Liberalizm a wolny rynek

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
"Fakt, że polska transformacja ustrojowa przypadła na okres największych triumfów wolnorynkowego dogmatyzmu neoliberalnej prawicy..."

Za mądre jak dla mnie, nie rozumiem połowy słów.
 

Aterlupus

Well-Known Member
474
971
Skąd to fatalne formatowanie? I kto wpadł na pomysł skopiowania jednej czwartej tekstu w postaci losowych fragmentów i wrzucenia ich boldem na początek artykułu?

A co do tekstu... czytam go i co zdanie, to kwiatek :). Generalnie znowu walimy w mitycznych neoliberałów (zamieszkujących tę samą krainę fantazji co faszyści) i mylimy pojęcia.

wyrazistym skutkiem procesów zapoczątkowanych przez neoliberalną rewolucję jest kurczenie się klasy średniej, najwyraźniej chyba widoczne w USA. Jeśli proces ten nie zostanie powstrzymany, najpotężniejszej gospodarce świata grozi brzemienna w skutki destabilizacja.
Słowem, dano ludziom swobodę i zaczęli biednieć. Zero konkretów, nic o przyczynach i samym procesie. Podejrzewam, że autor tekstu wie że istnieją ludzie, którzy widzą przyczyny "rozwarstwienia" gdzie indziej, ale ignoruje ten fakt.

słowo „liberalizm” zawłaszczone zostało przez zwolenników (lub przeciwników) neoliberalnej marketyzacji.
To znaczy przez kogo w końcu zostało zawłaszczone? Bo zwolennicy i przeciwnicy to, tak jakby, osobne bieguny.

Jednym z paradoksów tej sytuacji jest to, że zwolennicy radykalnej marketyzacji bywają jednocześnie rzecznikami rozszerzania prerogatyw rządu, zbliżając się niekiedy do pomysłów w duchu biurokratycznego kolektywizmu. Widać to np. w energicznie wdrażanej przez rząd Donalda Tuska reformie nauki, radykalnie podważającej tradycyjną autonomię środowisk naukowych, a także w koncepcjach podniesienia wieku emerytalnego (i tak dalej, i tak dalej...)
Przykład fenomenalnej logiki:

Donald Tusk miał liberalne postulaty.
Donald Tusk realizuje biurokratyczny kolektywizm.
Wniosek: Liberałowie popierają biurokratyczny kolektywizm.

Genialne.

No i chyba najlepsze:
Dzięki temu właśnie głęboko uzasadniona odraza do absurdów gospodarczych „realnego socjalizmu” wzmocniona została u nas bezkrytycznym stosunkiem do modnej apologetyki „wolnego rynku”
Jak to się dzieje że gdy ktoś słyszy że proponuje "urynkowienie" służby zdrowia/szkolnictwa/obronności/rynków narkotykowych to nigdy nie słyszę NICZEGO w guście "Pewnie! W końcu posiadam bezkrytyczny stosunek do apologetyki wolnego rynku!"? Czyżby ludzie jednak byli nieodmiennie... Niemożliwe! Zwolennikami gospodarki mieszanej!?

Autor cierpi na chorobę dość rozpowszechnioną wśród zwolenników radykalnych teorii. Socjaliści wszędzie widzą faszyzm, liberałowie żyją w socjalizmie, narodowcy doświadczają rozkładu własnej nacji przez libertynizmalizm, a autor... jako nie-zwolennik gospodarki wolnorynkowej, wszędzie obserwuje galopujący, rozpędzony jak stutonowa lokomotywa, krwiożerczy, niczym nieograniczony, bezkompromisowy, zjadający własne dzieci, dominujący wolny rynek.


Co do jednego trzeba mu jednak przyznać racje:
To, co realnie istnieje w Polsce, ma w politologii określoną nazwę: „konkurencyjny elityzm”(competitive elitism). Jest to redukcja demokracji do konkurencji między politycznymi elitami, poddającymi się co pewien czas formalnym sprawdzianom wyborczym, ale na co dzień nieprzejmującymi się zbytnio ani prawem (traktowanym instrumentalnie), ani poglądami większości społeczeństwa.
To jest dosyć trafne.
 
Do góry Bottom