alfacentauri
Well-Known Member
- 1 164
- 2 172
Rothbard kiedyś napisał:
„Wszystkie najróżniejsze środki federalnej regulacji i dobrobytowego etatyzmu, które tak lewica, jak i prawica zwykły uważać za elementy masowych ruchów przeciwko Wielkiemu Biznesowi… nie tylko cieszyły się pełnym poparciem ze strony Wielkich Biznesmenów, ale wręcz były przez nich zapoczątkowane w celu przemiany wolnego rynku w skartelizowaną gospodarkę, która byłaby dla nich korzystna.”
Niektórzy próbują przenieść to spostrzeżenie na nasz grunt i twierdzą, że tak samo jest u nas. Możliwe jest, że w USA faktycznie etetyzm mógł być wprowadzony głównie z inicjatywy wielkiego biznesu i możliwe, że gdy następowały tam różne liberalizacje to nie obejmowały one korporacyjnych magnatów. Ale wydaje mi się, że inaczej przedstawia się sytuacja w Polsce. Oczywiście wiele regulacji w naszym kraju również jest inicjowana przez tych największych, ale problemem u nas jest to, że socjalizm ma tutaj więcej podpór niż w USA i może jest przez to u nas on większy. Mamy silne związki zawodowe „chroniące” ludzi pracy, opiekę społeczną „chroniącą” liczną grupę ludzi bez pracy, uregulowania „chroniące” małych przedsiębiorców, średnich, dużych; dotacje „chroniące” rolników, itd.,itd. Tu prawie każdy ma jakiś mały partykularny interesik w istnieniu etetyzmu (a przy okazji jednocześnie wielką stratę przez masę partykularnych interesów innych grup) i może dlatego ma się on tak dobrze i trudno jest przeprowadzić choćby najmniejszą liberalizację.
Drugą kwestią jest to, że w Stanach upatrywano rzeczników wielkiego biznesu w politykach partii republikańskiej zwanych konserwatystami. Niektórzy próbują przenieść to na nasz grunt nazywając naszych konserwatystów - UPRowców rzecznikami korporacyjnych interesów. O ile takie bzdury wypowiadane przez różnej maści anarchokomunistów można było przemilczeć, gdyż za wiele rozsądnego nie można było od nich oczekiwać o tyle przerażającym jest, że podobne rzeczy zaczynają wygadywać ludzie uważający się za libertarian. Jednak wystarczy poczytać tylko Najwyższy Czas. Tam stale pisze się o tym, że obecny ustrój nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem, że Wall Street to banda czerwonych, że współcześni biznesmeni wybierają etatyzm, bo wygodniej im jest dawać łapówki na polu golfowym niż konkurować na wolonym rynku, że dzięki etatyzmowi firmy będące na rynku są chronione przed wejściem na ten rynek innych firm, że pod względem ekonomicznym korporacje niczym się nie różnią od firm państwowych i istnieją dzięki dogodnym dla nich regulacjom, że w Polsce istnieje układ polityczno-biznesowo-bezpieczniacki. Gdy kiedyś jakiś górnik przegrał w sądzie sprawę o zaległe odszkodowanie (sąd to uzasadnił tym, że gdyby kopalnia miała wypłacić wszystkie zaległe wynagrodzenia to zbankrutowałaby) to JKM wyraził swe zbulwersowanie tym i napisał, że sprawiedliwość jest najważniejsza i kopalnia ta powinna zbankrutować . Pisał o tym, że powinna panować zasada „kapitan schodzi ostatni z pokładu tonącego statku”, czyli przedsiębiorca musi najpierw uregulować wszystkie zobowiązania (w tym dla swych pracowników), a jeśli coś zostanie to mieć zysk lub w przeciwnym razie pokryć straty z własnej kieszeni. Mógłbym tak pisać i pisać, ale chyba większość na tym forum wie co się pisze w Najwyższym czasie. Zastanawia mnie zatem co sprawia, że niektórzy robią z UPR obrońców państwowego Kapitalizmu i rzeczników korporacji. Niewiedza, zła wola, ślepe zapatrzenie w spostrzeżenia ideologów z innych krajów czy może coś zupełnie innego?
„Wszystkie najróżniejsze środki federalnej regulacji i dobrobytowego etatyzmu, które tak lewica, jak i prawica zwykły uważać za elementy masowych ruchów przeciwko Wielkiemu Biznesowi… nie tylko cieszyły się pełnym poparciem ze strony Wielkich Biznesmenów, ale wręcz były przez nich zapoczątkowane w celu przemiany wolnego rynku w skartelizowaną gospodarkę, która byłaby dla nich korzystna.”
Niektórzy próbują przenieść to spostrzeżenie na nasz grunt i twierdzą, że tak samo jest u nas. Możliwe jest, że w USA faktycznie etetyzm mógł być wprowadzony głównie z inicjatywy wielkiego biznesu i możliwe, że gdy następowały tam różne liberalizacje to nie obejmowały one korporacyjnych magnatów. Ale wydaje mi się, że inaczej przedstawia się sytuacja w Polsce. Oczywiście wiele regulacji w naszym kraju również jest inicjowana przez tych największych, ale problemem u nas jest to, że socjalizm ma tutaj więcej podpór niż w USA i może jest przez to u nas on większy. Mamy silne związki zawodowe „chroniące” ludzi pracy, opiekę społeczną „chroniącą” liczną grupę ludzi bez pracy, uregulowania „chroniące” małych przedsiębiorców, średnich, dużych; dotacje „chroniące” rolników, itd.,itd. Tu prawie każdy ma jakiś mały partykularny interesik w istnieniu etetyzmu (a przy okazji jednocześnie wielką stratę przez masę partykularnych interesów innych grup) i może dlatego ma się on tak dobrze i trudno jest przeprowadzić choćby najmniejszą liberalizację.
Drugą kwestią jest to, że w Stanach upatrywano rzeczników wielkiego biznesu w politykach partii republikańskiej zwanych konserwatystami. Niektórzy próbują przenieść to na nasz grunt nazywając naszych konserwatystów - UPRowców rzecznikami korporacyjnych interesów. O ile takie bzdury wypowiadane przez różnej maści anarchokomunistów można było przemilczeć, gdyż za wiele rozsądnego nie można było od nich oczekiwać o tyle przerażającym jest, że podobne rzeczy zaczynają wygadywać ludzie uważający się za libertarian. Jednak wystarczy poczytać tylko Najwyższy Czas. Tam stale pisze się o tym, że obecny ustrój nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem, że Wall Street to banda czerwonych, że współcześni biznesmeni wybierają etatyzm, bo wygodniej im jest dawać łapówki na polu golfowym niż konkurować na wolonym rynku, że dzięki etatyzmowi firmy będące na rynku są chronione przed wejściem na ten rynek innych firm, że pod względem ekonomicznym korporacje niczym się nie różnią od firm państwowych i istnieją dzięki dogodnym dla nich regulacjom, że w Polsce istnieje układ polityczno-biznesowo-bezpieczniacki. Gdy kiedyś jakiś górnik przegrał w sądzie sprawę o zaległe odszkodowanie (sąd to uzasadnił tym, że gdyby kopalnia miała wypłacić wszystkie zaległe wynagrodzenia to zbankrutowałaby) to JKM wyraził swe zbulwersowanie tym i napisał, że sprawiedliwość jest najważniejsza i kopalnia ta powinna zbankrutować . Pisał o tym, że powinna panować zasada „kapitan schodzi ostatni z pokładu tonącego statku”, czyli przedsiębiorca musi najpierw uregulować wszystkie zobowiązania (w tym dla swych pracowników), a jeśli coś zostanie to mieć zysk lub w przeciwnym razie pokryć straty z własnej kieszeni. Mógłbym tak pisać i pisać, ale chyba większość na tym forum wie co się pisze w Najwyższym czasie. Zastanawia mnie zatem co sprawia, że niektórzy robią z UPR obrońców państwowego Kapitalizmu i rzeczników korporacji. Niewiedza, zła wola, ślepe zapatrzenie w spostrzeżenia ideologów z innych krajów czy może coś zupełnie innego?