Trikster
Active Member
- 361
- 26
Zapraszam na zajawkę książki Kevina Carsona "Studies in Mutualist Political Economy". Na blogu początkowy fragment rozdziału czwartego.
We Wstępie do Części Drugiej odnieśliśmy się do „dziecięcej bajki” prymitywnej akumulacji, służącej kapitalistom przez wiele lat jako legitymizujący mit. W rzeczywistości, apologeci kapitalizmu przywołują ją tylko wtedy, gdy nie mogą jej uniknąć. Zdecydowanie częściej uznają dystrybucję własności i władzy po prostu jako daną. Ich najbardziej popularny argument standardowo zaczyna się od stwierdzenia niekwestionowanego faktu, iż część ludzi po prostu posiada środki produkcji, a pozostali potrzebują dostępu to tych środków, żeby przeżyć. Z tego wynika, że, skoro właściciele kapitału są tak mili, że „zapewniają” te „czynniki produkcji” na użytek siły roboczej, są oni upoważnieni do sprawiedliwej rekompensaty za ich „usługi” czy „nieprzeszkadzanie”.
Nieadekwatność tego podejścia ujawnia się po najbardziej nawet powierzchownej analizie. Apologeta państwowego socjalizmu może równie dobrze powiedzieć zwolennikowi wolnego rynku, że nie miałby on pracy, gdyby państwo jej nie „zapewniało”. Apologeta gospodarki feudalnej może w ten sam sposób strofować niewdzięcznego chłopa, że cała jego praca nie przyniosłaby mu żadnych korzyści bez dostępu do ziemi, „zapewnianej” wspaniałomyślnie przez pana feudalnego. Pozostaje pytanie: w jaki sposób ci, którzy kontrolują środki produkcji, doszli do sprawowania tej kontroli? Oppenheimer, krytykując Marshalla, wskazał, że owocność każdej dyskusji o prawach rządzących dystrybucją produkcji zależy od analizy „pierwotnej dystrybucji czynników produkcji”.
http://trikzter.blogspot.com/2011/03/ke ... cja-i.html
We Wstępie do Części Drugiej odnieśliśmy się do „dziecięcej bajki” prymitywnej akumulacji, służącej kapitalistom przez wiele lat jako legitymizujący mit. W rzeczywistości, apologeci kapitalizmu przywołują ją tylko wtedy, gdy nie mogą jej uniknąć. Zdecydowanie częściej uznają dystrybucję własności i władzy po prostu jako daną. Ich najbardziej popularny argument standardowo zaczyna się od stwierdzenia niekwestionowanego faktu, iż część ludzi po prostu posiada środki produkcji, a pozostali potrzebują dostępu to tych środków, żeby przeżyć. Z tego wynika, że, skoro właściciele kapitału są tak mili, że „zapewniają” te „czynniki produkcji” na użytek siły roboczej, są oni upoważnieni do sprawiedliwej rekompensaty za ich „usługi” czy „nieprzeszkadzanie”.
Nieadekwatność tego podejścia ujawnia się po najbardziej nawet powierzchownej analizie. Apologeta państwowego socjalizmu może równie dobrze powiedzieć zwolennikowi wolnego rynku, że nie miałby on pracy, gdyby państwo jej nie „zapewniało”. Apologeta gospodarki feudalnej może w ten sam sposób strofować niewdzięcznego chłopa, że cała jego praca nie przyniosłaby mu żadnych korzyści bez dostępu do ziemi, „zapewnianej” wspaniałomyślnie przez pana feudalnego. Pozostaje pytanie: w jaki sposób ci, którzy kontrolują środki produkcji, doszli do sprawowania tej kontroli? Oppenheimer, krytykując Marshalla, wskazał, że owocność każdej dyskusji o prawach rządzących dystrybucją produkcji zależy od analizy „pierwotnej dystrybucji czynników produkcji”.
http://trikzter.blogspot.com/2011/03/ke ... cja-i.html