A
Antoni Wiech
Guest
Już któryś raz spotykam się z tym tekstem:
http://nnka.wordpress.com/2012/02/03/pi ... ym-milcza/
Tekst nie wspomina, że Islandia pożyczyła hajs od MFW i innych krajów (w tym Polski).
I teraz trzy sprawy. Jedna oczywista. Nacjonalizacja NIC nie zmienia, a najprawdopodobniej zmieni na GORSZE. Spowoduje tylko, że rząd teraz będzie mógł dowolnie dotować banki i jasne, najprawdopodobniej nie dopuści do ich bankructwa, ale będzie to robił za hajs podatników. Wcześniej, przed nacjonalizacją była jeszcze szansa na to, żeby drastycznie pokazać, że banki okazały się niewydolne, teraz normalnie na legalu będą mogły być deficytowe. Oczywiście nie ma co się czarować. W Islandii powiązania banków z rządem były już wcześniej, ale teraz jak widać skala tego doszła do maksimum.
Sprawa druga. Ten tekst jest o tyle groźny, że sugeruje, że przejęcie banków przez rząd, to tak naprawdę przejęcie ich przez społeczeństwo i że to jest jakieś zwycięstwo.. Mydli oczy tym, jakoby to społeczeństwo wygrało wojnę z parszywymi manipulantami i pokazało "fuck off" wierzycielom. Nie widząc, że tak naprawdę to rząd przejął te zobowiązania i jak napisałem wcześniej, o czym ten tekst nie wspomina zadłużając się jeszcze bardziej!
Sprawa trzecia. Uważam, że na takie akcje trzeba patrzeć też z pozycji jednostkowej, czyli spekulanta*. Osobiście wkurwiłoby mnie to, co oczywiste, gdybym trzymał hajs w jakimś banku a on okazał się niewypłacalny. Jeszcze bardziej wkurwiłoby mnie to, znając powiązania rządu z bankami, że najprawdopodobniej odjebał oni jakiś szwindel. Nie dość, że kontroluje rynek monetarny i narzuca zamordyzm, to jeszcze odpierdala. Dlatego z pewnym zadowoleniem przyjąłbym gwarancje państwowe o tym, że banki te będą wypłacalne (obiecał to szef nowego rządu do kwoty 2,5 mln ISK). Wiedząc jednak, że w końcu będzie chciał ten hajs wyrwać ode mnie na spłatę długu, to trzeba by wziąć jak najszybciej kasę I SPIERDALAĆ z kraju, zanim łupnie drugi raz, albo dojebią wyższe podatki. Jeśli nie da się spierdolić to jakoś, jeśli to w ogóle możliwe przygotować się na ofensywę rządu w celu wyrwania kasy na dług.
Pytanie, jak długo taka Islandia pociągnie. Może będą spłacać to dzieci dzisiejszych "szczęsliwców". A może ruszy do wojny, jak Niemcy przed drugą wojną...
W każdym razie jakbyście natknęli się na ten tekst to nie bądźcie zdziwieni.
--
* Tak sobie pomyślałem poniekąd w związku z tematem, że będąc Amerykaninem z klasy średniej, lub jakimś innym nawet średnio zarabiającym Europejczykiem z zachodu i z łbem na karku i wyczuciem... Gdyby tak w latach siedemdziesiątych kiedy Gierek wziął pożyczki z zachodu, przyjechać sobie do Polski, najlepiej do Wawy i wiedząc jaki był wtedy przelicznik... No kurwa, to przez miesiąc, albo więcej mógłby być koks, wódki, dziwki i lasery (może z tym koksem przesadziłem, bo chyba wtedy w Polsce nie było, ale nie wiem...) Oczywiście, musiałbym uważać plus minus na sbecje, ale jakbym nie latał najebany nago po mieście, tylko sobie imprezował w hotelach, nawet grubo... Oczywiście wymagałoby to pewnej znajomości terenu, żeby mnie nie kosili jak obcokrajowca, ale chyba do zrobienia by to było...
Teraz jest coś takiego jak seks turystyka i Europejczycy z zachodu widząc, że z Europy Wschodniej wszystkie niedźwiecie polarne spierdoliły, a laski nie są jeszcze upasione korzystają. No, ale mimo różnic, to nie jest ten przelicznik co był w czasach PRLu....
http://nnka.wordpress.com/2012/02/03/pi ... ym-milcza/
Tekst nie wspomina, że Islandia pożyczyła hajs od MFW i innych krajów (w tym Polski).
I teraz trzy sprawy. Jedna oczywista. Nacjonalizacja NIC nie zmienia, a najprawdopodobniej zmieni na GORSZE. Spowoduje tylko, że rząd teraz będzie mógł dowolnie dotować banki i jasne, najprawdopodobniej nie dopuści do ich bankructwa, ale będzie to robił za hajs podatników. Wcześniej, przed nacjonalizacją była jeszcze szansa na to, żeby drastycznie pokazać, że banki okazały się niewydolne, teraz normalnie na legalu będą mogły być deficytowe. Oczywiście nie ma co się czarować. W Islandii powiązania banków z rządem były już wcześniej, ale teraz jak widać skala tego doszła do maksimum.
Sprawa druga. Ten tekst jest o tyle groźny, że sugeruje, że przejęcie banków przez rząd, to tak naprawdę przejęcie ich przez społeczeństwo i że to jest jakieś zwycięstwo.. Mydli oczy tym, jakoby to społeczeństwo wygrało wojnę z parszywymi manipulantami i pokazało "fuck off" wierzycielom. Nie widząc, że tak naprawdę to rząd przejął te zobowiązania i jak napisałem wcześniej, o czym ten tekst nie wspomina zadłużając się jeszcze bardziej!
Sprawa trzecia. Uważam, że na takie akcje trzeba patrzeć też z pozycji jednostkowej, czyli spekulanta*. Osobiście wkurwiłoby mnie to, co oczywiste, gdybym trzymał hajs w jakimś banku a on okazał się niewypłacalny. Jeszcze bardziej wkurwiłoby mnie to, znając powiązania rządu z bankami, że najprawdopodobniej odjebał oni jakiś szwindel. Nie dość, że kontroluje rynek monetarny i narzuca zamordyzm, to jeszcze odpierdala. Dlatego z pewnym zadowoleniem przyjąłbym gwarancje państwowe o tym, że banki te będą wypłacalne (obiecał to szef nowego rządu do kwoty 2,5 mln ISK). Wiedząc jednak, że w końcu będzie chciał ten hajs wyrwać ode mnie na spłatę długu, to trzeba by wziąć jak najszybciej kasę I SPIERDALAĆ z kraju, zanim łupnie drugi raz, albo dojebią wyższe podatki. Jeśli nie da się spierdolić to jakoś, jeśli to w ogóle możliwe przygotować się na ofensywę rządu w celu wyrwania kasy na dług.
Pytanie, jak długo taka Islandia pociągnie. Może będą spłacać to dzieci dzisiejszych "szczęsliwców". A może ruszy do wojny, jak Niemcy przed drugą wojną...
W każdym razie jakbyście natknęli się na ten tekst to nie bądźcie zdziwieni.
--
* Tak sobie pomyślałem poniekąd w związku z tematem, że będąc Amerykaninem z klasy średniej, lub jakimś innym nawet średnio zarabiającym Europejczykiem z zachodu i z łbem na karku i wyczuciem... Gdyby tak w latach siedemdziesiątych kiedy Gierek wziął pożyczki z zachodu, przyjechać sobie do Polski, najlepiej do Wawy i wiedząc jaki był wtedy przelicznik... No kurwa, to przez miesiąc, albo więcej mógłby być koks, wódki, dziwki i lasery (może z tym koksem przesadziłem, bo chyba wtedy w Polsce nie było, ale nie wiem...) Oczywiście, musiałbym uważać plus minus na sbecje, ale jakbym nie latał najebany nago po mieście, tylko sobie imprezował w hotelach, nawet grubo... Oczywiście wymagałoby to pewnej znajomości terenu, żeby mnie nie kosili jak obcokrajowca, ale chyba do zrobienia by to było...
Teraz jest coś takiego jak seks turystyka i Europejczycy z zachodu widząc, że z Europy Wschodniej wszystkie niedźwiecie polarne spierdoliły, a laski nie są jeszcze upasione korzystają. No, ale mimo różnic, to nie jest ten przelicznik co był w czasach PRLu....