Zastanawiam się na ile świadomie ludzie "umiarkowanej lewicy" próbują zniszczyć samą możliwość wybrania czegoś innego niż ich ideologia.
Czytałem komentarze pod artykułami związanymi z RP po różnych hamerykańskich stronach z lewicowym przechyłem. Zastrzeżenia lewicowców, którzy nie jechali po nim za "rasizm", tylko nie zgadzali się z jakimiś jego tezami były dla mnie bardzo zastanawiające.
1. Strach przed decentralizacją edukacji, kiedy w USA przecież edukacja leci na twarz i ma co raz gorsze wyniki. O co chodzi? Jedyna "korzyść" z tego rozwiązania to możliwość sterowania tą edukacją. Tak samo strach w ogóle przed decentralizacją. Przy czym jedyna "szkoda" jaka by z niej wynikła to utrata kontroli nad nie lewicowymi stanami.
2. Sprzeciw dla ograniczenia socjalu, nawet jak cięcie jest umiarkowane. RP obiecuje przerwanie pasma amerykańskich wojen. Nie dość, że zasoby zużywane na produkcję bomb mogłyby zostać na wykorzystane w jakiś cel bliższy sercu lewicowca to jeszcze ograniczą ogrom cierpień jaki Buszman sprowadził na Bliski Wschód. Co tu jest ważniejsze?
3. Mniejszości albo śmierć. Gingrich jest prawdopodobnie rasistą, tylko że politycznie poprawnym i ja nie widziałem, żeby tak mu się do gardła o to rzucali jak RP (mniej czytałem w tematach o Gingrichu, więc tu mogę być po prostu niedoinformowany). Wyartykułowany rasizm, czy właściwie wyartykułowa pogarda dla każdej mniejszości to jest po prostu zbrodnia, dla której nie ma przebaczenia. Nie ma żadnej proporcji. To jest kwestia priorytetowa. Rasizm ma zniknąć z przestrzeni publicznej za wszelką cenę (choćby kolejnych wojen), ciekawe czy następny krok to zrobienie z niego myślozbrodni?
Każdy tutaj pewnie się już wiele razy spotkał z tymi "osiągnięciami" lewicowców. Jest taka tendencja, żeby niekoniecznie przekonywać do swoich racji, tylko permanentnie usunąć inne opcje. Kształtujesz dzieci według swojego planu, usuwasz słowa ze słownika, za żadne skarby się nie cofasz - powstaje wrażenie, że istnieje tylko to. Tylko, czy oni - czyli bardziej związani z ideologią lewicowcy - zdają sobie sprawę z tego co robią i to akceptują, czy też to jest raczej szeroka i trochę automatyczna tendencja?
Czytałem komentarze pod artykułami związanymi z RP po różnych hamerykańskich stronach z lewicowym przechyłem. Zastrzeżenia lewicowców, którzy nie jechali po nim za "rasizm", tylko nie zgadzali się z jakimiś jego tezami były dla mnie bardzo zastanawiające.
1. Strach przed decentralizacją edukacji, kiedy w USA przecież edukacja leci na twarz i ma co raz gorsze wyniki. O co chodzi? Jedyna "korzyść" z tego rozwiązania to możliwość sterowania tą edukacją. Tak samo strach w ogóle przed decentralizacją. Przy czym jedyna "szkoda" jaka by z niej wynikła to utrata kontroli nad nie lewicowymi stanami.
2. Sprzeciw dla ograniczenia socjalu, nawet jak cięcie jest umiarkowane. RP obiecuje przerwanie pasma amerykańskich wojen. Nie dość, że zasoby zużywane na produkcję bomb mogłyby zostać na wykorzystane w jakiś cel bliższy sercu lewicowca to jeszcze ograniczą ogrom cierpień jaki Buszman sprowadził na Bliski Wschód. Co tu jest ważniejsze?
3. Mniejszości albo śmierć. Gingrich jest prawdopodobnie rasistą, tylko że politycznie poprawnym i ja nie widziałem, żeby tak mu się do gardła o to rzucali jak RP (mniej czytałem w tematach o Gingrichu, więc tu mogę być po prostu niedoinformowany). Wyartykułowany rasizm, czy właściwie wyartykułowa pogarda dla każdej mniejszości to jest po prostu zbrodnia, dla której nie ma przebaczenia. Nie ma żadnej proporcji. To jest kwestia priorytetowa. Rasizm ma zniknąć z przestrzeni publicznej za wszelką cenę (choćby kolejnych wojen), ciekawe czy następny krok to zrobienie z niego myślozbrodni?
Każdy tutaj pewnie się już wiele razy spotkał z tymi "osiągnięciami" lewicowców. Jest taka tendencja, żeby niekoniecznie przekonywać do swoich racji, tylko permanentnie usunąć inne opcje. Kształtujesz dzieci według swojego planu, usuwasz słowa ze słownika, za żadne skarby się nie cofasz - powstaje wrażenie, że istnieje tylko to. Tylko, czy oni - czyli bardziej związani z ideologią lewicowcy - zdają sobie sprawę z tego co robią i to akceptują, czy też to jest raczej szeroka i trochę automatyczna tendencja?