- Staff
- #1
- 2 946
- 958
Jak to nie jest libertariański news to nie wiem co nim jest ...
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... cieli.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... cieli.html
Setki milicjantów ze specjalnych oddziałów OMON-u, wspartych przez helikoptery i czołgi, tropią na dalekim wschodzie Rosji uzbrojoną grupę, która wypowiedziała wojnę skorumpowanym funkcjonariuszom.
Patrol rosyjskiej milicji na trasie wylotowej z Władywostoku
Patrol rosyjskiej milicji na trasie wylotowej z Władywostoku
Wśród porośniętych bujną tajgą sopek, gdzie króluje tygrys amurski, rozgrywają się sceny jakby żywcem przeniesione z Kaukazu Północnego. Na drogach patrole, wozy pancerne i czołgi, w powietrzu śmigłowce. Uzbrojeni w karabiny maszynowe OMON-owcy próbują przeczesywać dziki las, zbyt tu gęsty, by iść przez niego tyralierą.
Ścigają grupę co najmniej pięciu bardzo młodych osób uzbrojonych w kałasznikowy, pistolety i karabiny myśliwskie. Ich szefem jest 32-letni Roman Muromcew, były komandos, weteran wojny czeczeńskiej.
Muromcew pierwszy raz dał o sobie znać w kwietniu. Do komend milicji w regionie, redakcji prasowych i partii politycznych trafiła wtedy ulotka ultimatum z żądaniem zdymisjonowania do 11 maja skorumpowanych i samowolnych szefów krajowej milicji.
Nikt nikogo z posad nie wyrzucił. Muromcew ogłosił więc w internecie, że wypowiada wojnę przestępcom z milicji. I dwa tygodnie temu z tajgi wyszło kilku uzbrojonych ludzi, którzy wdarli się do gabinetu komendanta posterunku w wiosce Rakitnoje i rozstrzelali go. Zrabowali też mundury, broń, radiostacje i wrócili do tajgi.
Dwa dni później nieopodal Rakitnoje ktoś ostrzelał radiowóz, ciężko ranny został kierujący nim funkcjonariusz. We wtorek był napad na kolejny radiowóz - tym razem rany odnieśli dwaj oficerowie.
Milicja zarządziła wielką obławę na napastników. Jak pisze "Rossijskaja Gazieta", do Muromcewa przyłączyło się być może nawet 30 uzbrojonych ludzi. Przed 12 czerwca, kiedy przypada Dzień Rosji, chcą oni ponoć przedrzeć się do półmilionowego Władywostoku, stolicy Kraju Nadmorskiego, i zaatakować komendę milicji. Miejscowy OMON w czwartek rzeczywiście trenował we Władywostoku odparcie napadu na miasto.
Wczoraj media pisały o ujęciu jednego z członków bandy. Być może jednak młody mężczyzna, przy którym znaleziono torbę z żywnością, a nie znaleziono broni, do grupy nie należał, niósł tylko do tajgi zaopatrzenie dla ściganych przez milicję.
Rosyjskie media próbują zgadnąć, co kieruje ludźmi, którzy przyłączyli się do Muromcewa. Według jednej wersji są oni nacjonalistami i skinheadami. Według innej - mszczą się za krzywdy, których doznali od milicjantów.
Lokalni dziennikarze rozmawiali z Władimirem Sawczenką, ojcem jednego z "partyzantów", 18-letniego Pawła. Usłyszeli, że chłopak, słuchacz uczelni morskiej we Władywostoku, został niedawno zatrzymany przez milicję w swoim miasteczku Kirowskoje pod zarzutem włamania do domu letniskowego. Funkcjonariusze biciem i torturami próbowali wymusić na nim przyznanie się do winy. Gdy w końcu wypuścili chłopaka, ten uciekł do tajgi.
Zdaniem Sawczenki jeszcze dwaj "mściciele" z Kirowskoje mieli podobne przygody z milicjantami. Jeden z nich tak oberwał na posterunku, że potem przez miesiąc z połamanymi żebrami leżał w szpitalu.
"U nas aż roi się od milicyjnych książątek. Chłopcy w bandzie są młodzi, zapalczywi. Ale zwróćcie uwagę na to, że oni nie robią krzywdy zwykłym ludziom, napadają tylko na milicjantów. Jak Robin Hood. Jeżeli będą potrzebować, pomogę im" - napisał jeden z internautów z Dalekiego Wschodu.
A inny ocenił: "U nas korupcja i samowola milicji, biurokratów jest znacznie większa niż w innych regionach Rosji. Do Moskwy daleko, do Chin blisko. Chińczycy kupili wszystkich gliniarzy, czynowników. Grabią nas. Wywożą drewno, rybę, zwierzynę. Wszystko im wolno, bo dają w łapę. Z tym trzeba skończyć. Chłopcy z tajgi to zuchy. Za nimi pójdą inni".
Dowódcy milicji są oszołomieni taką reakcją opinii publicznej, ale jej przyczyn nie szukają w swoich szeregach. - Takie wypowiedzi budzą obawy o zdrowie psychiczne społeczeństwa. Ono jest najwidoczniej ciężko chore - powiedział Michaił Konstantinow, oficer milicji we Władywostoku.
Według socjologa Igora Klamkina to, co dzieje się na Dalekim Wschodzie i reakcja zwykłych Rosjan, to poważny "sygnał alarmowy": - Duża część osób widzi w milicji nie obrońcę, lecz ogromne zagrożenie. Ludzie co tydzień, jeśli nie częściej, słyszą, że funkcjonariusze kogoś zabili, zgwałcili, obrabowali, po pijanemu rozjechali na przejściu dla pieszych. Widzimy też, że wielu mundurowych unika kary. Rośnie więc chęć odwetu, agresja skierowana przeciw milicjantom. Coś takiego mieliśmy już w XIX stuleciu, kiedy sympatie społeczeństwa Rosji były po stronie terrorystów zabijających urzędników. A od tego zaczął się rozkład i potem rozpad imperium carskiego.