D
Deleted member 427
Guest
Na przekór obiegowym opiniom głównym motorem zabijania NIE SĄ wcale spory terytorialne czy wojny narkotykowe.
Głównym motorem zabijania są lokalno-prywatne vendetty narosłe wokół pozornie trywialnych konfliktów, w których uczestniczą członkowie rywalizujących ze sobą gangów/mieszkańcy wrogich sobie dzielnic.
Jeszcze raz: przemoc w murzyńskich dziennicach ma niewiele wspólnego z narkotykami per se. Nie jest tak, że biedny czarny wychodzi rano z domu, staje na rogu ulicy i diluje, a w międzyczasie walczy z innymi ziomkami o utrzymanie miejscówki. Handel dragami w USA jest zajęciem relatywnie pokojowym - można by zalegalizować wszystkie dragi, a czarni dalej by się zabijali.
Nielegalność narkotyków nie jest kluczową zmienną w tym równaniu. David Kennedy, największych ekspert w USA od spraw murzyńskiej przemocy, mówi, jak jest:
Kolor butów, obraźliwy wpis na facebooku, niewłaściwa muza na domówce, plotki na dzielnicy, krzywe spojrzenie na czyjąś pannę, zawiść z powodu lepszych alusów na kołach - to są rzeczywiste powody zabójstw.
Niezależnie od nowojorskiego kryminologa do identycznych konkluzji doszła reporterka z Los Angeles, Jill Leovy:
Najbardziej błaha sprzeczka po czarnej stronie miasta zdawała się ciążyć ku przemocy, jakby pod nieobecność prawa zniknęły alternatywne sposoby rozwiązywania sporów. Mimo iż niespłacone długi i rywalizacja o dobra materialne oraz względy kobiet (to ostatnie zwłaszcza) leżały u podstaw wielu morderstw, to równie banalnymi motywami zbrodni były werbalne zniewagi, posądzenia o bycie policyjną wtyką, pijackie wybryki czy klasyka – pojawienie się na imprezie bez zaproszenia. Drobne konflikty dzieliły ludność tubylczą na zwaśnione obozy i prowokowały nieprzerwane ataki odwetowe. (…) Każda uraza skrywała niszczycielski potencjał, eksplodujący w chwili przypadkowego zetknięcia się wrogich frakcji, czy to na ulicy czy w sklepie monopolowym. Pragnienie zemsty było pierwotnym impulsem.
Choć ciężko nazwać to dowodem naukowym, najlepsza ilustracja opisanego wyżej fenomenu pochodzi z czwartego odcinka pierwszego sezonu animowanego sitcomu "The Boondocks" autorstwa czarnoskórego rysownika Aarona McGrudera:
Głównym motorem zabijania są lokalno-prywatne vendetty narosłe wokół pozornie trywialnych konfliktów, w których uczestniczą członkowie rywalizujących ze sobą gangów/mieszkańcy wrogich sobie dzielnic.
Jeszcze raz: przemoc w murzyńskich dziennicach ma niewiele wspólnego z narkotykami per se. Nie jest tak, że biedny czarny wychodzi rano z domu, staje na rogu ulicy i diluje, a w międzyczasie walczy z innymi ziomkami o utrzymanie miejscówki. Handel dragami w USA jest zajęciem relatywnie pokojowym - można by zalegalizować wszystkie dragi, a czarni dalej by się zabijali.
Nielegalność narkotyków nie jest kluczową zmienną w tym równaniu. David Kennedy, największych ekspert w USA od spraw murzyńskiej przemocy, mówi, jak jest:
Kolor butów, obraźliwy wpis na facebooku, niewłaściwa muza na domówce, plotki na dzielnicy, krzywe spojrzenie na czyjąś pannę, zawiść z powodu lepszych alusów na kołach - to są rzeczywiste powody zabójstw.
Niezależnie od nowojorskiego kryminologa do identycznych konkluzji doszła reporterka z Los Angeles, Jill Leovy:
Najbardziej błaha sprzeczka po czarnej stronie miasta zdawała się ciążyć ku przemocy, jakby pod nieobecność prawa zniknęły alternatywne sposoby rozwiązywania sporów. Mimo iż niespłacone długi i rywalizacja o dobra materialne oraz względy kobiet (to ostatnie zwłaszcza) leżały u podstaw wielu morderstw, to równie banalnymi motywami zbrodni były werbalne zniewagi, posądzenia o bycie policyjną wtyką, pijackie wybryki czy klasyka – pojawienie się na imprezie bez zaproszenia. Drobne konflikty dzieliły ludność tubylczą na zwaśnione obozy i prowokowały nieprzerwane ataki odwetowe. (…) Każda uraza skrywała niszczycielski potencjał, eksplodujący w chwili przypadkowego zetknięcia się wrogich frakcji, czy to na ulicy czy w sklepie monopolowym. Pragnienie zemsty było pierwotnym impulsem.
Choć ciężko nazwać to dowodem naukowym, najlepsza ilustracja opisanego wyżej fenomenu pochodzi z czwartego odcinka pierwszego sezonu animowanego sitcomu "The Boondocks" autorstwa czarnoskórego rysownika Aarona McGrudera: