Wątpliwości nt. aksjomatów

Shemyazz

New Member
500
38
Przeglądając jedno forum, znów trafiłem na pewną zagwozdkę, pozwolę sobie zacytowac:
Mam jedno pytanie, mysle ze wywinie sie ciekawa dyskusja. Czy jezeli nie wierze w Boga, nie jestem chrzescijanienem, tylko jak powiedzialem agnostykiem, ale postepuje wg takiego kodeksu : moge robic co chce dopóki nie naruszam tym wolnosci innej osoby.

Odpowiedź:
nie można nawet przyjąć, że jesteś dobrym człowiekiem, bo w życiu nie staje się przed czarno-białymi wyborami. Korwinologiczne "nie naruszanie wolności" nie jest wystarczające.

Weźmy np. człowieka chorego psychicznie, albo żołnierza po wojnie. Chce popełnić samobójstwo, a jednocześnie wiesz, że przymusowe leczenie temu zapobiegnie w ~50% przypadków (liczba z dupy, wiadomo, ale na pewno większa niż 0).
Dodajmy do tego, że np. ma rodzinę, rybki i psa.

W świetle aksjomatów nie ma problemu, jest to jawna agresja. Z drugiej strony, ktoś później może zmienić zdanie i nawet dziękować komuś za to. I to się wydaje ok. Nie wydaje mi się jednak, żeby można było zbudować dla tego jakiś spójny system, bo reakcyjność bije stąd na kilometr. Co sądzicie? Zastrzegam sobie prawo do plagiatu czyjejś wypowiedzi, jeśli będzie zajebista i wklejenia na tamto forum :p. Chyba że ktoś zażyczy sobie inaczej.
 
A

Anonymous

Guest
Jeśli nie było umowy czy to napisanej, czy zarejestrowanej (audio\video), to dupa zbita i tak jakby umowy nie było i można rozstrzygać zależnie od kontekstu. Głównym problemem umowy na gębę jest to, że nie ma sposobu by dociec kto mówi prawdę. Co prawda są wykrywacze kłamstw, ale nie znam ich szczegółowego działania, tyle co z powieści i filmów. No i słyszałem, że nie dają jednoznacznej odpowiedzi tylko jakiś procent, więc nie chcę wyrokować w tym temacie. Umowy słowne można używać według mnie, jedynie wtedy, kiedy w społeczeństwie powszechnie stosuje się pojęcie honoru! W polskim społeczeństwie trzeba się obwarować setkami zapisów prawnych, kruczkami prawnymi i małym drukiem. Jeżeli umowa przewiduje, że choćby koleś błagał o litość, to i tak na nim przeprowadzi się eutanazję, to należy to zrobić. Według mnie najważniejszy jest moment zawierania umowy, widziały gały co brały.

Oczywiście umowy mogą być fałszowane, czy zawierane nieświadomie, ale od tego jest np. sąd by załatwić sprawę. Ja ostatnio miałem podobny problem, ale na szczęście rozeszło się po kościach. Chodziło o umowę o pracę którą ponoć podpisałem kiedyś i zrobiłem zamówienie na 150 zł, gdyby nie to, że podpisywałem z nimi umowę ostatnio, to bym się do dzisiaj o tym nie dowiedział, niestety mimo paru sposobów, nie dowiedziałem się niczego konkretnego poza datą podpisania poprzedniej umowy i miejsca. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale choćby mnie przypiekali czerwonym żelazem to bym się nie przyznał, że kiedyś z nimi podpisywałem umowę, bo nie pamiętam takiego faktu, a po dokonaniu retrospekcji stwierdziłem, że wszystko temu przeczy. Jakby mi ktoś najebał długów, to bym miał kolejne cenne doświadczenie i pewnie przedstawiłbym sposoby jak wyjść z opresji.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
Shemyazz napisał:
Z drugiej strony, ktoś później może zmienić zdanie i nawet dziękować komuś za to.

Świat zachodni ma taki podstawowy problem, że ludzie za dużo zaczęli się zastanawiać nad różnymi rzeczami, "a gdyby coś tam", "a może jak mówi tak, to myśli nie?" i takie pierdu-pierdu.

Wolność mojej pięści kończy się tam gdzie zaczyna twój nos, niestety dzisiaj wielu ludziom wydaje się, że ich nos sięga jakoś dalej niż w rzeczywistości i stąd takie patologie jak np. przymusowe ubezpieczenia.
Nie ma idealnego rozwiązania, ale przyjęcie zasady, że generalnie nie wpierdalamy się w życie innych ogranicza rozrost tych patologii. Przynajmniej ja gdybym miał wybór, to wybrałbym życie w społeczności gdzie takie zasady panują, a jak ktoś woli pluszowe empatyczne pitolenie w stylu "Pomóc ci? Nie chcesz? A skąd wiesz, że nie chcesz? Usiądźmy razem i porozmawiajmy. I tak ci pomogę." to jego sprawa.

Shemyazz napisał:
Zastrzegam sobie prawo do plagiatu czyjejś wypowiedzi, jeśli będzie zajebista i wklejenia na tamto forum Tongue. Chyba że ktoś zażyczy sobie inaczej.

Co jak co, ale zwolenników tzw. "własności intelektualnej" to tu chyba nie ma ;) .
 
OP
OP
Shemyazz

Shemyazz

New Member
500
38
Tak na wszelki wypadek to napisałem :p.

W tym rzecz, że jeśli byłoby to słuszne, to czemu by nie rozszerzyc tego na inne obszary? Np. zmuszac ludzi do zdrowego trybu życia, "własciwych" poglądów, religii, orientacji seksualnej, itp. Gdzie jest granica?
 
D

Deleted member 427

Guest
Shemyazz napisał:
Gdzie jest granica?

W portfelach poddanych, zwanych w nowomowie "społeczeństwem obywatelskim".

Cała współczesna soc-demokratyczna superstruktura rozpadnie się w jednej chwili, jeśli zostanie pozbawiona zaplecza ekonomicznego w postaci państwowej machiny przymusu, która to machina zdziera z poddanych gigantyczne pieniądze i przeznacza je w dużej mierze na finansowanie socjalistycznej inżynierii społecznej, w tym takich chorych wymysłów jak: przymusowa integracja, wymuszanie dobroczynności, działania dla dobra [tutaj wpisz dowolną grupę], no i rozmaite tzw. "prawa człowieka" jak: prawo do komunikacji kolejowej, prawo do wysyłania poczty, prawo do Internetu, prawo do edukacji, prawo do służby zdrowia, prawo do emerytury etc.

Piter1489 napisał:
Nie ma idealnego rozwiązania, ale przyjęcie zasady, że generalnie nie wpierdalamy się w życie innych ogranicza rozrost tych patologii.

Erik von Kuhnelt-Leddihn w powieści "Black Banners" zaproponował, aby w ramach eksperymentu myślowego znieść w naszych wystąpieniach i przemówieniach wszystkie liczby mnogie. Gdyby można to było naprawdę uczynić, to mielibyśmy już tu na ziemi kawałek raju.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
Shemyazz napisał:
W tym rzecz, że jeśli byłoby to słuszne, to czemu by nie rozszerzyc tego na inne obszary?

Ja jak zimny kalkulator mówię, lepiej nie wtrącać się w życie jednego człowieka, któremu może to by pomogło, niż wtrącać się w życie setki innych, którym to tylko szkodzi.

I gratuluję absolutnie seksownego 69 posta! :D
 

crack

Active Member
784
110
nie można nawet przyjąć, że jesteś dobrym człowiekiem,

Lol, jakie teksty, bo jebne, co to jakieś forum frondy ? ;)
Przecież każdy w każdej chwili może popełnić samobójstwo, według autora pewnie każdy powinien mieć strażnika który będzie pilnował czy czasem nie popełnimy samobójstwa, bo inaczej się nie da tego kontrolować. Nie trzeba być chorym psychicznie, żeby skoczyć z okna albo mostu, są różne chwile załamania, np. miłość rzuciła, albo z pracą bidnie itd. Oczywiście można osobę zdesperowaną powstrzymać, może ona potem żądać odszkodowania ale zapewne tak nie będzie, bo gdy kondycja psychiczna stanie na nogi to będzie dziękować temu kto go powstrzymał przed samobójstwem, ale przetrzymywać siłą wbrew woli w jakichś zakładach nikt nie ma prawa.
 
OP
OP
Shemyazz

Shemyazz

New Member
500
38
A co z kwestią ludzi nie będących w pełni świadomymi i dziećmi?

Np. w sytuacji wypadku, potrzebna jest transfuzja krwi, poszkodowanym jest dziecko, rodzicami są świadkowie Jehowy, nie godzą się na nią. Jakie kroki są podjęte w akapie?
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
Shemyazz napisał:
Np. w sytuacji wypadku, potrzebna jest transfuzja krwi, poszkodowanym jest dziecko, rodzicami są świadkowie Jehowy, nie godzą się na nią. Jakie kroki są podjęte w akapie?

Dobre pytanie, co prawda w stylu tych "a co by było?, ale dobre ;) .

Mnie nie do końca odpowiada sytuacja, kiedy rodzic może z dzieckiem zrobić wszystko co chce, ale jeszcze bardziej nie odpowiada mi, kiedy państwo czy jakaś wspólnota próbuje dzieci "chronić" (czyli dzieci stają się państwowe/wspólne), i tak źle i tak niedobrze. Kiedy dziecko nie jest w stanie o sobie decydować, to niby powinni decydować jego najbliżsi, ale czy tak będzie zawsze?
Myślę, że to kolejna sytuacja w stylu źródła wody, o którym była mowa w innym temacie, że jakiekolwiek aksjomaty zostaną olane i społeczność przymusi rodziców do transfuzji, bo jest to jakaś sytuacja skrajna (a wtedy nikt nie zawraca sobie głowy aksjomatami). Zresztą to właśnie zależy od społeczności, gdzie się będzie to wszystko odbywało, bo chyba nie oczekujemy, że bez państwa wszędzie będą panowały te same zasady :) .

Według libertarianizmu w wersji hard-core, o którym pisał kr2y510 w tym temacie, dzieci są własnością rodziców, jeśli są jehowcami i nie zgadzają się na transfuzję, to należy ich zdanie uszanować i kropka, nie moje dzieci nie mój problem. Mnie by to nie przeszkadzało, bo obchodzą mnie moje dzieci (których jeszcze nie mam ;) ) a nie cudze i wiem, że jak się raz zrobi wyjątek i pozwoli kolektywowi na wtrącenie się, to później już nie wie, kiedy przestać się wtrącać. Zresztą pozwolę sobie zacytować tutaj Krzysia, który wyjaśnił jasno i prosto:

kr2y510 napisał:
1. (Pierwotne) Samoposiadanie
Kiedyś było to rozumiane jako pierwotne, ale to częściowo zniknęło. Zniknęło ze względów utylitarnych, by uznać za libertarian niektórych Chrześcijan (głównie Baptystów z Kongregacji Południowej) za chrześcijańskich libertarian. Po to by ruch wolnościowy był większy. Ale hardcoreowcy dalej rozumieją to jako pierwotne samoposiadanie. Czyli:
- dzieci są własnością rodziców
- zawartość brzucha kobiety jest jej własnością
- rodzice mogą zabić swoje dziecko lub nadać mu wolność
- dziecko może zbiec, uzyskać azyl na innej posesji na której ktoś mu nada wolność
- dziecko może zabić swych rodziców nadając tym samym sobie wolność
- itd.
Inne rozumienie tego aksjomatu otwiera furtkę, która umożliwia wkładanie ryja przez innych w cudzą własność, naruszania wolności i uczynienia niewolnikami wszystkich. Jak się raz otworzy tę furtkę dla obrońców nienarodzonych (dla innych płodów) to zaraz przez nią wejdzie barachło uznające, że "wszystkie dzieci są nasze" albo wszystkie dzieci należą do jakiegoś skaczącego bóstwa albo są tfu... państwowe. Dlatego prywatna własność dzieci chroni je przed barachłem, które powinno mieć ryje odrąbane od łbów, które powinny być odrąbane od ciał które je nosiły z których to potomstwo powinno być wybite do ostatniego pokolenia jako najgorsza zaraza.
Ceną za to jest wolność dla różnych Fritzlów, którzy będą się mogli chwalić swoimi wyczynami w internecie.

Może to się wydawać różnym ludziom nieludzkie, niemoralne, ale patrząc na to "na zimno", to raczej trudno się do czegoś przyczepić w tym rozumowaniu.

Tyle, że jak napisałem ludzie raczej żyją w społecznościach i stety/niestety trzeba się czasem liczyć ze zdaniem innych (szczególnie kiedy jest ich większość) i zastanawiam się czy w ogóle gdziekolwiek powstanie społeczność gdzie np. będzie panował taki 100% akap w wersji hard-core.
Na przykład koleś torturuje sobie żebraka, który mu wszedł na posesję i chciał pogrzebać w lodówce, co zrobią sąsiedzi? Zgodnie z jakąś tam doktryną uszanują prawo własności i pozwolą mu być panem i władcą na swoim terenie czy wezmą w rękę swoje strzelby, rewolwery, siekiery i kierując się empatią odbiją więźnia z rąk psychopaty?
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
Mike Smith napisał:
Oprócz tego, że to jest jebane okrucieństwo, to co jest w nim takiego hardkorowego?

Może właśnie dlatego, że to jest takie hardkorowe jebane okrucieństwo? To Krzysio tak to nazwał, nie ja, więc to do niego pytanie.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Piter1489 napisał:
Mnie nie do końca odpowiada sytuacja, kiedy rodzic może z dzieckiem zrobić wszystko co chce, ale jeszcze bardziej nie odpowiada mi, kiedy państwo czy jakaś wspólnota próbuje dzieci "chronić" (czyli dzieci stają się państwowe/wspólne), i tak źle i tak niedobrze.
......
Według libertarianizmu w wersji hard-core, o którym pisał kr2y510 w tym temacie, dzieci są własnością rodziców, jeśli są jehowcami i nie zgadzają się na transfuzję, to należy ich zdanie uszanować i kropka, nie moje dzieci nie mój problem.

No właśnie. Tylko, że przyzwolenie na jedne zachowania a potępianie innych zachowań to kwestia zwyczajów jakie panują w danym momencie na jakimś obszarze. Przykładowo w krajach islamskich jest przyzwolenie społeczne na oczyszczenie honoru rodziny poprzez zamordowanie/zabicie córki, siostry lub matki gdy ta się "źle prowadzi". Ściganie sprawcy tego czynu następuje w zasadzie wyłącznie z racji tego, że państwo w którym popełniono taki czyn jest pod presją innych państw, które wymuszają ściganie takich czynów. Wśród Cyganów panuje przyzwolenie na poderżnięcie brzytwą gardła Cygana, który poszedł w pedały.
Dla większości z nas jest barbarzyństwem zabicie dorosłej osoby, która żyje poza rodziną i prowadzi się jak chce. Jednak należy pamiętać, że zwyczaje wędrują po świecie i się zmieniają.

Piter1489 napisał:
Tyle, że jak napisałem ludzie raczej żyją w społecznościach i stety/niestety trzeba się czasem liczyć ze zdaniem innych (szczególnie kiedy jest ich większość)...

Presja społeczna, bojkot i ostracyzm są pokojowymi środkami i szalenie skutecznymi.

Piter1489 napisał:
... i zastanawiam się czy w ogóle gdziekolwiek powstanie społeczność gdzie np. będzie panował taki 100% akap w wersji hard-core.

Jasne, że będzie. W Polsce też. :) Cierpliwości. To tylko kwestia czasu.

Wyjaśnienie:
"Libertarianin hardcoreowy" to potoczne określenie amerykańskich libertarian na tych libertarian, którzy się albo "nie pierdolą" albo idą z ideologią bez kompromisów. Ci co byli na spotkaniu z Vincentem Millerem i pili piwo przy właściwym stoliku to się tego dowiedzieli.
 
Do góry Bottom