajna knajpa czy wycieczkę po całej Azji.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Ja myślę, że croudfunding mógłby być podstawowym narzędziem zbierania dobrowolnych składek właśnie dzięki takim warunkowym wpłatom. Myślę, że największym hamulcem jest obawa, że za mało ludzi zapłaci i samemu zapłaci się nieproporcjonalnie dużo.
Każdy może nawet wybrać inny warunek, bo im więcej wpłacających, tym mniejsza kwota, więc wydawca mógłby zaoferować kilka opcji do wyboru, na przykład:
100 osób: po 1000zł
10 000 osób: po 11 zł
I tajny albo jawny licznik osób. Jeśli nie uda się zebrać wystarczającej liczby osób dla kwoty jaką się oferuje, nie trzeba nic płacić.

Edit: Hm, tylko najlepiej jeszcze dla klientów zrobić tak, żeby ci co zaoferowali więcej, a uzbierało się do wyższego progu osób, mogli wpłacać tylko najmniejszą sumę.
 
Ostatnia edycja:

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Co myślicie, czy crowdfunding jest w stanie przezwyciężyć efekt gapowicza, a jeśli tak, to w jakich obszarach gospodarki?
Uważam, że tak. Uwielbiam tę ideę. Dodatkowo można ją podładować przez przy pomocy pewnych "dóbr rzadkich" - np. (w przypadku literatury) reklama w wydanej wersji książki, wersja z podpisem autora, wykaz najhojniejszych darczyńców na obwolucie itp.

Jest też szansa, że infoanarchizm wpłynąłby na naszą kulturę: być mecenasem - to mogłoby brzmieć dumnie. Ludzie mogliby wspierać daną gałąź nauki albo sztuki, żeby uzyskać nagrodę, jaką jest satysfakcja z tego, że przysłużyli się jakoś. Dzisiaj brzmi kosmicznie, ale kto wie? Ekonomicznie ciężko wytłumaczyć, czemu zostawiamy napiwki w knajpach. A jednak zwykle zostawiamy.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 200
Sposoby finansowania podobnych przedsięwzięć w infoanarchizmie:
1. Crowdfunding (zarówno przez ostatecznych konsmentów, ale też przez firmy)
2. Open souce (również w sferze przedmiotów materialnych, jedna firma doda ulepszenie X, potem firma 2 doda ulepszenie Y, potem 3 firma ulepszenie Z, czyli powolna ewolucyjna droga. Często jednak najpierw musi być jakaś podstawa, już działający przedmiot - i tu powrót do crowdfundingu)
3. Dla np. książek naukowych, bardziej radykalne rozwiązania: Powstałyby budynki, które byłyby czytelniami. Wejść można byłoby tylko bez urządzeń elektronicznych, po zapłaceniu, ewentualnym przeszukaniu, podpisaniu regulaminu w którym byłoby wyraźnie napisane, iż nie można kopiować tekstu oprócz X wyrazów i to ręcznie za pomocą długopisu na kartce, można wejść tylko na określoną ilość czasu.
4. Oprogramowanie jako usługa w chmurze, a nie jako program dostarczany do użytkownika
Nie wiem na ile jest to technicznie możliwe:
5. Być może matematyka pozwoli tworzyć zamkniętoźródłowe programy, których zabezpieczeń nie będzie dało się długo lub nigdy obejść

Jakieś inne pomysły?
Myślę, że crowdfunding w wielu przypadkach byłby najlepszą metodą finansowania tego typu przedsięwzięć. Do usług w chmurze wiele osób byłoby sceptycznie nastawionych, z powodu zależności i obaw o prywatność. Jeżeli zamkniętoźródłowego oprogramowania nie możnaby przeanalizować w ogóle, to wiele firm nie chciałoby mieć takiego u siebie. A tak restrykcyjny dostęp do zasobów naukowych nie byłby zbyt efektywny. Tak więc byłyby to bardziej marginalne sposoby finansowania. Początkowy crowdfunding i następnie rozwój przez firmy - to byłaby norma w akapie.
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
L

lebiediew

Guest
Ok, wszyscy propsują crowdfunding i słusznie, ale mi chodzi nie tyle o samą ideę, ale o pytanie, na ile ta idea jest w stanie rozwiązać problem, który - bądź co bądź - jest uznawany w ekonomii za jeden z najważniejszych powodów dla istnienia państwa.

3. Dla np. książek naukowych, bardziej radykalne rozwiązania: Powstałyby budynki, które byłyby czytelniami. Wejść można byłoby tylko bez urządzeń elektronicznych, po zapłaceniu, ewentualnym przeszukaniu, podpisaniu regulaminu w którym byłoby wyraźnie napisane, iż nie można kopiować tekstu oprócz X wyrazów i to ręcznie za pomocą długopisu na kartce, można wejść tylko na określoną ilość czasu.

Brzmi trochę absurdalnie. Praca naukowa w ten sposób jest niemal niemożliwa. Naukowcy i tak nie utrzymują się ze sprzedaży książek naukowych (to są jakieś śmieszne pieniądze w większości przypadków). Teksty naukowe za darmo w necie to jedna z największych zalet infoanarchizmu, która radykalnie przyspiesza rozwój nauki. W przypadku naukowców byłby problem na zebranie pieniędzy na jakieś bardziej długofalowe projekty i ogólnie "podtrzymywanie paradygmatu" - kwestia tekstów naukowych nie jest problemem.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Ok, wszyscy propsują crowdfunding i słusznie, ale mi chodzi nie tyle o samą ideę, ale o pytanie, na ile ta idea jest w stanie rozwiązać problem, który - bądź co bądź - jest uznawany w ekonomii za jeden z najważniejszych powodów dla istnienia państwa.
Czyli jaki? Problem gapowicza? To nie jest problem sam w sobie, to tylko jeden z czynników, który należy brać pod uwagę planując biznes. Najpierw trzeba by założyć, że efekt gapowicza sparaliżuje jakąś ważną dziedzinę życia tak, że ogólnie będzie jeszcze gorzej niż w państwie.
 
OP
OP
L

lebiediew

Guest
Najpierw trzeba by założyć, że efekt gapowicza sparaliżuje jakąś ważną dziedzinę życia tak, że ogólnie będzie jeszcze gorzej niż w państwie.

Na przykład nauka albo drogi (tylko nie pisz proszę, że drogi będą prywatne - bo to dyskusja na inny wątek). Żeby istniała nauka trzeba bardzo dużych nakładów na "podtrzymywanie paradygmatu" i badania podstawowe, które dopiero w dłuższym trwaniu mogą przynieść efekty. Można zakładać, że prywatne firmy będą myślały bardziej krótkowzrocznie, a społeczeństwo może wymigiwać się od płacenia na fundacje wspierające naukę, licząc, że inni to zrobią.

Podobnie z drogami. Każdy będzie czekał aż inni zapłacą za remont drogi. A w przypadku crowdunfundingu osoby niepłacące będą widzieć, że to rzeczywiście one blokują rozwój infrastruktury.

Inna rzecz, która teraz przychodzi mi do głowy to to, że crowdfunding to zajebista metoda wywierania presji społecznej. Np. osoby, które nie biorą udziału w żadnych crowdfundingowych działaniach mogłyby być stygmatyzowane jako antyspołeczne. Jeżeli społ. libertariańskie ma działać bez kontroli rządu, to musi nauczyć się w jakiś sposób organizować swoje działania - ostracyzm wobec freeriderów lub fundbreakerów byłby dobrą metodą.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Żeby istniała nauka trzeba bardzo dużych nakładów na "podtrzymywanie paradygmatu" i badania podstawowe, które dopiero w dłuższym trwaniu mogą przynieść efekty.
Teraz są drogie. I do tego wiele z tych badań jest wymuszanych przez to, że nie można skorzystać z gotowych rozwiązań przez patenty. Mimo to państwa przeznaczają na R&D tylko około 3% GDP PPP, a firmy takie jak Apple 3% swojego dochodu.
Po drugie, większość badań jest prowadzona za prywatne pieniądze firm, wydatki rządowe na badania są od nich mniejsze.
 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 123
Cały kickstarter działa w oparciu o ten mechanizm. Tu efekt jednej z udanych zbiórek- drukarka 3D:

http://www.kickstarter.com/projects/blueeaglelabs/kossel-clear-lets-build-a-full-sized-delta-3d-prin

Pamiętam, jak w wątku o grach parę osób nakręcało się na Wasteland 2. Powstanie dzięki kickstarterowi. Twórcy wołali 900 000$. Dostali prawie trzy miliony:

http://www.kickstarter.com/projects/inxile/wasteland-2?ref=category

Pełna lista sfinansowanych projektów:

http://www.kickstarter.com/discover/successful?ref=more#p1

Zależnie od kwoty, jaką wpłacasz, zostajesz wymieniony z imienia i nazwiska jako mecenas, dostajesz jakiś gadżet (kubek, koszulka), gotowy produkt, a nawet jakąś wersję rozszerzoną.
 
Ostatnia edycja:

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Wczoraj na ognisku po piwkach rozgorzała ideologiczna dyskusja. Poszło mi to naprawdę nieźle - doprowadziłem do sytuacji, w której inni mówili - "ogólnie ze wszystkim się zgadzam, ale tylko jedna rzecz...". Najciekawsze jest to, że ową jedną rzeczą było - "who will build the roads". Serio! Jaka jest w zasadzie odpowiedź na to? :) Bo to już się tak popularny mem zrobił, że aż zapomniałem o tym pomyśleć. Byłem, niestety, nieco pijany, więc zapomniałem o argumentach takich jak crowdfunding. Poszedłem w kierunku:

- Nie znam odpowiedzi na to, jak powstanie ta czy inna rzecz, ponieważ nie pozjadałem rozumów we wszystkich dziedzinach techniki. Tak naprawdę nikt nie zna odpowiedzi na wszystkie tego typu pytania. Uroda wolnego rynku polega na tym, że czerpiemy korzyści z rozproszonej wiedzy. Można jedynie zakładać, że jeśli wiele osób ma ogromną potrzebę posiadania tego czy owego, znajdzie się ktoś, kto poświęci swój czas i kapitał, żeby wymyślić, jak tę potrzebę spełnić - i tutaj ładna analogia z Molyneuxa - w czasach niewolnictwa też zastanawiano się, kto zbierze bawełnę. Nikt nie mógł przypuszczać, że to będą wielkie maszyny napędzane kompotem z dinozaurów. Być może oznacza to, że nie powstaną wcale drogi identyczne do tych, które widzimy dzisiaj. Nie wiadomo. Być może nie powstałaby gigantyczna sieć autostrad gdyby nie III Rzesza. Ale te pieniądze poszłyby w inne miejsca, żeby spełnić potrzeby, które były dla ludzi istotniejsze w tamtym okresie. Inna sprawa, że na wolnym rynku zostałoby nam w kieszeni więcej środków, które moglibyśmy przeznaczać na dowolne cele (w tym wielkie).

Widzę, że Block napisał ogromną książkę tylko na ten temat (!)
http://mises.org/books/roads_web.pdf
Nie czytałem.

na ile ta idea jest w stanie rozwiązać problem, który - bądź co bądź - jest uznawany w ekonomii za jeden z najważniejszych powodów dla istnienia państwa.
Ale przecież państwo jest jedną wielką tragedią wspólnego pastwiska.

Inna rzecz, która teraz przychodzi mi do głowy to to, że crowdfunding to zajebista metoda wywierania presji społecznej. Np. osoby, które nie biorą udziału w żadnych crowdfundingowych działaniach mogłyby być stygmatyzowane jako antyspołeczne. Jeżeli społ. libertariańskie ma działać bez kontroli rządu, to musi nauczyć się w jakiś sposób organizować swoje działania - ostracyzm wobec freeriderów lub fundbreakerów byłby dobrą metodą.
No właśnie, to to, co pisałem - że "być mecenasem" brzmiałoby dumnie. Na rodzinnych obiadkach ludzie chwaliliby się, kogo sponsorują itp. Spójrzmy na Kościół - niby nie musisz wrzucać na tacę, ale większość płaci, bo inaczej głupio.
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
L

lebiediew

Guest
Cały kickstarter działa w oparciu o ten mechanizm.

Ok, ale to nie jest wątek o tym, jak działa crowdfunding, ale o relacjach między cf a problemem gapowicza.

Wczoraj na ognisku po piwkach rozgorzała ideologiczna dyskusja. Poszło mi to naprawdę nieźle - doprowadziłem do sytuacji, w której inni mówili - "ogólnie ze wszystkim się zgadzam, ale tylko jedna rzecz...". Najciekawsze jest to, że ową jedną rzeczą było - "who will build the roads". Serio! Jaka jest w zasadzie odpowiedź na to? :)

Widzę, że Block napisał ogromną książkę tylko na ten temat (!)
http://mises.org/books/roads_web.pdf
Nie czytałem.

Ja tego Blocka czytałem i powiem tylko, że moim zdaniem jest mocno nieprzekonywający. Istnieje kilka problemów, których w ogóle nie porusza - jednym z nich jest kolektywne homesteadowanie (pisałem o tym tu, ale wątek się nie rozwinął https://libertarianizm.net/threads/kolektywne-homesteadowanie.4568/). Block zakłada, że wszystkie drogi będą prywatne, ale to bezsensowne założenie, bo drogi nie są prywatne, tylko we wspólnym posiadaniu. Jeżeli przy jakiejś drodze - która jest we wspólnym posiadaniu - jest 1000 domów, to by ją utrzymać, trzeba się na nią złożyć i tu będzie pojawiał się efekt gapowicza. Block też o crowdfundingu nie słyszał.
Po drugie Block nie poradził sobie z argumentem Buchanana, który poprosił go, by narysował mapkę konkurujących ze sobą dróg w mieście. Te jego idee, z drogami kilku poziomowymi i rozważanie problemów typu - czy mogę wybudować wiadukt nad czyjąś drogą są fajne, ale nie uderzają w sedno.
Jednym słowem - Block przyjął mnóstwo założeń, które są bardzo wątpliwe.

Byłem, niestety, nieco pijany, więc zapomniałem

Niedopuszczalne :).

- Nie znam odpowiedzi na to, jak powstanie ta czy inna rzecz, ponieważ nie pozjadałem rozumów we wszystkich dziedzinach techniki. Tak naprawdę nikt nie zna odpowiedzi na wszystkie tego typu pytania. Uroda wolnego rynku polega na tym, że czerpiemy korzyści z rozproszonej wiedzy. Można jedynie zakładać, że jeśli wiele osób ma ogromną potrzebę posiadania tego czy owego, znajdzie się ktoś, kto poświęci swój czas i kapitał, żeby wymyślić, jak tę potrzebę spełnić -
i tutaj ładna analogia z Molyneuxa - w czasach niewolnictwa też zastanawiano się, kto zbierze bawełnę. Nikt nie mógł przypuszczać, że to będą wielkie maszyny napędzane kompotem z dinozaurów. Być może oznacza to, że nie powstaną wcale drogi identyczne do tych, które widzimy dzisiaj. Nie wiadomo. Być może nie powstałaby gigantyczna sieć autostrad gdyby nie III Rzesza. Ale te pieniądze poszłyby w inne miejsca, żeby spełnić potrzeby, które były dla ludzi istotniejsze w tamtym okresie. Inna sprawa, że na wolnym rynku zostałoby nam w kieszeni więcej środków, które moglibyśmy przeznaczać na dowolne cele (w tym wielkie).


Brzmi przekonywająco, ale ja dodałbym dwie rzeczy. Po pierwsze najważniejsze drogi już są albo wybudowane (może nie w PL :)), albo przynajmniej wytyczone. Innymi słowy - głównym problem jest raczej z utrzymaniem dróg niż z ich budowaniem od podstaw. I tutaj o wiele łatwiej powiedzieć, że o drogi lokalne będą musieli zadbać lokalsi, a o drogi ogólne - społeczność. Podział terytorialny i crowdfunding naprawdę pomogą rozwiązać te problemy (można mówić, że głównymi osobami zainteresowanymi fundowaniem takich dróg będą wielkie firmy, które potrzebują transportu). Jeśli więc mamy w jakieś wiosce drogę główną i odchodzące od niej ślepe uliczki (dochodzące do posesji), to zrozumiałe, że za te uliczki płacą ci, co przy nich mieszkają, a za drogę dojazdową - trzeba robić jakieś zbiórki na zasadzie cf.
Myślę, że CF naprawdę wiele tutaj zmienia.

Ale przecież państwo jest jedną wielką tragedią wspólnego pastwiska.

Jasne, ale jednak warto byłoby mieć odpowiedzi na to, jak mniej więcej pewne problemy będą rozwiązywane. Jednak zamordystyczne ukradzenie pieniędzy i danie naukowcom jest jakąś metodą zbierania pieniędzy na naukę. Być może chujową, ale jednak jakąś i jeśli ma konkurować z brakiem pieniędzy na naukę, to taką konkurencję wygra.



Krótki film, w którym koleś orze Molyneuxa (dość trafnie moim zdaniem). Na początku słuszne uwagi, że "exposing a gun in the room" jako strategia przekonywania nie wystarczy, bo wiele osób woli mieć pewne dobra i pistolet w pokoju (zazwyczaj nieźle ukryty) niż być wolnym i biednym, więc trzeba udowodnić, że poradzimy sobie z tymi problemami. I teraz jeżeli głównym argumentem jest argument - externalities, market failure i public goods - to właśnie te argumenty musimy obalić. CF dość elegancko się z częścią ich załatwia.

Spójrzmy na Kościół - niby nie musisz wrzucać na tacę, ale większość płaci, bo inaczej głupio.
Nie głupio, tylko do piekła.
 

Brehon

Well-Known Member
555
1 483
Ja pamiętam z czasów dziecięco-młodzieńczo-wierzących że głupio mi było przed ministrantem, co chodził z tacą.
 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 123
Ok, ale to nie jest wątek o tym, jak działa crowdfunding, ale o relacjach między cf a problemem gapowicza.

Spora część udanych zbiórek poszła na produkcję gier komputerowych, które przecież można mieć za darmo pobierając pirata. Carmageddon reincarnation czy Wasteland 2 na 100% będą dostępne via torrent, bo zainteresowanie jest olbrzymie. Jednak ktoś wcześniej musiał wyłożyć kasę. W tym przypadku CF gładko przezwyciężył problem gapowicza.
 

Belisariusz

New Member
16
0
Pomysl problemu gapowicza nie załatwi, Prędzej czy później znajdzie się ktoś, kto wpadnie na pomysł, że można zebrać pieniądze i nic za to nie dać. To z kolei doprowadzi do tego, że ludzie nie będą chcieli dawać pieniędzy. A co do nauki to osobiście uważam, że idzie na nią stanowczo za dużo pieniędzy lub są one fatalnie przyznawane.
 
Do góry Bottom