L
lebiediew
Guest
W dyskusji na shoucie pojawił się ciekawy problem różnorodności i pluralizmu, a że zostałem nawet nazwany totalniakieim, czuję się zobowiązany, by odpowiedzieć.
Otóż, wbrew temu, co sugerowali moi oponenci, pluralizm i różnorodność nie są wartościami samymi w sobie, zaś „bycie za pluralizmem” jest konceptem logicznie sprzecznym, nikt tak naprawdę nie jest za pluralizmem jako takim (a najwyżej za różnymi jego odmianami). Ktoś, kto głosi pochwałę pluralizmu, musiałby bowiem głosić pochwałę poglądów, które są zupełnie sprzeczne z jego poglądami. Twierdziłby, że woli, gdy ludzie wokół niego wyznają inne poglądy niż on, niż gdy wyznają takie same poglądy. Ale takie stwierdzenie ma sens tylko w odniesieniu do pewnego określonego typu poglądów i zachowań. Kiedy ktoś mówi, że lubi jazz, to może uważać, że jest dobrze, gdy inni ludzie lubią inne gatunki muzyczne – rock, hip-hop, klasykę, bo dzięki temu nasza kultura jest bogatsza. Ale jeśli ktoś jest libertarianinem, byłoby absurdalne gdyby mówił, że podoba mu się to, że wiele osób to komuniści, socjaldemokraci czy nacjonaliści. Absurdalne gdyż ludzie ci dążą do tego, by uniemożliwić mu wyznawanie jego poglądów. Miłośnik rocka progresywnego (którego nie lubię) nie chce, by jazz i hip-hop (które lubię) były zakazane – więc nie mam nic przeciwko, by miłośników rocka było jak najwięcej. Ale socjalista zawsze dąży do tego (wynika to z definicji tego słowa), by wolność była zakazana, dlatego chcę, by socjalistów było jak najmniej. W „moim” systemie każdy może założyć kibuc, współposiadać fabrykę albo nie palić trawki, natomiast w „ich” systemie ja nie mogę mieć prywatnej firmy, banku, fabryki lub palić trawy. Dlaczego miałbym się cieszyć, że ludzi, którzy chcą mi zabrać moją wolność i własność jest więcej? Oczywiście nie będę inicjował przeciw nim agresji – ale będę się im sprzeciwiał na każdy możliwy sposób.
Tak więc nie można być po prostu za pluralizmem, można być jedynie za pluralizmem na pewnym ograniczonym polu. Ktoś kto jest za pluralizmem jako takim nie ma żadnych wartości i zgodzi się na to, by w ramach wielości dyskursów go zabito, okradziono lub spalono na stosie.
To oczywiście nie oznacza, że gdyby wszyscy ludzie byli za libertarianizmem świat byłby nudny i monotonny – wręcz przeciwnie – dopiero wtedy ludzkość pokazałaby, na jak wielką różnorodność i kulturowe bogactwo ją stać, ponieważ nikt nie byłby zmuszany do podporządkowywania się z góry narzuconym schematom. Świat, w którym wszyscy wyznają NAP byłby świat nieskończenie bardziej pluralistyczny, niż świat, w którym różni ludzie na różne sposób podważają NAP. A więc im mniejszy pluralizm w kwestii NAP-u, tym większy pluralizm we wszystkich innych kwestiach. Nazywanie tego totalitaryzmem jest nieporozumieniem, totalitaryzm opiera się na przymusie, ja zaś nie chcę nikogo zmuszać, by wierzył w NAP – ja go tylko promuję.
Pluralizm jest więc wartością na jednych obszarach, na innych zaś jest zjawiskiem negatywnym. Na konferencję naukową nie zaprasza się różdżkarzy, bioenergoterapeutów, homeopatów itp. – jest to pogwałcenie pluralizmu, a jednak jest ono dla nas cenne (oczywiście, jeśli ktoś wierzy w medycynę Zachodu). Rozwój intelektualny zawsze opiera się na ograniczeniu, zawężeniu, likwidacji pluralizmu (oczywiście dobrowolnej) na pewnym obszarze, po to by pluralizm mógł rozkwitnąć na innym obszarze. Dlatego nie cieszę się, że na forum jest tyle odchyłów od libertarianizmu, bo właśnie te odchyły uniemożliwiają nam rozwój teorii. Zamiast mówić o zaawansowanej teorii libertariańskiej mówimy o podstawach. Ja np. uważam, że propertarianizm to nie libertarianizm, ale uważam też, że dla samych propertarian byłoby lepiej, gdyby mogli w spokoju rozwijać swoje teorie, niż gdy ciągle jakiś nadgorliwy lib się wtrąca i wyzywa ich od Fritzli (i nie, nie mówię, by założyli sobie swoje forum). Tak samo na forum Frondy więcej zdziałają, jak wszyscy będą tam religijnie oddani, niż gdy zapanuje pluralizm i hasać będą tam ateiści. Oczywiście jest ważne w każdym środowisku czy paradygmacie, by być krytycznym także wobec własnych korzeni, by raz po raz pojawiał się ktoś, kto patrzy na sprawy z zupełnie innej perspektywy, by nie zastygać w podziwie dla twórców "naszej" ideologii, ale nie jest to metoda codziennego działania wewnątrz określonego dyskursu. Zgoda co do fundamentów jest konieczna, by móc na nich coś zbudować.
Otóż, wbrew temu, co sugerowali moi oponenci, pluralizm i różnorodność nie są wartościami samymi w sobie, zaś „bycie za pluralizmem” jest konceptem logicznie sprzecznym, nikt tak naprawdę nie jest za pluralizmem jako takim (a najwyżej za różnymi jego odmianami). Ktoś, kto głosi pochwałę pluralizmu, musiałby bowiem głosić pochwałę poglądów, które są zupełnie sprzeczne z jego poglądami. Twierdziłby, że woli, gdy ludzie wokół niego wyznają inne poglądy niż on, niż gdy wyznają takie same poglądy. Ale takie stwierdzenie ma sens tylko w odniesieniu do pewnego określonego typu poglądów i zachowań. Kiedy ktoś mówi, że lubi jazz, to może uważać, że jest dobrze, gdy inni ludzie lubią inne gatunki muzyczne – rock, hip-hop, klasykę, bo dzięki temu nasza kultura jest bogatsza. Ale jeśli ktoś jest libertarianinem, byłoby absurdalne gdyby mówił, że podoba mu się to, że wiele osób to komuniści, socjaldemokraci czy nacjonaliści. Absurdalne gdyż ludzie ci dążą do tego, by uniemożliwić mu wyznawanie jego poglądów. Miłośnik rocka progresywnego (którego nie lubię) nie chce, by jazz i hip-hop (które lubię) były zakazane – więc nie mam nic przeciwko, by miłośników rocka było jak najwięcej. Ale socjalista zawsze dąży do tego (wynika to z definicji tego słowa), by wolność była zakazana, dlatego chcę, by socjalistów było jak najmniej. W „moim” systemie każdy może założyć kibuc, współposiadać fabrykę albo nie palić trawki, natomiast w „ich” systemie ja nie mogę mieć prywatnej firmy, banku, fabryki lub palić trawy. Dlaczego miałbym się cieszyć, że ludzi, którzy chcą mi zabrać moją wolność i własność jest więcej? Oczywiście nie będę inicjował przeciw nim agresji – ale będę się im sprzeciwiał na każdy możliwy sposób.
Tak więc nie można być po prostu za pluralizmem, można być jedynie za pluralizmem na pewnym ograniczonym polu. Ktoś kto jest za pluralizmem jako takim nie ma żadnych wartości i zgodzi się na to, by w ramach wielości dyskursów go zabito, okradziono lub spalono na stosie.
To oczywiście nie oznacza, że gdyby wszyscy ludzie byli za libertarianizmem świat byłby nudny i monotonny – wręcz przeciwnie – dopiero wtedy ludzkość pokazałaby, na jak wielką różnorodność i kulturowe bogactwo ją stać, ponieważ nikt nie byłby zmuszany do podporządkowywania się z góry narzuconym schematom. Świat, w którym wszyscy wyznają NAP byłby świat nieskończenie bardziej pluralistyczny, niż świat, w którym różni ludzie na różne sposób podważają NAP. A więc im mniejszy pluralizm w kwestii NAP-u, tym większy pluralizm we wszystkich innych kwestiach. Nazywanie tego totalitaryzmem jest nieporozumieniem, totalitaryzm opiera się na przymusie, ja zaś nie chcę nikogo zmuszać, by wierzył w NAP – ja go tylko promuję.
Pluralizm jest więc wartością na jednych obszarach, na innych zaś jest zjawiskiem negatywnym. Na konferencję naukową nie zaprasza się różdżkarzy, bioenergoterapeutów, homeopatów itp. – jest to pogwałcenie pluralizmu, a jednak jest ono dla nas cenne (oczywiście, jeśli ktoś wierzy w medycynę Zachodu). Rozwój intelektualny zawsze opiera się na ograniczeniu, zawężeniu, likwidacji pluralizmu (oczywiście dobrowolnej) na pewnym obszarze, po to by pluralizm mógł rozkwitnąć na innym obszarze. Dlatego nie cieszę się, że na forum jest tyle odchyłów od libertarianizmu, bo właśnie te odchyły uniemożliwiają nam rozwój teorii. Zamiast mówić o zaawansowanej teorii libertariańskiej mówimy o podstawach. Ja np. uważam, że propertarianizm to nie libertarianizm, ale uważam też, że dla samych propertarian byłoby lepiej, gdyby mogli w spokoju rozwijać swoje teorie, niż gdy ciągle jakiś nadgorliwy lib się wtrąca i wyzywa ich od Fritzli (i nie, nie mówię, by założyli sobie swoje forum). Tak samo na forum Frondy więcej zdziałają, jak wszyscy będą tam religijnie oddani, niż gdy zapanuje pluralizm i hasać będą tam ateiści. Oczywiście jest ważne w każdym środowisku czy paradygmacie, by być krytycznym także wobec własnych korzeni, by raz po raz pojawiał się ktoś, kto patrzy na sprawy z zupełnie innej perspektywy, by nie zastygać w podziwie dla twórców "naszej" ideologii, ale nie jest to metoda codziennego działania wewnątrz określonego dyskursu. Zgoda co do fundamentów jest konieczna, by móc na nich coś zbudować.