Recepcja Wojny Domowej w Hiszpani

Czy czytałeś "W hołdzie Katalonii"?

  • Tak

    Votes: 1 11,1%
  • Nie

    Votes: 8 88,9%

  • Total voters
    9
P

Przemysław Pintal

Guest
Najpierw mój post z grupy Broń Palna na FB:
W sumie to co napiszę to nie jest nic nowego, raczej każdy słyszał takie argumenty i jest to na czasie. Mianowicie konflikt asymetryczny. Z racji zainteresowań, zagrzebałem się ostatnio w Hiszpańskiej Wojnie Domowej. Przetłumaczyłem nawet parę piosenek republikańskich, linki są na moim profilu, w tym do deviantART.

Odświeżam sobie "W hołdzie Katalonii" Orwella. Uderza to, że pomimo braku hierarchii, demokratyzacji milicji robotniczych, braku stopni wojskowych i odwoływaniu się do klasowego braterstwa, a nie do strachu wynikłego z władzy oficera. "Wojsko" to nie rozpadło się, dezercje były śladowe, średnia wieku poniżej 20 lat. Pierwszym karabinem Orwella był 40-letni Mauser, pordzewiały. Chyba więcej milicjantów ginęło od zdezelowanej broni, niż od frankistowskiego ostrzału. Ludzie ci musieli walczyć w pierwszej linii i marznąć w okopach, gdy na tyłach formowała się armia regularna. Dopiero w milicji zobaczyli broń palną, nie potrafili nawet celować. I dostali w tyłek przez braki w sprzęcie i wyszkoleniu.

I jakie nadchodzą wnioski? Przede wszystkim liczą się morale i to, że każdy widzi sens walki. Jeśli do morale doda się powszechność broni palnej (nie tylko w domu, ale cała infrastruktura: strzelnice, sklepy, konkursy, "aktywne spędzanie wolnego czasu"), to otrzyma się niezłomnego żołnierza. Każda gmina mogłaby mieć milicję - podobnie do OSP. Nad tym tylko wspólne dowództwo i system mobilizacyjny. Zawodowa, regularna armia to przede wszystkim ciężki sprzęt, lotnictwo, różne "zabawki" i teoria prowadzenia wojny. W pokoju przede wszystkim zajmowałaby się treningami milicji. Ludzie którzy się znają, wiedzą o lokalnych zakamarkach, kto swój a kto obcy, etc.

"Lubię" czytać o konfliktach typu Jugosławia, Czeczenia i Meksyk. Ludzie, cywile, zawsze zostają pozostawieni samym sobie. Wszędzie pałętają się jacyś bandyci i "luźne kupy" które wymuszają i terroryzują, bo ludzie nie mają broni i organizacji (to akurat mniejszy problem, ludzie z natury są zdolni do kooperacji i zawsze wyłoni się jakiś autorytet). Mógłbym argumentować dalej, ale chyba już dość napisałem. Twierdzę, że państwo polskie działa na szkodę narodu polskiego. Musi się zmienić paradygmat i stosunek "władzy" do "ludu". Czego obawia się rząd? Że takie milicje mogą się kiedyś zrewoltować? No cóż, drzewo wolności trzeba czasem podlewać krwią tyranów i patriotów ;). I to rząd powinien bać się własnego narodu, a nie na odwrót.

PS. Po to by wyłapać "leśnych ludzików".
A teraz cytat z Orwella:
W zasadzie głównym przeciwnikiem Franco w ciągu pierwszych kilku miesięcy wojny był nie rząd a związki zawodowe. Odpowiedzią zorganizowanych robotników miejskich na wybuch rewolucji było wezwanie do strajku generalnego, a następnie żądanie wydania broni z państwowych arsenałów (zdobyli ją w końcu w wyniku walki). Gdyby nie spontaniczny i częstokroć niezależny charakter ich działań, to Franco najprawdopodobniej w ogóle nie napotkałby na opór. Nie ma oczywiście co do tego pewności, istnieją jednak podstawy do takich przypuszczeń. Rząd nie uczynił nic, albo prawie nic, aby uprzedzić od dawna przewidywany wybuch powstania. Kiedy wszakże kłopoty się rozpoczęły, stanowisku kierownictwa państwa zabrakło twardości i konsekwencji; doszło do tego, że Hiszpania miała trzech premierów w ciągu jednego dnia. Ponadto jedyna decyzja mogąca pohamować bieg wypadków, czyli wydanie broni robotnikom, została powzięta niechętnie i dopiero po gwałtownych protestach ludności. Tak więc rozdano broń i w dużych miastach wschodniej Hiszpanii dzięki ogromnemu wysiłkowi przede wszystkim klasy robotniczej, wspieranej przez tę część sil zbrojnych, która pozostała lojalna (Gwardia Natarcia itp.), faszyści zostali pokonani. Do takiego wysiłku zdolni byli prawdopodobnie jedynie ludzie, którzy przystąpili do zmagań w imię rewolucyjnych celów — na przykład w imię przekonania, że walczą o coś więcej niż tylko o utrzymanie status quo. Jak się szacuje, w różnych ośrodkach rewolty poległo na ulicach trzy tysiące osób w ciągu jednego dnia. Mężczyźni i kobiety uzbrojeni wyłącznie w laski dynamitu przebiegali otwarte przestrzenie placów i szturmowali budynki obsadzone przez wyszkolonych żołnierzy z cekaemami. Rozpędzone do stu kilometrów na godzinę taksówki rozbijały rozlokowane w strategicznych punktach faszystowskie gniazda karabinów maszynowych. Zakładając nawet nieświadomość w sprawie przejmowania ziemi przez chłopów, tworzenia lokalnych rad itd., i tak trudno byłoby dać wiarę, że stanowiący trzon sił stawiających opór, anarchiści i socjaliści, dokonywali tego rodzaju czynów w celu utrzymania kapitalistycznej demokracji, która szczególnie przez anarchistów uważana była jedynie za scentralizowaną maszynkę da oszustw.

Powinien jeszcze zacytować ścianę tekstu, o tym jak wyglądało tłumienie rewolucji przez komunistów do spółki z rządem republikańskim i powolne acz systematyczne rozbrajanie anarchistów. Jak wyglądało uzbrojenie i szkolenie milicji (brak). Na niej właśnie spoczął ciężar wojny, do momentu rozwalenia anarchistów.

"W hołdzie Katalonii" czytałem dawno temu, teraz sobie odświeżam na nowo (jak i całą tę historię).

"Zagadką" pozostaje dla mnie w jaki sposób anarchiści zdobyli tak szerokie poparcie. W zasadzie wiem tzn. Hiszpania była zacofana, na poły feudalna, z wieloma nierównościami i przede wszystkim anarchiści częstokroć działali zbrojnie: podkładali bomby, napadali na banki, zabijali określone cele, wzniecali rebelie. Co napędzało poparcia, męczenników. Chyba, że jest jakiś inny powód?

Mam jeszcze na półce "Tragedię Hiszpanii" Rudolfa Rockera. Orwell jest na chomiku. W sumie nie zamierzam na Orwellu tego skończyć. Tak znam libertariańską ocenę tego konfliktu. Mi chodzi o to, co ciekawego można z tego wynieść i wykorzystać:
  • Liczą się morale, "duch".
  • Nigdy nie ufać rządowi. Czyli nie dogadywać się z nim, nie oddawać pola, ale ciągle naciskać.
  • Nie wchodzić w koalicje. Koalicjant ma zawsze swój partykularny interes (finansowy).
  • Radykalizować się.
  • Media kłamią, a raczej nie mówią całej prawdy ;) bo realizują zawsze jakiś interes. O tym wiadomo od dawna, ale warto przypomnieć.
  • Nie stronić od "rozpoznawalnych czynów".
Innym i ciekawym tematem jest to, w jaką stronę podążyłaby Hiszpania po wygraniu wojny. Orwell stawia tezę, że zależałoby kto zdobyłby dominację (jaka partia).

http://premislaus1988.deviantart.com/journal/Hiszpania-477465499
A tu dwie pieśni po polsku:
http://premislaus1988.deviantart.com/art/El-tren-blindado-po-polsku-477818508
http://premislaus1988.deviantart.com/art/Si-me-Quieres-Escribir-version-polaca-477487663
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

Denis

Well-Known Member
3 825
8 510
Republika była rewolucją francuską w początkowym stadium.
Dużo skrajnych lewaków, ale też i rozsądnych ludzi nie brakowało. Jej powstanie było logiczną konsekwencją zbytniego "panoszenia" kleru i panujących nastrojów społecznych.
Franco jako sympatyk starego porządku oraz centralizmu wkroczył i zaprowadził zamordyzm obyczajowy z dużym wpływem katolicyzmu. Potem troszkę przymuszony "uwolnił" rynek, ale nie ma to żadnego znaczenia w jego ogólnej ocenie.
W tej wojnie nie można brać strony nikogo... Mimo rozsądnych ludzi to republika w Hiszpanii = republika we Francji i wielu z nich oprócz walki z klerem miało wypisane na twarzy budowanie socjalu, a ci rozsądni nie mieli takiej siły przebicia i wsparcia z zewnątrz.
Wielu ludzi z republiką łączyło jedno, a mianowicie chęć dokopania klerowi. Sympatyków starego porządku nie było aż tak wielu, a dużą część nie obchodziła ani republika ani kler i chcieli żyć własnym życiem. Franco swoim działaniem przyczynił się do powstania obecnej Hiszpanii i w zasadzie odrodzenia sympatii antykościelnych, bo wprowadził za duży zamordyzm i ponownie uprzywilejował kler. Wszelkie ruchy niepodległościowe to również widmo Franco, bo za bardzo wspierał centralizm i gnębił Katalończyków oraz Baskijczyków. Teraz to wszystko powróciło i to ze zdwojoną siłą, więc centralizm na dłuższą metę to rozpad państwa.
A więc trzeba wspierać centralizm, hehe.
 
Do góry Bottom