Kultura pracy we Francji

N

nowy.świt

Guest
I to jest właśnie jedna z głównych przyczyn, dla których zbiera mi się na wymioty jak słyszę francuski język.
 
D

Deleted member 427

Guest
3 godziny roboty, zarobki 5x większe niż w 3RP? CZY TAK BĘDZIE W AKAPIE? Bo jak nie, to żaden francuski robotnik nigdy nie poprze wariantu anarchokapitalistycznego ;)
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 168
przez kilka lat miałem z nimi dość sporo do czynienia i ogólnie jest tak jak sie mówi, ale tak jest w dużych firmach/fabrykach i w dużych miastach...
raz ładowałem makulature w paryżu prosto do naczepy taśmociągiem, w pewnym momencie bambus wyłancza i gado że idą na obiad...
w połowie załadunku, no i siedzisz i czekasz na słońcu 2 godziny jak debil aż przyjdą, a tak na prawde to nic nie robił bo jedyne jego zadanie to wyłączyć taśmociąg kiedy powiem mu że jest już pełne... sam mógłbym to zrobić nawet ale nie, to jego robota a on ma przerwe...
w innej firmie która "pracuje" od 8 do 17 to przed 8mą nie ma szans wjechać, jak już wjedziesz to na stanowisku i tak czekasz do min 9-9:30 bo muszą sie zejśc, kawke wypić pogadać... to samo po południu jest otwarte do 17 przyjeżdżasz o 16tej zanim dojedziesz na stanowisko jest 16:15 i już nic nie załatwisz bo oni już kawke piją sie przebierają i do chałpy zbierają...
i wszystko ultra przepisowo, nie masz papierka - załatw, kilka kilo za duzo załadowałeś - zrzucaj...
raz w paryżu na wadze po załadowaniu makulatury miałem jakieś 100 kilo za dużo nie chciał mnie wypuścić...

a na wisach to całkiem inna bajka hehe, przyjeżdżasz nie ma papiera to sie napisze, abo nie trzeba, czas pracy nie interesjue nikogo musi być zobione to sie robi, przyjechałem na załadunek w porze obiadowej, to sie wpierw załaduje obiad odgrzać można...
nie masz uprawnień do załadowania, kogo to obchodzi sam se załaduj abo poczekaj bo koleś robi (faktycznie robi) coś innego, załadowałeś se 10 ton za dużo trudno hehe zjedź jednym kołem z wagi to sie bedzie zgadzać...
zakaz palenia? keskese?

po francuskich wsiach to byłem jednak miło zaskoczony, całkiem inny świat, zostawiają wszystko otwarte i se idą na obiad, pracują faktycznie, pierdola biurokracje i przepisy normalnie można wszystko załtwic po ludzku i sie dogadać...

dla statystyk kawadora we wsiach francuskich nie ma murzynów i arabów hehe
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 168
czemu minister nie zagadał do francuskiego michelina kiedy ten jest taki zajebisty?
a no tak bo by mu to samo powiedzieli hehe ino po francusku hehe
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
Tak jest wszędzie gdzie pojawi się związkowa zaraza. Kolega był w Niemczech przez około 8 lat szefem produkcji. Najpierw jednego działu (60 osób) a potem dwóch (ponad 200). Właściciel Amerykanin wyznawał zasadę, lepszy nieuk ze wsi, niż cokolwiek z miasta. No chyba że Jugol, Turek, Czech czy Polak. Wtedy osobiście dyskretnie oceniał po wyglądzie, czy delikwent nie ma "komuszych genów". Połowa programistek (wbudowane systemy BSD, maszyny CNC, linie produkcyjne itp.), to były krawcowe, fryzjerki i inne po zawodówkach. Ważne że ze wsi. Pracowały wcześniej w różnych działach. Po pół roku lub roku, gdy któraś okazała zainteresowanie pytając: "a po co to jest?" lub "jak to działa?" była natychmiast wyłapywana za uszy i wypychana za dupę na kurs. Po trzech latach była to już programistka (shell csh, Basic, asembler, C itp.) Jak na kursach nie była zbyt bystra, to dawali ją do maszyn gdzie ładowała i offsetowała programy CNC, czy zmieniała ustawienia w programach. W firmie palono papierosy, pito kawki i herbatki, grywano w karty, pod koniec dniówki czasem było piwko (byłem i widziałem), ale produkcja szła ostro. Gdy Niemcy się łączyły właściciel sprzedał firmę niemieckiej instytucji finansowej. Ci postanowili przenieść zakład z Frankfurtu nad Menem w tańsze miejsce (dalej Niemcy Zachodnie).
I się zaczęło.
Pracowali przepisowo przez 8 godzin. Więcej niż poprzednia ekipa. Nie palili przy maszynach, bo nowy właściciel, a w zasadzie krawaciarz go reprezentujący, był typową finansową ciotą prysznicową. Nie dało się poukładać ludzi w żaden sposób, bo były związki zawodowe. Majster z majstrów miał być majstrem po wsze czasy i basta. Był nie do ruszenia. Prędzej hindusi, pozbyliby się świętej krowy. Wydajność nie osiągnęła 30% poprzedniego zakładu, mimo zakupu nowszych maszyn. Skończyło się na zlecaniu produkcji innym firmom.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
No to ja nawet słyszałem z drugiej czy trzeciej ręki, że we Francji jak jest godzina taka i taka, to robol (oczywiście murzyn) rzuca wszystko w pizdu tak jak jest i idzie do domu. Dla Polaka to szok.
 
Do góry Bottom