Praca dzieci

D

Deleted member 427

Guest
pracy dzieci we wczesnym kapitalizmie

Na pewno ta praca nie była tak różowa jak opisuje ją, dajmy na to, Natalia Dueholm w tym - co tu dużo gadać - miernym artykuliku: http://www.kapitalizm.republika.pl/dzieci.html

Np. fragment, że większość prac, które wykonywały dzieci, nie były aż tak ciężkie i trudne, bo polegały one na pilnowaniu maszyn przędzalniczych albo wymianie zerwanych nici, absolutnie nic nie mówi o tym, jak taka praca w rzeczywistości przebiegała. Autorka podaje selektywne informacje, ba, nie podaje żadnych informacji, zwyczajnie kłamie. Owa "niezbyt ciężka i trudna" wymiana nici wymagała od dziecka wczołgania się pod pracującą maszynę, gdzie było w chuuuj ciasno i gorąco, a następnie włożenia dłoni pomiędzy poruszające się części kombajnu (nikt wtedy nie wyłączał maszyn na czas potrzebny do wymiany zerwanej nici) - jeden nieuważny ruch i dzieciak kończył bez palców, dłoni albo całej ręki. W artykule nie ma także żadnych informacji na temat pracy dzieci w kopalniach przed epoką elektryfikacji. Generalnie do dupy ten tekst, nie polecam go, no chyba że ktoś chce zobaczyć, jak wygląda wulgarna propaganda apologetów industrialnego kapitalizmu czasów rewolucji przemysłowej ;)

Zupełnie inna sprawa to przymus edukacyjny i trzymanie dzieci pod kloszem, w czym brylują "dobroludzie", którzy jak wiadomo chuchają i dmuchają na "nasze" dzieci, żeby się przypadkiem za wcześnie nie usamodzielniły, bo dziecko to doskonały materiał do indoktrynacji i jak zbyt szybko się wyemancypuje albo rzuci szkołę, to może być groźne dla socjaldemokratycznego systemu wierzeń. Znany przypadek 14-letniej Laury Dekker, która toczyła batalie z komuchami po sądach o to, by ci zezwolili jej na samotny rejs dookoła świata, jest aż nadto wymowny. Laura w końcu uzyskała pozwolenie - sąd odrzucił obiekcje ze strony pracowników socjalnych. Jakieś dwa lata temu dziewucha trafiła pod dozór kuratora, który powołując się na "dobro dziecka" zabronił jej żeglować, pomimo zgody rodziców. Pracownicy socjalni uznali, że samotna dwuletnia podróż może być niebezpieczna dla zdrowia nastolatki i może uszkodzić jej emocjonalność (lol). Naturalnie zawsze istnieje ryzyko śmierci jak w przypadku 16-letniej Amerykanki Abby Sunderland, która zaginęła na Oceanie Indyjskim podczas próby samotnego opłynięcia świata. Oczywiście jej śmierć to argument dla socjaldemokratycznej zgnilizny, by sądownie zakazywać dzieciom takich wypraw, a rodzicom odbierać prawa rodzicielskie - i dlatego bagno socjaldemokracji musi zostać osuszone.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
kawador napisał:
Na pewno ta praca nie była tak różowa jak opisuje ją, dajmy na to, Natalia Dueholm w tym - co tu dużo gadać - miernym artykuliku:

Oczywiście, ale praca wtedy była ciężka i niebezpieczna niezależnie od wieku. Ręce urywało dorosłym także i urwana ręka dorosłego nie jest niczym gorszym niż urwana dziecka. Jestem także przekonany, że jeśli nie było potrzeby, to rodzic nie wysyłał swego dziecka to prac wymagających siły czy niebezpiecznych. Inna sprawa, że dzieci mieli wtedy w nadmiarze i zawsze był jakiś backup w razie faila.
 

VernonSmith

New Member
212
2
Kawodor mogę prosić o źródło Twojej wiedzy?

i urwana ręka dorosłego nie jest niczym gorszym niż urwana dziecka.
Dziecko będzie całe życie bez ręki, pewnie już pracy nie znajdzie ani fajnej dziewczyny

dorosły będzie bez ręki tylko pół życia, żonę i dziecko już pewnie miał
może jakieś oszczędności

wolałbyś stracić ręce w wieku 5 lat czy np 50lat? W czasach gdzie nie ma pomocy socjalnej.

dzieci mieli wtedy w nadmiarze
Co to jest nadmiar rzeczy, jest jakaś prawidłowa liczba dzieci?
ich liczba była pewnie w sam raz, akurat tyle ile wystarczyło by na nich zarabiać.
 
D

Deleted member 427

Guest
mogę prosić o źródło Twojej wiedzy?

Robert Harborough Sherard - "The Child-slaves of Britain", rozdział "O niewolnictwie dzieci w Birmingham". Tylko ja ostrzegam, że pisał to socjalista, więc są tam kwiatki w rodzaju:

wstęp: Porządny i bezstronny raport na temat żałosnych warunków, w jakich żyje i pracuje wielka liczba angielskich i szkockich dzieci.

zakończenie: Harówka jest wieczna. Nie ma nadziei na wytchnienie aż do końca, którym jest bezimienny grób. W czystych oczach jej dziecka widziałem nieświadomość okrutnego nakazu życia w nędzy. Blask bijący z tych oczu, ich pogoda ducha, energia, ciekawość, które my wszyscy w młodym wieku wnosimy do pracy, pogrążyły mnie w jeszcze większym smutku niż ten, który odczuwałem dotychczas. Quous Tandem? Jak długo? Jak długo? Całe twoje życie aż do grobu.

Bezstronne to jak chuj, nie ma co :) Generalnie trudno przedrzeć się przez ogień zaporowy propagandy.

EDIT

W czasach gdzie nie ma pomocy socjalnej.

A to pomoc socjalna znajduje już dziewczyny ludziom bez rąk? ;)
 

Hikikomori

少し変態
538
318
kawador napisał:
Autorka podaje selektywne informacje, ba, nie podaje żadnych informacji, zwyczajnie kłamie.

Generalnie do dupy ten tekst, nie polecam go, no chyba że ktoś chce zobaczyć, jak wygląda wulgarna propaganda apologetów industrialnego kapitalizmu czasów rewolucji przemysłowej ;)




A mógłbyś to jakoś rozwinąć? W których konkretnie miejscach kłamie? Mnie zainteresowały dane na temat śmiertelności dzieci po rewolucji przemysłowej. Jest na to jakieś źródło?
W sumie nie spodziewam się wiele po internetowych prawicowych publicystach, zwłaszcza kobietach, ale fakty są zbyt ciekawe żeby zostawić je bez komentarza.
 
D

Deleted member 427

Guest
Hikikomori napisał:
W których konkretnie miejscach kłamie?

Kłamliwa jest imo teza - że większość prac, które wykonywały dzieci, nie były aż tak ciężkie i trudne. Otóż były trudne i ciężkie, i niebezpieczne.

Hikikomori napisał:
Mnie zainteresowały dane na temat śmiertelności dzieci po rewolucji przemysłowej. Jest na to jakieś źródło?

Mises kiedyś napisał, że:

Dokładnie w tych latach, w których brytyjski kapitalizm się rozwijał, ściśle w wieku nazwanym Rewolucją Przemysłową w Anglii, w latach od 1760 r. do 1810 r. ludność w Anglii podwoiła się, co oznacza, że setki lub tysiące dzieci – które byłyby umarły w poprzednich czasach – przeżyły i rosły.

Nie potrafię jednak wskazać, z jakiego źródła czerpał - bo nie mam tej książki, ergo: nie mogę zajrzeć do bibliografii.

Z punktu widzenia faktów dalece ważniejsze wydają się dane przytaczane przez Erika von Kuehnelt-Leddihna, który z kolei powołuje się na statystyki zebrane u progu rewolucji przemysłowej przez C. v. Vogelsamnga i Huttlera. Można z nich wyłuskać, że w średniowieczu, a także w wieku XVI standard życia warstw niższych - cytuję Kuehnelt-Leddihna - w żadnym wypadku nie był aż tak przeraźliwie niski jak u progu ery przemysłowej. Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi uprzemysłowienie przyniosło bardzo niewielki i zgoła niezadowalający wzrost dobrobytu.

Dużo na ten temat znajdziesz także w "Kapitalizm i historycy" (pod red. Friedricha von Hayeka):

http://mises.org/store/Capitalism-and-t ... -P253.aspx

Hayek, T.S. Ashton oraz W.H. Hutt dowodzą czegoś dokładnie odwrotnego - że się polepszyło i to znacznie. Generalnie wszystko zależy od tego, co obierzesz za dominujący motyw badań statystycznych i co uznasz za punkt odniesienia. Chyba najlepiej całą sprawę podsumował Peter Berger w "Rewolucji kapitalistycznej":

Zarówno wśród historyków, jak i wśród laików istnieje głęboko zakorzenione przekonanie, że rewolucji przemysłowej w Anglii (i przypuszczalnie wszystkim innym) towarzyszyła wielka, pogłębiająca się nędza. Przekonanie takie nie tylko istniało, ale było również w swoim czasie szeroko propagowane. I wówczas i teraz jego rzecznicy i przeciwnicy grali o wysokie stawki ideologiczne.

(...)

Namiętności w tym sporze utrzymują się nadal po obu stronach i niełatwo jest dojść outsiderowi do jakiejś sensownej konkluzji. Współcześni historycy gospodarki podzielili się, z grubsza biorąc, na dwa obozy - na "pesymistów" utrzymujących, że rewolucja przemysłowa stworzyła ogromną nędzę, nieporównywalną z sytuacją przedprzemysłową, oraz na "optymistów" zajmujących stanowisko przeciwne i bardziej dla rewolucji przemysłowej łaskawe. Nie trzeba dodawać, że oba stanowiska są silnie zabarwione ideologicznie i podział na "pesymistów" i "optymistów" odpowiada politycznemu podziałowi na lewicę i prawicę.

(...)

Na szczęście jednak ukazuje się coraz więcej literatury, która przedziera się przez ogień zaporowy propagandy.

(...)

Dane dotyczące okresu, o który toczy się spór, są złożone i często niejednoznaczne. Na przykład jak potraktować doniesienia o zdrowiu i warunkach mieszkaniowych ludzi biednych? Wydaje się jednak, że stanowisko "pesymistów" jest łatwiejsze do obrony, jeśli idzie o wcześniejszy okres angielskiej rewolucji przemysłowej (mniej więcej między rokiem 1750 a 1820), ale trudniejsze, jeśli idzie o okres późniejszy (po roku 1820), przynajmniej jeśli to dotyczy bezwzględnych miar pomyślności materialnej.

(...)

Następującą tezę muszę potraktować jako warunkową: Za wczesny okres kapitalizmu przemysłowego w Anglii, i zapewne w innych krajach zachodnich, ludzie sporo zapłacili - jeśli nie spadkiem materialnego poziomu życia, to perturbacjami społecznymi i kulturowymi. Spór wśród historyków trwa nadal i jeśli pojawi się więcej danych, powyższa teza może ulec zasadniczej rewizji, zarówno w kierunku "pesymistycznym", jak i "optymistycznym".
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Rozwój kapitalizmu to była w pewnym sensie rewolucja społeczna. U nas po komunie ludzie też sobie nie radzili, wcześniej byli przyzwyczajeni, że robią w jednym miejscu całe życie. Ci ludzie byli uwiązani do ziemi, dzisiaj nikogo nie dziwi wyprawa po pracę na drugą stronę globu. Jeżeli wcześniej na każdej rogatce stał poborca podatkowy, na opuszczenie rodzinnych stron trzeba było mieć zgodę pana, a handel w wielu krajach kojarzył się z czymś niegodnym... Trudno by było o brak problemów.

Przez tysiąclecia dzieci pracowały, aż do teraz i nikogo to nie dziwiło.

Z resztą co kraj to obyczaj:

„Poniżający spektakl” na „progu Polski”

Szybko jednak Stephens od zachwytów przechodzi do „przerażenia”: na samym „progu Polski” – pisze -„zobaczyłem najbardziej poniżający spektakl, który widziałem w Europie, a nawet w barbarzyńskich krajach wschodu: czterdzieści czy pięćdziesiąt kobiet pracowało w polu, a wielki, dobrze ubrany mężczyzna, z fajką w ustach i długim kijem w dłoni, maszerował między nimi jako nadzorca. W naszym kraju najbardziej pospolity robotnik wzdrygnąłby się na myśl o tym, że jego żona lub córka miałaby pracować na roli. Widziałem podobne rzeczy, to prawda, w szarmanckiej Francji i pięknej Italii, ale niegdy nie widziałem, nawet w najbardziej barbarzyńskich krajach wschodu tak poniżającego spektaklu jak ten, i mógłbym znieść go prawie wszędzie, ale nie w rycerskiej Polsce”.

http://www.ahistoria.pl/index.php/2011/ ... ni-europa/

Zanim Amerykanie odkryli równouprawnienie, ono u nas było już dawno :-].
 

Nika

Member
32
2
Premislaus napisał:
Przez tysiąclecia dzieci pracowały, aż do teraz i nikogo to nie dziwiło.
Co nie znaczy, że i teraz tak powinno być. Inne czasy, inne normy.
Dziecko mimo wszystko to nie dorosły o mniejszym wzroście, to zupełnie inna jakość imo
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Nika napisał:
Premislaus napisał:
Przez tysiąclecia dzieci pracowały, aż do teraz i nikogo to nie dziwiło.
Co nie znaczy, że i teraz tak powinno być. Inne czasy, inne normy.
Dziecko mimo wszystko to nie dorosły o mniejszym wzroście, to zupełnie inna jakość imo

Pomagać w domu? W gospodarstwie? Roznosić gazety jak w Ameryce? Przystrzyc trawnik sąsiadowi za 50 zł?
 

Nika

Member
32
2
Jeszcze chwila i wpędzisz mnie w głoszenie ustawowego zakazu pracy dzieci ;] niedoczekanie :p

Gdy myślę o 'pracy dzieci' przed oczami stoją mi 8latki w fabryce itp, a nie te pomagające w domu. Bez popadania w skrajności.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Nika napisał:
Premislaus napisał:
Przez tysiąclecia dzieci pracowały, aż do teraz i nikogo to nie dziwiło.
Co nie znaczy, że i teraz tak powinno być. Inne czasy, inne normy.

Ja jako dziecko lubiłem pracować! I wkurzało mnie to jak mnie odganiali. A byłem zadowolony jak mnie posyłali po papierosy i piwo (wtedy 6-latkom sprzedawano takie dobra!)
Mam gdzieś dzisiejsze normy.
 

Nika

Member
32
2
Też latałam po fajki dla rodziców - wtedy były po 5zł

Jeśli dziecko pracuje za pozwoleniem rodziców - mnie nic do tego; nie będę się wciskać z jakimiś ustaleniami unijnymi czy jest za młode czy nie: nie moją rolą ich wychowywać; ale zastanawiam się czy rodzic jako taki może zmusić dziecko do pracy zarobkowej wbrew jego woli
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Nie zabraniać. Zawsze będzie jakaś patologia. Więc lepiej jak patologiczni nie przekazują dalej genów.
zakaz zmuszania dzieci przez biologicznych rodziców = bastardyzacja społeczeństwa
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
kr2y510 napisał:
Więc lepiej jak patologiczni nie przekazują dalej genów.

Niestety zazwyczaj przekazują i to sporo ;) . Ale i na to jest rada, wystarczy żeby im państwowa pomoc socjalna nie pomagała, jak ktoś jest dobrym misiem troskliwym to niech się na własną rękę o takich troszczy.

Zakaz pracy dzieci poskutkuje tym, że już czeka na to banda komuchów z psychologami dziecięcymi i supernianiami, każdemu dziecku wypiorą mózg i wmówią, że jak sprzedaje lemoniadę na ulicy i ma z tego fajną zabawę (jak w amerykańskich filmach ;) ) to go rodzic wyzyskuje i trzeba go pozwać.
 
D

Deleted member 427

Guest
Dla miłośników filmów dokumentalnych zaangażowanych społecznie:

W najbliższą niedziele o 12:25 na TVN24 puszczą "Zaginione dzieci Europy". Dokument opowiada o codziennym życiu 150 tys. dzieci emigrantów, w wieku od 10 do 17 lat, które same, z daleka od domu i rodziny, próbują ułożyć sobie życie w Europie. Kamera towarzyszy nastolatkom z Rumunii, które mieszkają w paryskim metrze, młodzieży afgańskiej i greckiej, Turkom. Wszyscy szukają lepszej przyszłości.
 
Do góry Bottom