- Admin
- #1
- 4 851
- 12 246
Wkurza mnie obecna od lat nagonka w mediach na myśliwych i leśników, a więc ludzi zajmujących się gospodarowaniem zasobami leśnymi.
Zgodnie z teoriami ekooszołomów bycie myśliwym polega na zabijaniu zwierząt, a bycie leśnikiem na wycinaniu drzew. W Polsce jest około 120 tys. myśliwych, jest to grupa społeczna ciekawa z pewnych względów, przede wszystkim przez to, że są to uzbrojeni konserwatyści, którzy nie mdleją na widok krwi. Dlaczego przy takim tłumie "rządnych krwi psychopatów" w ogóle istnieją jeszcze jakiekolwiek zwierzęta pozostaje zagadką, o ile nie zna się podstawowej definicji łowiectwa, jaką jest:
"Łowiectwo, jako element ochrony środowiska przyrodniczego, w rozumieniu ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej"
Łowiectwo wykazuje pewne odmienności w stosunku do np. rybactwa czy rolnictwa w zakresie hodowli bydła mięsnego, ponieważ jest działalnością hobbystyczną, a nie nastawioną na zysk. Tym niemniej mechanizm działalności jest zbliżony: gospodaruje się pewnym obszarem, dba o niego i później pozyskuje jego płody, w tym przypadku zwierzynę. Zwierzyna jest zagospodarowywana w całości - mięso trafia na rynek, pozostałe części zwierząt przerabiane są na trofea. Osobiście bym nie chciał mieć spreparowanej głowy zwierzaka powieszonej na ścianie, ale najwyraźniej są ludzie, których to cieszy, a że mnie to nie przeszkadza ... Tak jak rolnik nie wyrzyna całego swojego stada, tak i myśliwi nie odstrzeliwują całej zwierzyny, bo to byłoby bez sensu.
Działalność myśliwych jest moim zdaniem działalnością jak najbardziej pozytywną. Oczywiście w tak dużym środowisku znajdą się czarne owce i czasem dochodzi do wypadków, jednak w ogólnym rozrachunku jest to działalność pożyteczna.
Po pierwsze, łowiectwo jest działalnością ugruntowującą przedmiotowość zwierząt jako zasobu, który ma służyć człowiekowi, czym daje odpór nowoczesnej, lewicowej ideologii starającej się zrównać zwierzęta w prawach z człowiekiem i w rezultacie narzucić rodzajowi ludzkiemu wegetarianizm, tak jak Hitler starał się zrobić ze swoim psem.
Po drugie, wysoce etycznym jest moim zdaniem korzystanie z zasobów pozyskiwanych przez myśliwych. Zwierzęta, które zostały pozyskane w drodze odłowów są zwierzętami, które całe swoje życie spędziły na wolności i stosunkowo szybko i bezboleśnie zostały pozbawione życia - właśnie po to przepisy wymuszają użycie broni o dużej mocy obalającej. Zwierzę takie uniknęło życia w klatce w złych warunkach, stresującego transportu do rzeźni i samego czekania w kolejce na pozbawienie życia. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego w powszechnej świadomości spożywanie mięsa np. z kur z wolnego wybiegu jest bardziej moralne od spożywania mięsa kur z chowu klatkowego, natomiast spożywanie dziczyzny jest mniej moralne niż spożywanie mięsa pochodzącego z przemysłowego chowu, zazwyczaj odbywającego się w bardzo złych warunkach.
Po trzecie, myśliwi robią za darmo, a nawet dopłacają do czegoś, co nie jest za darmo, tym samym zmniejszając obciążenia dla przeciętnego obywatela. Żyjemy w otoczeniu zurbanizowanym, nie w dżungli. To co w skrócie można nazwać naturą jest ściśle kontrolowane. Tym samym nie ma możliwości żeby zwierzęta żyły same z siebie i prawdopodobnie szybko by wyginęły gdyby nie było ich dokarmiania i introdukcji z hodowli, natomiast gdyby tylko dawać im żreć i żyć, populacja mogłaby się nadmiernie zwiększyć, do tego stopnia, że częściej występowałyby problemy z nią związane - szkody rolne, wypadki samochodowe. Ktoś i tak musiałby ograniczać populację zwierząt odstrzałami i byłby to urzędnik państwowy opłacany z podatków. Tymczasem myśliwi nie dość, że robią to za darmo w ramach hobby, to jeszcze dopłacają do interesu płacąc czynsz dzierżawny za obwody łowieckie, a na dodatek jeszcze pokrywając ze środków kół łowieckich szkody rolnicze - to jest koszt, który postulowana likwidacja łowiectwa w Polsce przerzuciłaby na podatników, czy to poprzez przerzucenie ciężaru wypłaty odszkodowań na gminy, czy to zwiększenie kosztów produkcji rolnej, a więc zwiększenie cen w sklepach. Dane podają, że PZŁ w zeszłym roku wypłacił 65 mln zł odszkodowań z kieszeni myśliwych. Akurat w tym przypadku nie do końca zgadzam się ze słusznością tego rozwiązania, bo to bez sensu, że państwo wymusza od myśliwych wypłatę odszkodowań, podczas gdy zwierzęta i lasy są formalnie własnością państwa, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę z tej kwestii ekonomicznej.
Po czwarte w końcu, bycie myśliwym oznacza posiadanie broni palnej i to takiej prawilnej, o dużej mocy i dużym zasięgu, idealnej do odstrzału różnego grubszego zwierza oraz umiejętności posługiwania się nią.
Zgodnie z teoriami ekooszołomów bycie myśliwym polega na zabijaniu zwierząt, a bycie leśnikiem na wycinaniu drzew. W Polsce jest około 120 tys. myśliwych, jest to grupa społeczna ciekawa z pewnych względów, przede wszystkim przez to, że są to uzbrojeni konserwatyści, którzy nie mdleją na widok krwi. Dlaczego przy takim tłumie "rządnych krwi psychopatów" w ogóle istnieją jeszcze jakiekolwiek zwierzęta pozostaje zagadką, o ile nie zna się podstawowej definicji łowiectwa, jaką jest:
"Łowiectwo, jako element ochrony środowiska przyrodniczego, w rozumieniu ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej"
Łowiectwo wykazuje pewne odmienności w stosunku do np. rybactwa czy rolnictwa w zakresie hodowli bydła mięsnego, ponieważ jest działalnością hobbystyczną, a nie nastawioną na zysk. Tym niemniej mechanizm działalności jest zbliżony: gospodaruje się pewnym obszarem, dba o niego i później pozyskuje jego płody, w tym przypadku zwierzynę. Zwierzyna jest zagospodarowywana w całości - mięso trafia na rynek, pozostałe części zwierząt przerabiane są na trofea. Osobiście bym nie chciał mieć spreparowanej głowy zwierzaka powieszonej na ścianie, ale najwyraźniej są ludzie, których to cieszy, a że mnie to nie przeszkadza ... Tak jak rolnik nie wyrzyna całego swojego stada, tak i myśliwi nie odstrzeliwują całej zwierzyny, bo to byłoby bez sensu.
Działalność myśliwych jest moim zdaniem działalnością jak najbardziej pozytywną. Oczywiście w tak dużym środowisku znajdą się czarne owce i czasem dochodzi do wypadków, jednak w ogólnym rozrachunku jest to działalność pożyteczna.
Po pierwsze, łowiectwo jest działalnością ugruntowującą przedmiotowość zwierząt jako zasobu, który ma służyć człowiekowi, czym daje odpór nowoczesnej, lewicowej ideologii starającej się zrównać zwierzęta w prawach z człowiekiem i w rezultacie narzucić rodzajowi ludzkiemu wegetarianizm, tak jak Hitler starał się zrobić ze swoim psem.
Po drugie, wysoce etycznym jest moim zdaniem korzystanie z zasobów pozyskiwanych przez myśliwych. Zwierzęta, które zostały pozyskane w drodze odłowów są zwierzętami, które całe swoje życie spędziły na wolności i stosunkowo szybko i bezboleśnie zostały pozbawione życia - właśnie po to przepisy wymuszają użycie broni o dużej mocy obalającej. Zwierzę takie uniknęło życia w klatce w złych warunkach, stresującego transportu do rzeźni i samego czekania w kolejce na pozbawienie życia. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego w powszechnej świadomości spożywanie mięsa np. z kur z wolnego wybiegu jest bardziej moralne od spożywania mięsa kur z chowu klatkowego, natomiast spożywanie dziczyzny jest mniej moralne niż spożywanie mięsa pochodzącego z przemysłowego chowu, zazwyczaj odbywającego się w bardzo złych warunkach.
Po trzecie, myśliwi robią za darmo, a nawet dopłacają do czegoś, co nie jest za darmo, tym samym zmniejszając obciążenia dla przeciętnego obywatela. Żyjemy w otoczeniu zurbanizowanym, nie w dżungli. To co w skrócie można nazwać naturą jest ściśle kontrolowane. Tym samym nie ma możliwości żeby zwierzęta żyły same z siebie i prawdopodobnie szybko by wyginęły gdyby nie było ich dokarmiania i introdukcji z hodowli, natomiast gdyby tylko dawać im żreć i żyć, populacja mogłaby się nadmiernie zwiększyć, do tego stopnia, że częściej występowałyby problemy z nią związane - szkody rolne, wypadki samochodowe. Ktoś i tak musiałby ograniczać populację zwierząt odstrzałami i byłby to urzędnik państwowy opłacany z podatków. Tymczasem myśliwi nie dość, że robią to za darmo w ramach hobby, to jeszcze dopłacają do interesu płacąc czynsz dzierżawny za obwody łowieckie, a na dodatek jeszcze pokrywając ze środków kół łowieckich szkody rolnicze - to jest koszt, który postulowana likwidacja łowiectwa w Polsce przerzuciłaby na podatników, czy to poprzez przerzucenie ciężaru wypłaty odszkodowań na gminy, czy to zwiększenie kosztów produkcji rolnej, a więc zwiększenie cen w sklepach. Dane podają, że PZŁ w zeszłym roku wypłacił 65 mln zł odszkodowań z kieszeni myśliwych. Akurat w tym przypadku nie do końca zgadzam się ze słusznością tego rozwiązania, bo to bez sensu, że państwo wymusza od myśliwych wypłatę odszkodowań, podczas gdy zwierzęta i lasy są formalnie własnością państwa, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę z tej kwestii ekonomicznej.
Po czwarte w końcu, bycie myśliwym oznacza posiadanie broni palnej i to takiej prawilnej, o dużej mocy i dużym zasięgu, idealnej do odstrzału różnego grubszego zwierza oraz umiejętności posługiwania się nią.