Nowy Jork: przestępczość w odwrocie

D

Deleted member 427

Guest
zimring_book_cover_3.jpg


W roku 2012 liczba zabójstw popełnionych na terenie miasta Nowy Jork spadła do najniższego poziomu, odkąd NYPD zaczęła gromadzić dane na ten temat. W 2011 roku zabito w NYC 515 osób, w 2012 - 414. Przez ostatnie 20 lat nowojorczycy byli świadkami największego i najdłuższego trwałego spadku liczby przestępstw ulicznych, jaki kiedykolwiek nastąpił w metropolii rozwiniętego kraju za życia jednego pokolenia.

Częstość przestępstw, wywołujących największe poczucie zagrożenia - zabójstw, napadów i włamań - zmalała o ponad 80%. W samym tylko roku 1990 w "Mieście, Które Nigdy Nie Śpi" zabito 2245 osób, co w liczbach bezwzględnych do dzisiaj stanowi niepobity rekord Ameryki. Łatwo policzyć, że w porównaniu z tamtym okresem ryzyko bycia ofiarą mordercy zmniejszyło się ponad pięciokrotnie, ryzyko bycia napadniętym - sześciokrotnie, zaś ryzyko kradzieży samochodu spadło szesnastokrotnie. Zimring podkreśla, że 20 lat temu nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, iż podobne rezultaty można osiągnąć w jakiejkolwiek aglomeracji. W jednym z wywiadów zaproponował nawet, by wpisać NYC do Księgi Rekordów Guinnessa:

New York just found its way into the Guinness Book of World Records. It is the largest city in the United States which has had the biggest drop in violent and safety crime that anybody has ever reliably documented in any city. I've lived in New York City all my life and I remember the '70s as being a scary time here, and still into late '80s and 1990, we were very leery about late night subway rides, things like that, and now it feels like you are in a whole different city. [link]

porownanie_miast.jpg


Szybko pojawiały się podejrzenia, iż NYPD uprawia "kreatywną" statystykę. Takie zarzuty - pisze Zimring - najlepiej weryfikować, korzystając z danych otrzymanych z innych źródeł. Okręgowe departamenty zdrowia prowadzą drobiazgowy rejestr zgonów, opracowują też raporty w każdym przypadku zaklasyfikowanym przez policję jako morderstwo lub "umyślne spowodowanie śmierci". W ciągu ostatnich 20 lat te dane praktycznie pokrywały się z policyjnymi statystykami. Kradzieże samochodów (których liczba spadła aż o 94%) odnotowywane są natomiast przez towarzystwa ubezpieczeniowe, rejestrujące roszczenia poszkodowanych. Dwa niezależne biura ubezpieczycieli udostępniły autorowi sprawozdania dotyczące zgłoszeń kradzieży, uszeregowane według lat. Potwierdziły one spadek liczby tego rodzaju przestępstw o ponad 90%.

Chociaż skala nowojorskiego sukcesu jest dobrze znana i udokumentowana, wielu osobom umknęły wnioski płynące z tych doświadczeń. Pozwalają one rozprawić się z wieloma rozpowszechnionymi - i fałszywymi - poglądami dotyczącymi przestępczości. Na przykład z przekonaniem, że nie sposób jej ograniczyć, nie uporawszy się najpierw z nędzą, bezrobociem i narkomanią (to ważna uwaga w kontekście tego, co aktualnie uskutecznia rząd Brazylii), albo że poprawa bezpieczeństwa wymaga masowego zamykania ludzi w więzieniach.

Zimring twierdzi, że większość przestępstw jest skutkiem okoliczności, na które można wpłynąć bez konieczności przeprowadzania kosztownych zmian strukturalnych i społecznych (inżynieria socjalna). Dlatego debatę o "nowojorskim cudzie" najlepiej zacząć od wyliczenia czynników, które wedle wszelkich dostępnych danych historycznych i statystycznych NIE MIAŁY WPŁYWU na spadki wskaźników przestępczości w tym mieście.

1. Zmiana profilu rasowego i etnicznego miasta
W ciągu ostatnich 20 lat nie odnotowano w Nowym Jorku większych zmian w składzie grup etnicznych. Odsetek czarnych rezydentów, statystycznie najbardziej kryminogennej i agresywnej rasy zamieszkującej Amerykę, zmniejszył się nieznacznie w stosunku do roku bazowego (1990), odsetek Latynosów wzrósł, liczba Azjatów (którzy praktycznie nie figurują w policyjnych statystykach bez względu na swoją liczebność) uległa podwojeniu, wreszcie odsetek białych mieszkańców spadł z 43% do 33% --> [link]

population.jpg

Historycznie patrząc, biali w NYC zawsze popełniali niewielką liczbę morderstw, uczestniczyli też w ułamku strzelanin. Dobrą analizę porównawczą ostatniej dekady XX wieku oferuje papier --> Race/Ethnic-Specific Homicide Rates in New York City (1990-1999)

murder_black_white_hisp.jpg


Gun-related homicides: Black (4,595; 54%), Hispanic (3,224; 38%), and White (670; 8%) homicides, for a total of 8,489 homicides.

2. Gentryfikacja
Termin ukuty przez amerykańskich urbanistów, związany bezpośrednio ze zjawiskiem "white flight". Oznacza on rewitalizację określonych dzielnic miejskich, z których biali Amerykanie uciekali na tereny podmiejskie w obawie przed rosnącym zagrożeniem czarną przestępczością i problemami rasowymi. Na ich miejsce wprowadzali się przedstawiciele mniejszości etnicznych, tworząc getta. W efekcie przestrzeń miejska ulegała stopniowej degradacji. Gentryfikacja miała przywrócić tym obszarom wartość ekonomiczną. Dobrym przykładem tego zjawiska jest "czyszczenie" Harlemu i ponowne zasiedlanie go białą ludnością --> [link]

Jednakże, co zauważa Zimring, konsekwentne podążanie tym tokiem rozumowania prowadzi do stwierdzenia, że wyprowadzająca się grupa starych rezydentów "zabiera ze sobą" wysokie wskaźniki przestępczości i gdy osiądzie w innym miejscu, proces degeneracji zaczyna się od początku. Nic takiego nie nastąpiło w Nowym Jorku. Harlem "rozjaśniał" bez dwóch zdań. Na Manhattanie wraz ze spadkiem różnorodności etnicznej zmniejszyła się przestępczość. Sęk w tym, że równocześnie w trzech innych najludniejszych rejonach (Queensie, Brooklynie i Bronksie) dysproporcje we wspomnianym zakresie nawet się zwiększyły, podczas gdy bezpieczeństwo wzrosło w porównywalnym stopniu. Patrz zmiany w dystrybucji przestepczości na terenie miasta w latach 1990-2010 --> [link]

3. War on Drugs
Nowy Jork pozostaje do dziś narkotykową stolicą Ameryki. Liczba morderstw mających związek z narkotykami (np. porachunki dilerów) w porównaniu z najgorszym pod tym względem okresem spadła o 90%. Jednocześnie konsumpcja narkotyków utrzymywała się na stałym poziomie, na co wskazują dane dotyczące przypadków przedawkowania czy skierowań na leczenie odwykowe oraz wyniki testów badań moczu przeprowadzanych w aresztach śledczych. Nowy Jork - konkluduje Zimring - wygrał wojnę z przestępczością, nie odnosząc przy tym znaczących zwycięstw w zwalczaniu narkomanii:

drug_overdose_rate.jpg

4. Wskaźniki inkarceracji
W latach osiemdziesiątych statystyki więzienne Nowego Jorku nie odbiegały od prowadzonych w innych częściach kraju. Przez pierwsze siedem lat kolejnej dekady liczba osadzonych w nowojorskich więzieniach zwiększyła się o około 15% (były to czasy ogólnokrajowej ofensywy Clintona), aby potem zacząć spadać. W 2008 roku była ona o 28% mniejsza niż w roku 1990 (w tym samym okresie na szczeblu krajowym odnotowano 65% wzrost):
10cm3q1.jpg

5. Bieda i bezrobocie
Zero korelacji. W Nowym Jorku spektakularnie ograniczono przestępczość, nie eliminując ani biedy, ani bezrobocia. Odsetek osób żyjących poniżej progu ubóstwa utrzymywał się na względnie stałym poziomie przez znaczną część analizowanego okresu, z kolei wskaźniki bezrobocia podlegały cyklicznym fluktuacjom bez wpływu na przestępczość:
poverty.jpg

unemployment.jpg
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Nowojorska policja należy do najbardziej agresywnych jednostek, jakie kiedykolwiek mieliśmy w tym kraju.

-- Franklin E. Zimring (od 4:25 [link])

Obecnie po nowojorskich ulicach chodzi 20.000 osób więcej mających udokumentowaną w aktach przeszłość kryminalną niż w roku 1997. Mimo to ulice są coraz bezpieczniejsze.

-- Franklin E. Zimring (od 5:45 [link])

Zimring pisze: jedynym obszarem radykalnych zmian podjętych przez magistrat NYC, a jednocześnie najbardziej prawdopodobną przyczyną spadku przestepczości, były usprawnienia w pracy policji.

Najpierw policja nowojorska przeprowadziła ogromną restrukturyzację: decentralizację służb, spłaszczenie hierarchii decyzyjnej, odmłodzenie kadr i premiowanie komisarzy dzielnicowych według osiąganych wyników. Następnie powiększono siły: liczba funkcjonariuszy (tzw. "krawężników") wzrosła w ciągu dziesięciu lat z 27 000 do 41 000, czyli o 40%. Jednostki do walki z przestępczością narkotykową urosły jeszcze bardziej - o 140% i zostały natychmiast rzucone w najbardziej "gorące" punkty w mieście z misją (dosłownie) zniszczenia tamtejszego rynku narkotyków. W miejsce War on Drugs zainicjowano War on Drug Violence - politykę, która w efekcie doprowadziła do wyeliminowania 90% najbardziej agresywnych dilerów bez wyeliminowania samego zjawiska zażywania narkotyków. W latach dziewięćdziesiątych - wspomina Zimring - jeśli ja byłem dilerem na rynku i ty byleś dilerem na tym samym rynku, obydwoje chcieliśmy handlować na rogu ulicy, przez który przewijało się najwięcej klientów. Ale to oznaczało konflikt. A w tamtych czasach konflikt w biznesie narkotykowym wiązał się nieuchronnie z zabijaniem.

Dalej: wdrożono nowe technologie informatyczne, w tym sławny CompStat - system zarządzania i mapowania danych, który umożliwił śledzenie na bieżąco ewolucji przestępczości i odpowiednią alokację sił policyjnych. tj. koncentrację działań w miejscach najbardziej kryminogennych (tzw. hot spoty). Z pomocą komputerów stworzono listę miejsc o wysokim nasyceniu przestępczością i właśnie tam wysyłano wzmocnione patrole - czasem nawet w ciągu kilku tygodni - bez względu na to, czy był to odcinek ulicy, bar albo inny obiekt publiczny. W rezultacie - jak podkreśla Zimring - policyjna biurokracja, ciesząca się opinią powolnej, biernej, skorumpowanej i zadowalającej się jedynie rejestrowaniem przestępstw zgłaszanych przez ofiary, przekształciła się w prężne przedsiębiorstwo bezpieczeństwa, wyposażone w kolosalne środki materialne i ludzkie.

Wszystko pięknie, szkopuł jednak w tym, iż w latach dziewięćdziesiątych XX wieku spadek przestepczości zaobserwowano w całych Stanach Zjednoczonych. Pierwsze dziewięć lat wzrostu bezpieczeństwa w NYC przypadło właśnie na tę dekadę i można to przypisać ogólnokrajowemu trendowi o trudnych do ustalenia przyczynach [link]. Z drugiej strony zarówno innowacyjne metody walki z przestępczością oraz zmiany sposobów działania policji, jak i zwiększona obecność funkcjonariuszy prewencji na ulicach - wszystko to można było zobaczyć w akcji także w innych amerykańskich zdominowanych przez gangi metropoliach, trudno zatem jednoznacznie stwierdzić na tej podstawie, czy w Nowym Jorku w końcówce XX wieku ujawniły się tendencje ogólnokrajowe skutkujące spadkiem przestepczości czy też pozytywne rezultaty przynosiła polityka NYPD wdrażana na terenie miasta.

Odpowiedź przyszła - zdaniem Zimringa - po roku 2000. Podczas gdy reszta kraju ustabilizowała swoje statystyki, w Nowym Jorku trend spadkowy utrzymywał się 10 lat dłużej i sięgał dwukrotnie głębiej. Co więcej, działo się to pomimo faktu, że liczba etatów w NYPD systematycznie się kurczyła do poziomu z 1993 roku [link]:

policechart190190.jpg


Najbardziej kontrowersyjną metodą prewencji praktykowaną przez nowojorski Departament jest flagowa inicjatywa samego burmistrza Michaela Bloomberga "zatrzymaj i zrewiduj" (stop and frisk), mająca na celu "uprzątnięcie wszelkiej nielegalnej broni z ulic". Jeżeli patrolujący okolicę funkcjonariusz uzna, że jakiś delikwent zachowuje się podejrzanie, zatrzymuje taką osobę pod pretekstem zadania jej paru pytań, a następnie rewiduje w poszukiwaniu ukrytej broni. Oficjalnie dane na temat kontrolnych zatrzymań zaczęto gromadzić w 2002 roku. Od tamtego czasu ich liczba rosła lawinowo osiągając prawie 700 tysięcy w roku 2011.

W 2003 roku w ramach akcji "zatrzymaj i zrewiduj" skonfiskowano 604 jednostki broni palnej. W 2011 - 780 sztuk. Zatem średnio każdego roku raptem 0.5% zatrzymań kończy się konfiskatą broni. Dla krytyków tej polityki jest to koronny argument za jej nieskutecznością. Dla zwolenników (Heather Mac Donald) wręcz przeciwnie - wymowny dowód na jej skuteczność. Zimring należy raczej do tych drugich, choć jak sam przyznaje, "stop and frisk" to dla niego ciągle wielka niewiadoma. Co się zaś tyczy Mac Donald, w swoich tekstach (recenzja książki Zimringa w New Republic --> [link], felietony w NYT --> [link]) konsekwentnie stara się pokazywać, jak zmieniał się model przestepczości w NYC na przestrzeni lat pod wpływem prewencyjnej, ultra agresywnej polityki Departamentu. Otóż jej zdaniem kontrolne zatrzymania doprowadziły do zmiany zachowań przestępców i wpłynęły na ich przyzwyczajenia. Teraz bandyci nie noszą broni ze sobą z powodu ryzyka przeszukania (za posiadanie broni w NYC grożą trzy lata - patrz The Sullivan Act), ale ukrywają ją w "dziuplach" i zabierają dopiero wtedy, gdy są absolutnie pewni, że będą musieli jej użyć.
nyclustopfriskguns2.jpg

Dodatkowo warto odnotować, że "w drugiej dekadzie spadków" skokowo wzrosła w Nowym Jorku liczba aresztowań za posiadanie marihuany. Polowanie na palaczy marihuany nigdy nie było jednak priorytetem nowojorskiej policji, mimo to liczba zatrzymań pod zarzutem posiadania zioła należy tam do największych w kraju. Czemu? Rzecznicy NYPD twierdzą, że marihuana stanowi pretekst podczas kontrolnych zatrzymań do rewizji osobistej i wzięcia palacza w ogień krzyżowych pytań. W ten sposób policja sprawdza na miejscu, czy przypadkiem delikwent nie jest poszukiwanym/skazanym włamywaczem/złodziejem. Policja szuka rekinów - jak sama twierdzi - nie zaś delfinów. Statystyki aresztowań za marihuanę należy zatem odczytywać jako statystyki aresztowań poszukiwanych włamywaczy/złodziei. I doskonale odzwierciedlają one odsetek czarnych/Latynosów zaangażowanych we włamy czy napady rabunkowe:

marijuanaarrestsinnyc_byrace.png


Zimring kończy swoją książkę okrągłą puentą: współczesne amerykańskie metropolie nie muszą być nękane plagą zabójstw i rozbojów, a przeciwdziałanie bezprawiu nie musi wiązać się nierozerwalnie ani z ograniczeniem narkomanii, a nie z zapełnianiem więzień, ani z super kosztowaną inżynierią socjalną. W tym miejscu autor się zatrzymuje i nie sprowadza swojej książki do oczywistej konkluzji - że 95% wysiłków nowojorskiej policji z konieczności ogniskuje się na przedstawicielach rasy czarnej i brązowej i że to głównie rasa negroidalna odpowiedzialna jest za stosowanie aż tak drakońskich metod.

Ten tekst nie jest afirmacją działań policji czy wyrazem poparcia dla tych działań. Jednak trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: w mieście zasiedlonym przez tak dużą populację czarnych i Latynosów nigdy nie będzie wolności wymarzonej przez libertarian. Nieprzypadkowo we wszystkich rankingach sporządzanych przez różne wolnościowe think-tanki Nowy Jork plasuje się na ostatnim albo przedostatnim miejscu.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Przeklejam z tematu o "Czarnej przestępczości".

W artykule z maja 2010 roku [link] (tekst pojawił się na pierwszej stronie gazetowego wydania NYT) niejaki Al Baker pochyla się nad niedolą czarnych i brązowych mieszkańców Nowego Jorku. Już w pierwszym akapicie zauważa, jak wielka krzywda dzieje się mniejszościom etnicznym w tym mieście, cytuję: Czarni i Latynosi byli 9x częściej niż biali zatrzymywani i przeszukiwani przez policję w 2009 roku. Dalej przytacza wyliczenia, mające ukazać ogrom rasistowskich uprzedzeń, którymi kierują się nowojorscy funkcjonariusze przy wyborze swoich ofiar. Baker podaje, iż 55% wszystkich zatrzymań w 2009 roku dotyczyło czarnych, pomimo że stanowią oni 23% populacji miasta. Wynik dla Latynosów to 35% zatrzymań przy liczebności rzędu 28%. Zatrzymania białych ograniczyły się do 10%, choć są najliczniejszą grupą etniczną w mieście (35%). Dla Azjatów wskaźnik zatrzymań wyniósł 3% (12% populacji).

Zaiste straszne. Czego natomiast publicysta NYT nie dopowiada i co ukrywa przed swoimi czytelnikami, to powody, dla których czarni i brązowi są głównym obiektem zainteresowania nowojorskiej prewencji. A te powody są następujące:

- czarni tylko w pierwszej połowie 2009 roku popełnili na terenie Nowego Jorku 66% wszystkich przestępstw z użyciem przemocy;
- tylko w pierwszej połowie roku brali udział w 80% strzelanin;
- razem czarni i brązowi uczestniczyli w 98% wszystkich strzelanin, jakie miały miejsce na terenie miasta w 2009 roku;
- czarni dokonali 70% napadów rabunkowych;
- dla kontrast biali w tym samym czasie popełnili 5% przestępstw z użyciem przemocy, brali udział w 1.8% strzelanin i dokonali mniej niż 5% napadów rabunkowych;

211m4k3.jpg


Na powyższym wykresie widać porównanie liczby zatrzymań w ramach "stop & frisk" ze wskaźnikami przestępczej aktywności poszczególnych ras. Czarni są zatrzymywani za rzadko! Przeciwnie biali i brązowi - oni zatrzymywani są zbyt często. Jeżeli zatem w Nowym Jorku mamy do czynienia z rasizmem, to jest to rasizm wymierzony w białych (i ewentualnie Latynosów).

W 2010 roku było jeszcze gorzej: 95,1% ofiar wszelkiego rodzaju morderstw oraz 95,9% ofiar strzelanin w Nowym Jorku miało pochodzenie latynoskie lub reprezentowało rasę czarną. 90,2% aresztowanych pod zarzutem morderstwa i 96,7% aresztowanych pod zarzutem postrzału miało pochodzenie latynoskie lub reprezentowało rasę czarną --> [link]

W 2011 roku bez zmian: czarni --> 56% zabójstw, 46% gwałtów, 64% napadów rabunkowych, 53% napadów z bronią w ręku; Latynosi --> 34% zabójstw, 43% gwałtów, 29% napadów rabunkowych, 34% napadów z bronią w ręku.

Wszystkie dane za --> NYPD - Crime and Enforcement Activity

Przestępczość w Nowym Jorku ma kolor czarno-brązowy. Baker "zapomniał" o tym wspomnieć swoim czytelnikom.
 
D

Deleted member 4151

Guest
Tekst jak zwykle świetny :) tylko czy nie mógł posłużyć jako argument dla lewactwa? Czyli coś w stylu: " trzeba dać więcej policjantów i dać im pełną możliwość według swojego uznania naruszać cudzą wolność, i zabrać wszystkim broń". I jak ma się to do stałego zwiększania się zamordyzmu w prawach dotyczących broni?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
I jak ma się to do stałego zwiększania się zamordyzmu w prawach dotyczących broni?
Nijak. Nowy Jork zawsze był forpocztą politycznych reform obliczonych na zaostrzenie przepisów regulujących dostęp cywilów do broni palnej (patrz The Sullivan Act). Nigdy nie przekładało to się na wskaźniki przestępczości. Ponadto w USA są miasta, które - choć trudno w to uwierzyć - mogą pochwalić się jeszcze surowszymi przepisami, a w których wskaźniki przestępczości pokazują trend przeciwny (patrz Chicago). Zarówno Chicago, jak i Nowy Jork nie są odcięte od zewnętrznych źródeł broni palnej.
 
D

Deleted member 4151

Guest
Oczywiście racja ale większej liczby policji i dania im prawa przeszukiwania każdego libertariańskim nazwać nie można :)
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
A czy ja nazwałem to, co uskutecznia NYPD, libertariańskim? Poza tym jeśli nie podobają ci się wnioski Zimringa, to wskaż bardziej prawdopodobne przyczyny tak spektakularnego spadku przestępczości w NYC.
 
D

Deleted member 4151

Guest
Poza tym jeśli nie podobają ci się wnioski Zimringa, to wskaż bardziej prawdopodobne przyczyny tak spektakularnego spadku przestępczości w NYC.
To że mi się to nie podoba nie znaczy że jest nie prawdziwe :D
A czy ja nazwałem to, co uskutecznia NYPD, libertariańskim?
Nie nie nazwałeś.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Natknąłem się na intrygującego newsa na portalu New York Post: Violent crime spiking in wealthy Manhattan neighborhoods. W artykule mowa jest o tym, że przez Manhattan przelewa się obecnie jakaś tajemnicza "fala przestępczości". Jeden z cytowanych rezydentów tej dzielnicy mówi wprost, że na Manhattanie to on żyje od piętnastu lat, ale to, co się ostatnio wyprawia w tych okolicach, przechodzi jego wyobrażenia - nigdy nie było aż tak źle. Od razu zainteresowałem się tematem. Nowy Jork? Serio? Miasto mogące poszczycić się serią najbardziej spektakularnych sukcesów w walce z przestępczością uliczną w historii USA ma problemy z pospolitym bandytyzmem? Coś musi być nie tak z tym obrazkiem. Będąc świeżo po lekturze książki Zimringa, postanowiłem odszukać ludzi, którzy nie podzielają optymizmu autora "The City That Became Safe". I znalazłem ich. Po nitce do kłębka - "The Crime Numbers Game", czyli "Zarządzanie poprzez manipulację" - o tym, jak za rządów Bloomberga nowojorska policja tnie w chuja na statystykach.

9781439810316.jpg


Obydwaj autorzy mają za sobą wieloletnie powiązania z NYPD: Eli B. Silverman, zasłużony profesor John Jay College of Criminal Justice, od lat zajmuje się badaniem przestepczości w NYC, partneruje mu John A. Eterno, emerytowany kapitan nowojorskiej policji. Panowie postawili sobie za cel dowieść, że NYPD jest czynnie zaangażowana w rozmaite formy statystycznych kuglarstw, wliczając w to sztuczne utrzymywanie na niskim poziomie wskaźników przestępczości, obniżanie ich rangi (chodzi o przenoszenie raportowanych przestępstw z kategorii index-crimes [poważne zbrodnie: zabójstwa, gwałty, włamania, napady, podpalenia, wymuszenia, szantaże] do non-index [wykroczenia] - jest to o tyle istotne, że przestępstwa klasyfikowane jako non-index-crimes nie trafiają później do corocznych raportów FBI ze względu na swoją niską szkodliwość społeczną; w efekcie dane miasto/hrabstwo wygląda na papierze lepiej niż w rzeczywistości), a także zaniżanie liczby skarg składnych przez poszkodowanych albo wręcz zniechęcanie poszkodowanych do zgłaszania przestępstw. I pomimo iż autorzy zgadzają się co do faktu, że w latach dziewięćdziesiątych częstotliwość popełniania przestępstw w mieście wyraźnie zmalała, to odkryte przez nich statystyczne manipulacje skłoniły obydwu do zakwestionowania skali tego zjawiska.

"Nasza ekspertyza demaskuje łajdacką policyjną praktykę" - wali prosto z mostu Silverman.

Głównym obiektem ich krytyki jest zainicjowany w 1994 roku program służący do zarządzania i mapowania danych - CompStat (skrót od "compare stats" - porównywanie danych). Silverman twierdzi, że nowojorska policja zrobiła z tego systemu bożka i znajduje się pod jego wpływem tak samo jak zaczadzony zabobonem średniowieczny wieśniak. Na cotygodniowych spotkaniach naczelnicy departamentów przedstawiają i recenzują przed swoimi przełożonymi zebrane tydzień wcześniej dane i na ich podstawie są oceniani przez gremium. Kto oglądał trzeci sezon "The Wire", ten dysponuje wyobrażeniem, jak takie spotkania wyglądają.

Eterno i Silverman oferują kilka mocnych dowodów na poparcie krytyki CompStatu. Po pierwsze, ankiety przeprowadzane wśród aktywnych i byłych funkcjonariuszy. Po drugie, oświadczenia wysoko postawionych urzędników związkowych reprezentujących wszystkie szczeble policyjnej hierarchii: od zwykłych krawężników po sierżantów. Po trzecie, porównania trendów w przestepczości odzwierciedlonych w indeksach kryminalnych (index v. non-index) oraz zestawienia oficjalnych danych policyjnych z dokumentacją i archiwami szpitalnymi. Wreszcie po czwarte - tajne zapisy instrukcji i poleceń wydawanych funkcjonariuszom w terenie przez ich przełożonych, a także oficjalne raporty mówiące o nadużyciach w innych agencjach podległych pod nowojorski magistrat, które również przeszły na CompStat.

Ankiety

Autorzy emailowo przesłali ankiety 4069 oficerom, którzy służyli w terenie i odchodzili na emeryturę od 1941 roku. Opowiedziało 48% z nich. Wśród respondentów byli zarówno dowódcy i inspektorzy, jak i sierżanci oraz policyjni detektywi. Ponad połowa z tych osób przyznała, że miała świadomość manipulacji policyjnymi statystykami. Ponad 80% powiedziało, że znane im są przynajmniej trzy przypadki, w których funkcjonariusze lub ich przełożeni "poprawiali" dane na temat przestępczości. "W statystykach napaści stawały się nękaniem, duże kradzieże - małymi, włamania z kradzieżą - wtargnięciem na teren prywatny" - wyznał jeden z policjantów w komentarzu umieszczonym w badaniu.

Za drugim razem Eterno i Silverman przeprowadzili sondę na próbce 491 emerytowanych członków Stowarzyszenia Kapitanów Policji (Captain's Endowment Association) i nastrępnie uzupełnili ją o kolejne trzydzieści wywiadów, tym razem mega dogłębnych, z wybranymi respondentami. Co się okazało? 309 ankietowanych, którzy służyli w okresie panowania CompStatu, przyznało, iż w tym czasie doświadczyli znacznie mniej nacisków ze strony przełożonych na zachowanie elementarnej uczciwości podczas gromadzenia statystyk aniżeli ich poprzednicy, którzy pracowali przed "erą CompStatu". Spośród 160 dowódców pracujących "w cieniu CompStatu" i mających świadomość "grzebania w raportach", 78% uznało, że przynajmniej jedna z tych zmian, które zalecili podwładnym, mogła być nieetyczna. W zestawieniu z funkcjonariuszami, którzy służyli "przed CompStatem", ci z lat dziewięćdziesiątych i później znacznie częściej wspominali o odczuwaniu na własnej skórze presji ze strony przełożonych w związku z przewalaniem przestępstw z jednej kategorii do drugiej. Silverman konkluduje: "Oczywistą prawidłowością przejawiającą się w tych danych jest to, że istniała olbrzymia presja wywierana przez dowództwo NYPD, co nieuchronnie prowadziło do manipulacji w raportowaniu przestępstw".

Zeznania pracowników związkowych

Naciski, o których wspominają ankietowani funkcjonariusze, znalazły również odzwierciedlenie w sprawozdaniach i deklaracjach składanych przez związkowych oficjeli. W artykule z 2004 roku protokolant najpotężniejszego amerykańskiego związku zawodowego policjantów - Patrolmen's Benevolent Association (PBA) - zarzucił swoim pryncypałom "pozostawanie pod wpływem CompStatu" (że niby ten system działa na nich jak narkotyk) i tworzenie iluzji, że przestępczość spada poprzez przerzucanie przestępstw z jednej kategorii do drugiej, zamienianie w papierach ciężkich przestępstw (felonies) na wykroczenia (misdemeanors), zaniżanie strat powstałych w wyniku zniszczenia własności, byle tylko dany przypadek nie wpadł do kategorii "felony", wreszcie - raportowanie wielokrotnych przestępstw jako pojedynczych incydentów. Ten sam urzędnik PBA dodaje: "Wyjątkowo podstępnym sposobem podkręcania liczb jest praktyka utrudniania czy wręcz uniemożliwiania ludziom zgłaszania przestępstw, innymi słowy, jest to umiejętność sprawienia, żeby ofiara po przyjściu na komisariat czuła się jak kryminalista i w rezultacie zrezygnowała ze zgłoszenia sprawy, oszczędzając sobie dalszych upokorzeń."

Pewien emerytowany detektyw w rozmowie z autorami podał ekstremalny przykład bagatelizowania zbrodni przez NYPD. Podczas jednego z rutynowych przesłuchań na komendzie ofiary gwałtu odkrył on, że ten sam sprawca dokonał wcześniej sześciu innych napaści połączonych z gwałtem, a jego zbrodnia została sklasyfikowana jako "wtargnięcie na teren prywatny". Detektyw wyjaśnił, na czym polegało fabrykowanie raportów: "Oni [jego przełożeni] szukali czegoś, co mogliby bez szkody wyeliminować z narracji ofiary. Jedno słowo, czasami dwa słowa w zupełności wystarczyły, żeby zbrodnię zmienić na wykroczenie."
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Wykroczenia vs poważne przestępstwa

Niezwykle interesująco przedstawia się także kwestia non-index-crimes z lat 2000-2009 (uwaga: do roku 2010 NYPD odmawiała ujawnienia danych na temat wykroczeń; dopiero sprawa wytoczona przez New York Timesa wymusiła na nich udostępnienie dokumentów szerszej publice). Silverman i Eterno zwracają uwagę na olbrzymie, nienaturalne różnice pomiędzy pokrewnymi rodzajami przestępstw w obu kategoriach. I tak: z jednej strony w kategorii non-index-crimes pojawia się 70% wzrost odnotowywanych przypadków wtargnięć na teren prywatny, z drugiej mamy 41% spadek liczby włamań w kategorii index-crimes; 5% spadek przestępstw na tle seksualnym po stronie wykroczeń, po stronie index-crimes 38% spadek liczby gwałtów; 9% spadek liczby napadów raportowanych jako wykroczenia vs. 42% spadek napadów klasyfikowanych jako poważne przestępstwo. Autorzy uważają, że te i inne różnice sugerują zakrojoną na szeroką skalę manipulacje, ponieważ zazwyczaj jest tak, że trendy obserwowane w przestępczości ulicznej są w obydwu kategoriach podobne i rozwijają się równolegle.

Dane ze szpitali

Kiedy porówna się statystyki na odcinku napadów i przestępstw powiązanych z dragami akumulowane przez CompStat i archiwizowane przez nowojorskie szpitale, różnica jest jeszcze bardziej uderzająca. Przykładowo NYPD twierdzi, że w latach 1996-2006 odsetek napadów spadł o połowę, podczas gdy rzut oka na hospital records za te same lata pozwala wysnuć wnioski przeciwne: 90% wzrost liczby wizyt na pogotowiu w wyniku ran odniesionych podczas napadów oraz 129% skok w liczbie przypadków na urazówce z ranami postrzałowymi, a do tego 15% wzrost przypadków hospitalizowanych. Silverman nie ma złudzeń: "Absolutnie żadne dane ze szpitali nie potwierdzają wersji NYPD o znaczącym spadku liczby napadów. Roziew jest tak ogromny, że z całą pewnością mamy tu do czynienia z kolejną manipulacją." Co się zaś tyczy dragów, NYPD twardo obstaje, że odnotowała 22.5% spadek liczby przestępstw związanych z narkotykami na przestrzeni lat 2000-2009 (przy okazji także 32% spadek liczby wykroczeń), a tymczasem zgodnie z danymi Departamentu Zdrowia i Higieny Psychicznej Miasta Nowy Jork w latach 1999-2006 odsetek hospitalizowanych z powodu dragów wzrósł o 14%.

Nagrania

Zdaniem autorów, to są ich najmocniejsze dowody przeciwko NYPD. Trzy kasety zawierające nagrania z dwóch rożnych komisariatów, oczywiście zarejestrowane potajemnie, na których słychać komendantów pouczających swoich podwładnych, jak nie angażować się za bardzo w robotę. Na jednej z taśm dowódca instruuje funkcjonariusza, by ten nie spisywał protokołów z kradzieży, chyba że ofiara jest na tyle zdeterminowana, iż sama przyjdzie na komisariat i zażąda rozmowy z detektywem. Na drugiej kasecie słychać innego komendanta, który nakazuje swoim ludziom nie spisywać raportów z kradzieży od zgłaszającej popełnienie przestępstwa ofiary, jeśli przeczuwają oni, że prokurator okręgowy odrzuci sprawę. Publikacja treści nagrania z trzeciej kasety sprawiła, że zareagował sam szef nowojorskiej policji, komisarz Raymond Kelly, zlecając wszczęcie "wewnętrznego śledztwa". Do dzisiaj jednak nic w tym temacie nie wyjaśniono, Silverman uważa, iż sprawę cichaczem pogrzebano.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Ogólnie to co robią to oczywiście skurwysyństwo, ale ten fragment:
Co się zaś tyczy dragów, NYPD twardo obstaje, że odnotowała 22.5% spadek liczby przestępstw związanych z narkotykami na przestrzeni lat 2000-2009
jest akurat pozytywny jeśli go dobrze rozumiem, to znaczy, że policjanci odstępowali od ścigania jakiegoś dilera, bo uznali, że to im psuje statsy i lepiej go puścić wolno i udawać, że problem narkomanii się kurczy.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
Masz nauczkę na przyszłość aby nie wierzyć na słowo statystykom.

Jeżeli są sprzeczne z logiką to znaczy, że coś z nimi nie tak.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Eterno i Silverman nie kwestionują tego, że przestępczość w NYC zmalała w latach dziewięćdziesiątych. W całej Ameryce trend się wtedy odwrócił. To, co obydwaj panowie kwestionują, dotyczy dekady następnej - dla Zimringa jest ona kontynuacją sukcesów i fenomenem w skali kraju, dla Silvermana i Eterno - pasmem wałków i statystycznych manipulacji:

Untitled_2.jpg


Dowody demaskujące policyjne przekręty są, zdaniem autorów, przytłaczające:

Untitled_1.jpg
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
The number of homicides on record in New York City has dropped significantly during the first half of the year — to 154 from 202 in the same period last year — surprising even police officials.

NYT --> City Homicides Drop Sharply, Again

To robi wrażenie - 22% spadek. Rekord z roku 2012 na bank zostanie pobity. No chyba że w drugiej połowie 2013 nastąpi jakaś katastrofa. Komentarz Steve'a Sailera: In Bloomberg's 12 years, he has made impressive progress at the fundamental duty of the state: to hold a monopoly on violence. [link]
 

freelancer

Dobrowolnościowiec
163
184
Zakaz na dużą kolę wykurzył czarnuchów? Trudno trochę znaleźć jakąś konkretną przyczynę. Chyba że policja znalazła nową metodę fałszowania statystyk.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Zabójstwa fałszuje się najtrudniej. W tej kategorii statystyki, którymi chwali się NYPD, wydają się wiarygodne i odzwierciedlają rzeczywiste trendy. Nowy Jork ma niepowtarzalną okazję zamknąć ten rok z wynikiem ~350 zabójstw. Szkieły w Chicago też wzięły się do roboty i obstawiły patrolami najgorsze murzyńskie dzielnice w mieście. Efekty już są widoczne. Za NYT: In recent months, as many as 400 officers a day, working overtime, have been dispatched to just 20 small zones deemed the city’s most dangerous. Killings this year have dipped to a level not seen since the early 1960s.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
2 wiadomości.
Za Super Expressem
Kontrowersyjny program nowojorskiej policji – stop-and-frisk – polegający na wyrywkowych zatrzymywaniach i przeszukiwaniach, został przywrócony. Tak zdecydował federalny sąd apelacyjny, blokując wcześniejszą decyzję sądu niższej instancji, według której program był niegodny z konstytucją. Sędzia federalny zawiesił również Shirę Scheindlin – sędzinę odpowiadającą za wcześniejszy wyrok.
Latem sędzia Scheindlin orzekła, że oficerowie NYPD kierowali się uprzedzeniami rasowymi i świadomie naruszali prawa obywatelskie tysięcy nowojorczyków, których poddawali wyrywkowym kontrolom. Nakazała również, aby kontrowersyjny program stop-and-frisk został zmieniony, co miałby nadzorować niezależny organ.

Jej decyzja został zaskarżona przez władze miasta i NYPD w federalnym sądzie apelacyjnym. I właśnie teraz sędziowie uznali wyrok sądu niższej instancji za nieważny.

Z orzeczenia sądu apelacyjnego zadowolenia nie kryje nowojorski burmistrz Michael Bloomberg, szef NYPD – Ray Kelly oraz inni zwolennicy stop-and-frisk, którzy uważają, że stanowi on skuteczny środek w wykrywaniu i zwalczaniu przestępczości w metropolii.


Bill de Blasio nowym burmistrzem Nowego Jorku

De Blasio, który obecnie pełni funkcję miejskiego adwokata publicznego, czyli odpowiednika rzecznika praw obywatelskich, jest najbardziej lewicowym kandydatem startującym w wyborach od kilku dekad. W kampanii wyborczej obiecywał skończenie z prowadzoną przez ostatnie 12 lat przez Bloomberga – jednego z najbogatszych ludzi w USA – przyjazną polityką wobec wielkiego biznesu i skoncentrowanie się na problemach mniej zamożnych nowojorczyków. Zapowiedział m.in. podniesienie podatków – średnio o 973 dol. – dla mieszkańców, którzy zarabiają ponad pół miliona dolarów rocznie, i wykorzystanie tych pieniędzy do zapewnienia opieki przedszkolnej dla wszystkich dzieci w mieście. Jest on także przeciwnikiem stosowanych przez nowojorską policję wyrywkowych kontroli przechodniów pod kątem posiadania przez nich broni i narkotyków. Zdaniem krytyków wśród przeszukiwanych jest nadreprezentacja Afroamerykanów i Latynosów, zwolennicy podkreślają, że dzięki kontrolom Nowy Jork stał się jedną z najbezpieczniejszych metropolii na świecie.

A oto wspaniała rodzinka nowego burmistrza:

extralarge.jpg
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Co do anulowania "stop-and-frisk" - pod koniec 2014 roku będzie można powiedzieć coś konkretnego.
 
Do góry Bottom