Narkotyki - najprostsza droga do szczęścia, czy szybka droga na dno?

C

Cngelx

Guest
Od jakiegoś czasu rozmyślam nad tym i chciałbym poznać opinie osób które mogą spojrzeć na tę kwestię obiektywnie (sądzę, że osoby z tego są do tego zdolne).

Człowiek dąży do szczęścia i to jest prawdopodobnie jeden z najważniejszych celów ludzkiej egzystencji. Szczęście można osiągnąć na wiele sposobów. Dla mnie osobiście narkotyki to chujowy sposób... ponieważ potrafię osiągnąć stan szczęścia na inne sposoby (być może dla niektórych to nie pojęte, ale zarabiam sporo kasy, robię to co lubię, realizuje swoje cele oraz rozwijam swoje zainteresowania, no i jestem zajebisty :D). Substancje odurzające dają tylko chwilowe uczucie więc jak dla mnie są chujowe.

Znam jednak osoby która ćpają i to co raz więcej. Gdybym inaczej spoglądał na świat pewnie bym je przekonywał, że narkotyki to chuj itd. Jednak... co jest w tym złego? Sam nie mam argumentów dla którymi mógłbym poprzeć "swoje zdanie" (nie, to nie byłoby moje zdanie to byłaby obrona kolejnej bzdurnej powszechnie przyjętej opinii...)

Te osoby mają swój rozum, jednak substancje które zażywają powodują uzależnienie fizyczne (wtedy niestety rozum funkcjonuje inaczej) i biorą coraz więcej.
Powiedziałbym kurwa "nie ćpaj", ale sam nie widzę powodu dla których te osoby miałyby nie ćpać... skoro im tak dobrze...

Kwestia kasy? Również bez sensu... jedna osoba wyda kasę na dziwki, inna na substancje odurzające, jeszcze inna na "promocje" w supermarketach (więc i tak prawie każdy kupę kasy przepierdoli na jednorazowe przyjemności).
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
pLT-m3 napisał:
Substancje odurzające dają tylko chwilowe uczucie więc jak dla mnie są chujowe.

Znam jednak osoby która ćpają i to co raz więcej. Gdybym inaczej spoglądał na świat pewnie bym je przekonywał, że narkotyki to chuj itd. Jednak... co jest w tym złego? Sam nie mam argumentów dla którymi mógłbym poprzeć "swoje zdanie" (nie, to nie byłoby moje zdanie to byłaby obrona kolejnej bzdurnej powszechnie przyjętej opinii...)

Te osoby mają swój rozum, jednak substancje które zażywają powodują uzależnienie fizyczne (wtedy niestety rozum funkcjonuje inaczej) i biorą coraz więcej.

Nie wiem o czym jest ten temat, tak po prawdzie - chcesz żebyśmy doradzili Ci w jaki sposób można byłoby przekonać kogoś, aby skończył z dragami, czy jedynie przedstawili swoje zdanie na temat używek albo wypowiedzieli się czy wolnościowcom wypada zniechęcać ludzi do jakichkolwiek produktów?

W mojej opinii każdy kto jest wolnościowcem, jednocześnie musi być zdolny do pewnego rodzaju obojętności i niewzruszenia. Ot, ludzie coś sobie tam próbują robić z własnym życiem, wyjdzie im albo i nie, to ich sprawa. W pewnym sensie dążymy do bycia takimi obserwatorami - nie wpływamy na cudze życie, jeśli obie strony - my i oni - nie wyrażą na to zgody.

Jeśli na kimś Ci zależy i jest to odwzajemnione odczucie, dajecie sobie obustronnie przyzwolenie na taką ingerencję - tak właśnie działają związki. Generalnie więc musisz zapytać sam siebie, czy chcesz stać się osobą bliską tym, których wspomniałeś - utracić na ich rzecz część swojej wolności i podjąć pewne zobowiązania. Jeśli nie, to skończ z tym tematem, bo ewentualnie możesz zostać tylko kimś w rodzaju smutnego pana moralizatora, który owszem, coś tam truje o szkodliwości narkotyków, ale sam już nie jest w stanie zaangażować się na tyle, żeby kogoś z tego wyciągnąć.

Powiedziałbym kurwa "nie ćpaj", ale sam nie widzę powodu dla których te osoby miałyby nie ćpać... skoro im tak dobrze...
Powodem może być już na przykład to, że bez ćpania może być lepiej niż tylko dobrze. Tyle, że aby tak było, to już wymaga poważniejszej inwestycji, zazwyczaj w siebie. Ćpa się z jakiegoś określonego powodu. Dragi zmieniają postrzeganie otoczenia, ale przede wszystkim samego siebie. Jeśli ktoś chce zmienić wizerunek samego siebie w swoich oczach, oznacza to, że nie jest z niego zadowolony. Najwyraźniej jednak, nie ma jaj, żeby zrobić to w rzeczywistości i na trwałe, sięga więc po krótkotrwałe środki zastępcze.

Ogólnie rzecz biorąc uznaje, że jednak czegoś mu brak. Pierwszą więc rzeczą, jaką można zrobić, jest zwrócenie jego uwagi, krok po kroku, na te banały i odwołanie się do rozumu (skoro mówisz, że jeszcze go mają). Skoro ćpanie zmienia chwilowo postrzeganie samego siebie i jest to uznane za dobro, za jeszcze większe dobro, powinna być uznana trwała zmiana tych postrzeżeń własnej osoby, a zatem i realna zmiana samego siebie. To już oznacza jednak pracę nad swoimi cnotami.

Ale tutaj już liczy się też preferencja czasowa. Kto ćpa, siłą rzeczy decyduje się na natychmiastowe rozwiązania, kosztem inwestycji. Musisz więc w jakiś sposób wpłynąć na obniżenie tej preferencji. Piszesz na tyle ogólnie, że trudno mi podać tu jakiś konkretny przykład, jak można by to osiągnąć. (Ćpunom dawać ASE do poczytania :D)

A jeśli nie chodzi tu o to, że ktoś ma problem sam z sobą, ale z otoczeniem, można proponować mu jego zmianę - emigracja zamiast trucia samego siebie, albo przerzucenie się na inne środki wpływające na swoją psychę - książki, gry, filmy, muzykę, własną wyobraźnię - uciekać od rzeczywistości można i bez dragów, zatem mniej szkodliwie dla zdrowia.

No ale jakkolwiek by nie było, to od Ciebie, pLT-m3, zależy czy chcesz się w to zaangażować na serio. Bez bliskości trudno o jakiekolwiek zaufanie, a więc i uczciwą szansę na wysłuchanie tego co masz do powiedzenia. A tym bardziej do podjęcia prób zerwania z tym gównem, bo dla kogo mają to robić, skoro nie są w stanie nawet dla siebie samych, o czym świadczy cała sytuacja?
 
OP
OP
C

Cngelx

Guest
@FatBantha:
Eh... chciałem podyskutować na ten temat (ze strony raczej filozoficznej), bez "prywaty" ;)

Jeśli chodzi o te osoby o których napisałem to dały mi po prostu temat do przemyśleń.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Acha.

No to z takiej perspektywy, narkotyki są fajne. Stanowią jeszcze jedną pułapkę w którą może wpaść człowiek, dzięki nim możemy poznać swoje potrzeby, nad którymi wcześniej się nie zastanawialiśmy i poznać nowych przyjaciół (w ramach przysłowia, że tych prawdziwych poznaje się w biedzie), odsiać niewartościowe kontakty - tych, którzy mają nas w dupie. Są kolejnym pretekstem, żeby ludzie mogli się wykazać albo i pogrążyć.

Narkotyki stwarzają więc nową płaszczyznę poznawczą, dzięki której dowiedzielibyśmy się o sobie i naszym otoczeniu rzeczy, jakich nie moglibyśmy się dowiedzieć bez nich.:D

Narkotyki są więc kochane jak AK-47 i plusz.:heart:
 

whirlinurd

Member
556
19
obrazowo może to wyglądać tak :)
b3d15df7c7252a5c8b6f63d799efe0cb,21,1.jpg

faza "zadumy"
029ab137af198dc5a7a72e3d7b2f47bf,21,1.jpg

faza "ataku depresji"
 

Shemyazz

New Member
500
38
Po pierwsze, moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak obiektywne spojrzenie :D.

Po drugie - kiedy teraz nad tym się zastanawiam - możesz mieć rację.

Jaki argument można w sumie zapodać ćpunowi, który ma kasę i stabilną sytuację, żeby przestał ćpać? Gadanie o większym szczęściu czy radości nie jest zbyt przekonywujące. Przypomina mi się taki przykład z pewnej książki, kiedy jakiś sprzedawca chciał wcisnąć gościowi, leżącemu w wyrku z dwiema seksownymi laskami, receptę "aby wszystkie były jego". Jak to mówią - szczęśliwi ludzie to najgorsi kupujący i nie sprzeda im się obietnicy lepszego życia, jeżeli już są szczęśliwi.

Inna sprawa - to, że dana przyjemność jest krótkotrwała nie oznacza, że jest nie warta uwagi. Jeśli obietnice raju nie przemawiają do wyobraźni, bierze się to, co jest tu i teraz. Jeżeli do tej pory nie spotkałeś kobiety swoich marzeń, raczej nie pogardzisz cycatą blondynką, której skłonność do pierdolenia głupot na dłuższą metę stałaby się nie do zniesienia.
Nie odchodząc zbytnio od łóżkowych skojarzeń - zarzucanie ćpunowi słabości jest jak mówienie metroseksualiście, który rucha wszystkie laski dookoła, że jest niemęski. Niby tak, ale on ma to gdzieś, jeżeli pozwala mu to osiągnąć cel (zaliczenie laski, a dla ćpuna - szczęście).
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Shemyazz napisał:
Jaki argument można w sumie zapodać ćpunowi, który ma kasę i stabilną sytuację, żeby przestał ćpać? Gadanie o większym szczęściu czy radości nie jest zbyt przekonywujące.
A jaki argument miał Neo, żeby zrezygnować z Matriksa? Miał tam wszystko, czego potrzebował, nie?
Jak to mówią - szczęśliwi ludzie to najgorsi kupujący i nie sprzeda im się obietnicy lepszego życia, jeżeli już są szczęśliwi.
Wystarczy uświadomić ich, że w zasadzie nie są tacy szczęśliwi, jak im się wydaje.:p
Nie odchodząc zbytnio od łóżkowych skojarzeń - zarzucanie ćpunowi słabości jest jak mówienie metroseksualiście, który rucha wszystkie laski dookoła, że jest niemęski. Niby tak, ale on ma to gdzieś, jeżeli pozwala mu to osiągnąć cel (zaliczenie laski, a dla ćpuna - szczęście).
Tyle, że szczęście też można stopniować. Tak samo jak laski, zresztą. Gdyby było inaczej, nie wyciągniętoby z narkotyków nikogo.
 

Shemyazz

New Member
500
38
FatBantha napisał:
A jaki argument miał Neo, żeby zrezygnować z Matriksa? Miał tam wszystko, czego potrzebował, nie?

No, to ćpuny uciekają z Matriksa :D

Wystarczy uświadomić ich, że w zasadzie nie są tacy szczęśliwi, jak im się wydaje.:p

To jest podstawa marketingu i sprzedaży. Stworzyć potrzebę.

Tyle, że szczęście też można stopniować. Tak samo jak laski, zresztą. Gdyby było inaczej, nie wyciągniętoby z narkotyków nikogo.

To byłby dobry argument, gdyby ludzie byli robotami. I gdyby istniały obiektywne kryteria szczęścia. Tak jak z laskami - każdy ma swoje preferencje, czy jak to mówią, każda potwora znajdzie swojego amatora.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Shemyazz napisał:
To jest podstawa marketingu i sprzedaży. Stworzyć potrzebę.
Taa. I de facto to im się sprzedaje - sposób życia, na trzeźwo. Kupić wcale go nie muszą.
To byłby dobry argument, gdyby ludzie byli robotami. I gdyby istniały obiektywne kryteria szczęścia. Tak jak z laskami - każdy ma swoje preferencje, czy jak to mówią, każda potwora znajdzie swojego amatora.
Ale zawsze można podsunąć pomysł, że warto spróbować czegoś innego i zająć się szarymi myszkami, a nie cycatymi, tlenionymi blondynkami, ot tak dla urozmaicenia, spróbowania się, czy czegokolwiek innego. Nawet nuda może być argumentem po naszej stronie. Obiektywne kryteria szczęścia nie są tutaj potrzebne.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Jako człowiek doświadczony nie zauważyłem, by narkotyki ściągały ludzi na dno. Znam/znałem kilka osób, które spadły na dno i które wcześniej zażywały różne świństwa (opiaty, amfa w żyłę...). Jednak gdyby narkotyki nie były znane na świecie, to oni też by się stoczyli.

Zacytuję fragment opowiadania J.Dukaja "Ponieważ kot":

- Wobec tego inny przykład. Religia Azteków nakazywała im składać bogom ofiary z ludzi. Nie chodziło o jakieś pojedyncze egzekucje: szło to w dziesiątki tysięcy zabitych. Po roku 1450 Meksyk nawiedziła długotrwała susza, co spowodowało klęskę głodu. Interpretacja kataklizmu dokonana przez kapłanów była następująca: ziemia i słońce nie zostały dostatecznie zasilone drogocennym napojem. Znaczy się, krwią. Za mało ofiar. Trzeba więcej. Ale brak już jeńców. Zawarto zatem między sąsiadującymi ze sobą państwami specjalną umowę, aby móc prowadzić bez konsekwencji politycznych wojny dla dostarczenia sobie nawzajem odpowiedniej ilości jeńców. Nazywano je wojnami kwietnymi, guerras floridas. Tak więc w roku 1455 można już było złożyć bogom ofiary z ludzi w liczbie zadowalającej kapłanów. Natychmiast spadły deszcze. Uzyskano obfite plony. Wszystko fakty historyczne.
- Czego to niby ma dowieść?
- Wykaż różnicę pomiędzy następującymi wnioskowaniami: plony były obfite, ponieważ spadł deszcz; deszcz spadł, ponieważ złożono ofiarę.
- Bardzoś przebiegły – śmieje się cicho młodszy. – Różnica jest taka: zawsze po deszczach plony są obfite i można to zaobserwować wielokrotnie; następstwo deszczu po ofiarach z ludzi... nie.
- Ależ ta, tak... o ile składasz te ofiary wystarczająco często.
- Co nie zmienia faktu, że ów związek jest fałszywy.
- Dla ciebie. Dla nich nie. Dlaczego miałby być fałszywy? Potwierdza się każdorazowo. Wiedza bierze się z doświadczenia. Dziecko obserwuje i wyciąga wnioski. Za każdym razem, gdy rozlega się dzwonek drzwi, ktoś wchodzi do mieszkania. Usłyszawszy, będzie biec sprawdzić kto to. Za każdym razem, gdy podkradnie z szafki cukierek, tatuś wraca do domu pijany. Tych razów może być zaledwie trzy, ale dziecku to wystarczy. Potem dopiero będzie się dziwić, dlaczego on jest pijany, mimo iż akurat cukierka nie wzięło.
 

ford

Active Member
314
33
Znałem kilka osób co zażywały narkotyki... Dzisiaj żadna z tych osób nie żyje, więc raczej to droga na dno, przedawkować bardzo łatwo.
 
OP
OP
C

Cngelx

Guest
Narkotyki to chyba jednak pojęcie zbyt ogólne.

Nie sądzę, żeby osoba po lekkich narkotykach (takich jak alkohol etylowy, dxm, marihuana czy kodeina) szybko umarła.
 

crack

Active Member
784
110
pLT-m3 napisał:
Narkotyki to chyba jednak pojęcie zbyt ogólne.

Nie sądzę, żeby osoba po lekkich narkotykach (takich jak alkohol etylowy, dxm, marihuana czy kodeina) szybko umarła.

Nie slyszalem o przypadku zgonu z powodu palenia marihuany.
 

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
crack napisał:
pLT-m3 napisał:
Narkotyki to chyba jednak pojęcie zbyt ogólne.

Nie sądzę, żeby osoba po lekkich narkotykach (takich jak alkohol etylowy, dxm, marihuana czy kodeina) szybko umarła.

Nie slyszalem o przypadku zgonu z powodu palenia marihuany.

Alkohol wypijany w dużych ilościach jest wyjątkowo niebezpieczny. Co roku z powodu przedawkowania, umiera w polsce około setki młodych ludzi, namówionych do picia przez kuzynów albo starszych kolegów.

Marihuanę i pochodne faktycznie bardzo trudno jest przedawkować. Trzeba by tego zjeść chyba parę kilogramów.
 

Harry Angel

New Member
62
1
też nie kumam tematu.

czuję rozdźwięk między substancjami psychoaktywnymi a uzależniającymi. substancje psychoaktywne czy zresztą szerzej rozumiane poszerzające percepcję i wrażliwość na bodźce - niechby tylko fizyczne, mogą poszerzać całkiem realne życie, i doznania mające oparcie w całkowitym realu. zapewne i naturalne i ekstraktowe i czysto chemiczne mogą być zaliczane do tak zwanych narkotyków. moim zdaniem zastosowanie ich może być przeróżne, i nie za bardzo widzę w nich cokolwiek kontrowersyjnego. to tak jak by powiedzieć sportowcowi żeby nie łykał elektrolitów.

popadanie w uzależnienie może być efektem ubocznym zażywania narkotyków, ale nawet najbardziej śmieszne grupy "wrażliwych społecznie" róznych tam traumatologów, wolontariuszy i psychologów potwierdzają tezę że grupy uzależnione od narkotyków to grupy mające tendencje do uzależnień. psychologizacja tematu zaś zaprowadza w zupełnie inne rejony. są grupy osób mających tendencje do uzależnień, są grupy osób mające tendencje do ucieczki od życia, są grupy osób mające tendencje do samounicestwiania się na różne sposoby, są grupy osób uwielbiające z siebie robić ofiarę np żeby całe życie ktoś się nimi opiekował, albo żeby zwracać na siebie uwagę ;). są w końcu grupy sytuacji które zamiast wzmacniać, innych zabijają. narkotyki to tylko jeden z symptomów takiej choroby...czy może w sumie naturalnych ludzkich, a w jakimś sensie zwierzęcych reakcji, typowych dla zwierząt społecznych :).

myślę że osoby aktywniejsze kiedyś w podobnych tematach mogą zawsze dać znać, żeby nie przeceniać swoich możliwości. nietrudno komuś uzmysłowić jaki jest chujowy, albo jak chujowe jest jego życie. co z tego, jeśli nie umie się odnaleźć w odmiennym, a przede wszystkim tego innego nie ma, bo ani Ty, ani on sobie go nie stworzy?

wyciąganie ludzi z czegośtam, to jak by zaprojektowanie im innego życia. do zerwania z uzależnieniem najważniejsza jest zaś, motywacja. i chęć zerwania. rzadko kiedy taką chęć odnajdzie się w jednostce podlegającej samoistnej suicydacji, co dopiero w ludziach którzy uważają że to na prawdę fajny sposób na życie?

nie za bardzo umiem dostrzec w osobach uzależnionych ludzi których dotyka "coś strasznego" :), jeśli już to to "coś strasznego" kończy się dopiero w konsekwencji na przykład uzależnieniem. musiałbyś więc cofnąć się w czasie i zresetować to coś co objawia się narkomanią. jeśli ta narkomania to "problem" dochodzimy więc do wniosku, że to tylko objaw choroby, a nie sama choroba. jeśli Ci się wydaje że masz lepsze lekarstwo... znam takie słowo które tu pasuje :). Wyzwolenie :). niektórym substancje lepiej pomagają osiągnąć ten stan. a czasami spotęgować. ja się do nich nie zaliczam :)

jako Anarchista a więc Nihilista i Relatywista uważam że nie ma prawdy, która byłaby bardziej prawdziwa. za to prawdziwe jest to co się z Tobą dzieje, i co Tylko Ty możesz zaobserwować. jeśli mógłbyś oglądać świat w innej palecie kolorów i wszystko odbierać inaczej, to nie uciekał byś od świata, tylko przeżywał go inaczej. co w tym jest nawet powiedzmy, kontrowersyjnego? a co złego? generalnie wszystko sprowadza się do "przeżywania", a to na jaki sposób kogo co bardziej kręci, i w jakim stylu, to w sumie zwykła rzecz gustu. nie ma przeżyć i doznań nieprawdziwych. są tylko wywoływane i osiągane w taki, czy inny sposób. możesz oceniać ale żadna ocena nie jest lepsza ani gorsza od innej :)

sam znam temat z Autopsji, znam takie jedno co z totalnej narkomanii wyciągnąłem. ale Ty chyba nie o takiej narkomanii tu mówisz :). i rzeczywiście w życiu wszystko pozmieniałem :). pewnie innych bym nie wyciągnął, na dłuższą metę, a już na pewno nie dzisiaj, kiedy jestem dużo mniej widoczny. nie spełniam się w zmienianiu :)

możesz za to przedstawiać wizje, cele, i dążenia, które są w gruncie rzeczy ideami. z tym że masz tu przesrane, bo mało co jest bardziej pociągające od "narkotycznej", odjazdowej, wizji życia. fajnie oczywiście żeby to był odjazd na prawdę, i to potwierdzam. ale jeśli ktoś do takiego "ideału" zmierza, dlaczego środki mające zmierzać w tym samym kierunku, należałoby zwalczać? są w tej samej grupie zainteresowań. ja nie biorę, bo chcę mieć zawsze Pełną Kontrolę :). nie lubię jak coś na mnie wpływa, wolę sytuację odwrotną, kiedy to ja wpływam, chociaż nie chciałbym być nazywanym narkotykiem. to tak, niepoważnie brzmi :))))) a tak mnie też czasem ktoś nazwał.

nie uogólniaj, nie filozofuj. każdy przypadek jest inny, podsumowując - pierdol to :)

o czym chcę powiedzieć. nigdy nie uważałem takich zjawisk jak narkomania za problem sam w sobie. często natomiast jest to element będący objawem czegoś co w całości nie jest w porządku. tylko że Ty nie zastanawiasz się a zazwyczaj nie miało by szans powodzenia, żeby zmienić tą całość. wszystko zależy od kontekstu. samo zażywanie narkotyków jako substancji zmieniających percepcję, poszerzających świadomość, wpływających na zmysły, nie jest niczym innym jak formą poszerzenia zakresu możliwości własnej percepcji, czy zmiany tej percepcji. w konkretnym kontekście na przykład pewnych praktyk, wręcz jakaś forma środków odurzających i "magicznych" :) jest nieodzowna. w czym tu problem? problemem jest skutek uboczny czyli uzależnienie fizyczne, a co jest ratunkiem? próba tworzenia bezpiecznych odmian, mieszanek, dawek oraz informacja o powikłaniach. w dobie internetu należy tylko znać dobry adres i się na ten temat dowiedzieć. to że stosunek analny może zakończyć się perforacją śluzówki czy ścianek odbytu, nie oznacza że należy unikać seksu analnego z partnerką. dobrze jednak byłoby robić to tak, żeby się pogwałceniem śluzówki praktyki nie skończyły. (żeby nie trzeba iść na operację). stosunek analny sam w sobie nie jest problemem a bardzo często elementem znacznie większej i bardziej złożonej całości odbywającej się w wieloznacznym kontekście.
 
D

Deleted member 427

Guest
Harry Angel napisał:
samo zażywanie narkotyków jako substancji zmieniających percepcję, poszerzających świadomość, wpływających na zmysły, nie jest niczym innym jak formą poszerzenia zakresu możliwości własnej percepcji, czy zmiany tej percepcji. w konkretnym kontekście na przykład pewnych praktyk, wręcz jakaś forma środków odurzających i "magicznych" :) jest nieodzowna. w czym tu problem?

Na dragach i innych środkach jechali Witkacy, Tolouse-Latrec, Hendrix, Morrison, Clapton, Miles Davis, Coltrane... -- bardzo możliwe, że jakby nie zapodali, to nie byłoby ich twórczości. Czy świat by przetrwał? I owszem. Czy byłby przez to lepszy? Być może. Czy coś byśmy stracili? Niewątpliwie.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
A ja uważam, że wszystko zależy od jakości towaru. Trawka na naturalnym nawozie daje fajny haj, czujesz się jak nadczłowiek i jest wesoło. A mózgojeb podlewany trutką na szczury, by lepiej kopał daje doła. Podobnie z resztą towaru. Ludzie, którzy próbowali różny towar w USA, często po powrocie do kraju przestali brać cokolwiek. Dziś w Polsce ciężko o dobrego dilera, który dba o jakość towaru.
Ja mówię lepiej nie brać. Nie dla tego, że coś szkodzi. Ale dla tego, że przeciętny towar jest tak niskiej jakości, iż strat jest więcej niż pożytku. Kiedyś morfiniści co "całe życie" brali funkcjonowali normalnie, pracowali, mieli dzieci i nie stwarzali zagrożenia. A dziś...
No ewentualnie tableta raz na tydzień-dwa, jakiś kwasik sportowo, dwa-trzy machy towarzysko czy nosek na odświeżenie po ostrym piciu jak trzeba się odlać i gdzieś jechać. Ale nie więcej.
 
Do góry Bottom