Ich istnienie wydaje się być problemem nie do przeskoczenia dla urzeczywistnienia libertariańskiego raju. Są jednym z powodów, dla których państwo może mieć silny wpływ na społeczeństwo, mogą być wręcz powodem powstania państwa - i niewiele może im się przeciwstawić... Do rzeczy.
W sytuacji wolnorynkowej wybory konsumenta decydują o prosperowaniu firmy. Jednak przedsiębiorca nie musi chcieć trzymać się tej czystej gry, gdy może wyeliminować konkurentów naruszając wolność handlu. Koncesje, które może wprowadzić państwo to jeden z przykładów - nie sprzedasz tego, na co państwo nie pozwoli (albo będziesz miał z tym duże problemy, z przejęciem ładunku przez rząd włącznie, jak to było z dopalaczami). Samymi podatkami można ubić konkurencję, zwłaszcza małych przedsiębiorców, którzy nie uciekną do raju podatkowego. Ostatecznie rząd może zmusić niechętnych do współpracy z nim.
Prywatny przedsiębiorca może więc znaleźć zysk we współpracy z państwem, co udowodniono powyżej. Zresztą i teraz się tak dzieje. Przedsiębiorstwo może także mieć olbrzymi wpływ na myślenie w społeczeństwie. Odpowiednią propagandą może przekonać przeciętnego człowieka do biernego podporządkowania się, gdy ktoś zapuka do jego drzwi po podatek. Większość nie chce mieć problemów, więc zrobi co należy. W ten sposób zarówno rządzący jak i pewni przedsiębiorcy zyskują.
Kto ma się temu przeciwstawić? Oczywiście, istnieją libertarianie, istnieje ruch libertariański. Czy jednak ma on możliwość takiej siły przebicia się do społeczeństwa, jak to czynią spółki współpracujące z rządem? Niemożliwe jest, by finansowanie idei wolnorynkowej (wspomagającej wszystkich) było dla jednostek równie opłacalne, jak wspomaganie rządu i otrzymywanie pomocy w zamian. Jedynym sposobem na otrzymanie wystarczających środków na finansowanie propagandy wydaje się być wprowadzanie podatków...
To, co przedstawiłem, wydaje się udowadniać niemożliwość wprowadzania libertarianizmu. Zawsze znajdą się tacy, którym opłaci się odbieranie innym cudzej własności i przekonywanie ludzi, że to w porządku - a przeciwni temu libertarianie nie mogą przeciwstawić im równie silnych oddziaływań.
W sytuacji wolnorynkowej wybory konsumenta decydują o prosperowaniu firmy. Jednak przedsiębiorca nie musi chcieć trzymać się tej czystej gry, gdy może wyeliminować konkurentów naruszając wolność handlu. Koncesje, które może wprowadzić państwo to jeden z przykładów - nie sprzedasz tego, na co państwo nie pozwoli (albo będziesz miał z tym duże problemy, z przejęciem ładunku przez rząd włącznie, jak to było z dopalaczami). Samymi podatkami można ubić konkurencję, zwłaszcza małych przedsiębiorców, którzy nie uciekną do raju podatkowego. Ostatecznie rząd może zmusić niechętnych do współpracy z nim.
Prywatny przedsiębiorca może więc znaleźć zysk we współpracy z państwem, co udowodniono powyżej. Zresztą i teraz się tak dzieje. Przedsiębiorstwo może także mieć olbrzymi wpływ na myślenie w społeczeństwie. Odpowiednią propagandą może przekonać przeciętnego człowieka do biernego podporządkowania się, gdy ktoś zapuka do jego drzwi po podatek. Większość nie chce mieć problemów, więc zrobi co należy. W ten sposób zarówno rządzący jak i pewni przedsiębiorcy zyskują.
Kto ma się temu przeciwstawić? Oczywiście, istnieją libertarianie, istnieje ruch libertariański. Czy jednak ma on możliwość takiej siły przebicia się do społeczeństwa, jak to czynią spółki współpracujące z rządem? Niemożliwe jest, by finansowanie idei wolnorynkowej (wspomagającej wszystkich) było dla jednostek równie opłacalne, jak wspomaganie rządu i otrzymywanie pomocy w zamian. Jedynym sposobem na otrzymanie wystarczających środków na finansowanie propagandy wydaje się być wprowadzanie podatków...
To, co przedstawiłem, wydaje się udowadniać niemożliwość wprowadzania libertarianizmu. Zawsze znajdą się tacy, którym opłaci się odbieranie innym cudzej własności i przekonywanie ludzi, że to w porządku - a przeciwni temu libertarianie nie mogą przeciwstawić im równie silnych oddziaływań.