D
Deleted member 427
Guest
Meksyk, kraj, w którym – w praktyce – wszystko jest legalne. W centrum miasta w tym samym miejscu potrafią stać obok siebie: prostytutki; dilerzy narkotyków; kościół katolicki; siostry zakonne, proszące o datki na kośćiół, konkurujące z lokalnym bezdomnym, proszącym o parę pesos; radiowóz z policjantami w środku, urządzającymi sobie pogawędkę z jedną z prostytutek; pełna klientów budka z tacos, obok której kręcą się z 3 bezpańskie psy, śliniące się na zapach mięsa; a w tle tego wszystkiego na chodniku bawią się dzieci.
(...)
Miasta w Meksyku rzadko kiedy posiadają coś takiego, jak kosze na śmieci – nie ma gdzie wyrzucić tego, co ma się do wyrzucenia. Dlatego też często ląduje to na ulicy. Przystanki w wielu miastach również należą do rzadkości – autobus trzeba łapać “ręcznie” (tj. obserwować czy się zbliża i machać do kierowcy, by ten zatrzymał pojazd). Z kolei same autobusy często są wybrakowane, mogą nie mieć np. drzwi – co ułatwia szybkie wskakiwanie do niego w przypadku gdy ten się nie zatrzyma. Do autobusów wsiadają czasem panowie, udających pasażerów, ale zamiast wyjąć pieniądze na swój przejazd, wyjmują pistolety i każą pasażerom oddać wszystkie kosztowności. Policja nazywa to “czynem mało szkodliwym”, dlatego się tym nie zajmuje. “A co? Zabili kogoś?” Spyta policjant, udający zajętego, w praktyce będący najprawdopodobniej w zmowie z przestępcami.
(...)
Istnieje tutaj wolność, ale tylko w sferach, zezwalających na mało-ambitne życie. Bez żadnych problemów można stanąć na chodniku i sprzedawać – w zasadzie co się tylko chce: używane rzeczy z domu, swoje wyroby artystyczne, wyroby kulinarne… Można też czyścić buty, śpiewać… Jednak przy rozpoczęciu produkcji na większą skalę na przeszkodzie staje państwo – ogrom biurokracji, urzędnicy, układy, mafie. W końcu nie bez powodu trzeci świat jest trzecim światem.
Polecam, świetny blog, koleś fajnie pisze: http://ixachitlan.pl/325