Król Julian
Well-Known Member
- 962
- 2 123
Przeglądając niedawno dane ekonomiczne dotyczące krajów Czarnej Afryki doznałem szoku, gdy okazało się że Gwinea Równikowa ma PKB na łeb mieszkańca większy niż Cebulandia! Według Banku Światowego w 2013 r. wyniósł on 20 561 $ (polski - 13 647 $). Tak gwałtowny skok nastąpił dopiero w ostatnich 20 latach - w 1998 było to zaledwie 761 $ - i wynika z faktu odkrycia i rozpoczęcia eksploatacji w Gwinei pokaźnych złóż ropy. Czy jednak nagły przypływ grubej kasy polepszył dolę zwykłego Gwinejczyka Równikowego? Okazuje się, że w ogóle - a wszystkiemu winni jak zwykle jebani politycy:
Żyją na miliardach z ropy, ale umierają w skrajnej nędzy
W Gwinei Równikowej ropa naftowa i krew leją się litrami. Choć przed 15 laty na kraj spadła manna z nieba, okazało się, że Gwinejczycy są narodem wybranym jedynie do powolnej śmierci w biedzie. A wszystko przez brutalnego i oskarżanego o kanibalizm kleptokraty - Teodoro Obianga.
Teodoro Obiang Nguema
Na przełomie stycznia i lutego Gwinea Równikowa wraz z sąsiednim Gabonem zorganizowała piłkarski Puchar Narodów Afryki. Reprezentacja gospodarzy pokonała Libię w inauguracyjnym meczu i zawodnicy zgarnęli obiecaną przez prezydenta kraju Teodoro Obianga premię wysokości miliona dolarów.
Ferrari po cienkiej linii ubóstwa
Gdyby władca bogatej w złoża ropy naftowej republiki się uparł, mógłby obdarować zespół luksusowymi samochodami. Pech jednak chciał, że kilka miesięcy wcześniej francuska policja, badająca sprawę zakupu przez niego kilkudziesięciu willi na Lazurowym Wybrzeżu, zarekwirowała w Paryżu luksusową flotę dyktatora złożoną z takich modeli jak Bugatti Veyron, Maserati MC12, Porsche Carrera GT, Ferrari Enzo i Ferrari 599 GTO. Obiang uwielbia pławić się w luksusie za państwowe petrodolary. Nie bez przyczyny jego kraj nazywany jest Kuwejtem Afryki. Syn dyktatora, znany w świecie celebrytów playboy, ma ekskluzywną posiadłość w kalifornijskim Malibu z czterema polami golfowymi, jeden z najdroższych jachtów na świecie i niezliczoną liczbę sportowych samochodów. Statystycznie PKB per capita (dane z 2010 roku) w Gwinei Równikowej wynosi ponad 18 tys. dolarów rocznie. Prawie tyle samo co w... Polsce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 70% populacji tego jednego z najmniejszych krajów afrykańskich żyje poniżej progu ubóstwa. Przeciętna rodzina wegetuje tam za dolara dziennie. Gdyby dyktator zrezygnował z zaledwie jednego bugatti, mógłby zakupić moskitierę dla każdego dziecka w kraju, w którym śmiertelność poniżej piątego roku wynosi aż 20%. Jeśli jego syn sprzedałby 35-tysięczną kolekcję DVD lub pamiątki po Michaelu Jacksonie, mógłby zapewnić wodę pitną dla kilku wiosek. Widocznie "Bóg z Malabo" chce inaczej, a jego wyznawcy nie mają prawa do buntu.
Zbrodnie u "Boga" za piecem
Historia Obianga przypomina losy wielu afrykańskich dyktatorów. W 1979 roku absolwent akademii wojskowej w hiszpańskiej Saragossie i dyrektor owianego złą sławą więzienia Czarna Plaża stanął na czele junty wojskowej. Zbuntował żołnierzy przeciwko rządzącemu państwem żelazną ręką Francisco Maciasowi Nguemie. Krwawy dyktator był jego... wujkiem. Niedaleko pada jabłko jabłoni. Trzy lata po przejęciu władzy i obietnicach demokratycznych rządów, w kraju wprowadzono nową konstytucję, a prezydentem - na pierwszą siedmioletnią kadencję - został nie kto inny, jak Obiang. Od początku rządów nowy władca, przez dworzan określany mianem "El Jefe" czyli "Szefa", stosował metody znane z więzienia Czarna Plaża. Jeszcze jako jego naczelnik organizował tzw. "Imprezy Czarnej Plaży". Więźniowie musieli tańczyć i śpiewać pieśni chwalące wuja Obianga, a zazwyczaj pijani strażnicy dopingowali ich rozżarzonymi prętami. Dzień przed obaleniem Maciasa, Obiang zamordował 15 skazańców politycznych, którzy w dalszej perspektywie mogli przeszkodzić mu w zamachu stanu. Wiedział już pewnie, że uczyni gest "pod publiczkę" i zwolni więźniów sumienia, stwarzając pozory demokratyzacji państwa. Był równie brutalny, gdy jego ludzie dopadli wujka Maciasa w dżungli. Czarna Plaża, której nazwa pochodzi od lokalizacji przy brudnym brzegu, gdzie do Oceanu spływają ścieki z całego Malabo, stała się symbolem Gwinei Równikowej. Przez lata rządów Obianga w więzieniu ginęli opozycjoniści. - Stosuje się kary głodu, wiesza więźniów za kostki podczas przesłuchań, organizuje między nimi krwawe walki. Kto wygra, żyje dalej - opowiadał jeden ze skazańców, jakimś cudem zwolniony z aresztu. Pewne jest, że trup ściele się gęsto po lasach otaczających Malabo i plażach nieopodal więzienia. Im bardziej brutalny był reżim, tym bardziej rosło poparcie dla Obianga. W jednym z dystryktów podczas wyborów w 2002 roku, gdy po raz trzeci wywalczył reelekcję, na jedynego i słusznego kandydata głosowało 103% obywateli. Może dlatego jedna ze stacji radiowych (kontrolowana przez Obianga juniora), nawiązując do przemówienia prezydenta, określiła go mianem Boga. - Posiada władzę nad istotami żywymi i przedmiotami. Może kazać zabić każdego i nie zostanie potępiony, ponieważ pozostaje w ciągłym kontakcie ze Stwórcą świata - ogłosił patetycznie spiker. Jakby ktoś miał wątpliwości, to satrapa patrzy z portretów w każdym domu i instytucji publicznej w Gwinei Równikowej. Warto mieć koszulkę z jego podobizną, która musiała stać się odzieżowym hitem w kraju. Dlatego podczas meczów Pucharu Narodów Afryki zawodników reprezentacji motywowały z trybun setki Obiangów (nie tysiące, bo frekwencja nie dopisała). A to lepszy doping niż obietnica miliona dolarów premii.
Żyją na miliardach z ropy, ale umierają w skrajnej nędzy
W Gwinei Równikowej ropa naftowa i krew leją się litrami. Choć przed 15 laty na kraj spadła manna z nieba, okazało się, że Gwinejczycy są narodem wybranym jedynie do powolnej śmierci w biedzie. A wszystko przez brutalnego i oskarżanego o kanibalizm kleptokraty - Teodoro Obianga.
Teodoro Obiang Nguema
Na przełomie stycznia i lutego Gwinea Równikowa wraz z sąsiednim Gabonem zorganizowała piłkarski Puchar Narodów Afryki. Reprezentacja gospodarzy pokonała Libię w inauguracyjnym meczu i zawodnicy zgarnęli obiecaną przez prezydenta kraju Teodoro Obianga premię wysokości miliona dolarów.
Ferrari po cienkiej linii ubóstwa
Gdyby władca bogatej w złoża ropy naftowej republiki się uparł, mógłby obdarować zespół luksusowymi samochodami. Pech jednak chciał, że kilka miesięcy wcześniej francuska policja, badająca sprawę zakupu przez niego kilkudziesięciu willi na Lazurowym Wybrzeżu, zarekwirowała w Paryżu luksusową flotę dyktatora złożoną z takich modeli jak Bugatti Veyron, Maserati MC12, Porsche Carrera GT, Ferrari Enzo i Ferrari 599 GTO. Obiang uwielbia pławić się w luksusie za państwowe petrodolary. Nie bez przyczyny jego kraj nazywany jest Kuwejtem Afryki. Syn dyktatora, znany w świecie celebrytów playboy, ma ekskluzywną posiadłość w kalifornijskim Malibu z czterema polami golfowymi, jeden z najdroższych jachtów na świecie i niezliczoną liczbę sportowych samochodów. Statystycznie PKB per capita (dane z 2010 roku) w Gwinei Równikowej wynosi ponad 18 tys. dolarów rocznie. Prawie tyle samo co w... Polsce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 70% populacji tego jednego z najmniejszych krajów afrykańskich żyje poniżej progu ubóstwa. Przeciętna rodzina wegetuje tam za dolara dziennie. Gdyby dyktator zrezygnował z zaledwie jednego bugatti, mógłby zakupić moskitierę dla każdego dziecka w kraju, w którym śmiertelność poniżej piątego roku wynosi aż 20%. Jeśli jego syn sprzedałby 35-tysięczną kolekcję DVD lub pamiątki po Michaelu Jacksonie, mógłby zapewnić wodę pitną dla kilku wiosek. Widocznie "Bóg z Malabo" chce inaczej, a jego wyznawcy nie mają prawa do buntu.
Zbrodnie u "Boga" za piecem
Historia Obianga przypomina losy wielu afrykańskich dyktatorów. W 1979 roku absolwent akademii wojskowej w hiszpańskiej Saragossie i dyrektor owianego złą sławą więzienia Czarna Plaża stanął na czele junty wojskowej. Zbuntował żołnierzy przeciwko rządzącemu państwem żelazną ręką Francisco Maciasowi Nguemie. Krwawy dyktator był jego... wujkiem. Niedaleko pada jabłko jabłoni. Trzy lata po przejęciu władzy i obietnicach demokratycznych rządów, w kraju wprowadzono nową konstytucję, a prezydentem - na pierwszą siedmioletnią kadencję - został nie kto inny, jak Obiang. Od początku rządów nowy władca, przez dworzan określany mianem "El Jefe" czyli "Szefa", stosował metody znane z więzienia Czarna Plaża. Jeszcze jako jego naczelnik organizował tzw. "Imprezy Czarnej Plaży". Więźniowie musieli tańczyć i śpiewać pieśni chwalące wuja Obianga, a zazwyczaj pijani strażnicy dopingowali ich rozżarzonymi prętami. Dzień przed obaleniem Maciasa, Obiang zamordował 15 skazańców politycznych, którzy w dalszej perspektywie mogli przeszkodzić mu w zamachu stanu. Wiedział już pewnie, że uczyni gest "pod publiczkę" i zwolni więźniów sumienia, stwarzając pozory demokratyzacji państwa. Był równie brutalny, gdy jego ludzie dopadli wujka Maciasa w dżungli. Czarna Plaża, której nazwa pochodzi od lokalizacji przy brudnym brzegu, gdzie do Oceanu spływają ścieki z całego Malabo, stała się symbolem Gwinei Równikowej. Przez lata rządów Obianga w więzieniu ginęli opozycjoniści. - Stosuje się kary głodu, wiesza więźniów za kostki podczas przesłuchań, organizuje między nimi krwawe walki. Kto wygra, żyje dalej - opowiadał jeden ze skazańców, jakimś cudem zwolniony z aresztu. Pewne jest, że trup ściele się gęsto po lasach otaczających Malabo i plażach nieopodal więzienia. Im bardziej brutalny był reżim, tym bardziej rosło poparcie dla Obianga. W jednym z dystryktów podczas wyborów w 2002 roku, gdy po raz trzeci wywalczył reelekcję, na jedynego i słusznego kandydata głosowało 103% obywateli. Może dlatego jedna ze stacji radiowych (kontrolowana przez Obianga juniora), nawiązując do przemówienia prezydenta, określiła go mianem Boga. - Posiada władzę nad istotami żywymi i przedmiotami. Może kazać zabić każdego i nie zostanie potępiony, ponieważ pozostaje w ciągłym kontakcie ze Stwórcą świata - ogłosił patetycznie spiker. Jakby ktoś miał wątpliwości, to satrapa patrzy z portretów w każdym domu i instytucji publicznej w Gwinei Równikowej. Warto mieć koszulkę z jego podobizną, która musiała stać się odzieżowym hitem w kraju. Dlatego podczas meczów Pucharu Narodów Afryki zawodników reprezentacji motywowały z trybun setki Obiangów (nie tysiące, bo frekwencja nie dopisała). A to lepszy doping niż obietnica miliona dolarów premii.
Ostatnia edycja: