- Moderator
- #1
- 3 591
- 1 504
Czy mozna zdefiniowac agoryzm jako zasade tworzenia norm prawnych na drodze rynkowej? Oczywiscie norma powstala na rynku to byloby jakies przyblizenie na tej zasadzie, co gieldowa cena marchewki.
Maciej Dudek napisał:Czy mozna zdefiniowac agoryzm jako zasade tworzenia norm prawnych na drodze rynkowej? Oczywiscie norma powstala na rynku to byloby jakies przyblizenie na tej zasadzie, co gieldowa cena marchewki.
Rozpylacz napisał:To znaczy, że jak rynkowo wygra socjalistyczne prawo, to wszyscy muszą sie do tego stosować?
Madlok napisał:Czyli jeśli najpopularniejszym jogurtem jest danone, to wszyscy muszą go jeść?
Rozpylacz napisał:Nie rozumiem, co to znaczy "kształtowanie prawa na drodze rynkowej". Czy znaczy to tyle, że jak dwóch ludzi podpisze umowe to stanie sie ona prawem? Bez sensu.
Czy agoryzm uznaje moje prawo do własności?
Można, ale po co? Zwykło się przyjmować, że agoryzm jest wyłącznie specyficznym odłamem libertarianizmu. Carson chociażby określa agorystów mianem "left-Rothbardians", więc uznać można od biedy, że agoryści znajdować się będą na lewym spektrum "sceny politycznej" libertarianizmu. Od Rothbardianizmu zwykłego agorystów odróżniają dwie kwestia: jedna teoretyczna, jedna praktyczna. Pierwsza polega na tym, że agoryści przyjmują nieznacznie odmienną koncepcję prawa własności niż Rothbard. Sprowadza się ona do tego, że agoryści odrzucają wszelkie tytuły prawne do własności nieoparte na płacy. Drugi aspekt, ten praktyczny, to kontrekonomia, ale o tym chyba pisać nie trzeba.Czy mozna zdefiniowac agoryzm jako zasade tworzenia norm prawnych na drodze rynkowej?
Co to znaczy, że norma powstaje na rynku? Nie wydaje mi się, żeby dało się odróżnić normę "państwową" od "prywatnej". Z prostego powodu: nie da się do końca powiedzieć, kto tak naprawdę jest twórcą normy. Skoro nie jest tak, że znaczenia są jakoś ustalane raz na zawszę przez prawodawcę, to sędzia odgrywa niezmiernie istotną rolę w procesie nadawania sensu wypowiedziom normatywnym (jeśli mogę tak to ująć); sędzia może więc do tego procesu interpretacji wnosić określone przekonania wywodzące się spoza systemu prawnego, choćby z moralności, socjologii, filozofii, itd. Tym bardziej, że takie quasi-pozytywistyczne stanowisko jest nie od utrzymania choćby na gruncie intergralistycznej teorii prawa Dworkina, dyskursywnej teorii Habermasa, retorycznej koncepcji Perelmana, itd. Innymi słowy, nawet na gruncie "zdroworozsądkowego" pozytywizmu podział prywatne-państwowe się zamazuje. Chyba jest więc oczywiste, że Twoje tak postawione ujęcie jest błędne.Oczywiscie norma powstala na rynku to byloby jakies przyblizenie na tej zasadzie, co gieldowa cena marchewki.
Maciej Dudek napisał:Czy mozna zdefiniowac agoryzm jako zasade tworzenia norm prawnych na drodze rynkowej? Oczywiscie norma powstala na rynku to byloby jakies przyblizenie na tej zasadzie, co gieldowa cena marchewki.
Jeśli już trzeba się przerzucać wypowiedziami agorystów no to masz przecież Spanglera, który pisał, że prawo zapewnią instytucje rynkowe, które w tym zakresie wyprą państwo. Nie zapodaję chyba jakiejś grubej redefinicji.Trikster napisał:Maciek:
Można, ale po co? Zwykło się przyjmować, że agoryzm jest wyłącznie specyficznym odłamem libertarianizmu. Carson chociażby (...).Czy mozna zdefiniowac agoryzm jako zasade tworzenia norm prawnych na drodze rynkowej?
Co to znaczy, że norma powstaje na rynku? (...) Chyba jest więc oczywiste, że Twoje tak postawione ujęcie jest błędne.Oczywiscie norma powstala na rynku to byloby jakies przyblizenie na tej zasadzie, co gieldowa cena marchewki.
Zapodajesz. Agoryzm, po pierwsze, nie ogranicza się wyłącznie do tego aspektu, o którym piszesz, a sformułowanie z pierwszego postu wskazuje na takie właśnie rozumienie. Po drugie, agoryzm jest nie tylko teorią, ale również swego rodzaju ruchem społecznym; niesłusznie sprowadzasz więc definicję agoryzmu do postulatów teoretycznych. Po trzecie, nie tylko agoryzm dochodzi do wniosku, że instytucje prywatne mogą zapewniać prawo, nie mam więc zielonego pojęcia, dlaczego mielibyśmy nazywać tę koncepcję agoryzmem.Jeśli już trzeba się przerzucać wypowiedziami agorystów no to masz przecież Spanglera, który pisał, że prawo zapewnią instytucje rynkowe, które w tym zakresie wyprą państwo. Nie zapodaję chyba jakiejś grubej redefinicji.
Ano czerpię stąd, że nawet na gruncie pozytywistycznych teorii współczesnych (np. Hart, McCormick) po pierwsze, prawo nie jest wyłącznym tworem państwa, po drugie - prawo tzw. państwowe nie jest tworzone wyłącznie przez ustawodawcę, jakim w Polsce jest Parlament i po trzecie - reguła w pewien sposób powstaje na rynku, za który uznać można wspólnotę interpretacyjną prawników. Poza tym, trudno mi wyobrazić sobie powstawanie normy na rynku. Na czym niby miałoby to polegać?Szczerze pisząc nie wiem, skąd czerpiesz oczywistość błędności tego ujęcia
No to pragnę zapewnić, że uznaję inne aspekty agoryzmu teżTrikster napisał:Zapodajesz. Agoryzm, po pierwsze, nie ogranicza się wyłącznie do tego aspektu, o którym piszesz, a sformułowanie z pierwszego postu wskazuje na takie właśnie rozumienie.Jeśli już trzeba się przerzucać wypowiedziami agorystów no to masz przecież Spanglera, który pisał, że prawo zapewnią instytucje rynkowe, które w tym zakresie wyprą państwo. Nie zapodaję chyba jakiejś grubej redefinicji.
Po pierwsze, po drugie i po trzecie - nie zamierzam się nie zgadzać.Trikster napisał:Ano czerpię stąd, że nawet na gruncie pozytywistycznych teorii współczesnych (np. Hart, McCormick) po pierwsze, prawo nie jest wyłącznym tworem państwa, po drugie - prawo tzw. państwowe nie jest tworzone wyłącznie przez ustawodawcę, jakim w Polsce jest Parlament i po trzecie - reguła w pewien sposób powstaje na rynku, za który uznać można wspólnotę interpretacyjną prawników. Poza tym, trudno mi wyobrazić sobie powstawanie normy na rynku. Na czym niby miałoby to polegać?Szczerze pisząc nie wiem, skąd czerpiesz oczywistość błędności tego ujęcia
Ale to nie oznacza stworzenia nowych norm. Prywatny sąd na rynku będzie produkował prawo, ale zgodnie z aksjomatami rothbardiańskimi, gdyż agoryści w pełni przyjęli etykę Rothbarda.Maciej Dudek napisał:Agoryści wprost piszą o "producentach prawa" - prawo ma być, zgodnie z takim ujęciem, produkowane i sprzedawane.
Agoryzm jak i rothbardianizm jest libertarianizmem. Jeden i drugi odwołuje się do wolności. Agoryści tylko kładą nacisk na rynek (czyli wszystko co nie łączy się z ingerencją państwa) jako sposób dojścia do pełnej anarchii. Lub inaczej, uważają ten rynek jako jedyny przejaw anarchii w dzisiejszym świecie.Ponadto skupiam się na treści słowa "agoryzm", które nawiązuje do greckiego rynku. Tak jak libertarianizm literalnie odwołuje się do wolności tak agoryzm - do rynku.
Antoni Wiech napisał:Ale to nie oznacza stworzenie nowych norm. Prywatny sąd na rynku będzie produkował prawo, ale zgodnie z aksjomatami rothbardiańskimi, gdyż agoryści w pełni przyjęli etykę Rothbarda.Maciej Dudek napisał:Agoryści wprost piszą o "producentach prawa" - prawo ma być, zgodnie z takim ujęciem, produkowane i sprzedawane.
Ok, przynajmniej tyle. Ale pozostaje jeszcze zarzut, że postulat rynkowego (cokolwiek miałoby to znaczyć) tworzenia prawa nie jest wyłącznie ze swojej natury agorystyczny, więc dlaczego mamy nazywać go "agoryzmem"?No to pragnę zapewnić, że uznaję inne aspekty agoryzmu też
Ale to i tak nic mi nie mówi, bo tak czy inaczej sugeruje to pozytywistyczne pojmowanie prawa. A, uwaga, uwaga, pozytywizm nie jest jedynym kierunkiem w filozofii prawa. Za dużo Tannehillów i Rothbardów.rozstrzygnięcia prywatnych sądów, usystematyzowana doktryna w oparciu o nie, która zwrotnie wpływa na orzeczenia
Jeśli dobrze zrozumiałem agorystów, to rachunek ekonomiczny powinien zawsze być zgodny z aksjomatami, gdyż agoryści uważają, że państwo gwałci te aksjomaty, a rynek będzie sprawiedliwy (na zasadzie, że jeśli sędzia będzie walił w chuja i np. wydawał wyroki gwałcące prawo samoposiadania i własności, to nikt nie będzie chciał korzystać z jego usług itd.)Maciej Dudek napisał:Można jednak przyjąć, że sądy będą kierowały się rachunkiem ekonomicznym, który na rynku będzie miał priorytet przed konstytucją rothbardiańską. Żeby było jasne: wcale nie musi tu być wiele rozbieżności ale wyrok to na rynku produkt a nie emanacja zasady nieagresji. Jeśli uznajesz, że na rynku i tak zwycięży Rothbard - to tym bardziej można puścić prawo na rynkowy żywioł i nie przejmować się Rothbardem.
Widzisz, jeśli chodzi o podejście agorystów, ja nie do końca jestem pewien czy oni dobrze rozumują. Po pierwsze, czarny rynek, który istnieje teraz, który obserwowałem wg mnie wolnym rynkiem do końca nie był. Jest on niby niezależny od państwa, ale np. bywa kontrolowany przez mafię (np. rynek dragów) która potrafi stosować przemoc jeśli ich interesy nie idą jak trzeba. Dodatkowo na kształt czarnego rynku ma wpływ państwo na zasadzie takiej, że producenci muszą się kryć ze swoimi towarami i usługami i to ma wpływ np. na ceny, sposób dostarczania towarów i usług. Trudno powiedzieć, czy tak to by wyglądało gdyby panował libertarianizm. Być może pewnych usług i towarów w ogóle by nie było. Promując taki czarny rynek tak naprawdę nie wiem czy zbliżam się do anarchii.Jeśli uznajesz, że na rynku i tak zwycięży Rothbard - to tym bardziej można puścić prawo na rynkowy żywioł i nie przejmować się Rothbardem.
"Agora=rynek", "rynkowe tworzenia prawa"="agorystyczne tworzenie prawa"="agoryzm prawny". W dyskusji o prawie śmiało można pomijać przymiotnik "prawny". Oczywiście nie ma przymusu używania tej nomenklatury, choć jest bardzo poręczna.Trikster napisał:pozostaje jeszcze zarzut, że postulat rynkowego (cokolwiek miałoby to znaczyć) tworzenia prawa nie jest wyłącznie ze swojej natury agorystyczny, więc dlaczego mamy nazywać go "agoryzmem"?
A, uwaga, uwaga, pozytywizm nie jest jedynym kierunkiem w filozofii prawa. Za dużo Tannehillów i Rothbardów.
Tak jak prywatny sklep z marchewką od państwowego warzywniaka.Rozszerzając trochę analizę: nie widzę, jak chciałbyś odróżnić sąd prywatny od państwowego.
Niedługo w ogóle się okaże, że, żeby udzielać się na tym forum trzeba być nie tylko libertarianinem, ale i pozytywistą prawnym (w wersji "prywatnej"). Niezły lol.
Bez jaj mi tu proszę. Agoryzm, jak już pisałem, nie znaczy wyłącznie "rynkowości", ale odnosi się również do specyficznej grupy ludzi, którzy określają się agorystami. Rothbard nie był agorystą; raz, nie określał się jako agorysta, a dwa - w swoim lewicowym okresie Rothbarda naprawdę niewiele różniło od agoryzmu, ale nie zmienia to faktu, że Rothbard odrzucał explicite konkretne implikacje wynikające z agoryzmu. Choćby kontrekonomię jako sposób na dążenie do anarchii."Agora=rynek", "rynkowe tworzenia prawa"="agorystyczne tworzenie prawa"="agoryzm prawny".
Czytał. A kolega zestawił sobie Tannehillów z prawnonaturalistami i pozytywistami? No właśnie...A kolega to Tannehillów czytał? Bo tam to jest prawo natury wybite chyba w spiżu
Nie ma co, zajebiście wyrafinowana analiza.Tak jak prywatny sklep z marchewką od państwowego warzywniaka.