Jeśli rolę Koranu w islamie przyrównać do roli Chrystusa w chrześcijaństwie, to odkrycia z Sanaa mogą wywołać w świecie muzułmańskim trzęsienie podobne do tego, jakie powstałoby w świecie chrześcijańskim, gdyby odkryto grób Jezusa z Jego ciałem w środku.
RĘKOPIS ZNALEZIONY W MECZECIE
Stephan Olschovsky
W 1972 roku podczas remontu Wielkiego Meczetu w stolicy Jemenu - Sanaa - robotnicy budowlani natknęli się na poddaszu na zamurowane pomieszczenie, w którym odnaleziono wielką ilość starych manuskryptów. Powiązane w węzełki rękopisy zapakowano do dwudziestu parcianych worków i upchano pod wiodącymi na górę schodami minaretów. Na znalezisko zwrócił uwagę dopiero po dłuższym czasie Qadhi Ismaii al-Akwa, szef jemeńskiego urzędu do spraw zabytków. W 1973 roku zainteresował tym odkryciem niemieckich naukowców, którzy po pierwszych oględzinach stwierdzili, że manuskrypty są najprawdopodobniej wczesnymi kodyfikacjami Koranu, pochodzącymi z IX, VIII, a nawet VII wieku - a więc z tych kluczowych stuleci, w których formował się islam.
Głównym problemem badaczy religii muzułmańskiej jest brak źródeł pochodzących właśnie z VII-VIII stulecia. W swojej pisanej przed dwudziestu laty biografii Mahometa jeden z najwybitniejszych znawców islamu na świecie, prof. Michael Cook wzdychał: "Wspaniale byłoby odnaleźć jaskinię pełną dokumentów lub zapisków współczesnych Mahometowi, lecz czegoś takiego nie mamy i pewnie nigdy nie będziemy mieli". Kreśląc te słowa Cook nie przypuszczał zapewne, że jego westchnienia zostaną tak szybko wysłuchane, zaś doniosłość znaleziska w sanaańskim meczecie porównać będzie można z najważniejszymi XX-wiecznymi odkryciami rękopisów - gnostyckich papirusów w Nag Hammadi (w Egipcie) i esseńskich zwojów z Qumran (w Izraelu). Być może nawet znaczenie manuskryptów odnalezionych w Jemenie będzie jeszcze większe - ponieważ to, co się w nich znajduje, podważa ortodoksyjną tradycję na temat pochodzenia Koranu obowiązującą w całym świecie islamu.
Naukowcy czy bluźniercy?
W 1981 roku jako pierwszy badacz do rękopisów z Sanaa dopuszczony został niemiecki profesor Gerd Riidiger Puin z Uniwersytetu Kraju Saary w Saarbrücken, wybitny specjalista w dziedzinie kaligrafii arabskiej i paleografii Koranu. Już po wstępnej analizie stwierdził on, że ma do czynienia z bezcennym zjawiskiem. Zwrócił uwagę m.in. na pojawiające się w manuskryptach niekonwencjonalne iluminacje wersetów, częste odmienności od kanonicznego tekstu, rzadko występujący wczesny typ pisma arabskiego - tzw.hijazi czy też niespotykane często odmiany ortografii. Wiele z rękopisów okazało się też palimpsestami, tzn. zawierały wersje ajatów koranicznych napisane na wersjach wcześniejszych, częściowo usuniętych lub wyblakłych. Po tych badaniach profesor Puin nie ma wątpliwości, że tekst Koranu ewoluował w czasie, nie powstał zaś w całości za jednym razem. Już samo to stwierdzenie jest w islamie zamachem na świętość, ponieważ muzułmanie wierzą, że Koran jest słowem w całości objawionym przez Boga Mahometowi i nigdy nie podlegał żadnym zmianom czy ewolucjom.
`W swoich dyskusjach ż chrześcijanami przedstawiciele islamu z jednej strony nie pozwalają na żadną krytyczną lekturę Koranu, z drugiej zaś zachęcają do jak najbardziej krytycznych studiów nad Biblią, która - jak utrzymują - została zafałszowana przez żydów i chrześcijan.
Wróćmy jednak do odkryć. Na początku lat 80-tych trwało w Sanaa sortowanie, czyszczenie i restaurowanie odnalezionych fragmentów pism. Władzom jemeńskim nie zależało jednak - jak twierdzi prof. Puin - na dogłębnej analizie krytycznej oraz interpretacji owych wersetów, lecz raczej na zbadaniu ornamentyki zapisów i estetyki pisma. Tylko dwóch naukowców - oprócz wspomnianego już Puina także profesor Hans Caspar Graf von Bothmer, również z uniwersytetu w Saarsbrücken - otrzymało zezwolenie na bliższe zaznajomienie się ze znaleziskami. O wynikach swoich badań informowali jedynie na łamach specjalistycznych czasopism naukowych, bojąc się, że upublicznienie efektów ich pracy w wysoko-nakładowych mediach spowodowałoby cofnięcie zezwolenia ze strony władz jemeńskich.
W 1997 roku profesor von Bothmer zakończył dokumentowanie odkrytych zbiorów i wywiózł do Niemiec 35.000 mikrofilmów. Od tej pory w Instytucie Badań Koranicznych na Uniwersytecie w Saarsbrücken rozpoczęły się poważne prace naukowe nad znalezionymi tekstami.
Profesor Andrew Rippin z Uniwersytetu w Calgary uważa, że manuskrypty z Sanaa staną się przełomem w badaniach nad islamem. Jego zdaniem, odnaleziony materiał jest na tyle duży i reprezentatywny, że teza, iż Koran powstawał w dłuższym okresie czasowym i ewoluował pod wpływem różnych źródeł, stanie się nie do obalenia. Kłopot polega na tym, że dla miliarda muzułmanów na całym świecie takie twierdzenie jest bluźnierstwem.
O tym zaś, jak islam traktuje bluźnierców, przekonał się chociażby Salman Rushdie, ukrywający się od 1989 roku przed wydanym na niego wyrokiem śmierci.
Żeby przekonać się, dlaczego odkrycia z Sanaa mogą mieć dalekosiężne implikacje dla samego islamu, musimy najpierw poznać jego naukę na temat Koranu.
Koran jak Chrystus
Koran jest uważany przez muzułmanów nie za dzieło Mahometa, lecz objawienie Allaha przekazane ludziom za pośrednictwem Proroka. Owo samo-objawiające się Słowo Boga jest jedyne, doskonałe, niezmienne, ostatecznie skończone. Wyznawcy islamu wierzą, że ich święta księga nigdy nie była poprawiana i nie ewoluowała w czasie.
Profesor Stephen Humphreys z Uniwersytetu w Santa Barbara uważa, że historyzacja Koranu spowoduje delegalizację całego wspólnego doświadczenia społeczności islamskiej, którą powołał do istnienia i kształtował właśnie Koran. Według niego, jeśli okaże się, że święta księga muzułmanów nie jest niezmiennym Słowem Boga, lecz tylko podlegającym ewolucji historycznym świadectwem epoki, wówczas czternaście wieków islamskiej historii okaże się bezsensowne.
Wydana w 1981 roku "Encyklopedia islamu" stwierdza, że roli Koranu w mahometanizmie nie da się porównać do roli Biblii w chrześcijaństwie. Jest ona znacznie donioślejsza i jeśli na miejscu byłyby jakieś porównania, to należałoby powiedzieć, że Koran dla islamu jest tym samym, kim Chrystus dla chrześcijaństwa. Tak jak Chrystus był Słowem, które stało się ciałem, tak Koran jest Słowem Boga, które stało się tekstem. Analfabetyzm Mahometa pełni tą samą rolę, co dziewictwo Maryi - podkreśla objawiony charakter Słowa. Forma i treść Koranu są jakby odpowiednikiem ciała Chrystusa. Dlatego też największym grzechem dla muzułmanów jest właśnie podważanie autorytetu Koranu, o czym przekonał się nie tylko Salman Rushdie, lecz również Nadżib Mahfouz, egipski pisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla, który w 1994 roku został pchnięty nożem, gdyż napisał powieść, której kompozycja przypominała Koran, lecz treść została uznana za heretycką.
Za bluźnierców uważani są także ci naukowcy, którzy próbują badać Koran, wykorzystując osiągnięcia hermeneutyki, metody krytycznej czy historycznej interpretacji tekstów. Takie podejście do świętej księgi jest w świecie islamskim równoznaczne z profanacją i świętokradztwem, ponieważ niedopuszczalne jest zgłębianie myśli Boga przez historyczną i spekulatywną myśl człowieka.
O ile Nowy Testament, zwłaszcza od początku XX wieku, stał się obiektem intensywnych badań metodami historyczno-krytycznymi, wśród których wymienić możnaFormgeschichte (historię form), Redaktionsgeschichte (historię redakcji) czy Wirkungsgeschichte (historię efektów) - i wyszedł z tego egzaminu zwycięsko, tzn. jego historyczna wiarygodność nie została podważona, a przesłanie chrześcijańskie nie uległo na skutek tych badań reinterpretacji, o tyle Koran nie został jeszcze poważnie poddany takiej próbie. Trudno powiedzieć zresztą, czy by ją wytrzymał, biorąc pod uwagę zwłaszcza obowiązujące w islamie podejście do tej księgi (notabene przypominające stosunek członków fundamentalistycznych sekt protestanckich do Biblii).
Nie bezzasadnie pyta więc Vittorio Messori: "Co stanie się z Koranem. kiedy w tym zbiorze wzniosłej poezji i głębokiego uczucia religijnego, a także przepisów higienicznych do użytku nomadów na pustyni, oraz różnych niepokonalnych sprzeczności zanurzy się lancet krytyki? Kiedy - podobnie jak to się dzieje od wieków i z ogromnym zaangażowaniem z Pismami chrześcijan - także wobec Pism muzułmańskich dokona się krytyczny egzamin? Od samego początku, od pierwszej sury. Chodzi o pierwszy rozdział, ten, o którym wierzący zapewniają, że objawił się płonącymi literami na posłaniu wobec Mahometa przerażonego głosem i spojrzeniem biblijnego archanioła Gabriela. Co się stanie, kiedy muzułmanin z ludu - a nie tylko specjalista - dowie się, ilu cytatom, nawarstwieniom, wtrąceniom z tekstów żydowskich i z ewangelii apokryficznych został poddany Koran, który - jak stwierdza wiara - był 'słowo w słowo' podyktowany przez samego Boga?"
Zdaniem niektórych specjalistów, jeśli rolę Koranu w islamie przyrównać do roli Chrystusa w chrześcijaństwie, to odkrycia z Sanaa mogą wywołać w świecie muzułmańskim trzęsienie podobne do tego, jakie powstałoby w świecie chrześcijańskim, gdyby odkryto grób Jezusa z Jego ciałem w środku.
RĘKOPIS ZNALEZIONY W MECZECIE
Stephan Olschovsky
W 1972 roku podczas remontu Wielkiego Meczetu w stolicy Jemenu - Sanaa - robotnicy budowlani natknęli się na poddaszu na zamurowane pomieszczenie, w którym odnaleziono wielką ilość starych manuskryptów. Powiązane w węzełki rękopisy zapakowano do dwudziestu parcianych worków i upchano pod wiodącymi na górę schodami minaretów. Na znalezisko zwrócił uwagę dopiero po dłuższym czasie Qadhi Ismaii al-Akwa, szef jemeńskiego urzędu do spraw zabytków. W 1973 roku zainteresował tym odkryciem niemieckich naukowców, którzy po pierwszych oględzinach stwierdzili, że manuskrypty są najprawdopodobniej wczesnymi kodyfikacjami Koranu, pochodzącymi z IX, VIII, a nawet VII wieku - a więc z tych kluczowych stuleci, w których formował się islam.
Głównym problemem badaczy religii muzułmańskiej jest brak źródeł pochodzących właśnie z VII-VIII stulecia. W swojej pisanej przed dwudziestu laty biografii Mahometa jeden z najwybitniejszych znawców islamu na świecie, prof. Michael Cook wzdychał: "Wspaniale byłoby odnaleźć jaskinię pełną dokumentów lub zapisków współczesnych Mahometowi, lecz czegoś takiego nie mamy i pewnie nigdy nie będziemy mieli". Kreśląc te słowa Cook nie przypuszczał zapewne, że jego westchnienia zostaną tak szybko wysłuchane, zaś doniosłość znaleziska w sanaańskim meczecie porównać będzie można z najważniejszymi XX-wiecznymi odkryciami rękopisów - gnostyckich papirusów w Nag Hammadi (w Egipcie) i esseńskich zwojów z Qumran (w Izraelu). Być może nawet znaczenie manuskryptów odnalezionych w Jemenie będzie jeszcze większe - ponieważ to, co się w nich znajduje, podważa ortodoksyjną tradycję na temat pochodzenia Koranu obowiązującą w całym świecie islamu.
Naukowcy czy bluźniercy?
W 1981 roku jako pierwszy badacz do rękopisów z Sanaa dopuszczony został niemiecki profesor Gerd Riidiger Puin z Uniwersytetu Kraju Saary w Saarbrücken, wybitny specjalista w dziedzinie kaligrafii arabskiej i paleografii Koranu. Już po wstępnej analizie stwierdził on, że ma do czynienia z bezcennym zjawiskiem. Zwrócił uwagę m.in. na pojawiające się w manuskryptach niekonwencjonalne iluminacje wersetów, częste odmienności od kanonicznego tekstu, rzadko występujący wczesny typ pisma arabskiego - tzw.hijazi czy też niespotykane często odmiany ortografii. Wiele z rękopisów okazało się też palimpsestami, tzn. zawierały wersje ajatów koranicznych napisane na wersjach wcześniejszych, częściowo usuniętych lub wyblakłych. Po tych badaniach profesor Puin nie ma wątpliwości, że tekst Koranu ewoluował w czasie, nie powstał zaś w całości za jednym razem. Już samo to stwierdzenie jest w islamie zamachem na świętość, ponieważ muzułmanie wierzą, że Koran jest słowem w całości objawionym przez Boga Mahometowi i nigdy nie podlegał żadnym zmianom czy ewolucjom.
`W swoich dyskusjach ż chrześcijanami przedstawiciele islamu z jednej strony nie pozwalają na żadną krytyczną lekturę Koranu, z drugiej zaś zachęcają do jak najbardziej krytycznych studiów nad Biblią, która - jak utrzymują - została zafałszowana przez żydów i chrześcijan.
Wróćmy jednak do odkryć. Na początku lat 80-tych trwało w Sanaa sortowanie, czyszczenie i restaurowanie odnalezionych fragmentów pism. Władzom jemeńskim nie zależało jednak - jak twierdzi prof. Puin - na dogłębnej analizie krytycznej oraz interpretacji owych wersetów, lecz raczej na zbadaniu ornamentyki zapisów i estetyki pisma. Tylko dwóch naukowców - oprócz wspomnianego już Puina także profesor Hans Caspar Graf von Bothmer, również z uniwersytetu w Saarsbrücken - otrzymało zezwolenie na bliższe zaznajomienie się ze znaleziskami. O wynikach swoich badań informowali jedynie na łamach specjalistycznych czasopism naukowych, bojąc się, że upublicznienie efektów ich pracy w wysoko-nakładowych mediach spowodowałoby cofnięcie zezwolenia ze strony władz jemeńskich.
W 1997 roku profesor von Bothmer zakończył dokumentowanie odkrytych zbiorów i wywiózł do Niemiec 35.000 mikrofilmów. Od tej pory w Instytucie Badań Koranicznych na Uniwersytecie w Saarsbrücken rozpoczęły się poważne prace naukowe nad znalezionymi tekstami.
Profesor Andrew Rippin z Uniwersytetu w Calgary uważa, że manuskrypty z Sanaa staną się przełomem w badaniach nad islamem. Jego zdaniem, odnaleziony materiał jest na tyle duży i reprezentatywny, że teza, iż Koran powstawał w dłuższym okresie czasowym i ewoluował pod wpływem różnych źródeł, stanie się nie do obalenia. Kłopot polega na tym, że dla miliarda muzułmanów na całym świecie takie twierdzenie jest bluźnierstwem.
O tym zaś, jak islam traktuje bluźnierców, przekonał się chociażby Salman Rushdie, ukrywający się od 1989 roku przed wydanym na niego wyrokiem śmierci.
Żeby przekonać się, dlaczego odkrycia z Sanaa mogą mieć dalekosiężne implikacje dla samego islamu, musimy najpierw poznać jego naukę na temat Koranu.
Koran jak Chrystus
Koran jest uważany przez muzułmanów nie za dzieło Mahometa, lecz objawienie Allaha przekazane ludziom za pośrednictwem Proroka. Owo samo-objawiające się Słowo Boga jest jedyne, doskonałe, niezmienne, ostatecznie skończone. Wyznawcy islamu wierzą, że ich święta księga nigdy nie była poprawiana i nie ewoluowała w czasie.
Profesor Stephen Humphreys z Uniwersytetu w Santa Barbara uważa, że historyzacja Koranu spowoduje delegalizację całego wspólnego doświadczenia społeczności islamskiej, którą powołał do istnienia i kształtował właśnie Koran. Według niego, jeśli okaże się, że święta księga muzułmanów nie jest niezmiennym Słowem Boga, lecz tylko podlegającym ewolucji historycznym świadectwem epoki, wówczas czternaście wieków islamskiej historii okaże się bezsensowne.
Wydana w 1981 roku "Encyklopedia islamu" stwierdza, że roli Koranu w mahometanizmie nie da się porównać do roli Biblii w chrześcijaństwie. Jest ona znacznie donioślejsza i jeśli na miejscu byłyby jakieś porównania, to należałoby powiedzieć, że Koran dla islamu jest tym samym, kim Chrystus dla chrześcijaństwa. Tak jak Chrystus był Słowem, które stało się ciałem, tak Koran jest Słowem Boga, które stało się tekstem. Analfabetyzm Mahometa pełni tą samą rolę, co dziewictwo Maryi - podkreśla objawiony charakter Słowa. Forma i treść Koranu są jakby odpowiednikiem ciała Chrystusa. Dlatego też największym grzechem dla muzułmanów jest właśnie podważanie autorytetu Koranu, o czym przekonał się nie tylko Salman Rushdie, lecz również Nadżib Mahfouz, egipski pisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla, który w 1994 roku został pchnięty nożem, gdyż napisał powieść, której kompozycja przypominała Koran, lecz treść została uznana za heretycką.
Za bluźnierców uważani są także ci naukowcy, którzy próbują badać Koran, wykorzystując osiągnięcia hermeneutyki, metody krytycznej czy historycznej interpretacji tekstów. Takie podejście do świętej księgi jest w świecie islamskim równoznaczne z profanacją i świętokradztwem, ponieważ niedopuszczalne jest zgłębianie myśli Boga przez historyczną i spekulatywną myśl człowieka.
O ile Nowy Testament, zwłaszcza od początku XX wieku, stał się obiektem intensywnych badań metodami historyczno-krytycznymi, wśród których wymienić możnaFormgeschichte (historię form), Redaktionsgeschichte (historię redakcji) czy Wirkungsgeschichte (historię efektów) - i wyszedł z tego egzaminu zwycięsko, tzn. jego historyczna wiarygodność nie została podważona, a przesłanie chrześcijańskie nie uległo na skutek tych badań reinterpretacji, o tyle Koran nie został jeszcze poważnie poddany takiej próbie. Trudno powiedzieć zresztą, czy by ją wytrzymał, biorąc pod uwagę zwłaszcza obowiązujące w islamie podejście do tej księgi (notabene przypominające stosunek członków fundamentalistycznych sekt protestanckich do Biblii).
Nie bezzasadnie pyta więc Vittorio Messori: "Co stanie się z Koranem. kiedy w tym zbiorze wzniosłej poezji i głębokiego uczucia religijnego, a także przepisów higienicznych do użytku nomadów na pustyni, oraz różnych niepokonalnych sprzeczności zanurzy się lancet krytyki? Kiedy - podobnie jak to się dzieje od wieków i z ogromnym zaangażowaniem z Pismami chrześcijan - także wobec Pism muzułmańskich dokona się krytyczny egzamin? Od samego początku, od pierwszej sury. Chodzi o pierwszy rozdział, ten, o którym wierzący zapewniają, że objawił się płonącymi literami na posłaniu wobec Mahometa przerażonego głosem i spojrzeniem biblijnego archanioła Gabriela. Co się stanie, kiedy muzułmanin z ludu - a nie tylko specjalista - dowie się, ilu cytatom, nawarstwieniom, wtrąceniom z tekstów żydowskich i z ewangelii apokryficznych został poddany Koran, który - jak stwierdza wiara - był 'słowo w słowo' podyktowany przez samego Boga?"
Zdaniem niektórych specjalistów, jeśli rolę Koranu w islamie przyrównać do roli Chrystusa w chrześcijaństwie, to odkrycia z Sanaa mogą wywołać w świecie muzułmańskim trzęsienie podobne do tego, jakie powstałoby w świecie chrześcijańskim, gdyby odkryto grób Jezusa z Jego ciałem w środku.