Cześć,
Od jakiegoś czasu czytuję strony wolnościowe i słucham różnych audycji, próbując sobie to wszystko spójnie poukładać. Prowadzę też dysputy z kolegą pretendującym na młodego polityka mainstreamowej partii i przez to zacząłem się zastanawiać, jak przedłożyć trafną ideę ludziom o mentalności socjaldemokratycznej. Im nie da się z dnia na dzień odebrać "zdobyczy socjalnych", więc trzeba byłoby choć trochę przełamać ten etatystyczny impas.
Całkiem niedawno natrafiłem na koncepcję negatywnego podatku dochodowego M. Friedmana, jednak w jego koncepcji nadal trzeba utrzymywać większość systemu biurokratycznego.
Najbardziej zaskoczyło mnie jednak nazwisko F. A. Hayeka w haśle o "lewackim" przecież bezwarunkowym dochodzie gwarantowanym:
Z ciekawości poszukałem sobie danych odnośnie minimum egzystencjalnego i socjalnego w Polsce. W ubiegłym roku było to odpowiednio około 500 zł i 1000 zł. Patrząc na wydatki budżetu, około 60% zeszłorocznych wystarczyłoby na "niepełny dochód podstawowy" w wysokości 400 zł miesięcznie. Czyli hipotetycznie nie byłaby to jeszcze kwota zniechęcająca do podjęcia jakiejkolwiek pracy.
Gdyby przeprowadzić generalną reformę podatkową wedle raportów CAS, zderegulować gospodarkę, radykalnie obciąć biurokrację, zbankrutować ZUS/KRUS zasądzając odpowiednie odszkodowania i wyrzucić z finansowania budżetowego (urynkawiając) przewlekłą opiekę zdrowotną, edukację ponadpodstawową i kilka podobnych kwiatków, to nawet dałoby radę coś takiego zainstalować.
Nie byłoby to czasem lepsze od sryliona subsydiów, zasiłków i opiek? Hmm, tak sobie tylko głośno myślę...
Pozdrawiam,
pawelooss
PS: Jeśli podobny temat już się tu przewijał: nie patrzeć - wyrzucać!
>> Całkiem ciekawe argumenty za i przeciw: http://lewica.pl/index.php?id=10596
Od jakiegoś czasu czytuję strony wolnościowe i słucham różnych audycji, próbując sobie to wszystko spójnie poukładać. Prowadzę też dysputy z kolegą pretendującym na młodego polityka mainstreamowej partii i przez to zacząłem się zastanawiać, jak przedłożyć trafną ideę ludziom o mentalności socjaldemokratycznej. Im nie da się z dnia na dzień odebrać "zdobyczy socjalnych", więc trzeba byłoby choć trochę przełamać ten etatystyczny impas.
Całkiem niedawno natrafiłem na koncepcję negatywnego podatku dochodowego M. Friedmana, jednak w jego koncepcji nadal trzeba utrzymywać większość systemu biurokratycznego.
Najbardziej zaskoczyło mnie jednak nazwisko F. A. Hayeka w haśle o "lewackim" przecież bezwarunkowym dochodzie gwarantowanym:
I have always said that I am in favor of a minimum income for every person in the country.
Z ciekawości poszukałem sobie danych odnośnie minimum egzystencjalnego i socjalnego w Polsce. W ubiegłym roku było to odpowiednio około 500 zł i 1000 zł. Patrząc na wydatki budżetu, około 60% zeszłorocznych wystarczyłoby na "niepełny dochód podstawowy" w wysokości 400 zł miesięcznie. Czyli hipotetycznie nie byłaby to jeszcze kwota zniechęcająca do podjęcia jakiejkolwiek pracy.
Gdyby przeprowadzić generalną reformę podatkową wedle raportów CAS, zderegulować gospodarkę, radykalnie obciąć biurokrację, zbankrutować ZUS/KRUS zasądzając odpowiednie odszkodowania i wyrzucić z finansowania budżetowego (urynkawiając) przewlekłą opiekę zdrowotną, edukację ponadpodstawową i kilka podobnych kwiatków, to nawet dałoby radę coś takiego zainstalować.
Nie byłoby to czasem lepsze od sryliona subsydiów, zasiłków i opiek? Hmm, tak sobie tylko głośno myślę...
Pozdrawiam,
pawelooss
PS: Jeśli podobny temat już się tu przewijał: nie patrzeć - wyrzucać!
>> Całkiem ciekawe argumenty za i przeciw: http://lewica.pl/index.php?id=10596