Świat bez wojen - możliwy już za naszego życia?

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Ponad ćwierć wieku temu neokonserwatywny pajac Francis Fukuyama proklamował na fali euforii po zakończeniu Zimnej Wojny "Koniec Historii" - wieszczył że rychło nastanie kres wszelkich konfliktów zbrojnych oraz globalny triumf demokracji i kapitalizmu. Ostatnie zamieszanie na Ukrainie i Bliskim Wschodzie wskazują że trochę się pośpieszył, niemniej w XXI w. widać zauważalny spadek częstotliwości i natężenia konfliktów zbrojnych w porównaniu z poprzednimi stuleciami, co udowadnia ten filmik:


Autorzy są trochę spaczeni poprawnością polityczną, więc twierdzą że to zasługa demokratyzacji, globalizacji i wzrostu autorytetu instytucji międzynarodowych jak np. UE i ONZ. Cóż, co do demokracji, to można łatwo zauważyć że wszyscy główni uczestnicy I Wojny Światowej byli krajami demokratycznymi lub demokratyzującymi się (Rosja). Mimo to wzięli się za łby. Z ONZ i podobnych projektów "integracyjnych" główne mocarstwa czy np. fundamentaliści islamscy nic sobie nie robią. Globalizacja jest już bliżej, jednak ja uważam że główna przyczyna tych zmian, to coraz szybszy wzrost poziomu życia i spadek poziomu dzietności. Jak udowadniałem w innym temacie, wojna jest wynikiem nadmiernej presji demograficznej oraz rywalizacji ludzi o zasoby naturalne i bogactwa. W dzisiejszym świecie przyrost bogactwa jest znacznie szybszy niż rozrost populacji, zwłaszcza w krajach rozwiniętych (Europa, Ameryka) gdzie wynalezienie antykoncepcji i legalizacja aborcji umożliwiły ludziom planowanie rodziny, a zmiany kulturowe (Rewolucja Seksualna), znacznie obniżyły społeczną rangę tradycyjnej rodziny i rodzicielstwa. W efekcie czego znacznie spadła tam dzietność, często poniżej stopnia zastępowalności pokoleń (czyli 2,1 dzieci na kobietę). Dzietność nadal jest wysoka w krajach Trzeciego Świata (nadal bardzo niestabilnych politycznie), ale i tam w miarę bogacenia się ludzi spada. Jak myślicie - powszechny dobrobyt i gumki sprawią że w XXI w. ostatecznie pożegnamy wojnę?
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 732
4 693
Pominąłeś wg mnie ważną rzecz - presja demograficzna pcha do wojen o terytorium, ale coraz istotniejsze są i będą wojny o ideologię - religijne i swiatopogladowe. Poza tym do wojen terytorialnych może kiedys wrócimy wskutek przeludnienia, kto wie.
Ale masz rację, że dobrobyt uspokaja, rozleniwia i czyni człowieka bardziej spolegliwym, bo stracić wygode to jednak zbyt dużo do stracenia.
 
Ostatnia edycja:

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Zjednoczenie pod jedną władzą i wprowadzenie systemu kastowego może oznaczać brak wojen przez jakiś czas. Ale oznacza też stagnację cywilizacji, degenerację kast, bankructwo i podziały lub wojny domowe.
 
OP
OP
Król Julian

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
presja demograficzna pcha do wojen o terytorium, ale coraz istotniejsze są i będą wojny o ideologię - religijne i swiatopogladowe.

Moim zdaniem różnice etniczne, polityczne i religijne są wtórne jako przyczyny wojen. Zaczynają grać poważną rolę wtedy, gdy ludziom żyje się źle i pogarsza. Pojawia się wtedy zawiść wobec sąsiada który mówi trochę innym językiem i/lub inaczej się modli i chęć odebrania mu majątku a nawet żony/córki, albo strach, że to on spróbuje obrabować nas. Do ludobójstwa w Ruandzie doprowadziły nie tylko plemienne animozje sięgające czasów kolonialnych, ale też ogromne przeludnienie Ruandy, która jest jednym z najmniejszych ale i najgęściej zaludnionych krajów Afryki. Do tego dołączył się bardzo wysoki przyrost naturalny i w rezultacie zaczęło brakować ziemi.

Poza tym do wojen terytorialnych może kiedys wrócimy wskutek przeludnienia, kto wie.

Przeludnienie Ziemi to mit rozpowszechniany przez eko-lewaków. W istocie przeludnione są tylko niektóre kraje i regiony, np. Nizina Chińska, albo Delta Gangesu i Brahmaputry, ale w wielu innych dałoby się jeszcze upchnąć masę ludzi. Polska ma powierzchnię niewiele mniejszą niż Niemcy i praktycznie taki sam klimat, a żyje tu ponad 2x mniej ludzi. USA ze swoim supernowoczesnym rolnictwem bez problemu dałoby radę pomieścić i wyżywić ponad miliard mieszkańców, a ma ich raptem 320 milionów. Bardzo rzadko zaludnione są Kanada i Australia, nawet odliczając tereny niezdatne pod uprawę, podobnie - Rosja, itd. Do tego trzeba dodać systematycznie spadający wskaźnik urodzeń na całym świecie, który już praktycznie wyeliminował presję demograficzną w takich krajach jak Niemcy czy Japonia: od lat więcej ludzi tam umiera niż się rodzi. Kiedyś tak będzie w większości krajów świata.
 
Ostatnia edycja:

deith

Active Member
230
169
Pominąłeś wg mnie ważną rzecz - presja demograficzna pcha do wojen o terytorium, ale coraz istotniejsze są i będą wojny o ideologię - religijne i swiatopogladowe. Poza tym do wojen terytorialnych może kiedys wrócimy wskutek przeludnienia, kto wie.
Presja demograficzna? Przez ostatnie 50 lat populacja ziemi się podwoiła a wojen wyjątkowo mało. Europa co prawda umiera ale reszta świata ma się w najlepsze.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Jest gdzieś jakiaś definicja i wytłumaczenie na jakiej zasadzie miałaby działać ta presja demograficzna?
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Przeczytałem z połowę i nic takiego tam nie znalazłem. Było tylko, że ludzie głodowali i zachwyt starożytnym Rzymem, zresztą sprzeczny z tezą, bo przedstawia się tam, że zaludnienie było wtedy większe niż w rzekomo zacofanym średniowieczu.
 
Do góry Bottom