Staszek Alcatraz
Tak jak Pan Janusz powiedział
- 2 794
- 8 467
Dr Dariusz Ratajczak: Ten okropny Ku Klux Klan
Dawno temu oglądając jakieś jankeskie filmidło, usłyszałem zabawny dialog prowadzony pomiędzy przedstawicielem „rasy kaukaskiej” (czyli białym) a „Afroamerykaninem”. Murzyn rzekł do „białasa”: Harold, skurczybyku, kiedy wreszcie przestaniesz chlać?!”.” Wtedy, kiedy ty, głupi złamasie, zostaniesz <Wielkim Smokiem> Ku-Klux-Klanu”- odrzekł z niezmąconym spokojem pijaczyna . Tak, dworowanie sobie z tej organizacji stało się obecnie modne. Nic dziwnego- dzisiejsi „Klansmeni” sprzątający międzystanowe autostrady, tudzież uciekający przed rozjuszonym tłumem pejsatych starozakonnych na przedmieściach Chicago, wzbudzają tylko drwinę. Ale nie zawsze tak było. Niegdyś potężny KKK wzbudzał skrajne i przeciwstawne uczucia: od autentycznego uwielbienia po równie prawdziwy strach oraz nienawiść.
Narodziny KKK wiążą się z inicjatywą 6 byłych żołnierzy konfederackich, którzy spotkawszy się późną wiosną 1866 r. w Fort Pulaski (Tennessee), postanowili stworzyć fraternistyczną organizację-rodzaj klubu- niosącą pomoc frontowym towarzyszom dzielnej, lecz zwyciężonej Armii Południa. Jej początkowe dwa człony nawiązywały do greckiego słowa „kyklos” (krąg, zgromadzenie) ; ostatni był ukłonem w stronę 2 założycieli, w żyłach których płynęła szkocka krew.
Rok później, na I zjeździe KKK, w jego szeregach nastąpiła zasadnicza reorganizacja. Stworzono zhierarchizowaną strukturę z Wielkim Czarownikiem (Grand Wizard) na czele, który sprawował władzę nad „Niewidzialnym Imperium Południa”. Został nim legendarny kawalerzysta, generał Nathan Bedford Forrest- człowiek, który wygrał wszystkie bitwy… i przegrał wojnę. Wypracowano również program zasadzający się na obronie Konstytucji, byłych żołnierzy Konfederacji oraz- co najważniejsze- ochronie praw białej większości regionu.
Po prawdzie było co i kogo bronić. Jankesi- niepomni umiarkowania i rozwagi Abrahama Lincolna- zaprowadzili na Południu, w ramach tzw. Rekonstrukcji, opresyjny reżim wojskowy będący de facto okupacją wrogiego terytorium. Każdego Południowca, który był członkiem władz cywilnych lub służył w konfederackiej armii (a większość białych ze stanów południowych przeszła przez jej szeregi) pozbawiono prawa wyborczego. Prawo głosu przysługiwało natomiast czarnym- w zdecydowanej większości analfabetom nie mającym najmniejszego pojęcia o rządzeniu, sądzeniu czy prowadzeniu biznesu. W regionie kwitła obrzydliwa, jawna korupcja. Przybywający z Północy administracyjni złodzieje (zwano ich „carpetbaggers”) na potęgę kupowali głosy czarnych. Ich facjaty-pazerne, chciwe- widniejące na karykaturach wręcz prowokują do przywołania historycznego prawidła: dzieje płyną, lecz ryje pozostają. Podobnie postępowali miejscowi kolaboranci („scalawags”). Wysokimi podatkami wykończono całe rodziny. Na wsi i w miastach dawali o sobie znać murzyńscy przestępcy. Gwałcili i rabowali niemal bezkarnie. W razie wpadki „czarne sądy” uwalniały ich od winy.
Właśnie wtedy KKK przeszedł do ofensywy. Stał się czymś w rodzaju tajnego związku walczącego z radykalnymi Republikanami z Północy, rodzimymi zdrajcami i rozwydrzonymi byłymi niewolnikami. Stosował przy tym terror, który dotykał również ludzi niewinnych. Jest kwestią otwartą, czy działania KKK były kontynuacją wojny domowej, czy też była to zupełnie nowa jakość. Myślę, że oba te elementy przenikały się wzajemnie. Wprawdzie Południowcy porzucili myśl o secesji, ale twardo stali na gruncie przedwojennych wolności stanowych. Wierzyli też w unikalność, nadrzędność i dominację cywilizacji białego człowieka. W tym przekonaniu utwierdzali ich pastorzy i duchowni innych wyznań.
Rozwiejmy przy okazji pewien mit. Otóż powszechnie uważa się, że KKK w okresie „Rekonstrukcji”(czyli w latach następujących niemal bezpośrednio po zakończeniu wojny secesyjnej) przybrał już wybitnie antykatolicki albo „paramasoński” charakter. Nie jest to zbyt ścisły sąd. Wprawdzie w Klanie dominowali wszelkiej maści protestanci , ale takie właśnie było Południe: przeważnie anglosasko-protestanckie; ściślej:”nowoprotestanckie”. Jednak w takiej południowej Luizjanie, gdzie swe piętno odcisnęli Francuzi i Hiszpanie, przyłączali się do niego również katolicy. Dopiero na początku XX wieku, w drugiej „Erze” istnienia Klanu (o czym za chwilę), zwyciężyły tendencje wrogie Kościołowi Katolickiemu. Wiązało to się mniej z doktryną, a bardziej z napływem nowych fal katolickich imigrantów zagrażających homogeniczności, odrębności i samoświadomości Południa. W trzeciej natomiast „Erze” Klanu (szczerze mówiąc: wołającej o litość „erce”) rozpoczętej w latach 50-tych XX w. wraz z nasileniem się postulatów zniesienia segregacji rasowej, organizacja (raczej luźne grupy i grupki) porzuciła hasła antykatolickie na rzecz wspólnej walki chrześcijan z nowymi niebezpieczeństwami. Jednym z nich jest-zdaniem Klanu- „supremacja żydowska” w USA. Nie muszę dodawać, że dla amerykańskich Żydów KKK jest bardzo wygodnym przeciwnikiem. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, iż wygodniejszym od p. Wojciechem A. Wierzewskiego- optymistycznego znajomego uwielbianej przeze mnie pani Natalii Dueholm i zwolennika dialogu między żydowskim Goliatem oraz zupełnie bezbronnym (pozbawionym,hmh…, jąder) polskim Dawidem. W każdym razie w ostatnich latach katolicy stojący na czele klanowych organizacji nie wywołują większego zdziwienia. Zresztą w obecnej dobie wszystko jest możliwe- nawet Mulat(i bardzo dobrze!) przewodzący lokalnej prawicowej i antyfederalnej milicji obywatelskiej.
Dawno temu oglądając jakieś jankeskie filmidło, usłyszałem zabawny dialog prowadzony pomiędzy przedstawicielem „rasy kaukaskiej” (czyli białym) a „Afroamerykaninem”. Murzyn rzekł do „białasa”: Harold, skurczybyku, kiedy wreszcie przestaniesz chlać?!”.” Wtedy, kiedy ty, głupi złamasie, zostaniesz <Wielkim Smokiem> Ku-Klux-Klanu”- odrzekł z niezmąconym spokojem pijaczyna . Tak, dworowanie sobie z tej organizacji stało się obecnie modne. Nic dziwnego- dzisiejsi „Klansmeni” sprzątający międzystanowe autostrady, tudzież uciekający przed rozjuszonym tłumem pejsatych starozakonnych na przedmieściach Chicago, wzbudzają tylko drwinę. Ale nie zawsze tak było. Niegdyś potężny KKK wzbudzał skrajne i przeciwstawne uczucia: od autentycznego uwielbienia po równie prawdziwy strach oraz nienawiść.
Narodziny KKK wiążą się z inicjatywą 6 byłych żołnierzy konfederackich, którzy spotkawszy się późną wiosną 1866 r. w Fort Pulaski (Tennessee), postanowili stworzyć fraternistyczną organizację-rodzaj klubu- niosącą pomoc frontowym towarzyszom dzielnej, lecz zwyciężonej Armii Południa. Jej początkowe dwa człony nawiązywały do greckiego słowa „kyklos” (krąg, zgromadzenie) ; ostatni był ukłonem w stronę 2 założycieli, w żyłach których płynęła szkocka krew.
Rok później, na I zjeździe KKK, w jego szeregach nastąpiła zasadnicza reorganizacja. Stworzono zhierarchizowaną strukturę z Wielkim Czarownikiem (Grand Wizard) na czele, który sprawował władzę nad „Niewidzialnym Imperium Południa”. Został nim legendarny kawalerzysta, generał Nathan Bedford Forrest- człowiek, który wygrał wszystkie bitwy… i przegrał wojnę. Wypracowano również program zasadzający się na obronie Konstytucji, byłych żołnierzy Konfederacji oraz- co najważniejsze- ochronie praw białej większości regionu.
Po prawdzie było co i kogo bronić. Jankesi- niepomni umiarkowania i rozwagi Abrahama Lincolna- zaprowadzili na Południu, w ramach tzw. Rekonstrukcji, opresyjny reżim wojskowy będący de facto okupacją wrogiego terytorium. Każdego Południowca, który był członkiem władz cywilnych lub służył w konfederackiej armii (a większość białych ze stanów południowych przeszła przez jej szeregi) pozbawiono prawa wyborczego. Prawo głosu przysługiwało natomiast czarnym- w zdecydowanej większości analfabetom nie mającym najmniejszego pojęcia o rządzeniu, sądzeniu czy prowadzeniu biznesu. W regionie kwitła obrzydliwa, jawna korupcja. Przybywający z Północy administracyjni złodzieje (zwano ich „carpetbaggers”) na potęgę kupowali głosy czarnych. Ich facjaty-pazerne, chciwe- widniejące na karykaturach wręcz prowokują do przywołania historycznego prawidła: dzieje płyną, lecz ryje pozostają. Podobnie postępowali miejscowi kolaboranci („scalawags”). Wysokimi podatkami wykończono całe rodziny. Na wsi i w miastach dawali o sobie znać murzyńscy przestępcy. Gwałcili i rabowali niemal bezkarnie. W razie wpadki „czarne sądy” uwalniały ich od winy.
Właśnie wtedy KKK przeszedł do ofensywy. Stał się czymś w rodzaju tajnego związku walczącego z radykalnymi Republikanami z Północy, rodzimymi zdrajcami i rozwydrzonymi byłymi niewolnikami. Stosował przy tym terror, który dotykał również ludzi niewinnych. Jest kwestią otwartą, czy działania KKK były kontynuacją wojny domowej, czy też była to zupełnie nowa jakość. Myślę, że oba te elementy przenikały się wzajemnie. Wprawdzie Południowcy porzucili myśl o secesji, ale twardo stali na gruncie przedwojennych wolności stanowych. Wierzyli też w unikalność, nadrzędność i dominację cywilizacji białego człowieka. W tym przekonaniu utwierdzali ich pastorzy i duchowni innych wyznań.
Rozwiejmy przy okazji pewien mit. Otóż powszechnie uważa się, że KKK w okresie „Rekonstrukcji”(czyli w latach następujących niemal bezpośrednio po zakończeniu wojny secesyjnej) przybrał już wybitnie antykatolicki albo „paramasoński” charakter. Nie jest to zbyt ścisły sąd. Wprawdzie w Klanie dominowali wszelkiej maści protestanci , ale takie właśnie było Południe: przeważnie anglosasko-protestanckie; ściślej:”nowoprotestanckie”. Jednak w takiej południowej Luizjanie, gdzie swe piętno odcisnęli Francuzi i Hiszpanie, przyłączali się do niego również katolicy. Dopiero na początku XX wieku, w drugiej „Erze” istnienia Klanu (o czym za chwilę), zwyciężyły tendencje wrogie Kościołowi Katolickiemu. Wiązało to się mniej z doktryną, a bardziej z napływem nowych fal katolickich imigrantów zagrażających homogeniczności, odrębności i samoświadomości Południa. W trzeciej natomiast „Erze” Klanu (szczerze mówiąc: wołającej o litość „erce”) rozpoczętej w latach 50-tych XX w. wraz z nasileniem się postulatów zniesienia segregacji rasowej, organizacja (raczej luźne grupy i grupki) porzuciła hasła antykatolickie na rzecz wspólnej walki chrześcijan z nowymi niebezpieczeństwami. Jednym z nich jest-zdaniem Klanu- „supremacja żydowska” w USA. Nie muszę dodawać, że dla amerykańskich Żydów KKK jest bardzo wygodnym przeciwnikiem. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, iż wygodniejszym od p. Wojciechem A. Wierzewskiego- optymistycznego znajomego uwielbianej przeze mnie pani Natalii Dueholm i zwolennika dialogu między żydowskim Goliatem oraz zupełnie bezbronnym (pozbawionym,hmh…, jąder) polskim Dawidem. W każdym razie w ostatnich latach katolicy stojący na czele klanowych organizacji nie wywołują większego zdziwienia. Zresztą w obecnej dobie wszystko jest możliwe- nawet Mulat(i bardzo dobrze!) przewodzący lokalnej prawicowej i antyfederalnej milicji obywatelskiej.