Kara biblioteczna

A

Anonymous

Guest
http://apfelbaum.salon24.pl/378172,moja ... a-mentalem

Znalazłem przypadkiem, chyba Cokeman linkował na FB.

1. Biblioteka świadczy usługę, czyli wypożycza książki na określony czas.
2. Za przekroczenie terminu lub nie oddanie książki grozi kara finansowa, albo donacja w postaci książek.
3. Jakiś człowiek nie odniósł książki bo sobie ją przywłaszczył, przyszło wezwanie, zapłacił i są kwita.
4. Cała relacja między nimi była dobrowolna i na podstawie umowy zawartej przy zakładaniu karty bibliotecznej. W umowie pisało o karach finansowych, a nie np. o odrąbaniu ręki.
5. Czyli wszystko odbyło się zgodnie z aksjomatami, więc o co kaman?
6. Dzieje się tak bo najczęściej kara jest niższa od rynkowej wartości książki i wiele książek jest bardzo rzadkich, a w antykwariatach kosztują one kilkaset złotych. Człowiek mający do wyboru karę kilkudziesięciu złotych, a kupno za kilkaset, to wybierze karę.
7. Oni tam na pewno nie definiują celowego przywłaszczenia, nie pamiętam już jak jest bo od lat nie chodzę do bibliotek. Wolę kupować albo ebooki. I takie definiowanie nie ma sensu bo nie da się tego udowodnić. Jak udowodnisz, że to zgubiłeś? Nagrałeś moment gubienia :>?
8. Przedmiotem sporu nie jest prywatna ocena moralna, ale to co pisze w umowie!

Jak biblioteki nie godzą się na taki proceder, to niech przypierdolą 1000 zł za książkę, a nie wchodzą na rynek z dumpingowymi cenami :).

Proszę autora o to, że jak się pojawi gdzieś polemika z jego strony, to niech mi da znać. Tu w wątku, albo PM.

Reszty już mi się nie chce komentować, bo wiele razy o tym pisałem na forum. Zaciekawił mnie ten przypadek :).

Jeszcze odniosę się do tej hipnozy. Jest takie powiedzenie, "każdy Żyd zachwala swój towar". Jeżeli socjotechnik wmówi coś komuś to jest to najczęściej oszustwo( por. płonące opony na szyjach). Pasywne oddziaływanie na ludzki behawior za pomocą reklamy, odpowiedniej kolorystyce np. wzmagającej głód( ponoć w McDonaldzie tak robią, malują budynki), czy jakiekolwiek lokowanie produktu, nie są złe. Hipnozie chyba poddaje się dobrowolnie :>? Nie da się znienacka zahipnotyzować kogoś chyba, że hipnotyzerem jest babka o ponętnych kształtach :-]. Jeżeli komuś tłumaczysz, że coś jest mniej lub więcej warte, to jest to targowanie się.

Oszustwem są fałszywki jak koleś oczekuje prawdziwych pieniędzy.

Swoją drogą pozornie zachodzi oszustwo przez powiedzenie, że się zgubiło książkę. Oszustwo jak wiadomo jest niewywiązaniem się z umowy, czyli powierzam komuś kasę a on mnie robi w bambuko.

Tu nie ma jakiegokolwiek oszustwa. Mimo tego, że ktoś skłamał i odniósł korzyść materialną. Bo na ten wypadek( nieoddanie z jakiegokolwiek powodu) przewidziano karę finansową.
 

sierp

to ja :-)
577
305
Z tym, że zapłacenie kary za nieoddanie książki nie oznacza, że biblioteka przestaje być jej właścicielem. I jeśli później będzie mogła to udowodnić (np. książka była unikatem z cechami szczególnymi, albo pozostała na niej pieczątka biblioteki - i trafiła do antykwariatu), to ma roszczenie do jej zwrotu. Zarówno obecnie, jak i w hipotetycznej społeczności wolnościowej.
Tak przy okazji, to zwykle nie jest tak, że "kara finansowa jest niższa od rynkowej wartości książki". Przeważnie jest to odszkodowanie na zasadach ogólnych (równowartość książki - w razie sporu wyceniana przez sąd - plus odsetki), a dodatkowo kary umowne za przekroczenie terminu. A cennych książek nie wypożycza się lub wypożycza za kaucją.
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
W takim razie ten ktoś może powymazywać pieczątki, bez uszkadzania stron. Jest to pracochłonne ale nie niewykonalne.

Co do cennych książek to zależy. Niektóre książki mogą być w miarę tanie, ale w danym środowisku cenne, np. jakichś zwariowanych bibliofilii. Druga rzecz jest taka, że niektóre książki są rzadkie, np. nieraz studenci muszą przeczytać książkę która jest w ciągłym wypożyczeniu.

Wszystko zależy od regulaminu biblioteki.

Z tymi pieczątkami to bywa różnie. Dwa razy spotkałem się z przypadkiem, że biblioteki( szkolna i gminna) wyprzedawały niepotrzebne książki, raz w celach charytatywnych. Książki były oczywiście z pieczątkami.

Albo mamy przypadek, że na jednej mało zadrukowanej lub pustej kartce pisze imię i nazwisko i że to własność tej osobny. Następnie książka została przekazana bibliotece gdzie pojawiły się pieczątki, etc.

Najlepiej jest jak w takiej umowie z biblioteką jest zapis o tym, że nie przepada książka po zapłacie odszkodowania. Inaczej możemy trafić na "co nie jest zabronione, jest nielegalne" ;).
 
D

Deleted member 427

Guest
To się zaczęło ode mnie ;) Apfelbaum się zbulwersował, że przyznałem się, że okłamałem bibliotekarkę co do książki, której nie zgubiłem. W efekcie zapłaciłem kare w wysokości 70 zł, podczas gdy rynkowa cena książki wynosiła 120 zł - tym samym zdobyłem książkę posługując się kłamstwem:

http://yrizona.freeforums.org/kradzie-czy-nie-t250.html

Tak, mam konto na Yrizonie :)
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Trafiłeś nawet na forum Młodych Socjalistów, ale wątek zamknęli - jednopostowy. Nazwał Cię koleś "libertariańskim złodziejem" ;).
 

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Na szczęście rozwój technologii (np Kindle) spowoduje, że nie będzie potrzeby istnienia finansowanych z naszych podatków ani bibliotek ani katedr tak zajebistych kierunków jak bibliotekoznawstwo. Moja biblioteka nazywa się Rapidshare , tam nie ma kar :)
 

Sekard

New Member
23
0
Premislaus napisał:
http://apfelbaum.salon24.pl/378172,moja ... a-mentalem

Znalazłem przypadkiem, chyba Cokeman linkował na FB.

1. Biblioteka świadczy usługę, czyli wypożycza książki na określony czas.
2. Za przekroczenie terminu lub nie oddanie książki grozi kara finansowa, albo donacja w postaci książek.
3. Jakiś człowiek nie odniósł książki bo sobie ją przywłaszczył, przyszło wezwanie, zapłacił i są kwita.
4. Cała relacja między nimi była dobrowolna i na podstawie umowy zawartej przy zakładaniu karty bibliotecznej. W umowie pisało o karach finansowych, a nie np. o odrąbaniu ręki.
5. Czyli wszystko odbyło się zgodnie z aksjomatami, więc o co kaman?
6. Dzieje się tak bo najczęściej kara jest niższa od rynkowej wartości książki i wiele książek jest bardzo rzadkich, a w antykwariatach kosztują one kilkaset złotych. Człowiek mający do wyboru karę kilkudziesięciu złotych, a kupno za kilkaset, to wybierze karę.
7. Oni tam na pewno nie definiują celowego przywłaszczenia, nie pamiętam już jak jest bo od lat nie chodzę do bibliotek. Wolę kupować albo ebooki. I takie definiowanie nie ma sensu bo nie da się tego udowodnić. Jak udowodnisz, że to zgubiłeś? Nagrałeś moment gubienia :>?
8. Przedmiotem sporu nie jest prywatna ocena moralna, ale to co pisze w umowie!

Jak biblioteki nie godzą się na taki proceder, to niech przypierdolą 1000 zł za książkę, a nie wchodzą na rynek z dumpingowymi cenami :).


Tu nie ma jakiegokolwiek oszustwa. Mimo tego, że ktoś skłamał.

Tylko karę się płaci w przypadku gdy się ZGUBI książkę. Nie jest to zobowiązanie przemienne gdzie czytelnik może wybrać które ze świadczeń może spełnić, czyli albo zapłacić karę albo zwrócić książkę. Złodziej-czytelnik nie nabywa własności bo po prostu jej nie nabył, tylko ukradł. Nie ma znaczenia ile wynosi kara za zgubienie jest to kradzież a wytłumaczenia typu "zgodne z aksjomatami", to "wina biblioteki" są po prostu śmieszne.

Witam, to mój pierwszy post.
 
D

Deleted member 427

Guest
Nazwał Cię koleś "libertariańskim złodziejem" :)

Nie "koleś", tylko Cokeman - on ma konto na tamtym forum. Wczoraj znowu mu się załączył motyw "wojna jako środek do społeczeństwa bezklasowego, zajebać burżujów, postęp, równość, afirmacja" ;)
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 264
kawador napisał:
To się zaczęło ode mnie ;) Apfelbaum się zbulwersował, że przyznałem się, że okłamałem bibliotekarkę co do książki, której nie zgubiłem. W efekcie zapłaciłem kare w wysokości 70 zł, podczas gdy rynkowa cena książki wynosiła 120 zł - tym samym zdobyłem książkę posługując się kłamstwem:

http://yrizona.freeforums.org/kradzie-czy-nie-t250.html

Tak, mam konto na Yrizonie :)

Żeby cokolwiek sensownego napisać, trzeba byłoby zobaczyć regulamin tej biblioteki (nie czytałem podlinkowanego tematu). Kiedyś nawet jeden dla kogoś pisałem i w mojej wersji kara za zwłokę była czymś zupełnie odmiennym od zwrotu kosztów za przywłaszczenie sobie, zgubienie czy zniszczenie książki. Wysokość tego drugiego była określona kwotą jaka pozwalałaby bibliotece kupić nowy zamiennik (określa biblioteka, a jak się nie zgadzasz to w terminie x możesz kupić nówkę i dostarczyć jak znajdziesz taniej), czyli taki manewr jak w twoim wydaniu by się nie opłacał.

Reasumując:
- Regulamin biblioteki jest najprawdopodobniej skopany; coś takiego jest powszechną sprawą gdy do roboty nie bierze się profesjonalista i np. większość sklepów sieciowych boryka się z tym samym problemem. Poza spożywką zazwyczaj robię zakupy przez sieć bo taniej i jak mnie wnerwi sprzedawca z jakiegoś powodu, to zerkam na regulamin i przy pomyślnych wiatrach po jakimś czasie mam 360 zł kosztów zastępstwa za sprawę o uznanie postanowień wzorca za niedozwolone wiec często wychodzę nawet na plus na zakupie. Takie życie, nie ja to wymyśliłem więc z ewentualnymi skargami i wnioskami odsyłam na Wiejską w Warszawie.
- Nie jestem karnistą poza tym co kiedyś wykułem na pamięć na potrzeby egzaminu ale tak na oko to twoje zachowanie nie nosi znamion kradzieży bowiem brak jest w nim elementu bezprawnego zaboru- rzecz znajdowała się wcześniej w twoim legalnym posiadaniu. Zakwalifikowałbym to zatem jako przywłaszczenie z art. 284 kk. „Kto przywłaszcza sobie cudzą rzecz ruchomą lub prawo majątkowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
- Jakby na sprawę nie patrzeć jest to zachowanie nieetyczne, chociaż moje z pozywaniem sklepu też takie raczej nie jest. Trzeba się zastanowić czy sama możliwość dokonania czynu usprawiedliwia jego dokonanie. Ja uważam, że nie i to bez względu na to kim miałby być poszkodowany podmiot. Dlatego na twoim miejscu bym się z tym nie chwalił bo uważam, że nie bardzo jest czym.
- Tak na zdrowy rozsądek to wciąż jest najprawdopodobniej możliwość zwindykowania cię i chętnie bym się zajął twoją sprawą jakby mięli więcej takich w pakiecie. Podeślij mi na pw namiary na tą bibliotekę, dla naszego wspólnego dobra, wiesz, przywracanie wiary w karzącą rękę temidy, sprawiedliwość społeczną itp., a 60 zł za każdy akt wiary tylko temu sprzyja :)
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Trigger Happy napisał:
Na szczęście rozwój technologii (np Kindle) spowoduje, że nie będzie potrzeby istnienia finansowanych z naszych podatków ani bibliotek ani katedr tak zajebistych kierunków jak bibliotekoznawstwo. Moja biblioteka nazywa się Rapidshare , tam nie ma kar :)

Też tak myślę.

Sekard napisał:
Tylko karę się płaci w przypadku gdy się ZGUBI książkę. Nie jest to zobowiązanie przemienne gdzie czytelnik może wybrać które ze świadczeń może spełnić, czyli albo zapłacić karę albo zwrócić książkę. Złodziej-czytelnik nie nabywa własności bo po prostu jej nie nabył, tylko ukradł. Nie ma znaczenia ile wynosi kara za zgubienie jest to kradzież a wytłumaczenia typu "zgodne z aksjomatami", to "wina biblioteki" są po prostu śmieszne.

Witam, to mój pierwszy post.

Na pewno płaci się tylko wtedy kiedy się zgubi? A jak ktoś ukradnie? Spłonie? I tak dalej... Myślałem, że płaci się bez względu na sposób utraty książki przez bibliotekę?!

W każdym razie po zapłacie kary jest się kwita z biblioteką. Tylko co jak się cudownie odnajdzie?

I tak najlepiej jest to rozpatrywać na podstawie jakiegoś regulaminu.

Mało tego, książki do biblioteki zostały zakupione za ukradzione pieniądze. Biblioteki żyją np. z budżetu gminy. Jak ktoś ukradnie* ciężarówkę karabinów maszynowych z rządowego arsenału, to to chyba nie oburza libertarian :>?? Mam rację?

* sprywatyzuje na dziko.
 
D

Deleted member 427

Guest
Jak ktoś ukradnie* ciężarówkę karabinów maszynowych z rządowego arsenału, to to chyba nie oburza libertarian :>?? Mam rację?

Szkopuł w tym, że na mnie rzucili się nielibertarianie - m.in. wspomniany Von Apfelbaum. Jak argumentowałem, że odbieram ukradzione pieniądze, tyle że w postaci książki, Apfelbaum użył logiki państwowca: "państwo zbiera pieniądze i finansuje usługi, z których korzystasz, więc to ty kradniesz z publicznej kasy".
 
Do góry Bottom