freelancer
Dobrowolnościowiec
- 163
- 184
Pamiętam jak oglądałem bardzo dawno odcinek Cejrowskiego o Wenezueli (czy innym kraju z Ameryki Płd.). Kraj niby rządzony przez komuchów, ale przechadzając się po jakimś miasteczku i rozprawiając jaka to tam panuje na prowincji wolność, stwierdza, że pomimo interwencjonizmu państwa nie sięga daleko poza największe miasta. Czyli skoro nie muszą się przejmować rządem to mają (mieli?) tam teoretycznie największe swobody rynkowe i osobiste (ograniczone oczywiście przez niepisane prawa i zwyczaje lokalne) o jakich w Europie można tylko śnić.
Z drugiej strony wyjeżdżając na wieś możliwie daleko od jakiegokolwiek dużego miasta w Polsce też nietrudno o stwierdzenie, że dla miejscowych równie dobrze państwo mogłoby nie istnieć. Biznes się kręci, nikt nie płaci podatków, relacje oparte na dobrowolnych umowach, wszystko załatwiane jest w społeczności, która tworzy jakby mikrorynek, spory rozstrzygane są wewnętrznie; benzynę, alkohol można spokojnie kupić bez akcyzy, itd.
To w końcu jak to jest? Może państwo tworzy tylko iluzję totalizmu, a której poddają się tylko najwięksi naiwniacy i osoby niepotrafiące się przystosować do warunków? Skoro państwo jest słabe to jakim cudem tak wielu ludzi całkowicie się mu podporządkowuje? I co robią ludzie myślący samodzielnie, teoretycznie bardziej zdolni niż zaściankowcy wychowani w miejscach gdzie państwa się nie respektuje? Przecież wieśniacy też uczą się etatystycznej propagandy, ale jakoś nikt tego nie traktuje na poważnie, a niejeden wykształcony buntuje się przeciwko ingerencji władzy lecz nic z tym nie robi. Czy to kwestia determinizmu środowiskowego? Może wolność jest na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba przystosować się do takiego trybu życia aby spokojnie w ten sposób egzystować.
Z drugiej strony wyjeżdżając na wieś możliwie daleko od jakiegokolwiek dużego miasta w Polsce też nietrudno o stwierdzenie, że dla miejscowych równie dobrze państwo mogłoby nie istnieć. Biznes się kręci, nikt nie płaci podatków, relacje oparte na dobrowolnych umowach, wszystko załatwiane jest w społeczności, która tworzy jakby mikrorynek, spory rozstrzygane są wewnętrznie; benzynę, alkohol można spokojnie kupić bez akcyzy, itd.
To w końcu jak to jest? Może państwo tworzy tylko iluzję totalizmu, a której poddają się tylko najwięksi naiwniacy i osoby niepotrafiące się przystosować do warunków? Skoro państwo jest słabe to jakim cudem tak wielu ludzi całkowicie się mu podporządkowuje? I co robią ludzie myślący samodzielnie, teoretycznie bardziej zdolni niż zaściankowcy wychowani w miejscach gdzie państwa się nie respektuje? Przecież wieśniacy też uczą się etatystycznej propagandy, ale jakoś nikt tego nie traktuje na poważnie, a niejeden wykształcony buntuje się przeciwko ingerencji władzy lecz nic z tym nie robi. Czy to kwestia determinizmu środowiskowego? Może wolność jest na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba przystosować się do takiego trybu życia aby spokojnie w ten sposób egzystować.