D
Deleted member 427
Guest
załóżmy, że widzę człowieka, który trzyma wyciągniętą broń wycelowaną w innego człowieka. ja też mam broń, mam ułamki sekund na decyzję, mogę położyć trupem gościa z bronią.
ja jednak stoję i pytam sam siebie: "co robić?"
gdybym był głęboko wierzącym libertarianinem, zupełnie na serio musiałbym najpierw spytać, o co chodzi, i ustalić, czy między tymi dwoma ludźmi nie ma przypadkiem jakiegoś porozumienia i czy aby wszystko odbywa się za zgodą obu stron. w świecie libertariańskim nie ma miejsca na dorozumiane interpretacje nawet oczywistych sytuacji. cokolwiek się dzieje, zawsze wpierw powinienem zadać sobie trud ustalenia, czy nie zachodzi jakieś szczególne porozumienie stron.
gdzie tu granica między zdrowym rozsądkiem interpretacji sytuacji a domniemaniem dobrowolności? wszczynanie spraw kryminalnych z urzędu opiera się przede wszystkim na całkiem zdroworozsądkowym domniemaniu szkody (oszczędność czasu dla poszkodowanego) oraz - to już trochę inna sprawa - na przekonaniu, że poszkodowany nie może powiedzieć "nic się nie stało" i zamknąć sprawę w sytuacji, gdy jednak EWIDENTNIE coś się stało - to po prostu zaproszenie do ogromnych wynaturzeń i chyba nie trzeba uzasadniać dlaczego.
zapraszam do dyskusji i być może - rozwiania moich wątpliwości. czy stosowana z żelazną konsekwencją libertariańska logika nie prowadzi przypadkiem do całkiem niezłych absurdów?
ja jednak stoję i pytam sam siebie: "co robić?"
gdybym był głęboko wierzącym libertarianinem, zupełnie na serio musiałbym najpierw spytać, o co chodzi, i ustalić, czy między tymi dwoma ludźmi nie ma przypadkiem jakiegoś porozumienia i czy aby wszystko odbywa się za zgodą obu stron. w świecie libertariańskim nie ma miejsca na dorozumiane interpretacje nawet oczywistych sytuacji. cokolwiek się dzieje, zawsze wpierw powinienem zadać sobie trud ustalenia, czy nie zachodzi jakieś szczególne porozumienie stron.
gdzie tu granica między zdrowym rozsądkiem interpretacji sytuacji a domniemaniem dobrowolności? wszczynanie spraw kryminalnych z urzędu opiera się przede wszystkim na całkiem zdroworozsądkowym domniemaniu szkody (oszczędność czasu dla poszkodowanego) oraz - to już trochę inna sprawa - na przekonaniu, że poszkodowany nie może powiedzieć "nic się nie stało" i zamknąć sprawę w sytuacji, gdy jednak EWIDENTNIE coś się stało - to po prostu zaproszenie do ogromnych wynaturzeń i chyba nie trzeba uzasadniać dlaczego.
zapraszam do dyskusji i być może - rozwiania moich wątpliwości. czy stosowana z żelazną konsekwencją libertariańska logika nie prowadzi przypadkiem do całkiem niezłych absurdów?