- Moderator
- #1
- 3 591
- 1 502
Oba nurty w libertarianizmie łączy leseferyzm a dzieli rzecz nieistotna: pogląd na to, co chce się robić na wolnym rynku.
Zastanawiam się, czy nie ma jednak różnicy istotnej.
Chodzi mi o kwestię podziału na osoby, które chcą dla siebie wolności i osoby, które wolności chętnie się zrzekną.
Skoro jest wolny rynek i mamy prawo dysponowania swoją wolnością - część ludzi w zamian za część swojej wolności nabędzie np. bezpieczeństwo (militarne, socjalne lub tp.). Ludzie Ci sami się zatem postawią poza nawiasem wolnego rynku.
Czy tutaj nie może aby przebiegać granica, która zakreśla konserwatywny libertarianizm? Bo jest to w istocie kontraktowe poddaństwo, które na upartego można nazwać neofeudalnym.
Taka optyka pozwoliłaby rozwiązać kwestię tego, komu przysługuje swoboda - tym, którzy się jej nie zrzekli. Przyjęcie do wiadomości istnienia tych, którzy sprzedają swobodę tworzy pewien elitaryzm tych, którzy tego nie czynią.
Taka optyka pozwoliłaby też na rozwiązanie kwestii osób nieletnich, które z kolei odwrotnie - nabywałyby pełną swobodę oświadczając, że rezygnują z opieki rodzicielskiej.
Konserwatyzm taki pozwoliłby też dotrzeć do ludzi, którzy leseferyzmu po prostu nie chcą, którzy chcą nad sobą opieki za swoją wolność.
Nie mówię, że jestem jakimś zwolennikiem takiego czegoś. Niemniej - mógłby to być jakiś rys charakterystyczny konserwatyzmu libertariańskiego. Umożliwiłoby to rozwój doktryny idący dalej nieco niż powalające swoją głębią myśli w rodzaju "ch.. w d... UPR".
Zastanawiam się, czy nie ma jednak różnicy istotnej.
Chodzi mi o kwestię podziału na osoby, które chcą dla siebie wolności i osoby, które wolności chętnie się zrzekną.
Skoro jest wolny rynek i mamy prawo dysponowania swoją wolnością - część ludzi w zamian za część swojej wolności nabędzie np. bezpieczeństwo (militarne, socjalne lub tp.). Ludzie Ci sami się zatem postawią poza nawiasem wolnego rynku.
Czy tutaj nie może aby przebiegać granica, która zakreśla konserwatywny libertarianizm? Bo jest to w istocie kontraktowe poddaństwo, które na upartego można nazwać neofeudalnym.
Taka optyka pozwoliłaby rozwiązać kwestię tego, komu przysługuje swoboda - tym, którzy się jej nie zrzekli. Przyjęcie do wiadomości istnienia tych, którzy sprzedają swobodę tworzy pewien elitaryzm tych, którzy tego nie czynią.
Taka optyka pozwoliłaby też na rozwiązanie kwestii osób nieletnich, które z kolei odwrotnie - nabywałyby pełną swobodę oświadczając, że rezygnują z opieki rodzicielskiej.
Konserwatyzm taki pozwoliłby też dotrzeć do ludzi, którzy leseferyzmu po prostu nie chcą, którzy chcą nad sobą opieki za swoją wolność.
Nie mówię, że jestem jakimś zwolennikiem takiego czegoś. Niemniej - mógłby to być jakiś rys charakterystyczny konserwatyzmu libertariańskiego. Umożliwiłoby to rozwój doktryny idący dalej nieco niż powalające swoją głębią myśli w rodzaju "ch.. w d... UPR".