Przegrzanie gospodarki

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
No właśnie - jak się na to zapatrujemy (my, nasz kolektyw)? Jak się na to zapatrują zwolennicy ASE? Jak się na to zapatruje "szkoła chicagowska"?

Za wiki:

Przegrzanie gospodarki – zjawisko gospodarcze charakterystyczne dla fazy rozkwitu cyklu koniunkturalnego. Występuje w sytuacji, gdy w wyniku poprawy sytuacji gospodarczej następuje duży wzrost popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego. Po początkowym okresie rozkwitu gospodarczego nadmierna konsumpcja powoduje zmniejszenie poziomu oszczędności, co powoduje niedobór środków na kredyty inwestycyjne. Zaczynają następować niedobory czynników wytwórczych. Reakcją na niedobór tych czynników jest wzrost ich cen, co powoduje wzrost kosztów produkcji i wzrost cen towarów. Z uwagi na to, że produkcja nie nadążą za szybkim wzrostem popytu, wzrastają ceny i szybko rośnie inflacja.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
No właśnie - jak się na to zapatrujemy (my, nasz kolektyw)? Jak się na to zapatrują zwolennicy ASE? Jak się na to zapatruje "szkoła chicagowska"?

Za wiki:

Przegrzanie gospodarki – zjawisko gospodarcze charakterystyczne dla fazy rozkwitu cyklu koniunkturalnego. Występuje w sytuacji, gdy w wyniku poprawy sytuacji gospodarczej następuje duży wzrost popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego. Po początkowym okresie rozkwitu gospodarczego nadmierna konsumpcja powoduje zmniejszenie poziomu oszczędności, co powoduje niedobór środków na kredyty inwestycyjne. Zaczynają następować niedobory czynników wytwórczych. Reakcją na niedobór tych czynników jest wzrost ich cen, co powoduje wzrost kosztów produkcji i wzrost cen towarów. Z uwagi na to, że produkcja nie nadążą za szybkim wzrostem popytu, wzrastają ceny i szybko rośnie inflacja.
A przegrzanie to nie jest, nagromadzenie złych inwestycji + odrealnienie rzeczywistych cen z względu na ekspansję kredytową?
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
To jeszcze jedna teoria, która niczego nie wyjaśnia.
W US czy w Europie przy zerowych stopach% trudno mówić o niedoborze środków na inwestycje. Tak jak pisze mikioli bardziej chodzi o zysk i możliwość spłaty długów.
W Rosji mają teraz do czynienia z wysoką inflacją 18% i spadkiem produkcji.
W Chinach też następuje spadek produkcji choć nie ma inflacji i chyba trudno mówić o spadku oszczędności.
 
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
To jeszcze jedna teoria, która niczego nie wyjaśnia.
W US czy w Europie przy zerowych stopach% trudno mówić o niedoborze środków na inwestycje. Tak jak pisze mikioli bardziej chodzi o zysk i możliwość spłaty długów.
W Rosji mają teraz do czynienia z wysoką inflacją 18% i spadkiem produkcji.
W Chinach też następuje spadek produkcji choć nie ma inflacji i chyba trudno mówić o spadku oszczędności.
Tak naprawdę nie zanegowałeś tego mechanizmu. Pokazujesz, że istnieją też inne powody spadku produkcji, a przecież nikt nie twierdzi, że przegrzanie gospodarki jest jedynym powodem.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Nigdy nie wgłębiałem się w temat, ale zasadniczo nie wierzę, że coś takiego jak z definicji z wiki istnieje. Według mnie wynika to z traktowania gospodarki jako małego mechanizmu, w którym przekręcenie jednej śruby automatycznie powoduje dokładnie znane zmiany w tym mechanizmie, a sprawa jest duuuużo bardziej skomplikowana (dlatego ekonomiści przy każdym opisie mechanizmów podpierają się kilkoma założeniami, których narzucenie sprawia, że obraz sporo odstaje od rzeczywistości i mechanizm jest właściwie do niczego nie przydatny) i nic nie działa automatycznie, tylko zmiany są pewnymi bodźcami, która ZAZWYCZAJ wywoływały pewne skutki.

Cóż twierdzi ta definicja? Że jak ludzie za dużo kupują (czyli procentowo więcej przeznaczają na konsumpcję, a nie oszczędności), to po jakimś czasie skończy się kasa na inwestycje i biedni przedsiębiorcy nie będą mieli skąd brać kasy na np. ulepszenia linii produkcyjnych, więc ta się po jakimś czasie zepsuje, nie będzie za co jej naprawić, więc ten producent już nie dostarczy swoich produktów na rynek, więc ceny tego produktu wzrosną i wszyscy będą smutni. Pięciolatek, niebiorący pod uwagę masy innych czynników mógłby się podpisać pod takim rozumowanie.
Co można zarzucić takiemu rozumowaniu? Bardzo dużo.
A) Ciężko wyobrazić sobie sytuację w której w danym kraju wszyscy jak jeden mąż postanawiają przejadać całą kasę i niczego nie odkładać, no ale załóżmy, że tak by było, tylko, że wtedy:
B) Mamy jeszcze zagranicę, która z chęcią pożycza kasę i dostarczy produkty, których produkcja spadła w kraju
C) Na wolnym rynku, jeśli zmniejsza się strumień kasy dostępnej pod inwestycje, to natychmiast rosną stopy procentowe, które zwiększają motywację ludzi do odkładania kasy, problem jest tylko wtedy gdy rząd reguluje te stopy i może zareagować za późno/za wcześnie czy po prostu źle
D) To rozumowanie w ogóle nie bierze pod uwagę tego, że przedsiębiorcy korzystają z konsumpcyjnego boomu czyli dużo zarabiają i mogą przeznaczyć na inwestycje kasę z zysków, więc wracamy do punktu A - teoria trzyma się kupy tylko, jeśli większość firm nadwyżkę zarobków przepija, albo rozdaje pracownikom, którzy konsumują jeszcze więcej i dalej nic nie oszczędzają.
E) Teoria zakłada chyba, że przedsiębiorstwa chcą się rozwijać tylko przy pewnym, niskim koszcie pieniądza, a jak ten nie jest dostępny po cenie jaką by chciały, to po prostu porzucają inwestycje (pomimo tego, że widzą jak wielki popyt jest na rynku i że konkurencja nie inwestuje!), co dla mnie jest głupotą.
F) Założenie, że jak nie ma inwestycji, to za chwilę spadnie produkcja i wzrosną ceny nadaje się do szczelnie zamkniętej, bardzo małej gospodarki, w skali sporego kraju otwartego na zagraniczne przepływy towarów i kapitału już tak nie jest.

Dla mnie zjawisko może się sprawdzić w gierce strategicznej, gdzie kieruję jedną wiochą - tam rzeczywiście jak wszystko będę wydawać na konsumpcję (powiedzmy, że rozbudowę armii, która tylko siedzi w koszarach i nic nie daje gospodarce) zamiast na rozwój, to prędzej czy później odbije się to negatywnie na gospodarce, ale we współczesnych dużych państwach powiązanych z całym światem? No way.

Spotkałeś się z przykładami takiego przegrzania w praktyce? Chętnie bym się zapoznał, bo spotkałem tylko w odnośniku z wiki tekst w którym piszą, że taka sytuacja "groziła nam w 1998".
 
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Spotkałeś się z przykładami takiego przegrzania w praktyce? Chętnie bym się zapoznał, bo spotkałem tylko w odnośniku z wiki tekst w którym piszą, że taka sytuacja "groziła nam w 1998".
Obejrzałem jakiś propagandowy unijny film o Irlandii sprzed paru lat (chyba jeszcze sprzed kryzysu w 2008 roku, bo mówiono o rocznym wzroście gospodarczym na poziomie 8%-13%). Pojawił się tam ten tekst, że unijni ekonomiści są zaniepokojeni tak wysokim corocznym wzrostem i obawiają się, że irlandzka gospodarka się "przegrzeje".
 
Ostatnia edycja:

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
No właśnie, wszyscy są tylko zaniepokojeni tym przegrzaniem, a ja bym chciał jakiś przykład państwa, w którym zadziałało to dokładnie tak jak opisują, czyli bez zmiany innych czynników po kilku latach kapitalnego wzrostu i rozpasanej konsumpcji, ze względu na brak inwestycji (więc niszczejącą infrastrukturę) produkcja spada i ceny rosną.
Amerykę lat 50. też ostrzegali, żeby nie konsumowali za dużo, bo się gospodarka przegrzeje?
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Doczytałem jeszcze parę artykułów i inną kwestią jest masowa konsumpcja na kredyt, czyli np. konsumowanie 120% swoich dochodów, wtedy rzeczywiście coś może być na rzeczy, gdy konsumenci konkurują o pożyczanie kasy z przedsiębiorstwami, to koszty inwestycji dla tych drugich rosną i z jakiejś części mogą zrezygnować, co potem może odbić się na produkcji, ale dalej nie wydaje mi się, żeby coś takiego mogło zadziałać w skali całego kraju, poza tym nadal pozostaje ten argument, że skoro konsumenci tak szalenie konsumują, to przedsiębiorstwa mogą inwestować z zysków i łagodzi to rosnące koszty kredytów.
 

velineu

The NT
5
52
Dość pobieżne przeglądając internety dotarłem właśnie do roku 1998 - AWS, a przede wszystkim Balcerowicz, postawili sobie wtedy za cel "schłodzenie gospodarki". Wykonuje się je oczywiście poprzez "ścięcie" popytu, a więc dopuszczalne mechanizmy to podwyżki podatków, podwyżki stóp procentowych, obniżka wydatków budżetowych, etc. Trafiłem więc na artykuł Gadomskiego (pomińmy koszerność), który, oprócz skromnego zarysu całej sytuacji wraz z rzekomymi przykładami historycznymi, nasunął mi też kilka myśli.

Większą część odpowiedzialności za to zjawisko zrzuciłbym na działalność państwa. Po pierwsze: jeżeli by przyjąć już tezę, że wielkość popytu można stymulować wydatkami budżetowymi, to konieczność ich ograniczania wynika ze złego planowania w przeszłości (wydatki były za duże). Po drugie: dokładnie tak, jak powiedział simek - problemem jest moment reakcji rządu. Za przykład może służyć cytat z Samuelsona z zalinkowanego artykułu:

W początkach lat 60. gospodarka amerykańska doznała okresu bezprecedensowego ożywienia i rozkwitu. PNB rósł o 4 proc. rocznie, bezrobocie malało, inflacja praktycznie nie występowała. Z rokiem 1965 gospodarka osiągnęła poziom swego produktu potencjalnego. Niestety, administracja nie doceniła wielkości obciążeń związanych z wojną w Wietnamie (...) Podwyżki podatków i cięcia w wydatkach na cele cywilne zastosowano dopiero w 1968 r. Zbyt późno, by zapobiec przegrzaniu gospodarki (...)[

Na wolnym rynku nie tylko nie doszłoby do masowych wydatków związanych z Wietnamem, ale też opóźnienie byłoby wielokrotnie mniejsze. Czy nie byłoby tak, że gospodarka "schłodziłaby" się samoistnie?

Poza tym moje wątpliwości budzą też zmiany perspektywy, z jakiej patrzymy na zjawisko. Gospodarka nie jest przecież zamkniętym obiegiem, i jeżeli już uwzględniamy zagranicznych inwestorów czy zagranicznych kredytodawców, to ich działalność musi mieć konsekwencje także gdzie indziej - co tyczy się zresztą także krajowych przedsiębiorców, których obecna i przyszła działalność nie jest ograniczona. Tradycyjnie chyba zbyt wielki nacisk położono na postać planisty, a zatraciła gdzieś się postać przeciętnego obywatela - człowieka, który wziął kredyt na wakacje czy tam grubego szefa biura podróży, który liczy szekle w domowym zaciszu.

Generalnie wydaje mi się, że, jeżeli chodzi o ASE, podobne zagadnienie szerzej i dokładniej opisał Rothbard w "Wielkim Kryzysie [...]". Sam opis zjawiska i sugestia Friedmana skłaniają zresztą do takich skojarzeń, i - chociaż nie czytałem - można by też spojrzeć, jakie refleksje na ten temat miał chociażby Mises.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Samuelson napisał:
Niestety, administracja nie doceniła wielkości obciążeń związanych z wojną w Wietnamie (...) Podwyżki podatków i cięcia w wydatkach na cele cywilne zastosowano dopiero w 1968 r. Zbyt późno, by zapobiec przegrzaniu gospodarki
No to sorry, ale problemem nie było żadne przegrzanie gospodarki, tylko wypierdzielanie miliardów dolców na bezsensowną wojnę w Wietnamie, przez to później trza było podwyższać podatki i ciąć wydatki na bardziej potrzebne rzeczy.
 
Do góry Bottom