Kontrola żywności

D

Deleted member 427

Guest
Pojadę od razu z grubej rury z absurdalnym przykładem, żeby lepiej zobrazować, o co mi chodzi.

Otóż dzisiaj producent np. słodyczy nie może dodawać kadmu ani ołowiu do biszkopcików. Nie może też do parówek dodać 20% zmielonego kociego mięsa, które znajdzie na ulicy. Jest zakaz stosowania takich składników i już. Są nawet normy, które mówią wyraźnie, z czego finalny produkt powinien się składać i w jakich proporcjach te składniki powinny występować.

To jest oczywiście raj dla biurokratów. Ale czy administracyjny nakaz (przymus) udzielania pełnej informacji to niewybaczalny zamordyzm?

Jeśli ktoś do parówek dodaje 20% zmielonego kociego mięsa znalezionego na ulicy, to ja nie mam nic przeciwko, ale niech u diabła napisze na opakowaniu: "Skład: zmielony kot znaleziony na ulicy, kadm, wzbogacony uran, mąk żytnia, woda, sól, drożdże" :)
 

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
A niby czemu nie mógłby napisać: "Skład: nie powiemy." albo po prostu nie pisać nic? Przecież nikt Cię nie zmusza do kupowania takiego produktu.
Co innego gdyby skłamał na opakowaniu.

Jak nie będzie wymogu, to będzie jasne, że jak podaje skład tzn że najprawdopodobnie jest zdrowe, bo by się nie chwalił.
Teraz jest obowiązek, jest podawany skład a ludzie i tak tego nie czytają albo nie wiedzą czym jest większość "ulepszaczy".

Ja nie wierzę w to, że ludzie będą się truli. Kiedyś nie było tych wszystkich przepisów i nikt raczej nie dosypywał opiłków ołowiu.
A jak się boisz to nie kupuj żywności przetworzonej.
 

VernonSmith

New Member
212
2
Co innego gdyby skłamał na opakowaniu.

Tylko jak to sprawdzić? Napisze kurczak a da mięso kocie. Póki nikt się nie zatruje pewnie nikomu nie będzie się chciało robić badań takiej żywności, bo po co?
Jasne lepsze firmy będą chciały mieć jakieś atesty, itp ale mniejsze po co? Wystarczy że będą sprzedawać 30% taniej niż konkurencja i byle to nie była trucizna. I na opakowaniu będą pisać głupoty.

Zresztą jak z aksjomatów wyciągasz zakaz kłamstwa?
 
A

Anonymous

Guest
VernonSmith napisał:
Co innego gdyby skłamał na opakowaniu.

Tylko jak to sprawdzić? Napisze kurczak a da mięso kocie. Póki nikt się nie zatruje pewnie nikomu nie będzie się chciało robić badań takiej żywności, bo po co?
Jasne lepsze firmy będą chciały mieć jakieś atesty, itp ale mniejsze po co? Wystarczy że będą sprzedawać 30% taniej niż konkurencja i byle to nie była trucizna. I na opakowaniu będą pisać głupoty.

Zresztą jak z aksjomatów wyciągasz zakaz kłamstwa?

Ja nie widzę żadnego problemu. Więc nie wiem o co kaman?

Mówiłem kiedyś swojej partnerce, by zeszli ostro z marży i zamówili masę wędlin i innych mięs i dumpingowymi cenami wykosili konkurencje. Niestety jakby tak zrobili, to ludzie zaczęliby się pytać z jakiego trupa ta kiełbasa czy szynka, bo to wszystko kosztowałoby kilka złotych. Kilo szynki za 6-8 zł :). W mięsnych mają kilkudziesięcioprocentowe marże.

Najlepiej jest się zaopatrywać u lokalnych producentów :).
 

sierp

to ja :-)
577
305
VernonSmith napisał:
Zresztą jak z aksjomatów wyciągasz zakaz kłamstwa?

Aksjomaty narusza w tym przypadku skutek kłamstwa, tj. to, że ktoś da innemu pieniądze za coś, co chce w zamian (np. kurczaka) i tego czegoś nie dostanie (bo dostanie coś innego opatrzonego etykietą "kurczak"). Czyli sprzedawca rzekomego kurczaka po prostu go okradnie, nie wywiązując się ze swojej części umowy i zawłaszczając pieniądze.
Oczywiście tak jest w przypadku interpretacji, że umowa sprzedaży zawierana w sklepie (która nie jest sformalizowana, ani tym bardziej zapisana) dotyczy kurczaka (towaru oznaczonego co do właściwości), a nie konkretnego przedmiotu opatrzonego etykietą "kurczak". Jednak w prawie cywilnym dominuje zwykle taka interpretacja (stąd np. zapisy dotyczące możliwości zwrotu towaru niezgodnego z umową).
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
A co z taką sytuacją: pytam się przypadkowego przechodnia która godzina i on mi odpowiada, że np. 10, a tak naprawdę jest 11. Przez to tracę np. 1000 zł. Przechodzień okłamał z pełną premedytacją. Co o tym sądzicie? Wg mnie nie miałbym prawa do żadnego odszkodowania.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Przykłady można mnożyć.

Wypadek. Moje dziecko odniosło poważne obrażenia, obficie krwawi. Pytam się pierwszego napotkanego przechodnia o szpital. On mówi, że w mieście są trzy. Najbliższy 500 metrów stąd, za zakrętem. No więc biegnę w tamtym kierunku, a na miejscu okazuje się, że nie ma żadnego szpitala. Tracę dziecko. Przechodzień kłamał z pełną premedytacją.

Albo jeszcze "lepiej" - szpital był, ale zamknięty. Przechodzień podał selektywną informację. A podawanie selektywnej informacji - nawet jeśli jest ona prawdziwa - także jest kłamstwem, bo oznacza mówienie prawdy za pomocą kłamstwa.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Ale skąd mamy wiedzieć czy przechodzień robił to świadomie czy nie? A nawet jeśli, to czy zawarliście jakąś umowę? Nie dajesz mu nic w zamian za informację przecież. Nie płacisz - nie wymagaj.
Karanie takich rzeczy prowadziłoby do absurdów, ludzie bali by się udzielać informacji.
Poza tym te wasze przykłady są jednak mało realistyczne, tylko jakiś psychopata by wprowadzał w błąd w sytuacji opisanej przez kawadora. Zawsze można też zapytać innego przechodnia.

A co do żywności, to nie jestem pewien. Wydaje mi się, że ludzie nie patrzą na skład i na pochodzenie, bo są przekonani, że "ktoś" tam kontroluje tych producentów. Jak jest naprawdę i jak wyglądają te kontrole - nie wiem.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Karanie takich rzeczy prowadziłoby do absurdów, ludzie bali by się udzielać informacji.

Oczywiście masz rację. Dlatego podałem przykład z wypadkiem, dzieckiem i szpitalem. Nie da się udowodnić w tych konkretnych przypadkach celowego działania obliczonego na twoją niekorzyść.

Jak jest naprawdę i jak wyglądają te kontrole - nie wiem.

Podobno fatalnie - przynajmniej wg autorów tego filmu:

http://libertarianizm.net/thread-1611.html
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
A gdy "informator" oficjalnie powie, że skłamał bo go np. wkurwiają ludzie, którzy nie potrafią sami wyszukać sobie informacji? Wg mnie reguła jest prosta: jeśli tylko kogoś o coś pytasz, to nie masz żadnego prawa do rzetelnej odpowiedzi ani w ogóle do żadnej odpowiedzi. Co innego umowy.
 
Do góry Bottom