Kultura honoru

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Oglądam właśnie norweski film dokumentalny z serii "Brainwashing", odcinek o przemocy:



Postawiona jest w nim teza, o której wspominał już Kawador w jednym ze swoich wpisów. Twierdzenie ma dosyć daleko idące konsekwencje - w społeczeństwach pozbawionych silnej "władzy prawa i porządku", w społeczeństwach, w których ludzie w obronie muszą liczyć na samych siebie, wykształca się kultura honoru. Ta natomiast pociąga za sobą spiralę przemocy (głównie za sprawą błędnego koła następujących po sobie zemst). Następują biologiczne wręcz zmiany, których skutkiem jest zwiększona agresja.

Czy nie rzuca to negatywnego światła na perspektywy stabilności i spokoju ankapistanów?
 
P

Przemysław Pintal

Guest
Czy nie rzuca to negatywnego światła na perspektywy stabilności i spokoju ankapistanów?

Raczej nie. Ponieważ spory w akapie dotyczą A i B. Chyba, że ktoś się dodatkowo włączy. Zauważ, że np. u Arabów rodzina nie wyzwoliła się spod władzy rodu. Dlatego dochodzi do vendett. W Europie raczej panuje myślenie, że nie dziedziczy się grzechów ojca. Na zachodzie Arab robi na siebie, swoją rodzinę i rodziny rodzeństwa (niepracujący bracia). Jeżeli ktoś z nich nie chce tego, to jest wyrzucany poza nawias rodu i na ogół cierpi z tego powodu. W Polsce, w Europie coś takiego jest nie do pomyślenia.

Akap zależnie od lokalnego kontekstu kulturowego może wyglądać inaczej. Ważne jest by dotrzeć do największej liczby ludzi z libertarianizmem, dzięki czemu po likwidacji państwa, ludzie będą świadomi tego jak powinny wyglądać relacje (umowy, NAP).

Obawiam się, że akap poza kręgiem zachodnim jest mało możliwy, oni nie operują na takich samych pojęciach jak my i mają inną mentalność.

PS. Jakby ktoś moją siostrę też nazwał kurwą, to też bym mu wyjebał. Pewnie wywodzę się z kultury honoru, ale w mojej osobistej mentalności tylko wąski zakres czynów zasługuje na odjebkę.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
D

Deleted member 427

Guest
pamp, praca Nisbetta - choć dla mnie osobiście inspirująca - została poddana krytyce przez zespół badaczy dowodzonych przez Rebecce Chu w artykule "Herding and homicide: An examination of the Nisbett-Reaves hypothesis." Ci naukowcy nie znaleźli żadnych dowodów wspierających jego hipotezę:

Although we analyze similar data and address the same conceptual issues, we find no support for the Nisbett-Reaves hypothesis. Overall, white male homicides in rural counties in the South do not vary as predicted by Nisbett's theory.

Nisbett koreluje parametry hormonalne i psychologiczne/socjologiczne, a to prawie zawsze daje marnej jakości rezultaty i trzeba patrzeć na nie z dystansem. Nie porównano m.in. wagi badanych, tymczasem te czynniki mają wpływ na poziom białek wiążących hormony, co w sposób znaczący wpływa na stężenie "wolnych" hormonów, zatem także stężenie w ślinie. Można jeszcze długo przynudzać na temat parametrów, które należałoby porównać, aby wyniki uznać za nieprzypadkowe.

W każdej grupie ludzi - z Północy USA, z Południa, z podmoskiewskiej Rublowki są potężne różnice wewnątrzgrupowe. Wykazanie istotnych różnic międzygrupowych w reakcjach fizjologicznych na różne sytuacje stresowe raz się udawało, a raz nie. Przykład: wiele badań dotyczących medycyny sportowej - poziomu koryzolu i testosteronu w ślinie sportowców i ich fanów.

Chu podkreśla ponadto, że związek sytuacji stresowej ze stężeniami hormonów jest zależny od polimorfizmu genów kodujących receptory - jak znasz anglika na poziomie, to szczegóły znajdziesz w artykule: http://jcem.endojournals.org/content/89/2/565.long (ja tego nie czytałem, za cienki jestem, cytuję tylko autorkę opracowania). Wystarczy, że "garnitur" genetyczny grup badanych jest inny (co może się zdarzyć) i już mamy "znamienne różnice" w stężeniu hormonów pomimo ich równoważnej biologicznej aktywności, a co za tym idzie, wnioskowanie też będzie inne.

Najważniejsze: wskaźniki zabójstw na Południu nie są wyższe, dlatego że kultura honoru. Południe (i Daleki Zachód), czyli historycznie rejony "dzikie", mają zarówno ośrodki charakteryzujące się wysokimi wskaźnikami, jak i najniższymi w USA. Często dzieli je raptem 100 km drogi. Tego nie da się wyjaśnić żadną mityczną nadaktywnością "kultury honoru", o której pisze Nisbett.
 
P

Przemysław Pintal

Guest
@kawador

Kiedyś czytałem artykuł o Albanii. Tam w górach vendetty wciąż trwają, wystarczy, że ktoś przypadkowo a nie celowo spowoduje śmiercionośny wypadek i włącza się spirala przemocy. To nie jest tak, że od razu się zabijają. Najpierw ja Tobie zabiję brata, po jakimś czasie Wy zabijecie mi wujka. Ponoć w górach, w jaskiniach, ukrywa się około 10000 mężczyzn (w tym chłopcy) obawiających się śmierci.

W sumie bardziej humanitarne są kary typu główszczyzna. Płacisz odszkodowanie, choćby w złocie - tyle ile ważył nieboszczyk.
 
D

Deleted member 427

Guest
Polecam dobry film Jeffa Nicholsa "Shotgun Stories" - o rodzinnej wendecie właśnie. Zaczyna się od obrazy zmarłego na pogrzebie. Potem ginie pies należący do jednego z członków rodziny. Potem zdarza się przypadkowe zabójstwo. Potem odwet. I się kręci. Nichols to urodzony na Południu reżyser amerykańskiego kina niezależnego (nakręcił Muda - widziałem ten film już chyba sto razy, mega wolnościowy w duchu i przesłaniu). Podejrzewam, że to libertarianin, ale nigdzie nie znalazłem takiego info.
 
Do góry Bottom