W kajdanach krawata-pracownicy korporacji, ubranie robocze jako przymus, ograniczajacy wolnosc osobi

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Siedzę sobie wczoraj w kawiarni, zadowolony po niedzielnej pracy, jak to śpiewa jakiś raper "20 dollars in my pocket", nagle pojawia się mój dawno niewidziany znajomy. Chłop jakiś taki przygarbiony, w czarnym płaszczu, krawat przekrzywiony w reku kwadratowa teczka, mina nietęga. Wołam go do stolika, siada ciężko, z westchnięciem, rozmawiamy, okazało się, ze tez właśnie skończył swoja niedzielna prace w biurze jakiejś korporacji.
"co tam słychać, jak leci, trochę o pracy, domu i ogolenie o życiu, rodzinie, dzieciach polityce jak to na spotkaniu po latach".
Rozstaliśmy się po jakiejś godzinie, rozejrzałem się do okola i wtedy naszły mnie refleksje.
W zasięgu wzroku mcdonald, kurwa, wszyscy w krawatach a niektórzy jeszcze na mopie,
co jest? (odczułem rodzaj współczucia zmieszany z poczuciem litości) to zwykle ograniczanie wolności.
Potem pomyślałem, no dobra sami się na to decydują podpisując umowę z pracodawca przecież nie muszą jak im to nie pasuje, rodzaj ubrania roboczego. Z drugiej strony, myślę sobie znajomy nie pracuje w mc siedzi w jakimś biurze i wklepuje coś w komputer, wypełnia sprawozdania, analizuje rynki robi raporty czy chuj wie co jeszcze, no to może spoko, wyższa szkolą jazdy większa kasa, odpowiedzialność, spotkania, szkolenia itp. wiec trzeba wyglądać jak prezes lub inny businessman. No i znowu naszły mnie wątpliwości, zarabia około
1/5 może trochę więcej niż ja, pracuje po 16-18 godzin a jeszcze nie może się ubrać tak jak chce a ta 1/5 idzie mu na garnitury, krawaty, koszule i laczki, do tego wstaje rano przed praca i nagina na pakiernie, żeby mięśnie nie zanikły.
Jak bym przyszedł do pracy w garniaku to najwyżej kumple razem ze zleceniodawca jebli by śmiechem i czasem bym musiał wsadzić krawat za koszule ale nic poza tym. Powiedział mi, ze on musi tak się nosić bo to tak w tych kręgach wypada poza tym szef by go zjebał i pewnie dostał by po premii.

Wniosek końcowy który powstał w tęgiej głowie przedstawiciela klasy robotniczej:
Przymus używania ubrania roboczego, jest elementem ograniczającym wolność osobista.
 

Cptkap

Well-Known Member
701
3 230
Wniosek końcowy który powstał w tęgiej głowie przedstawiciela klasy robotniczej:
Przymus używania ubrania roboczego, jest elementem ograniczającym wolność osobista.

W-wat?

Przymus zapieprzania rano na 7:00 do roboty też przecież ogranicza czyjąś wolność bo wolałaby taka osoba pewnie sobie pospać.
Dlaczego to nazywasz przymusem a nie warunkiem, który należy spełnić by wykonać daną pracę zgodnie z życzeniem danego pracodawcy?

Przymus to ja mam płacenia podatków. Obojętnie czy coś zarobie w garniaku czy w dresach, to mam groźbę że mnie zajebią końcowo jeśli nie zapłacę haraczu.

Za to tym w czym, jak i u kogo zarobię to już mój wybór a nie przymus.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Praca ogólnie wiąże się z pewnym ograniczeniem wolności osobistej, na szczęście dobrowolnym i za wynagrodzeniem :) Ja nie widzę powodów, dla których pracodawca miałby nie narzucać sposobu ubierania się jako jednego z warunków wykonywanej pracy, natomiast jak kiedyś sam szukałem roboty, to sobie wymyśliłem, że gajerek + koszula codziennie nie tylko zabierze mi czas na przygotowanie się (prasowanie koszuli to z 10 minut codziennie), ale też będzie się wiązać z dodatkowymi kosztami (zakup + wyższa "amortyzacja" :) ), dlatego doszedłem do wniosku, że wynagrodzenie w takiej pracy musi być odpowiednio wyższe. Nawet kiedyś na któreś rozmowie kwalifikacyjnej przedstawiłem taki wniosek potencjalnemu pracodawcy, a rekruterzy zrobili taką minę, jakbym im co najmniej nasrał na środku stołu i se zrobił Dirty Sancheza :) Ostatecznie znalazłem sobie robotę, gdzie ubieram się jak mi się podoba, bo nie ma żadnych wytycznych. Staram się jednak (sam siebie! dobrowolna regulacja, niewidzialna ręka, czy tam coś ) nie wyglądać jak menel i sobie pomykam w sweterkach z wystającymi kołnierzykami itp.
 
OP
OP
workingclass

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
W-wat?
Przymus to ja mam płacenia podatków. Obojętnie czy coś zarobie w garniaku czy w dresach, to mam groźbę że mnie zajebią końcowo jeśli nie zapłacę haraczu.
Ja tez mam taki sam przymus i tez mam groźbę ze mnie zajebią końcowo jeśli nie zapłacę haraczu, to chyba to współczucie, socjalizm i solidarność (co mi syn czasem wypomina) z robolami w garniakach:p, się we mnie odezwał po sentymentalnym spotkaniu ze starym kolega z podstawówki.

Nawet kiedyś na któreś rozmowie kwalifikacyjnej przedstawiłem taki wniosek potencjalnemu pracodawcy, a rekruterzy zrobili taką minę, jakbym im co najmniej nasrał na środku stołu i se zrobił Dirty Sancheza
Kiedyś pracowałem w jednej małej prywatnej agencji reklamowej, szef się akurat budował i co jakiś czas prosił mnie żebym podskoczył to po papę to po jakieś inne rzeczy potrzebne na budowę, przyszła szefowa i zaczęła marudzić, ze powinienem w garniturze występować, powiedziałem je ze nie ma sprawy tylko albo szef musi mnie przestać prosić o transport materiałów budowlanych albo potrzebuje więcej kasy na nowy garnitur buty i koszule co trzeci dzień mniej więcej, przyznała mi racje i więcej nie nalegała.
 
OP
OP
workingclass

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Ja nie widzę powodów, dla których pracodawca miałby nie narzucać sposobu ubierania się jako jednego z warunków wykonywanej pracy,
No a co jesli robi to państwo:
http://www.infor.pl/prawo/forum/thread/52093,ubranie-robocze-i-socjalne.htm#

Kolejny obowiązek pracodawcy wiąże się z dostarczeniem pracownikom nieodpłatnie odzieży i obuwia roboczego, spełniającego wymagania określone w Polskich Normach. Obowiązek ten istnieje wówczas, gdy odzież własna pracownika może ulec zniszczeniu lub znacznemu zabrudzeniu albo wymagają tego względy technologiczne, sanitarne lub bezpieczeństwa i higieny pracy.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 522
Ale przecież niektóre firmy, urzędy itp. jeżeli mają jakiś sztywny "dress code" to wypłacają dodatek tzw. mundurowy, który pokrywa ci koszty zakupu i prania ubrań. Przymusu nie ma, zawsze możesz zostać freelancerem i pracować zdalnie z domu i rozmawiać z ludźmi na skype siedząc bez gaci XD
 
C

Cngelx

Guest
Też mam pewne refleksje na temat pracy. Lepiej być freelancerem, może i zarobi się mniej, ale człowiek czuje się lepiej.

Ostatnio zaczęło mi się robić niedobrze już po kilku godzinach w pracy w biurze typu open space. Może i płaca tam była zajebista, ale uważam, że wolność i dobre samopoczucie jest ważniejsze od kasy.

BTW: mój dzień pracy trwa 6h i staram się, aby bez szczególnej konieczności nie trwał, ani minuty dłużej. Przez z wyzyskiem burżuazyjne dziwki! Mało tego, mieszkam na wsi, żeby nie płacić zbyt wysokiego haraczu innym burżuazyjnym dziwkom - właścicielom mieszkań, bo w końcu mieszkanie prawem, nie towarem! xD
 
OP
OP
workingclass

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Wydaje mi się też, że często pracodawca działając pod przymusem państwa, kupuje byle najtańszy chłam aby tylko mieścił się w normach a potem od kiepskich kaleczących stopy butów ustawiają się kolejki w publicznych przychodniach.
Czy myślicie ze pracodawca, który nie miał by obowiązku narzuconego przez państwo, zadbał by o to by jego pracownicy mieli wygodne ubrania robocze, które ułatwiają im prace, czy czasem z litości rzucił by jakiś trzewik roboczy klasy bezpieczeństwa "XYZ" czy może by to zupełnie olał.
Pytam w sensie "tak będzie w akapie"
Ja osobiście podchodzę do tego:
Jeśli ktoś mi coś daje pod przymusem to pewnie nie jest to to czego naprawdę potrzebuje.
 

Cptkap

Well-Known Member
701
3 230
Czy myślicie ze pracodawca, który nie miał by obowiązku narzuconego przez państwo, zadbał by o to by jego pracownicy mieli wygodne ubrania robocze, które ułatwiają im prace, czy czasem z litości rzucił by jakiś trzewik roboczy klasy bezpieczeństwa "XYZ" czy może by to zupełnie olał.

Idąc za powiedzeniem że jedna emoticona jest warta więcej niż tysiąc słów:

:eek:
 
D

Deleted member 427

Guest
Czy myślicie ze pracodawca, który nie miał by obowiązku narzuconego przez państwo, zadbał by o to by jego pracownicy mieli wygodne ubrania robocze

Ubrania, dobre. Typowe stroje robocze w akapie:

-American_Gangster-1.JPG
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 288
Czy myślicie ze pracodawca, który nie miał by obowiązku narzuconego przez państwo, zadbał by o to by jego pracownicy mieli wygodne ubrania robocze, które ułatwiają im prace, czy czasem z litości rzucił by jakiś trzewik roboczy klasy bezpieczeństwa "XYZ" czy może by to zupełnie olał.

Chuj mnie to obchodzi.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Czy myślicie ze pracodawca, który nie miał by obowiązku narzuconego przez państwo, zadbał by o to by jego pracownicy mieli wygodne ubrania robocze, które ułatwiają im prace,...
Może zbadaj historię ubrań roboczych. Specjalne i uniwersalne ubrania robocze istniały na rynku wcześniej, zanim państwo zaczęło wkładać tam ryja. Np. kiedyś dżinsy Levi's, były typowymi uniwersalnymi spodniami roboczymi.

Poza tym, co to za różnica, czy na wolnym rynku pracownik sam sobie kupi odpowiednie ciuchy robocze, czy kupi mu to pracodawca? Pomijając fakt, specjalnych uniformów dla hutników, elektryków wysokich napięć, hostess, szwajcarów hotelowych, czy pewnych specyficznych zawodów, to lepiej jest gdy pracownik sam sobie kupi, to co on uważa za wygodniejsze.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 181
Czy myślicie ze pracodawca, który nie miał by obowiązku narzuconego przez państwo, zadbał by o to by jego pracownicy mieli wygodne ubrania robocze, które ułatwiają im prace, czy czasem z litości rzucił by jakiś trzewik roboczy klasy bezpieczeństwa "XYZ" czy może by to zupełnie olał.

W czasach Marksa komuniści biadolili na los proletariuszy, czyli ludzi pracujących, a nie posiadających na własność środków produkcji. Następnie mięliśmy ileś lat rządów ludzi, którzy twierdzili, że ich polityka jest inspirowana przemyśleniami Marksa, a którzy pozbawiali wszystkich tych środków. Lata ucisku ze strony „marksistów” przyzwyczaiły ludzi do tego z czym Marks chciał walczyć. Wczoraj czytałem jakąś dyskusję w internecie. Internauci narzekali, że np. szukają pracy, a pracodawca chce aby przyszli do pracy ze swoimi narzędziami. No typowi antymarksiści. Własnych narzędzi pracy nie chcą mieć!
I tak samo jest ze strojami roboczymi.
Współcześni komuniści potrafią obracać kota ogonem i pewną ironią jest to, że w takich wypadkach uważają, że jak pracodawca wszystkiego potrzebnego pracownikowi nie zapewni to będzie to przykład kapitalistycznego wyzysku.
I tu rodzi się pytanie co lepsze: własność środków produkcji czy wygoda w pracy?
 

szeryf2

Wolny narkoman
172
281
Czy myślicie ze pracodawca, (...) zadbał by o to by jego pracownicy mieli wygodne ubrania robocze

O cokolwiek pracodawca by zadbał, to wszystko odbije się na pensji. Jeden będzie wolał pracować w gorszych warunkach i dostać więcej do ręki, inny odwrotnie. O tym jak będzie w akapie zdecydują ludzie - i na pewno nie będzie to jedno "optymalne" wyjście, a wiele różnych.
 

adkorzen

Well-Known Member
190
354
Ja też mam pytanie odnośnie akapu.
Bo tak się składa, że bardziej lubię bułki kajzerki a nie zwyczajny chleb. I tu moje pytanie.

Czy piekarze będą sprzedawali tylko zwyczajny chleb ponieważ jest tańszy i będą chcieli zaoszczędzić na kosztach produkcji i nie będą zajmować się wypiekaniem droższych kajzerek?

Nurtuje mnie to pytanie bo jak nie będzie kajzerek to pierdolę taki akap.
 

Avx

Active Member
831
186
Hej, ale przecież nie ma czegoś takiego jak 0-1 podział dres-garnitur.

Ja lubię zarzucać rozwiązania w stylu koszula bez krawata + brązowa marynarka + jeansy.

jeszcze nie może się ubrać tak jak chce a ta 1/5 idzie mu na garnitury, krawaty, koszule i laczki,

...moje marynarki, a mam ich cztery, są z second handu i kosztowały w granicach 20-60 złotych sztuka...

Fakt faktem, one nie są takie zupełnie formalne, semi-casual raczej. Ale generalnie myślę, że nawet na istotnym stanowisku byłyby tolerowane, nie "rażą po oczach" tak jak jakiś dres...

Jak bym przyszedł do pracy w garniaku to najwyżej kumple razem ze zleceniodawca jebli by śmiechem i czasem bym musiał wsadzić krawat za koszule ale nic poza tym

Hu, takie "jebnięcie śmiechem" ma całkiem spore znaczenie. Myślisz, że ktokolwiek o zdrowych zmysłach lubi pracować w takiej atmosferze ?

W garniaku nigdy do łopaty nie przychodziłem, nigdy nie byłem tak głupi :D ale jako dzieciakowi zdarzało mi się w koszulach (czarnych zazwyczaj :D ) chodzić do szkoły, zamiast w dresach które wtedy nieformalnie obowiązywały.

To było oczywiście głupie, lepiej się dostosować niż w konflikty o bzdury wplątywać ;)

(prasowanie koszuli to z 10 minut codziennie)

Po co je prasować. Ja chodzę w pomiętych xd

K0olejny co patrzy na sprawę zero-jedynkowo, albo do pracy jak na wesele, w nienagannym czarnym garniaku za kilka tysięcy złotych; albo do pracy w dresie :p

Jakby na ekstremach się możliwości kończyły...

semi-casual jest uniwersalny.


PS. Nawet, jeżeli korporacja zakłada dress code pt. "czarna marynarka, czarne spodnie, krawat" (co chyba rzadsze od ogólnego i elastycznego stwierdzenia "elegancko proszę przychodzić"), to ja bym się zdołał w to zaopatrzyć mając budżet 200 złotych zamiast jakieś tysiące xd Jak komuś "1/5 idzie mu na garnitury, krawaty, koszule i laczki" to znaczy, że szpanuje marką przecież...


------------------------------------------------------
Staram się jednak (sam siebie! dobrowolna regulacja, niewidzialna ręka, czy tam coś ) nie wyglądać jak menel i sobie pomykam w sweterkach z wystającymi kołnierzykami itp.

A, no to właśnie jeden z przykładów semi-casual, którego są różne wersje. Teraz doczytałem, w takim razie zwracam honor z tym wcześniejszym oskarżeniem o zero-jedynkowość xd
 
Ostatnia edycja:
A

Antoni Wiech

Guest
Według mnie problem jest inny. Trzeba by wiedzieć na ile korporacje oraz niektóre inne firmy istniałyby na wolnym rynku. W jakiejś części przekonują mnie argumenty mutualistów, że coś tutaj jest nie tak. Piję do tego, że firmy mogą wykorzystywać swoją uprzywilejowaną pozycję przez to, że panuje etatyzm generujący bezrobocie. I narzucać swoje uciążliwe pomysły. Wbrew różnym korwinistom różne bunty robotników popieranych przez związki zawodowe nie biorą się z niczego. Oczywiście związki na tym żerują, ale często zwykli pracownicy czują się dymani. I idą w kierunku praw pracowniczych co powoduje jeszcze większą katastrofę i jeszcze większe bezrobocie.

Rozwiązaniem byłoby oczywiście totalne uwolnienie rynku i zobaczenie jak to się potoczy. Podejrzewam, że przy eksplozji przedsiębiorczości to pracownicy mieliby przewagę, albo przynajmniej relacje pracownik-przedsiębiorca byłyby bardziej zrównoważone.

Przypomniały mi się opowiadania ludzi, którzy skończyli studia zaraz po transformacji. Firmy według ich relacji dosłownie wyłapywali pracowników, z dnia na dzień dostawałeś robotę bez specjalnych testów kompetencji.

Z własnego podwórka trochę offtopicowo przypomniała mi się jedna akcja jak pracowałem w UK w magazynie. W chuj było kartek nawieszanych i pierdolenia supervisorów, że BHP jest najważniejsze. W skrócie wyglądało to tak, że oprócz ubrania roboczego na maszynce elektrycznej, na której pracowałem zanim ją odpaliłem musiałem przeprowadzić krótki test czy wszystko jest ok, taki był mój obowiązek i w razie problemów na mnie jako pracownika spadała odpowiedzialność. Problem w tym, że były normy czasowe pracy i nikt tego nie robił, bo od razu normy spadały przez stracony czas na test. Dodatkowo, co ważniejsze istniały maszynki, które miały defekty, ale działały sumarycznie dużo szybciej np. zatrzymywały się nagle, albo skręcały, ale ogólnie chodziły dużo szybciej. A szybsza maszyna mniej pracy, proste.

Kiedyś, kiedy mnie wkurwili w tej robocie chciałem zrobić jeden myk, ale zabrakło mi odwagi oraz płynności językowej. Generalnie oceniłem sprawność wszystkich tych maszynek w magazynie na 5% maks. Gdybym się uparł i zaczął je testować i odprowadzać do mechanika (bo taki był obowiązek przy niesprawności) zatrzymałbym magazyn, w którym pracowało na zmianie z 200 osób. Podejrzewam, że mógłbym doprowadzić do totalnego paraliżu firmy na jakiś miesiąc. Problem w tym, że pewnie zostałbym zwolniony z dnia na dzień.

Piszę o tym, bo to też jakaś organizacyjna patologia pracownicza.

Była jeszcze akcja, że działały tam związki zawodowe i płaciło się 5 funtów miesięcznie za członkostwo. Większość Polaków się zapisała, bo bała się o utratę pracy w, a rzekomo takie związki miałyby pomóc w razie problemów. Spotkałem się z takim naganiaczem związkowym i zobaczyłem, że jest on w garniaku i jak gigantyczne są te związki, więc stwierdziłem, że pierdolę to i chuj im w dupę. I z tego jestem dumny i w przypadku kłopotów broniłem się sam i nie dałem im zarobić.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry Bottom