Spółdzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

D

Deleted member 427

Guest
Spółdzielnie takie są własnością zarządzaną przez pracowników. Pracownicy partycypują w równym stopniu tak w zyskach, jak i ewentualnych stratach spółdzielni oraz mają równy głos w zarządzaniu nimi. Jest to możliwe dzięki unikalnym strukturom kierowania przedsiębiorstwem oraz systemom zarządzania finansami, które rozwinięto w Mondragón:

W wyniku dewastacji Kraju Basków w czasie hiszpańskiej wojny domowej, młody kapłan – Jose Maria Arizmendiarrieta, szczęśliwie uszedłszy zbliżającej się egzekucji w obozie koncentracyjnym, zostaje posłany przez swego biskupa w 1941 r. do Mondragón , niewielkiego miasteczka, zorganizowanego wokół przemysłu stalowego. To tutaj w ciągu kolejnych dziesięciu lat podejmuje się mozolnej opieki duszpasterskiej, oddolnej organizacji i rozwoju społeczności lokalnych, podnoszenia świadomości i kształcenia technicznego, czym kładzie solidny fundament pod wielki kompleks 260 spółdzielni działających w przemyśle, handlu, rolnictwie, budownictwie, usługach i wsparciu technicznym, oraz związanych z nimi podmiotów, znany dziś jako Spółdzielnia Mondragón.

Od startu w 1956 roku MCC wzrosła do takiego stopnia, że w połowie 2008 r. była siódmą co do wielkości grupą biznesową w Hiszpanii. Roczna sprzedaż wzrosła w latach 2006 i 2007 o 12,4 procent do około $20 mld, a zatrudnienie w sumie o 24 % z 83,601 do 103,731. Eksport stanowił 56,9% sprzedaży w przemyśle, rosnąc o 8,6%. Obecnie spółdzielnie Mondragón posiadają samodzielnie, bądź na zasadach joint venture ok. 114 lokalnych i zagranicznych spółek zależnych.

http://www.dystrybucjonizm.pl/dr-race-m ... spodarczy/

Kolejnym przykładem jest brazylijska firma Semco:

Jakkolwiek stanowiąca własność prywatną jako przedsiębiorstwo rodzinne, Semco praktykuje formę radykalnej demokracji przemysłowej. Za dyrekcji Ricardo Semlera, który odziedziczył firmę od ojca, Semco utrzymuje strukturę zarządzania, w której robotnicy mogą sami się zarządzać i ustanawiać swoje własne cele produkcyjne i budżetowe, z wynagrodzeniem zależnym od produktywności, wydajności i opłacalności. Robotnicy otrzymują 25% zysków z ich oddziału. W zasadzie usunięto średni szczebel zarządu. Robotnicy mają prawo zawetować wydatki firmowe. Co więcej, obowiązki pracownicze często przechodzą z osoby na osobę według schematu rotacyjnego, a nawet pozycję CEO dzieli sześć osób, wliczając w to właściciela Semlera, którzy pełnią swoją funkcję w sześciomiesięcznych kadencjach. Firma posiada ponad 3 tysiące pracowników, roczny przychód ponad 200 mln dolarów oraz stopę wzrostu w wysokości 40% każdego roku.

http://trikzter.blogspot.com/2012/06/ke ... 8071393508

Co myślicie o takiej formie prowadzenia biznesu? Bliska lewicy, ale nie widzę żadnych przeszkód, by na wolnym rynku konkurowała z formami bardziej hierarchicznymi.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Nic nie myślę, dopóki nie zobaczę konkretów. Jacy pracownicy rządzą, na ile mogą rządzić i na ile to się różni w praktyce od zwykłej firmy. Bo o polsce też można mówić, że jest tu ustrój, w którym ludzie rządzą, są wolni, większość szanuje prawa mniejszości itd.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Hm, wygląda jak jakaś forma spółki.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Madlock, trafiłeś w dziesiątkę. Chyba mamy tu znowu przypadek podobny do kibucy w Izraelu, czyli komunistyczne mrzonki - prawo popytu i podaży samo rozwaliło komunizm:

Z czasem kooperatywy zaczęły się upodabniać do przedsiębiorstw kapitalistycznych, całkowicie dostosowanych do wymagań rynku. Wzrastający nacisk, jeśli chodzi o popyt i podaż, nie sprzyjał praktykowaniu ideałów spółdzielczości. Również w obrębie samych spółdzielni zarządy i rady nadzorcze uległy oligarchizacji, przeobraziły się w prawdziwych kapitalistów, tylko w wyjątkowych sytuacjach konsultując swoje decyzje z szeregowymi pracownikami. Łukasz Dąbrowiecki opisał, w jaki sposób dokonała się przemiana wewnątrz Spółdzielni Mondragon w Kraju Basków (Hiszpania), która odniosła sukces ekonomiczny, ale oddaliła się od pierwotnie przestrzeganych zasad wspólnotowych i demokracji pracowniczej. Spółdzielnia powstała w roku 1956 jako inicjatywa kilkunastu osób produkujących piecyki naftowe. Dzisiaj zatrudnia 66 tys. ludzi, którzy pracują w sieci kooperatyw budowlanych, handlowych, rolniczych, rzemieślniczych, lekarskich, wypoczynkowych, produkcyjnych i bankowych.

Ogromny wzrost liczby pracowników odbył się w dużej mierze dzięki zatrudnianiu pracowników najemnych, którzy nie są członkami spółdzielni i nie mają prawa głosu w sprawach dotyczących swoich miejsc pracy. We wczesnych latach działalności kooperatywy przyjmowano współczynnik rozpiętości płac nie większy niż jeden do trzech. W latach osiemdziesiątych było to jeden do 4,5, zaś w latach dziewięćdziesiątych skala rozpiętości zarobków wynosiła jeden do siedmiu. Coraz bardziej uprzywilejowana kadra menedżerska zaczęła wymykać się spod kontroli pracowników, którym skrócono czas konsultacji decyzji dotyczących firmy, przez co zaczęły wybuchać pierwsze strajki.

str. 169-170 --> http://www.przeglad-anarchistyczny.org/ ... anstwa.pdf

Czy lewaki o tym w ogóle wiedzą?
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 033
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Mnie nic nie przeszkadza dopóki przedstawiciele ludu robotniczego niczego siłą nie przejmują, dla dobra tego ludu oczywiście.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

A mnie zastanawia, czy lewica wie o tych "kolektywnych" przedsiębiorstwach, że one "same z siebie" zaczęły działać jak w pełni kapitalistyczne (faszystowskie/hierarchiczne) firmy i że to był, jak widać, zupełnie normalny proces? Kibuce nie przekształciły się we własnościowo-kapitalistyczno-w-pełni-odpłatne wspólnoty, bo państwo, bo podboje, bo imperializm, bo burżuje - to się stało "naturalnie". Na chuj zatem te słodkie bajeczki o komunizmie?
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Hm, a gdzie przebiega granica pomiędzy dobrym a złym kolektywizmem? Jeśli mam spółkę z kolegą to też jest kolektywizm, tylko mały. Chodzi o małe / duże?
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Taki, który działa bez przemocy. Czyli będzie działać (zdoła utrzymać się) w bezpodatkowym libertarianizmie.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Okej, ale w tych przedsiębiorstwach hiszpańskich i w kibucach nie stosuje się chyba przemocy, nie? Moim zdaniem granice wyznacza zysk - jak działa się dla zysku to jest okej bo to wymusza racjonalne zachowania. Jak działa się dla urzeczywistnienia leninowskiego pierdololo to zaczynają się pojawiać problemy - jak w kibucach. Sam pomysł spółdzielni uważam za bardzo ciekawy, już o tymi pisałem wcześniej, że w ten sposób widzę ideał prywatyzacji podczas transformacji ustrojowej - firmę przekształca się w spółkę, a akcje/udziały dzieli między pracowników i niech sobie działają.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Wiesz, jak zapytasz komucha, to powie, że okoliczności ich "zmusiły". Albo źli kapitaliści zmusili. Co by jednak o Rand nie mówić, to fikcyjna historia Twentieth Century Motor Company pokazuje jak to się zazwyczaj kończy. Oraz te zwierzenia wojującej komunistki, co to wyruszyła z Europy komunizm w dzikich krajach wprowadzać.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

W sumie biorąc pod uwagę gadkę o komuszym rozumieniu "przymusu" (chyba na shoutboxie?) to takie spółdzielnie nie mają szansy być "komucho - koszernymi" tworami bo jednak działają na jakiś rynkach i ich celem jest co do zasady zysk. W zasadzie dobry komuch by powiedział, że taka spółdzielnia to jest wojujący, nieludzki i krwiożerczy neoliberalizm, który trzeba ... no, sami wiecie co ... z potomstwem (uspokajamy forum ;) ). Co ciekawe, odnoszę wrażenie, że zgodnie z komuszą logiką trzeba byłoby stwierdzić, że ci robotnicy sami siebie wyzyskują - przecież jeśli np. się opieprzają to przedsiębiorstwo, w którego zarządzaniu sami biorą udział ich zwolni. Czy to jest możliwe, że się samego siebie wyzyskuje?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Ciek napisał:
Sam pomysł spółdzielni uważam za bardzo ciekawy, już o tymi pisałem wcześniej, że w ten sposób widzę ideał prywatyzacji podczas transformacji ustrojowej - firmę przekształca się w spółkę, a akcje/udziały dzieli między pracowników i niech sobie działają.

Daleki jestem od twierdzenie, że to jest złe. Chodzi tylko o to, po co lewacy opowiadają bajki, że to są jakieś "kolektywy pracownicze", skoro po wgłębieniu się w zasady działania tych firm i ich historie, natychmiast wychodzi, że z "kolektywami pracowniczymi" mają one tyle wspólnego, co transformacja 89 z wolnorynkowym doktrynerstwem? Przecież Spółdzielnia Mondragón prawdziwe sukcesy ekonomiczne zaczęła odnosić w momencie zerwania z utopijnymi ideałami komunizmu. Kibuce z kolei już kompletnie nie przypominają socjalistycznych kołchozów - i bynajmniej nie chodzi mi tu wyłącznie o stosunki ekonomiczne w nich panujące. W przypadku kibucy na starcie odpada argument, że "państwo interweniowało i na żądania kapitalistów wymusiło zmiany", bo, po pierwsze, to kibuce stworzyły podwaliny państwa Izrael, a nie na odwrót, a po drugie, społeczno-ekonomiczne przemiany inicjowali tam ludzie, którzy je zamieszkiwali od zarania i drugie pokolenie urodzone w kibucach powróciło do tradycyjnych ról społecznych (Kościół Katolicki też nie interweniował).
 

friter

Active Member
213
47
RE: Spóldzielnie przemysłowe zarządzane przez pracowników

Ciek napisał:
Okej, ale w tych przedsiębiorstwach hiszpańskich i w kibucach nie stosuje się chyba przemocy, nie? Moim zdaniem granice wyznacza zysk - jak działa się dla zysku to jest okej bo to wymusza racjonalne zachowania. Jak działa się dla urzeczywistnienia leninowskiego pierdololo to zaczynają się pojawiać problemy - jak w kibucach. Sam pomysł spółdzielni uważam za bardzo ciekawy, już o tymi pisałem wcześniej, że w ten sposób widzę ideał prywatyzacji podczas transformacji ustrojowej - firmę przekształca się w spółkę, a akcje/udziały dzieli między pracowników i niech sobie działają.

O ile mi wiadomo zysk jest całkowicie subiektywny. Jeżeli grupa chce urzeczywistnienia leninowskiego pierdololo, i dzięki temu osiąga intelektualno-moralny orgazm, jest to dla niej zysk, nawet jeżeli traci na tym materialnie. Libertarianizm to przede wszystkim nieagresja, a kapitalizm to jedynie niekonieczna konsekwencja.
 
Do góry Bottom