Hernando de Soto - przełomowe spojrzenie na przyczyny masowej biedy

D

Deleted member 427

Guest
Poniżej fragment recenzji "Tajemnicy kapitału" Hernando de Soto (autor recenzji Konrad Rajca):

Co mają ze sobą wspólnego takie kraje jak Egipt, Peru, Filipiny lub dawne republiki byłego Związku Radzieckiego? Czy mieszkańcy tych państw są mniej przedsiębiorczy od Amerykanów czy Europejczyków?

Przed pięciu laty Hernando de Soto i członkowie jego zespołu badawczego zamknęli swoje gabinety i wyszli na ulice krajów rozwijających się oraz byłych krajów komunistycznych, aby przyjrzeć się z bliska, jakie są rzeczywiste osiągnięcia ludzi działających w oficjalnym systemie gospodarczym i poza nim. Wyniki tych badań okazały się naprawdę niezwykłe.

Okazało się, że wartość oszczędności zgromadzonych przez biednych jest w gruncie rzeczy olbrzymia – to 40-krotność całej zagranicznej pomocy uzyskanej przez kraje całego świata od 1945 roku. Na przykład w Egipcie bogactwo, jakie zgromadzili biedni, warte jest 55 razy tyle, co suma wszystkich bezpośrednich inwestycji zagranicznych, jakie zostały tam kiedykolwiek odnotowane, włączając w to Kanał Sueski i Tamę Asuańską. Na Haiti, najbiedniejszym kraju Ameryki Łacińskiej, całkowity majątek biednych jest ponad 150 razy większy niż wartość wszystkich inwestycji zagranicznych, jakie miały tam miejsce od momentu uniezależnienia się od Francji i uzyskania przez Haiti niepodległości w 1804 roku. Niestety zasoby te mają bardzo ułomną postać: są to domy wybudowane na ziemi, do której prawa własności nie są udokumentowane; są to nie zarejestrowane przedsiębiorstwa z nieokreśloną odpowiedzialnością; są to gałęzie gospodarki zlokalizowane w miejscach niewidocznych dla finansistów i inwestorów. Ponieważ prawa do tego typu majątku nie są właściwie udokumentowane, zasobów tych nie da się łatwo przekształcić w kapitał, nie można ich sprzedać poza wąskim gronem lokalnym, gdzie ludzie znają się i ufają sobie nawzajem. Nie można ich ponadto wykorzystać – ani jako zastawu pod pożyczkę, ani jako udziału w inwestycji. Ubodzy mieszkańcy tych krajów – pięć szóstych ludzkości – mają własność, lecz nie mają procesu, który umożliwiłby reprezentację ich własności i wytworzenie kapitału. Mają domy, lecz brak im tytułów – mają plony, ale brak im kontraktów – mają przedsiębiorstwa, lecz brak im zarejestrowanych statutów. To nieobecność tych podstawowych reprezentacji wyjaśnia, dlaczego społeczeństwa, które przejęły wszystkie zachodnie rozwiązania techniczne, od spinacza do papieru po reaktor atomowy, nie były w stanie wytworzyć kapitału w ilości wystarczającej do tego, by kapitalizm zaczął dobrze funkcjonować. Oto tajemnica kapitału.

Tu tkwi różnica między własnością a kapitałem. Kapitał to ożywiona własność. Problem krajów tak zwanego Południa i post-komunistycznych polega właśnie na deficycie legalnej własności stanowiącej kapitał. Na Zachodzie na przykład, większość formalnej własności może zostać wykorzystana jako zastaw pod pożyczkę, jako wkład inwestycyjny, jako adres dla egzekwowania długów, rat i podatków, jako sposób identyfikacji jednostek dla celów handlowych, sądowych i cywilnych oraz jako wiarygodny punkt docelowy dla odbioru usług publicznych, takich jak energia elektryczna, woda, odprowadzanie ścieków, telefon, czy telewizja kablowa. Domy w krajach rozwiniętych służą za schronienie i miejsce pracy, podczas gdy ich reprezentacje wiodą równoległy żywot.

Podczas długoletnich badań de Soto i jego zespół wyliczyli, że na Filipinach 57% mieszkań w miastach i 67% gruntów na wsiach to martwy kapitał. Podobnie sytuacja wygląda w Peru, gdzie poza oficjalnym prawem znajduje się 53% lokali w miastach i 82% nieruchomości na wsi. Jeszcze bardziej dramatyczne są dane dotyczące Egiptu i Haiti. Oznacza to, że ludzie posiadają tę własność nielegalnie! Jeszcze ciekawsze są wyniki dotyczące legalizacji własności. Uzyskanie legalnego zezwolenia na budowę domu w Peru, na ziemi będącej własnością państwa zabrało 6 lat i 11 miesięcy, wymagając dopełnienia 207 formalności administracyjnych w 52 urzędach. Uzyskanie legalnego tytułu do tego skrawka ziemi wymagało dokonania 728 formalności. Nie dziwi więc, że 80% obywateli krajów Trzeciego Świata nie posiada nic zgodnie z prawem! Według wyliczeń całkowita wartość nieruchomości znajdujących się w posiadaniu, lecz nie będąca legalną własnością ubogich z Trzeciego Świata i byłych krajów komunistycznych, wynosi przynajmniej 9,3 biliona dolarów. Jest to mniej więcej 2 razy tyle, ile wynosi całość zasobów pieniężnych będących w obiegu w Stanach Zjednoczonych.

Autor „Tajemnicy Kapitału” w sytuacji krajów Trzeciego Świata dostrzega analogię do sytuacji Europy w czasie tak zwanej rewolucji przemysłowej w XVII i XVIII wieku. Wtedy to nastąpił niespotykany wzrost produkcji przemysłowej, co spowodowało migracje mniej zarabiających robotników ze wsi do miast. Skutkowało to powstawaniem ogromnych aglomeracji miejskich. Nie wszyscy jednak znajdowali pracę. Utrudniały to przepisy feudalne, które uniemożliwiały legalne uzyskanie własności i prowadzenia działalności gospodarczej, co wywołało gwałtowny rozwój podmiejskiego sektora pozalegalnego. Te przedmieścia to dzisiejsze peruwiańskie pueblos jovenes, brazylijskie favelas, wenezuelskie ranchos, meksykańskie barrios marginales oraz bidonvilles pofrancuskich kolonii, a także miejskie slumsy byłych kolonii brytyjskich.

W większości krajów zachodnioeuropejskich w wieku XIX i na początku XX wieku prawo zaczęło się dostosowywać do potrzeb zwykłych ludzi, włączając w to ich oczekiwania co do praw własności. W tym czasie Europejczycy doszli już do wniosku, że nie da się okiełznać rewolucji przemysłowej i masowemu łamaniu legalności poprzez drobne regulacje, wprowadzane ad hoc. Politycy zrozumieli wreszcie, że problemu nie stanowią ludzie, ale prawo, które zniechęcało do twórczości i uniemożliwiało tym ludziom osiągnięcie większej wydajności.

Przyznam szczerze, że nie spotkałem się jeszcze z takim spojrzeniem na przyczyny biedy. Brzmi to naprawdę fascynująco. Czytał już ktoś tę książkę?
 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 125
Ja. Tak książka w rewelacyjny sposób pokazuje, do czego może doprowadzić biurokracja i prawny rozpierdol. Idealna pozycja na zaoranie idiotów wyskakujących z tekstami w stylu "Rumuni mają niskie podatki i klepią biedę". Dużo konkretów- liczb, opisów rozwiązań prawnych w danym państwie itd.
 
  • Like
Reactions: Avx

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 938
Mi się to niepodoba. Gdyby to napisał jakiś neoliberał z BŚ albo MFW to bym się nie dziwił. Ale H.Soto ?
Już mikropożyczki Janusa miały być lekiem na całe zło. Skończyło się jak zawsze.
na Filipinach 57% mieszkań w miastach i 67% gruntów na wsiach to martwy kapitał.
Naprawdę ? Jedyne co tym ludziom brakuje to państwowy papierek i możliwość zadłużenia ?
Ja tego nie kupuję... To jest model rozwojowy np. Polski i co będzie jak już wszyscy będą mieli "żywy kapitał" ?
Szwedzi np. spłacą swoje długi w nieruchomościach za 140 lat. Czy to jest optymalny model rozwojowy ?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 803
Nie wydaje mi się to niczym nowym. To jest w zasadzie rozwinięcie pomysłu postrzegania relacji handlowych jako czegoś opartego o relacje moralne. Handel jest wtedy niczym innym jak przekazywaniem sobie uprawnień do rzeczy: nie sprowadza się to do samego mechanicznego przekazywania materialnych przedmiotów, które wymieniają strony, ale raczej wynika ze wzajemnego zobowiązania i to jest najistotniejszy komponent. Jeśli ludzie nie będą skłonni honorować zobowiązań, samo istnienie przedmiotów niczego im nie da.

De Soto po prostu pokazuje nam właśnie sytuację, w której nie są skłonni zobowiązań honorować. I przy okazji ukazuje ogromną rolę wpływu "oficjalnego" prawa na moralność. Przykre to. Też jestem ciekawy detali, ale generalnie sprawa pewnie sprowadza się do kwestii zaufania.

Aktualizacja:

Naprawdę ? Jedyne co tym ludziom brakuje to państwowy papierek i możliwość zadłużenia?
Ja tego nie kupuję...
No i to jest właśnie ta przykra część. Ale ona pokrywa się z rzeczywistością. Masz w cholerę różnych przejebanych legalistów, dla których takie prawne potwierdzenie przez państwo jest certyfikatem zaufania, co są w stanie Cię ochujać, jeśli załatwiasz coś z nimi nieoficjalnie. Oni nie traktują siebie i innych ludzi jako czegoś pewnego, pewność czerpią właśnie z istnienia jakiegoś zinstytucjonalizowanego, oficjalnego, zewnętrznego bytu, srającego marmurem i innymi certyfikatami.

To jest poniekąd zrozumiałe: minimalizują swoje koszty rozpoznawania kto jest godny zaufania - sprawdzają papier i tyle. Ale z drugiej strony, przez taki ich stosunek do życia i innych ludzi, zwiększają koszty transakcyjne dla pozostałych, a części nawet transakcje uniemożliwiają, jak pokazuje de Soto - nie uznając niepaństwowych tytułów własności.
 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 125
Naprawdę ? Jedyne co tym ludziom brakuje to państwowy papierek i możliwość zadłużenia ?

Nikt nie twierdzi, że to musi być państwowy papierek. Gość opisuje, w jaki sposób działały te mechanizmy w koloniach amerykańskich zanim wkroczyły tam biurwy. Było różnie w zależności od regionu, obowiązywało np. pierwotne zawłaszczenie w specyficznej formie- jak obsadziłeś ziemię kukurydzą, to była twoja. Książka pokazuje wczesny rząd amerykański z najgorszej możliwej strony- urzędnicze kurwy jeździły od wioski do wioski paląc chaty tym, którzy nie mieli aktu własności. A na jego zdobycie czekało się latami. Poza tym bez tego papierka nawet nie zareklamujesz działalności w gazecie, bo zaraz przyjadą biurwy na kontrolę. De Soto pisze o ludziach, którzy żyją bez prądu, bo muszą mieć ten jebany papier, żeby im go podłączyli.
Ja tego nie kupuję... To jest model rozwojowy np. Polski i co będzie jak już wszyscy będą mieli "żywy kapitał" ?

Przecież nikt nie twierdzi, że wystarczy rozwiązać tą jedną kwestię i będzie ok. Poza tym porównaj sobie poziom życia w Polsce a tam.
 
M

MichalD

Guest
Czy ja dobrze widzę ? Zamordystyczne, nieetyczne, komusze prawo ustalane przez opresyjne państwo może być korzystne, a wolnościowe i liberalne stosunki włanosciowe oparte na wzajemym zaufaniu opóźniają rozwój?

Aha, pewnie winne jest istnienie państwa? Szkoda tylko, że gdyby nie było państwa, to prędzej czy później zapanowałoby prawo "kto silniejszy ten ma". ;)

mają przedsiębiorstwa, lecz brak im zarejestrowanych statutów

Przecież jesteście przeciwko osobom prawnym? Chyba, że prywatne sądy będą oferować ich uznawanie za opłatą. ;)
 

Claude mOnet

Well-Known Member
1 034
2 339
Czytałem ładnych parę lat temu (>5), wydaje mi się, że de Soto uderzył w sedno problemu, którym jest własności (a właściwie jej brak) i biurokracja. Tylko, albo aż te dwie rzeczy grają rolę. Biurokracja minimalna np. księgi wieczyste jest jak najbardziej przydatna.
Po lekturze, wydało mi się to zagadnienie komplementarne z pomysłem negatywnego opodatkowania (komunistyczny dochód podstawowy), gdzie likwidujemy wszystkie zasiłki i biurokrację, a na jej miejsce ów podatek negatywny/dochód podstawowy.

Ps. @pawel-I: To jest inny de Soto. Nie jednemu psu Burek. ;)
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 467
Czy ja dobrze widzę ? Zamordystyczne, nieetyczne, komusze prawo ustalane przez opresyjne państwo może być korzystne, a wolnościowe i liberalne stosunki włanosciowe oparte na wzajemym zaufaniu opóźniają rozwój?
Gdzie to niby wyczytałeś?

Państwo tworzy zasady nabywania własności, którym nie mogą sprostać ludzie, nie uznaje niezarejestrowanych tworów, i zabrania innym (np. bankom) je uznawać. Nie tylko nie chroni takiej własności, ale także zabrania chronić innym, i jeszcze samo z tym walczy.

Człowiek może nie chcieć kupić takiej własności bo bez państwowego papierka w każdej chwili może przyjść urzędas z buldożerem. Państwowe prawo własności jest więc antidotum na truciznę wstrzykiwaną przez nie samo. Ponadto, nie ma prawie żadnej ochrony takiej własności, bo państwo ją zwalcza. Państwo zakazuje uznawania prywatnych aktów własności czy agencji zajmujących się ich ochroną. Nie pójdziesz na policję, jak ktoś ciebie oszuka sprzedając nielegalny towar, bo jeszcze sam pójdziesz siedzieć. Wszystkie sprawy musisz załatwiać po cichu, bo państwo, na które płacisz takie wielki pieniądze, nie tylko nie pomaga, co zabrania pomagać i jeszcze samemu karze. Samosądy również nie są mile widziane, delikatnie mówiąc. Więc nawet gdyby wioskowi przyszli pobić oszusta, który nie wywiązał się z umowy i nie sprzedał domu, to zaraz do akcji wkroczy policja, która za agresorów weźmie nie oszusta, a egzekwujących umowę. I to wszystko kosztuje ogromne pieniądze. Płacisz za organizację, która zamiast chronić, tylko przeszkadza. Więc nawet gdybyś chciał prywatnie załatwiać interesy to już nie masz na to za wiele środków. Tyczy się to całej szarej i czarnej strefy.

Jak można dojść do tak absurdalnego wniosku, że państwowe prawo własności jest dobre? To właśnie ono jest przyczyną problemu a nie rozwiązaniem.

Aha, pewnie winne jest istnienie państwa? Szkoda tylko, że gdyby nie było państwa, to prędzej czy później zapanowałoby prawo "kto silniejszy ten ma". ;)
Owszem. Szkoda tylko, że popełniasz błąd nirwany robiąc z funkcjonariuszy nadludzi. No tak, policjant, który (rzekomo) chroni słabszych, w prywatnej organizacji nagle zacząłby mordować ludzi i chronił tych, którzy więcej zapłacą. Lekarz, który (rzekomo) teraz poświęca życie by ratować pacjentów wstrzykiwałby truciznę za pieniądze itp.
Prawo silniejszego występuje zresztą zawsze, teraz po prostu państwo jest tym silniejszym.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 803
Czy ja dobrze widzę ? Zamordystyczne, nieetyczne, komusze prawo ustalane przez opresyjne państwo może być korzystne, a wolnościowe i liberalne stosunki włanosciowe oparte na wzajemym zaufaniu opóźniają rozwój?
Źle widzisz, jak zwykle zresztą. Wolnościowe i liberalne stosunki własnościowe oparte na wzajemnym zaufaniu przyspieszają rozwój jeszcze bardziej. Problem z biednymi właśnie wynika z braku tego zaufania i jego podminowywania.

Państwu jest na rękę, gdy ludzie wzajemnie sobie nie ufają, bo wtedy może przyjść z odsieczą i się wykazać: właśnie z perspektywy siły narzucając jakąś przewidywalność, która stanie się głównym źródłem zaufania. I wielu, jak widać, to wystarcza i uznają oni, że źródło tej przewidywalności powinno być jedno, zewnętrzne od nich. Wolnościowcy chcą natomiast, by tych źródeł było wiele, by zaufanie budować w sposób decentralistyczny, aby wynikało ono z interakcji poszczególnych osób - to Ty powinieneś zatroszczyć się o tę przewidywalność, dotrzymując warunków umów, honorując je zgodnie z deklaracją i uznając podmiotowość innych ludzi. Jeżeli tak się dzieje, ta praktyka przechodzi w obyczaj i państwo staje się zbędne. Koszty wytworzenia zaufania są niższe i rozkładają się równomiernie, bo każdy autonomicznie, sam z siebie je po części generuje.

Jeśli ktoś twierdzi, że bez państwa nie czułby się zobowiązany dotrzymywać swoich zobowiązań i nie zamierzałby tego robić, to jest zwykłym etatystycznym trollem i w dodatku czynnikiem państwotwórczym, więc i kandydatem do odjebki.

Aha, pewnie winne jest istnienie państwa? Szkoda tylko, że gdyby nie było państwa, to prędzej czy później zapanowałoby prawo "kto silniejszy ten ma". ;)
Szkoda tylko, że jesteś głupi do tego stopnia, który nie pozwala Ci spostrzec, że państwo to po prostu określone relacje (władzy) między ludźmi. Nie ma żadnego problemu w tym, by tym "silniejszym, co ma", był każdy zdolny do ustalenia sobie normalnych relacji z innymi, a nie państwo.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
De Soto stawia (i dowodzi) rewolucyjną tezę, że to nie brak majątku czyni biedaków biedakami; czynnikiem, który ich zrzuca na dno drabiny społecznej, jest archaiczny system rejestracji własności lub wręcz jego brak. W rękach najbiedniejszych ludzi świata znajduje się bowiem majątek wartości kilku trylionów dolarów. Gdyby zasoby te uznać poprzez chociażby zarejestrowanie ich w systemie, gdyby ożywić ten martwy kapitał, obszar biedy uległby zasadniczej redukcji, a kto wie - może i likwidacji. Ludzie biedni - twierdzi de Soto, i ma na tę tezę dowody empiryczne z prac swojego zespołu w Egipcie, na Filipinach czy właśnie w Rosji - nie są w niczym gorsi od ludzi bogatych, potrafią równie dobrze pracować, myśleć czy handlować - co Niemcy, Amerykanie czy Japończycy. Jedyna różnica między światem bogatych a nimi polega na tym, że majątek tych pierwszych pracuje, podczas gdy własność biedaków jest kapitałem martwym, często bezużytecznym.

http://www.kapitalizm.republika.pl/recenzje/desoto.html
 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 125
Czy ja dobrze widzę ? Zamordystyczne, nieetyczne, komusze prawo ustalane przez opresyjne państwo może być korzystne, a wolnościowe i liberalne stosunki włanosciowe oparte na wzajemym zaufaniu opóźniają rozwój?

Książka opisuje sytuację, w której państwo posiada monopol na ustalanie prawa własności, jednocześnie robiąc przy tym totalny biurokratyczny pierdolnik, w konsekwencji uniemożliwiając szaremu człowiekowi nabycie praw do własnej ziemi. Jeśli dla ciebie stanowi to formę "wolnościowych, liberalnych stosunków opartych na wzajemnym zaufaniu" to nie mam słów.

Przecież jesteście przeciwko osobom prawnym? Chyba, że prywatne sądy będą oferować ich uznawanie za opłatą. ;)

W przeciwieństwie do państwowych sądów, które przecież są nieprzekupne...
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 938
Ja bym powiedział, że źródłem rozwoju jest perspektywa zachowania efektów pracy dla siebie i rodziny.
Jeśli mam pracować na rzecz feudała, 1 sekretarza, mafiosa, bandyty z sąsiedztwa to rezygnuję z wysiłku i idę chlać.
Prawo własności może pomóc w generowaniu oszczędności, ale to raczej jeden z efektów cywilizowania stosunków społecznych niż jego podstawa.
Czy np. Amisze żyją w biedzie, a ich kapitał jest martwy ? Czy potrzebują bank, giełdę i hipotekę do funkcjonowania ?
 
Do góry Bottom