A
Anonymous
Guest
Niewolnictwo podatkowe w (Socjalistycznej) Rzeczpospolitej Polskiej
Istnieje wiele cytatów, które można przytoczyć w trakcie debaty nt. podatków. Najsłynniejszym i najczęściej przywoływanym są bez wątpienia słowa wypowiedziane przez Benjamina Franklina, jednego z ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki, który przeszło 200 lat temu stwierdził: „Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki”. Trafnie uzupełnił je Terry Pratchett. Wybitny pisarz powieści fantasy dodał, że „podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku.” Dla pokazania skali problemu sprecyzuję – obecne podatki „uśmiercają” nas każdego dnia.
Niezbędnik
Nie ulega wątpliwości, że podatki są „złem” koniecznym. Głównym (i jedynym) przeznaczeniem wszelkich świadczeń na rzecz państwa powinno być utrzymanie bezpieczeństwa wewnętrznego, zapewnienie obronności kraju oraz sfinansowanie administracji gwarantującej jego prawidłowe funkcjonowanie. Każde dodatkowe obciążenie jest szkodliwe dla obywateli - tym szkodliwsze im wyższy jest ich poziom. Dlaczego? Ponieważ nic nie bierze się z próżni.
„Bezpłatne” edukacja i służba zdrowia, budowa nowych stadionów i autostrad, pokrywanie długów generowanych przez spółki skarbu państwa (vide PKP), a nawet subwencje dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. To wszystko finansowane jest z podatków ukrytych w każdej przepracowanej przez nas minucie, w każdym z nabytych dóbr. Co gorsza, zgodnie z Prawem Savasa, ogrom tych pieniędzy (20-40%) jest po prostu marnowanych.
Błędne koło
Kolejne podatki sprawiają, że towary i usługi stają się drogie, w konsekwencji czego mało kogo na nie stać. Tajemnicą poliszynela pozostaje stosunek kolejnych rządów do krzywej Laffera, której wiarygodność potwierdziły dziesiątki przypadków.
Kluczową kwestią wydaje się być również zrozumienie mechanizmu przerzucalności podatków, w wyniku którego to konsument zawsze pokrywa koszty obciążeń nałożonych przez państwo na producenta/usługodawcę tak, by ten w nowych realiach mógł osiągnąć zysk niemniejszy niż w poprzednim stanie.
Wyższe ceny wpływają z kolei na malejący popyt, co b. często rzutuje na wielkość obrotów, które maleją do minimum zapewniającego egzystencję lub po prostu doprowadzają do bankructwa. Efektem powyższego jest mała liczba miejsc pracy, niskie pensje, wysokie bezrobocie oraz rozrost szarej strefy - wolnej od jakichkolwiek regulacji prawnych z podatkami włącznie.
Biurwokracja
Dodatkową wadą nakładania niezliczonej ilości podatków jest rozrost biurokracji potrzebnej do ich obsługi. Mechanizm ten poniekąd opisuje Prawo Parkinsona. W Polsce ów proces osiągnął niebotyczne rozmiary i… wciąż postępuje. Zgodnie z danymi GUS, w administracji publicznej rokrocznie notuje się wzrost zatrudnienia o kolejnych naście tysiące etatów. Na początku 2005 roku odnotowano ich „zaledwie” 557,2 tys. Z kolei w pierwszym kwartale 2010 roku „armia urzędników” liczyła już 633,6 tys. Co więcej przeciętne miesięczne wynagrodzenie zatrudnionych w opisywanym sektorze wzrosło do 4722,97 zł brutto co jest kwotą o ponad 30% wyższą od średniego krajowego wynagrodzenia!
Obecny koszt utrzymania urzędniczych etatów to ponad 42,5 mld zł (przeszło 1 100 zł na każdego Polaka). Stanowi to dość istotny element budżetu planowanego przez Ministerstwo Finansów na 2011 rok – 13,6%. Zestawiając tą liczbę z zakładanymi na 2011 rok wpływami z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT), które oscylują na granicy 38,2 mld zł, nietrudno wywnioskować, że redukcja urzędniczych etatów do niezbędnego minimum pozwoliłaby na całkowite zlikwidowanie głównego winowajcy tak wysokiego bezrobocia w Polsce (11,8%).
Komuna do kwadratu
Kolejną ciekawostkę stanowi nawiązanie do Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej działającej w ustroju komunistycznym, który przecież lubował się w biurokratycznych procedurach. Zgodnie z danymi, które podaje prof. Krzysztof Rybiński, w 1989 roku, gdy obwieszczono „koniec komunizmu”, administracja publiczna liczyła 159 tys. urzędników. Jest to 4-ktotnie mniej niż obecnie! Powstaje zatem pytanie: gdzie na osi między (neo)komunizmem a liberalizmem (minimum ingerencji państwa) znajduje się dzisiejsza III RP?
Wstęp do niewolnictwa
Nie bez przyczyny niniejszy artykuł nawiązuje swoim tytułem do niewolnictwa. Oczywistością jest dokonanie hiperbolizacji, ale czy rzeczywiście różnica między obecnym systemem, a wspomnianym niewolnictwem jest tak duża? Nie do końca…
W Starożytnym Rzymie niewolnik otrzymywał za pracę poza domem pana dziesiątą część zarobku (90% podatek), z którego w przyszłości mógł się wykupić zostając tym samym wolnym człowiekiem. Jednak oprócz wspomnianej „pensji” pan zapewniał mu pełne utrzymanie (wyżywienie, dach nad głową itd.). Wracając na Polski grunt należy wspomnieć o pańszczyźnie, która w XVII w. zobowiązywała chłopa do przepracowania 4 dni w tygodniu na rzecz pana. Oznacza to, że chłop był obarczony 57% podatkiem.
Zupełne przeciwieństwo stanowią XX-wieczne potęgi. W Stanach Zjednoczonych Ameryki w 1905 roku podatki wynosiły w sumie ok. 3% (nie istniał podatek dochodowy). W tym samym czasie na Brytyjczyków nałożone było 5% opodatkowanie. Dalej mamy Prusy - 7%, Austro-Węgry - 12,5%, niepodległą Polskę (1926 r.) - 25% i III Rzeszę (1933 r.) - 33%. Jak na tym tle prezentuje się…
…rzekomo wolny obywatel w Polsce XXI wieku?
Co najmniej niekorzystnie. Zgodnie z poniższymi obliczeniami rząd pozbawia nas ponad 60% zarobionych pieniędzy. Dla potwierdzenie powyższej tezy posłużę się kolejnymi wyliczeniami. Część z nich (koszty pracy) zaczerpnąłem ze swojego poprzedniego artykułu pt. „Bryk dla decydentów – jak zlikwidować bezrobocie”.
Podobnie jak wówczas, tak i tym razem skorzystam z przykładu pracownika zatrudnionego na umowę o pracę, który otrzymuje przeciętne miesięczne wynagrodzenie, wynoszące zgodnie z raportem GUS za II kwartał 2011 roku 3 560,83 zł brutto.
UWAGA! Konkretny przykład oparty będzie na następujących założeniach:
* obywatel wydaje 100% zarobionych pieniędzy,
* obywatel nie stroni od używek typu alkohol i papierosy,
* obywatel posiada własny samochód, który regularnie użytkuje.
1. Koszty pracy
Obciążenia pracownika:
1. ZUS (488,19 zł):
* ubezpieczenie emerytalne
* ubezpieczenie rentowne
* ubezpieczenie chorobowe
2. NFZ (276,54 zł)
3. Zaliczka (249,00 zł)
Suma: 1 013,73 zł
Obciążenia pracodawcy:
1. ZUS (567,25 zł)
2. Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (90,80 zł)
Suma: 658,05 zł
Reasumując pracodawca ponosi koszt w wysokości 4 218,88 zł (pensja brutto + obciążenia pracodawcy) z czego pracownik otrzymuje zaledwie 60,4% tej kwoty, czyli 2 547,10 zł netto.
2. Transport
Następnie załóżmy, że nasz podatnik dojeżdża do pracy samochodem (średnio spala 8 l benzyny PB 95 na 100 km) pokonując każdego dnia łącznie 40 km. Podobny dystans przejeżdża również w weekendy i inne dni wolne od pracy (wizyta u znajomych, zawody sportowe, zakupy w centrum handlowym). Łącznie w miesiącu potrzebuje więc 96 litrów benzyny, za którą zapłaci 506,88 zł.
Podatki w 1 litrze PB 95 (5,28 zł):
* VAT – 0,99 zł
* opłata paliwowa – 0,10 zł
* akcyza – 1,57 zł
Suma: 2,66 zł
Powyższe obliczenia pokazują, że z każdego litra benzyny PB 95 państwo przywłaszcza sobie 50,4% całej kwoty, na którą składają się także koszty dystrybucji (0,17 zł), marża rafineryjna (0,40 zł) oraz zakupu ropy (2,05 zł). Zgodnie z wcześniejszymi założeniami opisywany podatnik wyda na paliwo w ciągu miesiąca 506,88 zł, z czego 255,47 zł stanowią różnego rodzaju podatki.
3. Wyżywienie
Od 1 stycznia 2011 r. wzrosły stawki VAT na poszczególne artykuły spożywcze. Z tych podstawowych warto wymienić:
* chleb – 5% / 23%
* kawa, herbata – 23%
* makaron – 5%
* surowe warzywa – 5%
* oleje i tłuszcze zwierzęce – 5%
* mleko – 5%
* jaja – 5%
* mięso i wyroby z mięsa – 5%
* woda mineralna - 23%
* słodycze – 23%
Szacunkowo można więc założyć, że w samych produktach spożywczych średnie opodatkowanie wynosi 15%. Przeznaczając na ten cel 500,00 zł miesięcznie, nasz podatnik wniesie do skarbu państwa kolejnych 75,00 zł. Dodać do tego należy wizyty na tzw. „mieście” (restauracje, puby), które pochłoną kolejnych 400,00 zł. W tym przypadku mamy do czynienia z opodatkowaniem VAT wynoszącym 23%, co przełoży się na kwotę 92,00 zł.
4. Inne
Na tym jednak nie można zakończyć obliczeń ponieważ statystyczny Nowak, zgodnie z wcześniejszymi założeniami, nie stroni od używek. Pierwszą z nich jest alkohol. Litr 40-procentowej wódki, kosztującej w sklepie 50,00 zł zawiera dwa obciążenia podatkowe, tj. akcyzę (23,60 zł) oraz VAT (9,35 zł). Łącznie dają one kwotę 32,95 zł, stanowiącą 65,9% całości. Do tego dochodzą rzecz jasna koszty produkcji oraz marże producenta i dystrybutora (pozostałe 17,05 zł). Przy 4 takich butelkach w ciągu miesiąca, konsument wydaje 200,00 zł z czego podatek wynosi 131,80 zł.
Drugą używką są papierosy. Omawiany obywatel spala 1 paczkę (20 szt.) tygodniowo, która kosztuję średnio 9,14 zł. Miesięcznie stanowi to wydatek rzędu 36,56 zł, który rozkłada się na akcyzę (4*5,81 zł), VAT(4*1,65 zł) oraz koszty związane z produkcją i handlem (4*1,68 zł). W tym przypadku do skarbu państwa odprowadzanych jest 29,84 zł (81,62%).
Regularnie pojawia się również potrzeba zakupu nowego ubrania. Stawka VAT na odzież dla osób dorosłych wynosi 23%, co oznacza, że poświęcając na ten cel w ciągu miesiąca 300,00 zł uiścimy do skarbu państwa kolejnych 69,00 zł.
Ostatnim z policzalnych kosztów będzie abonament RTV. Za odbiornik radiofoniczny (1 szt. w mieszkanie) jest to 5,35 zł miesięcznie. Z kolei za odbiornik telewizyjny (2 szt. w mieszkaniu) wielkość ta wynosi już 34,30 zł (2*17,15 zł). W związku z powyższym na konto telewizji publicznej należy przelać kwotę 39,65 zł.
Powyższe wydatki jeszcze nie wyczerpały możliwości finansowych modelowego podatnika ponieważ w jego portfelu wciąż pozostają 564,01 zł. Pieniądze te idealnie pokryją koszty rachunków za telewizję i Internet, podatków od nieruchomości, rolnych i leśnych, od czynności cywilnoprawnych, od psów, przymusowego OC oraz akcyzy za samochód i energię elektryczną. Nie można również pominąć opłat skarbowych uiszczanych przy okazji wydania dowodu osobistego, paszportu, prawa jazdy czy dowodu rejestracyjnego. Żadną przesadą będzie uznanie, że z powyższych opłat przynajmniej połowa (282,01 zł) trafi pośrednio do naszego „pana”.
Podsumowanie
Zestawiając powyższe podatki uzyskaliśmy kwotę równą 2646,54 zł, co w relacji z kosztem ponoszonym przez pracodawcę (naszym potencjalnym zarobkiem - 4218,88 zł) stanowi bagatela 62,7%! Do uzyskanego wyniku należy dodać inflację, która zgodnie ze słowami Rona Paula „jest zwykłym opodatkowanie ludzi, którzy płacą więcej za życie, a mimo to ich warunki życiowe ulegają pogorszeniu”. Dla zachowania porządku nadmienię, że zgodnie z raportem GUS, inflacja wynosiła w lipcu br. 4,1%.
Chciałbym na powyższym zakończyć swój wywód jednak muszę sprostować dwie rzeczy. Po pierwsze pragnę zauważyć, że istnieje niepoliczalny element w całej układance. W związku z przerzucalnością podatków, każdy kolejny pośrednik między producentem a konsumentem generuje dodatkowe koszty, wśród których nie brakuje rzecz jasna podatków (np. koszty pracy). Można ten proces porównać do kuli śnieżnej, która z każdym kolejnym metrem (pośrednikiem) przybiera na wielkości.
Drugą kwestią jest fakt, że im mniejszy dochód posiada dany podatnik, tym większą część jego zarobków stanowi opodatkowanie. Żeby unaocznić w czym rzecz posłużę się prostym przykładem. Otóż wydatkiem innego rzędu jest koszt wyrobienia paszportu (paszport – 140 zł plus zdjęcia – ok. 20 zł) dla osoby zarabiającej 10 000 zł netto (1,6%), a czym innym dla osoby żyjącej na skraju ubóstwa, tzn. mającej miesięczny dochód w wysokości 1 032,34 zł netto (15,5%). Dlatego realne opodatkowanie, nawet po uwzględnieniu wszelkich ulg, może wynosić wśród najuboższych ponad 80% od zarobionej kwoty.
Miłego dnia niewolniku, pardon, czytelniku.
Autor: Maciej Cudera
http://gb.pl/gielda/komentarze/niewolni ... skiej.html
Dawno nie było czegoś o ekonomii na forum.