military
FNG
- 1 766
- 4 727
Jakie procesy myślowe zachodzą u etatystów? To fascynujący temat. Czasami po prostu nie rozumiem, co nimi kieruje - bywa bowiem, że nie da się przyłożyć socjalistycznej zasady "humanitaryzm i wszystkim po równo" do niektórych decyzji.
Otóż w miasteczku, w którym rezyduję, zebrali się radni i poświęcili parę godzin na spieranie się co do tego, czy wywóz śmieci ma kosztować obywatela 11, czy 13 złotych. Dyskusja była długa i zacięta - pro-PO-wcy mówili, że 13, pro-PIS-owcy, że 11; w końcu osiągnięto salomonowe rozwiązanie: 12 złotych. Postanowiono więc ogłosić przetarg na wykonywanie usługi wywozu śmieci za 12 złotych.
Nie ukrywam - nie jestem szczególnie dobrze wykształconym indywiduum, ale zawsze myślałem, że celem przetargu jest uzyskanie optymalnego stosunku jakości do ceny. Możecie mi więc wytłumaczyć, jak można ogłosić przetarg przy z góry ustalonej cenie i takich szczegółach, jak częstotliwość wywozu? Czym mają konkurować firmy biorące w nim udział? Marką śmieciarek? Może się mylę, ale czy cena nie powinna zostać zaproponowana przez firmy biorące udział w przetargu?
Tak czy inaczej, jak już wspomniałem, spór o cenę był bardzo długi - a jednocześnie toczono go bez znajomości rynku, tzn. żaden z szanownych radnych nie miał pojęcia, jakie są składniki kosztów, czy jakie są aktualne rynkowe ceny wywozu śmieci. W wywiadzie do lokalnej gazety otwarcie przyznali, że debatowali nad ceną, nie mając pojęcia, czy jest ona w ogóle realna, czy za niska, czy przesadzona. Co więc tłukło im się pod czaszką, kiedy kłócili się o 11 lub 13 zł, skoro nie wiedzieli, czy nie powinni kłócić się o 5 albo 6, czy 20 albo 25 złotych? Skoro nie wiedzieli, jaka powinna być cena, czemu niektórzy z radnych proponowali wyższą kwotę? Kto mi wytłumaczy proces myślowy tych ludzi?
Oczywiście radni zapewnili, że już po zawarciu umowy sprawdzi się, czy jest ona korzystna, a jeśli okaże się, że nie - umowa zostanie zmieniona. Pokażcie mi firmę, która podpisze kontrakt na wywózkę śmieci za 11 zł od osoby, a później dobrowolnie obniży kwotę do 8 zł.
Bo tak w ogóle w większości dzielnic obecna cena wywozu nie przekracza 8 zł.
Ponawiam więc pytanie: jak można licytować się na cenę czegoś, o czym nie ma się pojęcia? Jak można obstawać przy zupełnie abstrakcyjnej kwocie, i toczyć pianę z tego powodu przez długie godziny? Jak można w takim wypadku proponować WYŻSZĄ cenę? Słowem: jak wygląda proces myślowy etatysty?
Otóż w miasteczku, w którym rezyduję, zebrali się radni i poświęcili parę godzin na spieranie się co do tego, czy wywóz śmieci ma kosztować obywatela 11, czy 13 złotych. Dyskusja była długa i zacięta - pro-PO-wcy mówili, że 13, pro-PIS-owcy, że 11; w końcu osiągnięto salomonowe rozwiązanie: 12 złotych. Postanowiono więc ogłosić przetarg na wykonywanie usługi wywozu śmieci za 12 złotych.
Nie ukrywam - nie jestem szczególnie dobrze wykształconym indywiduum, ale zawsze myślałem, że celem przetargu jest uzyskanie optymalnego stosunku jakości do ceny. Możecie mi więc wytłumaczyć, jak można ogłosić przetarg przy z góry ustalonej cenie i takich szczegółach, jak częstotliwość wywozu? Czym mają konkurować firmy biorące w nim udział? Marką śmieciarek? Może się mylę, ale czy cena nie powinna zostać zaproponowana przez firmy biorące udział w przetargu?
Tak czy inaczej, jak już wspomniałem, spór o cenę był bardzo długi - a jednocześnie toczono go bez znajomości rynku, tzn. żaden z szanownych radnych nie miał pojęcia, jakie są składniki kosztów, czy jakie są aktualne rynkowe ceny wywozu śmieci. W wywiadzie do lokalnej gazety otwarcie przyznali, że debatowali nad ceną, nie mając pojęcia, czy jest ona w ogóle realna, czy za niska, czy przesadzona. Co więc tłukło im się pod czaszką, kiedy kłócili się o 11 lub 13 zł, skoro nie wiedzieli, czy nie powinni kłócić się o 5 albo 6, czy 20 albo 25 złotych? Skoro nie wiedzieli, jaka powinna być cena, czemu niektórzy z radnych proponowali wyższą kwotę? Kto mi wytłumaczy proces myślowy tych ludzi?
Oczywiście radni zapewnili, że już po zawarciu umowy sprawdzi się, czy jest ona korzystna, a jeśli okaże się, że nie - umowa zostanie zmieniona. Pokażcie mi firmę, która podpisze kontrakt na wywózkę śmieci za 11 zł od osoby, a później dobrowolnie obniży kwotę do 8 zł.
Bo tak w ogóle w większości dzielnic obecna cena wywozu nie przekracza 8 zł.
Ponawiam więc pytanie: jak można licytować się na cenę czegoś, o czym nie ma się pojęcia? Jak można obstawać przy zupełnie abstrakcyjnej kwocie, i toczyć pianę z tego powodu przez długie godziny? Jak można w takim wypadku proponować WYŻSZĄ cenę? Słowem: jak wygląda proces myślowy etatysty?