pawel-l
Ⓐ hultaj
- 1 912
- 7 920
Doskonały przykład działania rynku w realu opisujący przemyt ludzi do Europy.
Za sprawą tych małych firm przemytniczych w ostatnim dziesięcioleciu doszło do prawdziwej rewolucji w płatnościach. Wyjściowy model nie był przyjazny dla klientów. Musieli oni wpłacić całą sumę na starcie, a potem liczyć tylko na sumienie przemytnika. Podaż przemytników wzrosła i zaczęła się walka o klienta. Najpierw w Meksyku i Afryce Północnej, a później w Azji popularność zyskał system zaliczkowy – połowa sumy przed, połowa po. Pojawiły się jednak inne problemy: klienci, którzy dotarli do celu, uciekali, nie płacąc drugiej raty, albo okazywało się, że w trakcie podróży druga rata rosła wskutek nieprzewidzianych okoliczności i przemyt zamieniał się w handel klientem, który stawał się niewolnikiem i musiał w nowym kraju odpracować dodatkowe koszty.
W ostatnich dwóch, trzech latach do branży przemytniczej zawitała jednak kultura biznesowa najwyższego sortu, głównie za sprawą Pakistańczyków. Gdy strony dojdą do porozumienia w sprawie warunków przemytu, klient deponuje uzgodnioną kwotę u męża zaufania. Najczęściej jest to szanowany handlarz na największym targu w okolicy, czasem nawet duchowny. Gdy klient dotrze na miejsce, dzwoni do rodziny oraz do deponenta, który natychmiast wypłaca pieniądze przemytnikowi. To transakcja praktycznie bez ryzyka, przynajmniej dla klienta. Nowością są też ubezpieczenia oferowane przez bardziej obrotnych mężów zaufania obu stronom transakcji: rodzinie, na wypadek jeśli przemycany nie dotarł na miejsce lub zaginął, i przemytnikowi – gdyby wpadł, pieniądze dostanie jego rodzina.
Tu znów statystyka mija się z obrazkami z Lampedusy. Dziś największe ryzyko w tym biznesie ponosi przemytnik. Zanim otrzyma pieniądze od męża zaufania, musi sam zainwestować w sprzęt, dokumenty, opłacić strażników. Przeciętnie te koszty stanowią połowę przyszłego wynagrodzenia za przemyt. Khalid Koser przekonuje, że właśnie dlatego ten biznes działa – przemytnicy robią, co mogą, aby klient był zadowolony do samego końca, bo w przeciwnym razie nie tylko nie dostaną od niego zapłaty, stracą również to, co już zainwestowali.
http://www.polityka.pl/tygodnikpoli...igracja---coraz-wiekszy-problem-swiatowy.read
Za sprawą tych małych firm przemytniczych w ostatnim dziesięcioleciu doszło do prawdziwej rewolucji w płatnościach. Wyjściowy model nie był przyjazny dla klientów. Musieli oni wpłacić całą sumę na starcie, a potem liczyć tylko na sumienie przemytnika. Podaż przemytników wzrosła i zaczęła się walka o klienta. Najpierw w Meksyku i Afryce Północnej, a później w Azji popularność zyskał system zaliczkowy – połowa sumy przed, połowa po. Pojawiły się jednak inne problemy: klienci, którzy dotarli do celu, uciekali, nie płacąc drugiej raty, albo okazywało się, że w trakcie podróży druga rata rosła wskutek nieprzewidzianych okoliczności i przemyt zamieniał się w handel klientem, który stawał się niewolnikiem i musiał w nowym kraju odpracować dodatkowe koszty.
W ostatnich dwóch, trzech latach do branży przemytniczej zawitała jednak kultura biznesowa najwyższego sortu, głównie za sprawą Pakistańczyków. Gdy strony dojdą do porozumienia w sprawie warunków przemytu, klient deponuje uzgodnioną kwotę u męża zaufania. Najczęściej jest to szanowany handlarz na największym targu w okolicy, czasem nawet duchowny. Gdy klient dotrze na miejsce, dzwoni do rodziny oraz do deponenta, który natychmiast wypłaca pieniądze przemytnikowi. To transakcja praktycznie bez ryzyka, przynajmniej dla klienta. Nowością są też ubezpieczenia oferowane przez bardziej obrotnych mężów zaufania obu stronom transakcji: rodzinie, na wypadek jeśli przemycany nie dotarł na miejsce lub zaginął, i przemytnikowi – gdyby wpadł, pieniądze dostanie jego rodzina.
Tu znów statystyka mija się z obrazkami z Lampedusy. Dziś największe ryzyko w tym biznesie ponosi przemytnik. Zanim otrzyma pieniądze od męża zaufania, musi sam zainwestować w sprzęt, dokumenty, opłacić strażników. Przeciętnie te koszty stanowią połowę przyszłego wynagrodzenia za przemyt. Khalid Koser przekonuje, że właśnie dlatego ten biznes działa – przemytnicy robią, co mogą, aby klient był zadowolony do samego końca, bo w przeciwnym razie nie tylko nie dostaną od niego zapłaty, stracą również to, co już zainwestowali.
http://www.polityka.pl/tygodnikpoli...igracja---coraz-wiekszy-problem-swiatowy.read
Ostatnia edycja: