C
Cngelx
Guest
Ogólnie przyjęty sposób podziału czasu jest irytujący i sprawia idiotyczne problemy.
Do sekundy sytuacja wygląda dość dobrze: używany jest głównie system decymalny i jednostki SI (pomijając czas Plancka). Potem jest już jednak tylko coraz gorzej.
Dla minuty i godziny przechodzi się na - w miarę logiczny - system seksagezymaly. Oczywiście, żeby to pojebać wprowadzono sztuczne strefy czasowe, a gdy i tego było mało ustanowiono "czas letni".
Następnie dla doby używa się już systemu kwadrowigezymalnego, a potem septalnego dla tygodnia.
Miesiąc to już kompletnie idiotyczna sytuacja, aż dziwne, że nadal się powszechnie stosuje tę jednostkę (poza UK). Nie ma w nim ani stałej ilości godzin, ani tygodni, ani stałej ilości dni, długość bazuje na chuj wie czym.
Dla roku jest nieco mniej pojebanie niż dla miesiąca, ilość dni jest różna (365 albo 366), nie jest on kompatybilny z tygodniem, ale przynajmniej jest kompatybilny z miesiącem.
Potem znowu przechodzi się do systemu decymalnego z rokiem jako jednostką bazową.
Jednostki nie są ze sobą kompatybilne, przez co trudno jest zaimplementować pożądaną rotację wykonywanych zadań i określać ilość czasu. Można jedynie sobie wybrać, którąś z jednostek i używać jej wielokrotności.
Były okres kiedy próbowano to już odgórnie rozwiązać i uporządkować - podczas rewolucji francuskiej, potem próbowali tego też sowieci. Obie próby zakończyły się klęską. Co nie jest dziwne, bo nowe systemy były kompletnie nieprzemyślane.
W miarę dobrze wygląda sytuacja w UK, gdzie najczęsciej liczy się wszystko w tygodniach, a nie miesiącach jak na kontynencie. Ilość dni w tygodniu jest stała, co już sprawia, że o wiele łatwiej jest żyć.
Zły nie jest również kalendarz chiński.
Macie może jakieś w miarę sensowne rozwiązania? Najlepiej, żeby był jakiś lib na linuksa do tego i dało się łatwo zrobić, żeby cron tego używał.
Do sekundy sytuacja wygląda dość dobrze: używany jest głównie system decymalny i jednostki SI (pomijając czas Plancka). Potem jest już jednak tylko coraz gorzej.
Dla minuty i godziny przechodzi się na - w miarę logiczny - system seksagezymaly. Oczywiście, żeby to pojebać wprowadzono sztuczne strefy czasowe, a gdy i tego było mało ustanowiono "czas letni".
Następnie dla doby używa się już systemu kwadrowigezymalnego, a potem septalnego dla tygodnia.
Miesiąc to już kompletnie idiotyczna sytuacja, aż dziwne, że nadal się powszechnie stosuje tę jednostkę (poza UK). Nie ma w nim ani stałej ilości godzin, ani tygodni, ani stałej ilości dni, długość bazuje na chuj wie czym.
Dla roku jest nieco mniej pojebanie niż dla miesiąca, ilość dni jest różna (365 albo 366), nie jest on kompatybilny z tygodniem, ale przynajmniej jest kompatybilny z miesiącem.
Potem znowu przechodzi się do systemu decymalnego z rokiem jako jednostką bazową.
Jednostki nie są ze sobą kompatybilne, przez co trudno jest zaimplementować pożądaną rotację wykonywanych zadań i określać ilość czasu. Można jedynie sobie wybrać, którąś z jednostek i używać jej wielokrotności.
Były okres kiedy próbowano to już odgórnie rozwiązać i uporządkować - podczas rewolucji francuskiej, potem próbowali tego też sowieci. Obie próby zakończyły się klęską. Co nie jest dziwne, bo nowe systemy były kompletnie nieprzemyślane.
W miarę dobrze wygląda sytuacja w UK, gdzie najczęsciej liczy się wszystko w tygodniach, a nie miesiącach jak na kontynencie. Ilość dni w tygodniu jest stała, co już sprawia, że o wiele łatwiej jest żyć.
Zły nie jest również kalendarz chiński.
Macie może jakieś w miarę sensowne rozwiązania? Najlepiej, żeby był jakiś lib na linuksa do tego i dało się łatwo zrobić, żeby cron tego używał.