Avx
Active Member
- 831
- 186
Mam jakiś dzień zwątpienia dzisiaj Może normalne u świeżo "nawróconych"
Niby się "nawróciłem" na akap, ale kilka problemów nie daje mi spokoju... Przede wszystkim nastawienie ludzi do prawa libertariańskiego. Jaką, cholera, mamy pewność, że po obaleniu państwa zdołamy wprowadzić prawo libertariańskie ? Cholera, przecież prawo zwyczajowe wcale nie musi być libertariańskie ! W Somalii panuje w większości szariat, który do libertariańskich nie należy (np. kamieniowanie odstępców od religii), a więc mamy tam de facto bezpaństwowy totalitaryzm (jak widać to nie oksymoron) islamu. Bo takie tam zwyczaje.
Tak. Ktoś już tutaj zwrócił na to uwagę. Wtedy odpisałem, że po prostu ze zwolennikami narzucenia mi prawa zwyczajowego będącego antywolnościowym nalezy walczyć tak samo, jak z państwowcami. Pytanie, czy to nie utopia ? Obalimy państwo, a potem dalej walka ? Jak ją niby wygrać, jeśli społeczeństwo poprze antywolnościowe prawo zwyczajowe ? Z państwem można wygrać, z antywolnościowymi zwyczajami w anarchii można chyba tylko przegrać.
Obecnie mamy całą masę ideologii. Powiedzmy, jestem ja i anarchista kolektywistyczny. Anarchista kolektywistyczny, zwolennik jakiejś tam własności użytkowej, zajmuje moją nieużywaną akurat ziemię, bo rzekomo mi się nie nalezy, lol. Zgłaszamy sprawę do sądu, żeby rozwiązał problem. Są dwie możliwości:
A) Sąd prywatny stwierdza, iż to własność użytkowa się liczy i pozwala anarchiście kolektywistycznemu korzystać z mojej własności (która nią de facto przestaje być).
B) Sąd prywatny stwierdza, że tamten czerwony anarchista to zwyczajny złodziej.
Pytanie. Czy jeśli padnie wyrok A, ja się mu podporządkuję ? *śmiech* Żartujecie chyba ! Pomyślałbym, że sędzia zwariował ! Sąd prywatny wydający wyroki przeciw własności to brzmi jak kiepski dowcip.
Pytanie, czy czerwony anarchista z którym mam konflikt uznałby wyrok B ? Szczerze wątpię ! To przecież wbrew jego ideologii. tak samo, jak wbrew mojej byłoby uznanie wyroku A.
Jak by się to mogło skończyć ? Obawiam się, że strzelaniną i prawem silniejszego.
Ostatecznie mogłoby się okazać, że jeśli czerwonych byłoby więcej, to prawem silniejszego po wojnie domowej uznane zostałoby ich prawo zwyczajowe i wylądowalibyśmy w kolektywach To tak przykładowo.
Oczywiście, że prawdziwy akap jest możliwy, ale wtedy, gdy większość społeczeństwa go popiera. Jak się większość przekona do czegoś innego (niekoniecznie do państwa ! Wystarczy, że do jakiegoś bezpaństwowego totalitaryzmu, od palenia czarownic poczynając , na teorii "własność jest kradzieżą" i kolektywach kończąc), to wszystko się posypie... I nie gadać, że będziemy mieli broń, to będziemy mogli się bronić. Większość też będzie miała broń. A będzie w większości.
Sam już nie wiem. Ideał moralny dla mnie z akapu jest, ale czy aby nie utopia; owszem, możliwa do wprowadzenia, ale tylko w ściśle określonych warunkach, których na razie nie ma i nie wiadomo, czy będą ?
Niby się "nawróciłem" na akap, ale kilka problemów nie daje mi spokoju... Przede wszystkim nastawienie ludzi do prawa libertariańskiego. Jaką, cholera, mamy pewność, że po obaleniu państwa zdołamy wprowadzić prawo libertariańskie ? Cholera, przecież prawo zwyczajowe wcale nie musi być libertariańskie ! W Somalii panuje w większości szariat, który do libertariańskich nie należy (np. kamieniowanie odstępców od religii), a więc mamy tam de facto bezpaństwowy totalitaryzm (jak widać to nie oksymoron) islamu. Bo takie tam zwyczaje.
Tak. Ktoś już tutaj zwrócił na to uwagę. Wtedy odpisałem, że po prostu ze zwolennikami narzucenia mi prawa zwyczajowego będącego antywolnościowym nalezy walczyć tak samo, jak z państwowcami. Pytanie, czy to nie utopia ? Obalimy państwo, a potem dalej walka ? Jak ją niby wygrać, jeśli społeczeństwo poprze antywolnościowe prawo zwyczajowe ? Z państwem można wygrać, z antywolnościowymi zwyczajami w anarchii można chyba tylko przegrać.
Obecnie mamy całą masę ideologii. Powiedzmy, jestem ja i anarchista kolektywistyczny. Anarchista kolektywistyczny, zwolennik jakiejś tam własności użytkowej, zajmuje moją nieużywaną akurat ziemię, bo rzekomo mi się nie nalezy, lol. Zgłaszamy sprawę do sądu, żeby rozwiązał problem. Są dwie możliwości:
A) Sąd prywatny stwierdza, iż to własność użytkowa się liczy i pozwala anarchiście kolektywistycznemu korzystać z mojej własności (która nią de facto przestaje być).
B) Sąd prywatny stwierdza, że tamten czerwony anarchista to zwyczajny złodziej.
Pytanie. Czy jeśli padnie wyrok A, ja się mu podporządkuję ? *śmiech* Żartujecie chyba ! Pomyślałbym, że sędzia zwariował ! Sąd prywatny wydający wyroki przeciw własności to brzmi jak kiepski dowcip.
Pytanie, czy czerwony anarchista z którym mam konflikt uznałby wyrok B ? Szczerze wątpię ! To przecież wbrew jego ideologii. tak samo, jak wbrew mojej byłoby uznanie wyroku A.
Jak by się to mogło skończyć ? Obawiam się, że strzelaniną i prawem silniejszego.
Ostatecznie mogłoby się okazać, że jeśli czerwonych byłoby więcej, to prawem silniejszego po wojnie domowej uznane zostałoby ich prawo zwyczajowe i wylądowalibyśmy w kolektywach To tak przykładowo.
Oczywiście, że prawdziwy akap jest możliwy, ale wtedy, gdy większość społeczeństwa go popiera. Jak się większość przekona do czegoś innego (niekoniecznie do państwa ! Wystarczy, że do jakiegoś bezpaństwowego totalitaryzmu, od palenia czarownic poczynając , na teorii "własność jest kradzieżą" i kolektywach kończąc), to wszystko się posypie... I nie gadać, że będziemy mieli broń, to będziemy mogli się bronić. Większość też będzie miała broń. A będzie w większości.
Sam już nie wiem. Ideał moralny dla mnie z akapu jest, ale czy aby nie utopia; owszem, możliwa do wprowadzenia, ale tylko w ściśle określonych warunkach, których na razie nie ma i nie wiadomo, czy będą ?