Komuchy o umowach śmieciowych.

M

MichalD

Guest
Jeśli chodzi o temat umów śmieciowych, KryPole i inne komuchy przechodzą samych siebie.

Przeczytajcie artykuł na Wikiquotes , naprawdę zdrowo się ubawiłem czytając ich wypociny.

Np.:

W ostateczności za śmieciowe umowy zapłaci społeczeństwo, bo zaludniać je będą śmieciowi obywatele – pozbawieni ustawowego prawa do rozwoju i wypoczynku, nie mający czasu ani środków na czytanie książek czy chodzenie do kina. Życie społeczne zastąpi im sport i plotki o celebrytach. To się przecież już dzieje. W szerszej perspektywie umowy śmieciowe są więc marnowaniem ogólnospołecznego kapitału ludzkiego dla krótkoterminowego zysku pracodawcy.

Ustawowe prawo do rozwoju - hahahahaha. :D

http://pl.wikiquote.org/wiki/Umowa_śmieciowa
 

sierp

to ja :-)
577
305
Znaczy, jak ktoś pracuje na "umowę śmieciową", to nie ma czasu na książki i kino? Czyżby autor tego cytatu uważał, że można czytać książki i chodzić do kina jedynie podczas ustawowo zagwarantowanego urlopu? A może uważa, że na "umowach śmieciowych" pracuje się 16 godzin dziennie przez 365 dni w roku?
I czy uważa on, że jeśli ktoś zostanie zatrudniony na umowę "nieśmieciową", to automatycznie zacznie interesować się "życiem społecznym" zamiast sportem i plotkami o celebrytach?
 

Nene

Koteu
1 094
1 689
Skoro ktoś ma czas na pudelka to ma czas na książkę, ale podejrzewam, że najmniej czasu na książki mają Ci, którzy nie pracują
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 033
Przecież szanowni lewicowi intelektualiści wymądrzający się w swoich pisemkach i na uniwersytetach zapewne nie przepracowali nawet godziny na umowę zlecenie, więc skąd mają wiedzieć jak to wygląda?
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
Skoro umowy na zlecenie i o dzieło są takie złe wg krypoli, to czemu w ich hipsterskim barze wszyscy barmani i kelnerzy na takie byli zatrudniani?

Poza tym jak używamy określenia "umowa śmieciowa" to bądźmy konsekwentni i używajmy określenia "umowa niewolnicza" na etat ( najwyżej sfiskalizowana forma pracy ). No i oczywiście jest jeszcze "umowa dżentelmeńska" na umowę ustną ;)
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Pytanie kontrolne - czy samozatrudnienie to też umowa śmieciowa? W ogóle czytam ten cytat już chyba piąty raz i nie ogarniam ciągu przyczynowo-skutkowego.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
"Samozatrudnienie" to jakiś wykwit komuszej nowomowy, który trzeba zwalczać tak samo jak "umowy śmieciowe" jako gówniane, pejoratywne określenie ukute gdzieś w kazamatach KryPolu przez wielkich myślicieli, co to sobie uroili, że po 45 latach realnego socjalizmu w PRLu nadal będą sprzedawać tubylcom z Zielonej Wyspy myśl Marksa i Lenina. Przecież do umowy, jak do tanga, trzeba dwojga wiec nie bardzo jest jak się "samozatrudnić". Samemu to sobie można firmę otworzyć ale dać zlecenie to musi już niestety ktoś inny :)

samozatrudnienie to umowa masturbacyjna.

No właśnie nie masturbacyjna tylko raczej samogwałt. Tylko jak tu się właściwie samemu zgwałcić biorąc pod uwagę, że do znamion tego czynu należy działanie wbrew woli gwałconego ... ;)
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
"Samozatrudnienie" to jakiś wykwit komuszej nowomowy, który trzeba zwalczać tak samo jak "umowy śmieciowe" jako gówniane, pejoratywne określenie ukute gdzieś w kazamatach KryPolu przez wielkich myślicieli, co to sobie uroili, że po 45 latach realnego socjalizmu w PRLu nadal będą sprzedawać tubylcom z Zielonej Wyspy myśl Marksa i Lenina. Przecież do umowy, jak do tanga, trzeba dwojga wiec nie bardzo jest jak się "samozatrudnić". Samemu to sobie można firmę otworzyć ale dać zlecenie to musi już niestety ktoś inny :)


OK, ok, dżizas, jacy wrażliwi. Słowo weszło do obiegu, więc go używam. No ale to może mi odpowiecie - czy to, co w komuszej nowomowie nazywa się samozatrudnieniem, a więc - pracowanie dla pojedynczej firmy na zlecenie "jako firma" podpada pod komusze określenie "umowa śmieciowa" czy nie?
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
OK, ok, dżizas, jacy wrażliwi. Słowo weszło do obiegu, więc go używam. No ale to może mi odpowiecie - czy to, co w komuszej nowomowie nazywa się samozatrudnieniem, a więc - pracowanie dla pojedynczej firmy na zlecenie "jako firma" podpada pod komusze określenie "umowa śmieciowa" czy nie?

Nie wiem, to jakiś komuch musiałby się wypowiedzieć :) Chyba tak, chociaż ja bym to uzależnił od warunków "umowy śmieciowej" bo od strony formalnej kontrakt menadżerski na XXXXX tysiaków miesięcznie + sekretarka do podmacywania gratis i umowa na 500 zeta z pomywaczem kibla to przecież to samo. Tutaj właśnie kryje się perfidia komuchów – w uogólnieniu, wyciąganiu ogólnych wniosków na podstawie jednostkowych przypadków, wypowiadaniu się w imieniu „mas” pomimo tego, że niektórzy wcale nie mają ochoty na takich „obrońców”.

P.S. Proponowałbym połączenie tego wątku z
https://libertarianizm.net/threads/prekariat-umowy-śmieciowe-a-praca-etatowa.3296/#post-49040 i przeniesienie tego do nierządu bo to bardzo ciekawa sprawa jest.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
pracowanie dla pojedynczej firmy na zlecenie "jako firma" podpada pod komusze określenie "umowa śmieciowa" czy nie?

Jak najbardziej jest to "umowa śmieciowa" bo po prostu firma-zleceniodawca wystawia ci fakturę. Nie daje ci to prawa do socjalu, zwolnień chorobowych, macierzyńskiego, dopłat do okularów, trzynastek, wczasów pod gruszą czy innych soc-absurdów.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Nie daje ci to prawa do socjalu, zwolnień chorobowych, macierzyńskiego, dopłat do okularów, trzynastek, wczasów pod gruszą czy innych soc-absurdów.

A to akurat niekoniecznie prawda. Zależy od pracodawcy. Ja faktycznie nic nie mam prócz pensji, ale sporo znajomych dostaje kasę na zwolnieniach chorobowych, "trzynastki" zwane premiami i rzeczy w stylu multisport albo abonament w Medicover etc.

A jeśli "to, co komuchy zwą samozatrudnieniem" podpada pod "to, co komuchy zwą umową śmieciową", to ja mam całkiem sporo czasu na kino i książki, nie lubię sportu ani celebrytów. Nie widzę kompletnie żadnej logiki w tym cytacie. Chyba że jest tak, jak mówi Ciek, że żeby umowa była "śmieciowa", musi być niskopłatna.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Pamiętajcie tylko, że prawo do prawa prawem, nie towarem ... :rolleyes:

Chyba że jest tak, jak mówi Ciek, że żeby umowa była "śmieciowa", musi być niskopłatna.

Coś takiego rozbiłoby stety / niestety komuszą argumentację. Umowy cywilnoprawne są złe ponieważ są, bo tak! Są złe ponieważ są umowami oraz są cywilnoprawne. Optymalnie byłoby je zastąpić administracyjnymi przydziałami do brygad szturmowych w kołchozach, czy to nie oczywiste? :)

Komuszy świat jest dwukolorowy, coś jest albo białe albo czarne (dobre-złe), odcienie szarości nie występują. To trochę tak jak np. z bronią - ona w rękach prywatnych jest zawsze zła. Przypadki, że komuś życie uratowała albo nie doszło do wojny bo się nie opłacało atakować uzbrojonych tubylców to tylko jakiś lumpenliberalny folklor i bajki dla korwinistów.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Miliony urzędników
Urzędy zawierają coraz więcej umów-zleceń i umów o dzieło. W ten sposób omijają procedurę konkursową i nie wykazują przyrostu zatrudnienia.
W administracji państwowej rośnie liczba osób pracujących na tzw. umowach śmieciowych. Często za wyższe wynagrodzenie niż osoby zatrudnione na umowę o pracę. Takie kontrakty są zawierane praktycznie z dnia na dzień. Co więcej, działy kadr w urzędach bardzo często nie są w stanie ustalić, ile aktualnie osób jest zatrudnionych na tej podstawie, póki nie zapytają o to poszczególne departamenty. Tak wynika z sondy DGP przeprowadzonej w 65 jednostkach, w tym w ministerstwach, urzędach wojewódzkich, marszałkowskich i dużych miast.
źródło
Wszystko co powie komuch, nadaje się do użycia przeciwko niemu.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
A to akurat niekoniecznie prawda. Zależy od pracodawcy. [...]

A jeśli "to, co komuchy zwą samozatrudnieniem" podpada pod "to, co komuchy zwą umową śmieciową", to ja mam całkiem sporo czasu na kino i książki, nie lubię sportu ani celebrytów. Nie widzę kompletnie żadnej logiki w tym cytacie. Chyba że jest tak, jak mówi Ciek, że żeby umowa była "śmieciowa", musi być niskopłatna.

Ja uważam, że to co dla komunistów jest "śmieciowe" jest związane tylko i wyłącznie od ich postrzegania świata. Dla nich ciągle żyjemy w XIX wieku, istnieje podział na kapitalistów-przemysłowców i robotnicze masy. Nie mogą ogarnąć tego, że istnieją np. kontrakty menanadżerskie, albo że pracodawca może sam z siebie zaproponować np. prywatne ubezpieczenie zdrowotne, albo miejsce w żłobku dla dzieci pracowników. Dla nich świat jest czarno-biały.
Jest to ściśle związane z ich sposobem życia. Cała ta tzw. Nowa Lewica to ludzie często młodzi, po bezpłatnych (dla nich) studiach humanistycznych na studiach państwowych, często po dwóch fakultetach. Taka osoba wchodząc na rynek pracy myśli, że jest intelektualną elitą narodu. A nie jest. Niestety, ich poziom przydatności w gospodarce ogranicza się do kariery bułkowego w McDonaldsie. Następuje dysonans poznawczy, który skutkuje frustracją i buntem. Dlatego właśnie ta nagonka na umowy cywilnoprawne, bo kupa młodych ludzi czuje, że są wykorzystywani. Bo nikt się przecież nie przyzna do tego, że jest nieudacznikiem
 
Do góry Bottom