D
Deleted member 427
Guest
Pojadę od razu z grubej rury z absurdalnym przykładem, żeby lepiej zobrazować, o co mi chodzi.
Otóż dzisiaj producent np. słodyczy nie może dodawać kadmu ani ołowiu do biszkopcików. Nie może też do parówek dodać 20% zmielonego kociego mięsa, które znajdzie na ulicy. Jest zakaz stosowania takich składników i już. Są nawet normy, które mówią wyraźnie, z czego finalny produkt powinien się składać i w jakich proporcjach te składniki powinny występować.
To jest oczywiście raj dla biurokratów. Ale czy administracyjny nakaz (przymus) udzielania pełnej informacji to niewybaczalny zamordyzm?
Jeśli ktoś do parówek dodaje 20% zmielonego kociego mięsa znalezionego na ulicy, to ja nie mam nic przeciwko, ale niech u diabła napisze na opakowaniu: "Skład: zmielony kot znaleziony na ulicy, kadm, wzbogacony uran, mąk żytnia, woda, sól, drożdże"
Otóż dzisiaj producent np. słodyczy nie może dodawać kadmu ani ołowiu do biszkopcików. Nie może też do parówek dodać 20% zmielonego kociego mięsa, które znajdzie na ulicy. Jest zakaz stosowania takich składników i już. Są nawet normy, które mówią wyraźnie, z czego finalny produkt powinien się składać i w jakich proporcjach te składniki powinny występować.
To jest oczywiście raj dla biurokratów. Ale czy administracyjny nakaz (przymus) udzielania pełnej informacji to niewybaczalny zamordyzm?
Jeśli ktoś do parówek dodaje 20% zmielonego kociego mięsa znalezionego na ulicy, to ja nie mam nic przeciwko, ale niech u diabła napisze na opakowaniu: "Skład: zmielony kot znaleziony na ulicy, kadm, wzbogacony uran, mąk żytnia, woda, sól, drożdże"