Przemoc wobec urzędników państwowych a NAP

L

lebiediew

Guest
Było wielokrotnie, ale ten temat ciągle mnie nurtuje. Kiedy wg Was libertarianin, kierujący się w swoim życiu zasadą nieagresji, ma prawo zastosować przemoc i w jakim stopniu ma do tego prawo, względem urzędników państwa. Czy wolno:
- okradać instytucje państwowe,
- bronić się z użyciem przemocy (łącznie z ostatecznymi krokami) przeciw urzędnikowi naruszającemu nasze prawa (np. wtargnięcie poborcy podatkowego na teren posesji, aresztowanie przez policję za posiadanie marihuany itp.),
- odbierać własność nie konkretnej instytucji, ale konkretnemu urzędnikowi (np. okraść posła, pracownika izby skarbowej, ZUSu itp.),
- stosować przemoc wobec urzędnika państwa, który bezpośrednio (w danym momencie) nam nie zagraża – czy wolno np. uderzyć posła, o którym wiemy, że głosował za jakąś zamordystyczną ustawą, albo pracownika urzędu, który nas gnębi (ale który w danym momencie, nie działa na naszą szkodę)?
Pytam, czy jest to wg Was dopuszczalne moralnie, a nie, czy ma to sens z punktu widzenia strategii, bo na tym etapie, chyba nie ma (taka zabawa szybko by się skończyła).

Czy rzeczywiście, jak twierdził Hess “Extremism in the defense of liberty is no vice”?
Ile wolno zrobić w imię obrony własnej wolności?
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Nie wiem "ile wolno", ale ja bym nie ścigał nikogo i nie chciałbym, by został ukarany ktoś, kto by popełnił którykolwiek wymienionych tu czynów. Można więc powiedzieć, że wg mnie wolno robić każdą z tych rzeczy (a nawet trzeba, żeby była wolność), co mogłoby mieć znaczenie, gdybym był jakimś sędzią czy chociaż przysięgłym w akapie.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 803
Może raz a dobrze demokratycznie rozstrzygnijmy po kolektywistycznemu ostateczną interpretację NAP. Proponuję wybory:​
26-330x465.jpg
ncpk.jpg
Zmienić na: "Nie chcesz powrotu budżetówki..."​
referendum-ludowe-3-x-tak-plakat-senat.jpg


Finalizacja zniesienia senatu oczywiście najlepsza gdy zwieńczona odjebką senatorów wraz z potomstwem.​

3xtak.jpg
 
A

Antoni Wiech

Guest
Było wielokrotnie, ale ten temat ciągle mnie nurtuje. Kiedy wg Was libertarianin, kierujący się w swoim życiu zasadą nieagresji, ma prawo zastosować przemoc i w jakim stopniu ma do tego prawo, względem urzędników państwa.


Nie wiem nad czym się zastanawiasz, wszystkie wymienione przez Ciebie sytuacje wiążą się (albo wiązały się) z agresją wymierzoną w Ciebie osobiście (nawet w przypadku ustawy). Wszystko na TAK.

Problem jest inny. Uwaga teoretyzuje: Ktoś podkłada bombę w US (albo w innym urzędzie), a tam biedna dziewczynka spod lubelskiej wsi dorabia za tysiola jako stażystka i wylatuje w powietrze razem z głównymi szychami. Dla Krzysia i podobnie myślących ona jest wliczona w koszta i w ogóle mogła tam nie pracować blabla, ale przecież w tym systemie czasem ludzie nie mają co do garnka włożyć i łapią się wszystkiego. Z drugiej strony ZAWSZE można znaleźć jakieś uzasadnienie dla pracowania dla państwa.
 

Hitch

3 220
4 880
Nie każdy urzędnik jest w pełni świadomym tego, co robi złodziejskim świniojebem. Oczywiście nie zawsze brak owej świadomości musi być okolicznością łagodzącą, ale jednak jest wyraźna różnica między np. dyrektorem ZUSu i stażystką, co dorabia tam w recepcji, bo akurat jest na studiach administracyjnych. Albo między tuszczenką, a gnojkiem roznoszącym ulotki PO wydrukowane za zrabowaną ludziom kasę.

Niestety żyjemy w czasach, w których każdy jest dosłownie bombardowany propagandą i trudno jest jej się oprzeć. To jak z religią - jeśli rodzice od maleńkości dziecku wpajają kościelne doktryny to w większości przypadków owo dziecko nie tylko przystanie do nich, ale będzie widzieć w nich głębszy sens oraz logikę. I nie jest tu winą tego dziecka, że to wszystko opiera się na kłamstwach. Nawet rodzice nie są winni, bo im wpojono ten syf w taki sam sposób. Tak samo jest z państwem.

Także według mnie urzędników można podzielić na dwie kategorie. Szaraków na bezsensownych stanowiskach, przekładających bezsensownie stosy bezsensownych papierów, niewiele różniących się od zwykłych ludzi grabionych i jebanych w dupę na potęgę oraz faktycznych świniojebów, którzy wymyślają wszelkie prawa, regulacje, jednocześnie stojąc na straży wdrażania ich w życie ludzi (bo ich oczywiście te "wspaniałe" pomysły nie dotyczą).

Popieram w pełni odjebki urzędników łamiących NAP i jestem przeciwny np. atakom bombowym, bo tych efekty trudno jest przewidzieć i kontrolować. Najlepiej jest uderzać w konkretne cele stanowiące władzę, bo ci na najniższych szczeblach koryta są jeszcze do odratowania.
 
OP
OP
L

lebiediew

Guest
Nie wiem nad czym się zastanawiasz, wszystkie wymienione przez Ciebie sytuacje wiążą się (albo wiązały się) z agresją wymierzoną w Ciebie osobiście (nawet w przypadku ustawy). Wszystko na TAK.

Problem jest inny. Uwaga teoretyzuje: Ktoś podkłada bombę w US (albo w innym urzędzie), a tam biedna dziewczynka spod lubelskiej wsi dorabia za tysiola jako stażystka i wylatuje w powietrze razem z głównymi szychami. Dla Krzysia i podobnie myślących ona jest wliczona w koszta i w ogóle mogła tam nie pracować blabla, ale przecież w tym systemie czasem ludzie nie mają co do garnka włożyć i łapią się wszystkiego. Z drugiej strony ZAWSZE można znaleźć jakieś uzasadnienie dla pracowania dla państwa.

No właśnie o tym jest temat - gdzie kończy się bycie członkiem aparatu opresji, a gdzie zaczyna "dorabianie za tysiola". Z jednej strony odpowiadasz "Wszystko na TAK", a z drugiej strony od razu włączają się wątpliwości. Jak pisał kiedyś Tucker, co innego zabijanie cara, a co innego podkładanie ognia pod budynek, w którym są setki ludzi.

Nie każdy urzędnik jest w pełni świadomym tego, co robi złodziejskim świniojebem. Oczywiście nie zawsze brak owej świadomości musi być okolicznością łagodzącą, ale jednak jest wyraźna różnica między np. dyrektorem ZUSu i stażystką, co dorabia tam w recepcji, bo akurat jest na studiach administracyjnych. Albo między tuszczenką, a gnojkiem roznoszącym ulotki PO wydrukowane za zrabowaną ludziom kasę.

Popieram w pełni odjebki urzędników łamiących NAP i jestem przeciwny np. atakom bombowym, bo tych efekty trudno jest przewidzieć i kontrolować. Najlepiej jest uderzać w konkretne cele stanowiące władzę, bo ci na najniższych szczeblach koryta są jeszcze do odratowania.


To jest bardzo silny argument, że niewiedza nie usprawiedliwia. Z drugiej strony można by najpierw zarządzić taki okres informacyjny (fair warning) , powiedzmy przez 3 lata informować, co myślimy o pracy na takich stanowiskach i tym sposobem nikt nie mógłby mówić, że nie był świadomy, w co się bawi. Potem można by rozpocząć serię strzałów w powietrze (US wysadzony w nocy). Ale zdecydowanie im wyżej, tym mniejsze wątpliwości. O ile na dole oni niczego mogą nie kumać, to przecież wyższa klasa urzędnicza doskonale rozumie, co robi. To samo politycy.

Ja jednak miałbym duże wątpliwości, ale gdy się na tym na chłodno zastanawiam, to myślę sobie, że każdy ma jedno życie i ma prawo się bronić, gdy go atakują. Ktoś kiedyś słusznie powiedział, oni się nie powstrzymują przed niczym. Z drugiej strony władza w demokracji jest rozproszona. Hoppe miał rację, że monarchia jest lepsza pod tym względem, bo wiadomo, kto jest królem i do kogo mieć pretensje (i kogo odjebać - monarchomachia). Ale widać na tym polega bycie libem, że to my mamy wątpliwości, a oni nie mają, tylko robią swoje.
 

Rotor

Member
41
17
.

Problem jest inny. Uwaga teoretyzuje: Ktoś podkłada bombę w US (albo w innym urzędzie), a tam biedna dziewczynka spod lubelskiej wsi dorabia za tysiola jako stażystka i wylatuje w powietrze razem z głównymi szychami.

Dlatego ja wciąż mam nadzieję, że cały ten system jebnie sam z siebie i nie trzeba mu będzie w tym pomagać agresją. A skoro faktycznie niektórzy zarabiają tam tak źle, to może łatwiej będzie ich przekonać do idei wolnego rynku? Biednej dziewczynce spod lubelskiej wsi chyba bardziej będzie się opłacało sprzątanie prywatnych ulic.:)
 
Do góry Bottom