D
Deleted member 427
Guest
Absurdy związane z IP nie omijają nawet najbardziej znaczących dzieł XX wieku. Prawa autorskie do "Mein Kampf" wygasają z końcem 2015 roku. Wtedy też ma się ukazać jakieś mega wypasione, nieocenzurowane wydanie opus magnum Adolfa. Gabiś bardzo trafnie to skomentował:
http://www.tomaszgabis.pl/?p=473
Problemy z władzami Bawarii miał również i to całkiem niedawno brytyjski wydawca Peter McGee, który w końcu zrezygnował z przepychania się z koniem i ustąpił. W efekcie w niemieckich kioskach ukazały się tylko fragmenty książki, a oryginalne treści z "Mein Kampf" zostały pokryte filtrem, dającym efekt zamglenia. Dzięki temu były kompletnie nieczytelne. Jaja jak berety normalnie
Od 1945 roku publikowanie książki autorstwa prezesa Narodowosocjalistycznej Partii Robotniczej Niemiec jest w Niemczech zakazane. To jeden z wielu paradoksów niemieckiej liberalnej demokracji, która stale rozlicza się z przeszłością, zafundowaną Niemcom przez prezesa Hitlera, i ostrzega przed jej powrotem („Chcecie, żeby pan Jones powrócił?”), a równocześnie nie zezwala pełnoletnim obywatelom na poznanie zagrażającego im ideologicznego zła. Ale ta dziwna sytuacja niedługo się zmieni. Jak informuje nas publicysta „Die Welt”, piszący na tematy historyczne, Sven Felix Kellerhoff, za pięć lat monachijski Institut für Zeitgeschichte opublikuje naukową, krytyczno-historyczną edycję Mein Kampf Adolfa Hitlera. Dokładnie 70 lat po samobójczej śmierci prezesa wygasną prawa autorskie, którymi dysponuje bawarskie Ministerstwo Finansów. Blokowało ono wydanie książki w Niemczech, jak i w tłumaczeniu na obce języki.
Od dawna już liczni historycy z Niemiec i innych krajów wzywali urzędników ministerialnych w Monachium, żeby przestali zasłaniać się czysto formalnymi względami i zezwolili na naukowe wydanie książki. Zarzucano rządowi bawarskiemu, że upierając się przy zakazie, działa na szkodę nauki, gdyż badacze nie dysponują żadnym poważnym, opatrzonym komentarzami wydaniem tej wpływowej, ale – jak podkreśla Kellerhoff – często przecenianej książki, zarówno gdy chodzi o jej znaczenie, jak i zakres oddziaływania.
Kellerhoff przypomina, że kilka miesięcy po wojnie amerykańskie władze okupacyjne zleciły nowo powstałemu rządowi Bawarii, aby zapobiegał rozpowszechnianiu piśmiennictwa narodowosocjalistycznego. Amerykanie mieli na myśli przede wszystkim Mein Kampf – prawa autorskie przekazano Bawarii, ponieważ Hitler był zameldowany w Monachium przy Prinzregentenplatz 16. Jedyne legalne wydania książki ukazywały się w języku angielskim, ponieważ prawa do angielskiego tłumaczenia zostały sprzedane na długo przed 1945 rokiem. Zagraniczni księgarze woleli jednak nie wysyłać książki do Niemiec, gdzie dozwolony był handel antykwaryczny wydaniami sprzed 1945 roku, aczkolwiek tylko w (szeroko pojmowanych) celach naukowych. Niemieckim antykwariuszom nie wolno było umieszczać książki na wystawach. W bibliotekach można było czytać dzieło prezesa tylko za specjalnym zezwoleniem.
http://www.tomaszgabis.pl/?p=473
Problemy z władzami Bawarii miał również i to całkiem niedawno brytyjski wydawca Peter McGee, który w końcu zrezygnował z przepychania się z koniem i ustąpił. W efekcie w niemieckich kioskach ukazały się tylko fragmenty książki, a oryginalne treści z "Mein Kampf" zostały pokryte filtrem, dającym efekt zamglenia. Dzięki temu były kompletnie nieczytelne. Jaja jak berety normalnie