D
Deleted member 427
Guest
Oficjalne wskaźniki przestępczości były w Wenezueli Hugo Cháveza jedną z najpilniej strzeżonych państwowych tajemnic. Rząd zaprzestał ich publikowania w 2004 roku, bo już wtedy wskazywały one, że rewolucyjne władze coraz mniej panują nad porządkiem i bezpieczeństwem w kraju. Tymczasem z roku na rok jest coraz gorzej. Porwania, napady i zabójstwa stały się normą do tego stopnia, że chyba każda wenezuelska rodzina przynajmniej raz w swoim życiu padła ofiarą przestępcy. Odkąd Chávez dochrapał się stołka, liczba morderstw popełnianych na terenie Wenezueli podskoczyła z 4.550 do - uwaga - 19.336 w roku 2011 (patrz: Venezuela’s Crime Debacle: A Cautionary Tale). Jak nie omieszkał zauważyć kryminolog z Caracas Roberto Briceño-León, wzrost był spektakularny, niespotykany nigdy w historii tego kraju:
Wenezuela była postrzegana jako jeden z najbezpieczniejszych krajów w Ameryce Południowej, jednakże do roku 2010 zdążyła zadomowić się wśród państw z najwyższymi wskaźnikami zabójstw. Celem tego tekstu jest analiza tych wskaźników w czasie na przestrzeni lat 1985-2010 z podziałem na trzy fazy i z uwzględnieniem przemian społeczno-instytucjonalnych. Pierwsza faza przypada na okres 1985-1993 zakończony zamachem stanu, kiedy po raz pierwszy odsetek zabójstw wzrósł z 8 na 100.000 mieszkańców do 20. Druga faza to lata 1994-98 - okres stabilizacji, w którym wskaźniki zabójstw utrzymywały się na poziomie 20 na 100.000. Faza trzecia zaczęła się w roku 1999 wraz z przejęciem rządów przez Hugo Chaveza i zainicjowaniem rewolucji boliwariańskiej, której deklarowanym celem nadrzędnym była gruntowna transformacja gospodarcza i polityczna. Wskaźniki zabójstw podskoczyły wtedy z 20 do niemal 60 na 100.000 mieszkańców --> Three phases of homicidal violence in Venezuela
Bandyci w Wenezueli strzelają, aby ukraść samochód, zabrać telefon komórkowy, czy portfel z kilkoma nędznymi boliwarami. Strzelają też po prostu dla zabawy, na oślep. Życie można stracić wszędzie - siedząc za kierownicą, jadąc metrem, będąc w domu, czy nawet na plaży, gdzie coraz częściej dochodzi do egzekucji, porachunków, czy napadów. Przestępcami często okazują się być ci, którzy - teoretycznie - mają czuwać nad porządkiem, czyli mundurowe służby --> Wenezuela - królestwo zabójców
Wenezuelscy przestępcy są rozzuchwaleni i bezkarni. Nie bez powodu Observatorio Venezolano de Violencia, czołowa organizacja pozarządowa zajmująca się analizą przestępczości w Wenezueli, szacuje, że tylko 5 proc. morderców trafia przed sąd. I jeszcze mniej jest skazywanych. Ta sama organizacja oceniła, że w 2011 roku w Wenezueli zamordowano rekordową liczbę 16.047 osób. Okazuje się jednak, że dane te były zbyt optymistyczne. Tak naprawdę morderstw było trzy tysiące więcej - ponad 19.000. Tak przynajmniej twierdzi tajny raport przygotowany na zlecenie wiceprezydencji kraju przez jak najbardziej rządowy Narodowy Instytut Statystyki.
279-stronicowa analiza przestępczości i jej percepcji w Wenezueli miała, oczywiście, pozostać wyłącznie do wiadomości rządzących, ale jej egzemplarze trafiły do redakcji największych wenezuelskich, niezależnych mediów, wywołując zrozumiały w sumie ambaras władz. Zwłaszcza że stało się to dokładnie w momencie, gdy władze próbowały nałożyć na te media kaganiec i w wyjątkowo kuriozalny sposób zabronić im informowania o przestępczości. Zaskakującą sądową decyzję sprowokowała niedawna pierwsza strona dziennika El Nacional, na której opublikowano dość wstrząsające zdjęcie ze stołecznej kostnicy Bello Monte, do której trafiają wszystkie ofiary przestępstw w Caracas. I która, zwłaszcza w weekendy, nie radzi sobie z ilością napływających ciał - rodziny szukające bliskich często muszą “brodzić” między trupami leżącymi bezpośrednio dla ziemi.
Liczba uprowadzeń dla okupu za rządów Cháveza poszybowała w górę jeszcze szybciej niż wskaźniki zabójstw --> Kiddnapings in Venezuela
Administracja Cháveza zareagowała na ten bezprecedensowy wzrost przemocy w kraju w jedyny znany dla komunistów sposób - zakazali posiadania i noszenia broni palnej:
Due to escalating gun violence, President Hugo Chávez set up the Presidential Commission on Disarmament in May 2011, launching a public disarmament effort that saw over 130,000 illegal weapons surrendered that year alone. The commission issued a resolution in February 2012 banning the sale of all firearms and ammunition to civilians. It also imposed a one-year moratorium on commercial gun imports and the issuing of gun-carry permits. The rule went into effect in June 2012, allowing only the army, police, and security companies to legally buy weapons. In 2011, the commission also issued resolutions banning guns on public transportation, construction sites, and cultural and sporting events. [link]
Przed uchwaleniem tych drakońskich reform Wenezuela miała i tak bardzo restrykcyjne przepisy. Nie licząc karabinków na polowania czy strzelb, wszelka inna broń znajdowała się poza zasięgiem cywilów:
Gun possession by civilians is restricted and is not guaranteed by law. Prior to the gun sale suspension, Venezuelans over the age of 18 could apply for permits to own and carry .22 caliber rifles and shotguns. Applicants had to pass mental and criminal background checks, as well as provide justification for purchasing a gun. Gun possession permits last three years. All other weapons were prohibited for civilians, and penalties for illegal weapons possession range from 5 to 10 years in prison.
Wenezuela była postrzegana jako jeden z najbezpieczniejszych krajów w Ameryce Południowej, jednakże do roku 2010 zdążyła zadomowić się wśród państw z najwyższymi wskaźnikami zabójstw. Celem tego tekstu jest analiza tych wskaźników w czasie na przestrzeni lat 1985-2010 z podziałem na trzy fazy i z uwzględnieniem przemian społeczno-instytucjonalnych. Pierwsza faza przypada na okres 1985-1993 zakończony zamachem stanu, kiedy po raz pierwszy odsetek zabójstw wzrósł z 8 na 100.000 mieszkańców do 20. Druga faza to lata 1994-98 - okres stabilizacji, w którym wskaźniki zabójstw utrzymywały się na poziomie 20 na 100.000. Faza trzecia zaczęła się w roku 1999 wraz z przejęciem rządów przez Hugo Chaveza i zainicjowaniem rewolucji boliwariańskiej, której deklarowanym celem nadrzędnym była gruntowna transformacja gospodarcza i polityczna. Wskaźniki zabójstw podskoczyły wtedy z 20 do niemal 60 na 100.000 mieszkańców --> Three phases of homicidal violence in Venezuela

Bandyci w Wenezueli strzelają, aby ukraść samochód, zabrać telefon komórkowy, czy portfel z kilkoma nędznymi boliwarami. Strzelają też po prostu dla zabawy, na oślep. Życie można stracić wszędzie - siedząc za kierownicą, jadąc metrem, będąc w domu, czy nawet na plaży, gdzie coraz częściej dochodzi do egzekucji, porachunków, czy napadów. Przestępcami często okazują się być ci, którzy - teoretycznie - mają czuwać nad porządkiem, czyli mundurowe służby --> Wenezuela - królestwo zabójców
Wenezuelscy przestępcy są rozzuchwaleni i bezkarni. Nie bez powodu Observatorio Venezolano de Violencia, czołowa organizacja pozarządowa zajmująca się analizą przestępczości w Wenezueli, szacuje, że tylko 5 proc. morderców trafia przed sąd. I jeszcze mniej jest skazywanych. Ta sama organizacja oceniła, że w 2011 roku w Wenezueli zamordowano rekordową liczbę 16.047 osób. Okazuje się jednak, że dane te były zbyt optymistyczne. Tak naprawdę morderstw było trzy tysiące więcej - ponad 19.000. Tak przynajmniej twierdzi tajny raport przygotowany na zlecenie wiceprezydencji kraju przez jak najbardziej rządowy Narodowy Instytut Statystyki.
279-stronicowa analiza przestępczości i jej percepcji w Wenezueli miała, oczywiście, pozostać wyłącznie do wiadomości rządzących, ale jej egzemplarze trafiły do redakcji największych wenezuelskich, niezależnych mediów, wywołując zrozumiały w sumie ambaras władz. Zwłaszcza że stało się to dokładnie w momencie, gdy władze próbowały nałożyć na te media kaganiec i w wyjątkowo kuriozalny sposób zabronić im informowania o przestępczości. Zaskakującą sądową decyzję sprowokowała niedawna pierwsza strona dziennika El Nacional, na której opublikowano dość wstrząsające zdjęcie ze stołecznej kostnicy Bello Monte, do której trafiają wszystkie ofiary przestępstw w Caracas. I która, zwłaszcza w weekendy, nie radzi sobie z ilością napływających ciał - rodziny szukające bliskich często muszą “brodzić” między trupami leżącymi bezpośrednio dla ziemi.
Liczba uprowadzeń dla okupu za rządów Cháveza poszybowała w górę jeszcze szybciej niż wskaźniki zabójstw --> Kiddnapings in Venezuela

Administracja Cháveza zareagowała na ten bezprecedensowy wzrost przemocy w kraju w jedyny znany dla komunistów sposób - zakazali posiadania i noszenia broni palnej:
Due to escalating gun violence, President Hugo Chávez set up the Presidential Commission on Disarmament in May 2011, launching a public disarmament effort that saw over 130,000 illegal weapons surrendered that year alone. The commission issued a resolution in February 2012 banning the sale of all firearms and ammunition to civilians. It also imposed a one-year moratorium on commercial gun imports and the issuing of gun-carry permits. The rule went into effect in June 2012, allowing only the army, police, and security companies to legally buy weapons. In 2011, the commission also issued resolutions banning guns on public transportation, construction sites, and cultural and sporting events. [link]
Przed uchwaleniem tych drakońskich reform Wenezuela miała i tak bardzo restrykcyjne przepisy. Nie licząc karabinków na polowania czy strzelb, wszelka inna broń znajdowała się poza zasięgiem cywilów:
Gun possession by civilians is restricted and is not guaranteed by law. Prior to the gun sale suspension, Venezuelans over the age of 18 could apply for permits to own and carry .22 caliber rifles and shotguns. Applicants had to pass mental and criminal background checks, as well as provide justification for purchasing a gun. Gun possession permits last three years. All other weapons were prohibited for civilians, and penalties for illegal weapons possession range from 5 to 10 years in prison.