Feministki chcą cenzuorwać reklamy naruszające "godność kobiet"

D

Deleted member 427

Guest
Feministyczna Fundacja Gender Center złożyła pozew o ochronę dóbr osobistych w sprawie reklamy przedstawiającej dziewczynę i hasło "Od września dajemy za darmo". Wcześniej akcję w sprawie tej reklamy rozpoczęło walczące z niemoralnymi reklamami Stowarzyszenie Twoja Sprawa.

Pozew z powództwa cywilnego z artykułu dotyczącego ochrony dóbr osobistych został złożony w czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Ponieważ pozew z tego artykułu może złożyć jedynie indywidualna osoba, fundacja jest przedstawicielem powódki - związanej z fundacją Agnieszki Mrozik.

Pozywający chce natychmiastowego zaprzestania emisji reklam, usunięcia ich z przestrzeni publicznej oraz złożenia przeprosin w mediach "za prowadzenie promocji firmy w oparciu o seksistowskie treści uwłaczające godności kobiet".

http://www.gosc.pl/doc/975271.Feministk ... ej-reklamy

Moja... koleżanka z pracy była jedną ze "zbulwersowanych" i napisała skargę do Rady Etyki Mediów, aby ta zajęła się tą sprawą. I, jak widać, się zajęła.
 
A

Anonymous

Guest
Może znów wyjdę na chama, ale po prostu od dawna uważam, że feministki to kobiety od dawna nieruchane.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
img0823bs.jpg
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 739
A cała Azja ma te feministyczne pasztety i ich chore wizje świata gdzieś.
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=xgpQ3oDKSJo[/video]
Prawie wszystkie azjatyckie reklamy i lokalne promocje walą zdrowym, świeżym mięsem młodych dziewcząt. I to jest to, co wszyscy normalni ludzie lubią od zarania dziejów.
 
M

Matrix

Guest
Feministki sa to przedewszystkim normalni ludzie, bo idąc waszym tokiem myślenia kobieta jest tylko od reprezentacji i seksu. to też jest libertarianskie? Takie określrnia jak młode meso jest chyba jednak zboczone, normalny, zdrowy na umyśle człowiek hamuje swój popęd seksualny, aby nie był postawiony nad zdrowym rozsądkiem, tym różnimy się od zwierząt, których rozwój intelektualny się wogóle nie dokonał.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Czy ja wiem czy cała Azja, raczej ten uprzemysłowiony skrawek. I jest też różnica czy chodzi o państwowe, które jest bardziej konserwatywne czy prywatne. I może akurat Polska i może Skandynawia jest taka chora, reszta Europy albo ma jakiś prywatny przemysł, albo luźniejszą kulturę. Albo to chodzi o trawnik sąsiada.

Matrix napisał:
Feministki sa to przedewszystkim normalni ludzie,
Co???
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 739
Matrix napisał:
Feministki sa to przedewszystkim normalni ludzie,

Ci chcą zakazywać dobrowolnych umów, które ich nie dotyczą to wrogowie wolności. Jeśli jest to działanie mające w imię jakiejś religii/ideologii powiększenie obszaru tego zakazu, to są to podludzie. Podludzie do odstrzału.

Matrix napisał:
bo idąc waszym tokiem myślenia kobieta jest tylko od reprezentacji i seksu.

Kobieta ma mieć wolny wybór bycia tym do czego jej się podoba. W tym służenia do reprezentacji i seksu.

Matrix napisał:
tylko od reprezentacji i seksu. to też jest libertarianskie?

Nie tylko. Może więcej!
Libertariańskie jest, jak pisałem wyżej, bycia tym do czego ona chce.

Matrix napisał:
Takie określrnia jak młode meso jest chyba jednak zboczone, normalny, zdrowy na umyśle człowiek hamuje swój popęd seksualny,

Gusta, w tym i moje, nie podlegają dyskusji. Lubię jak moje oko może od czasu do czasu odpocząć, radując się i patrząc na ładne młode mięso, które na dodatek się samo stara sprzedać jak najlepiej.
Zapewniam, że nie gwałcę nikogo i hamuje popęd.
Erotyka w centrum handlowym łagodzi obyczaje. Zobacz sobie facetów w naszych hypermarketach. Wkurwieni i znudzeni czekają w tych bezpłciowych i nieludzkich kościołach handlowych na swoje kobiety otumanione nadmiarem towarów, po czym jak wsiadają w samochody, jadą jak cielęta i notorycznie zajeżdżają innym drogę.
To jest piękne i cacy co?

Matrix napisał:
tym różnimy się od zwierząt, których rozwój intelektualny się wogóle nie dokonał.

Różnimy się między innymi tym, że mamy erotykę. ;)
 

VernonSmith

New Member
212
2
Gusta, w tym i moje, nie podlegają dyskusji.
Nerwica mnie bierze jak słyszę to wyświechtane zdanie, zwykle wypowiada przez fanów jakiś japońskich bajek typu pokemony które boją się przyznać że oglądają syf.

Powiadacie mi przyjaciele, że o gusty i o smaki spierać się niepodobne? Ależ wszelkie życie jest waśnią o gusty i o smaki.

— Fryderyk Nietzsche

Cały spór między libertarianami a socjalistami to w fundamencie spór o gustach. Jeden gustuje w wolności, drugi w bezpieczeństwie i poddaństwie .
I trzeba mieć odwagę powiedzieć że jak ktoś nie lubi wolności albo filmów z Eastwoodem to ma spieprzony gust i tyle.

Tak samo mogę mieć opinie o kimś to gustuje w nazywaniu kobiet "młodym mięsem".

Z resztą co napisałeś się oczywiście zgadzam.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Powiadacie mi przyjaciele, że o gusty i o smaki spierać się niepodobne? Ależ wszelkie życie jest waśnią o gusty i o smaki.

— Fryderyk Nietzsche

Względność gustów to wymówka, wymyślona przez epoki o zepsutym smaku.

— Nicolás Gómez Dávila

;)

Cały spór między libertarianami a socjalistami to w fundamencie spór o gustach. Jeden gustuje w wolności, drugi w bezpieczeństwie i poddaństwie .

I w cudzej forsie.
 
M

Matrix

Guest
Samo istnienie feministek u socjalistów ( nie u libertarianów) jest dowodem na to, że w niektórych kwestiach socjaliści są bardziej do przodu od zleniwionych i zarozumiałych niepodatnych na postęp libertarianów. I tak wiadomo, że problem poniżania kobiet jest obecny, trzeba coś tym zrobić. Niektórzy mężczyźni celowo bagatelizują problem, bo chcą dalej korzystać z obecnego status quo.
 

VernonSmith

New Member
212
2
Samo istnienie feministek u socjalistów ( nie u libertarianów)
A Wendy McElroy czy Sharon Presley i inne? Feministki są wszędzie.

I tak wiadomo, że problem poniżania kobiet jest obecny, trzeba coś tym zrobić.
Pomijając akurat ten przypadek, dlaczego trzeba? Niektóre problemy po prostu nie mają rozwiązania, albo ich rozwiązanie powoduje więcej szkód niż sam problem.
 

RiGhT_WiNg

Schizoid
233
44
Matrix napisał:
Samo istnienie feministek u socjalistów ( nie u libertarianów) jest dowodem na to, że w niektórych kwestiach socjaliści są bardziej do przodu od zleniwionych i zarozumiałych niepodatnych na postęp libertarianów.

A istnienie antyfeministek (kobiet które nie dają sie ogłupić propagandą o tym że łyżeczkę trzeba nosić we dwoje) jest dowodem na zacofanie.

PS. Co Cie motywuje do przesiadywania tutaj i trollingu?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Wendy McElroy jest autorką najpełniejszej definicji liberalizmu/libertarianizmu, z jaką kiedykolwiek się spotkałem, a idzie ona mniej więcej tak:

Koncepcja liberalna mówi, że prawo ma chronić wybór. Moje ciało, mój wybór. Dotyczy to każdego działania opartego na dobrowolnym wyborze, jakiego dokona człowiek. Prawo może interweniować jedynie w sytuacji, gdy człowiek używa przemocy lub przemoc jest użyta wobec niego. Druga koncepcja mówi, że prawo winno chronić "wartości". Prawo powinno wymuszać "właściwe" zachowania. Powinno interweniować zawsze tam, gdzie dochodzi do naruszenia moralności bądź klasowych interesów danej grupy ludzi. To nic innego jak stare echa w nowych bitwach. Drugie dno debaty o przymusie emerytalnym to odwieczny konflikt między wolnością jednostki a kontrolą społeczeństwa (państwa). Dlatego nie chodzi o to, że masz prawo do samobójstwa, a tylko że próby samobójcze nie są inicjacją agresji na własność drugiego człowieka i dlatego nie stanowią usprawiedliwienia dla użycia siły. Mówiąc inaczej samobójstwo może być czynem (wg np. Iksińskiego) moralnie nagannym (o czym decyduje system etyczny Iksińskiego), lecz powinno być legalne (o czym mówi filozofia polityczna – libertarianizm).
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 036
Libertarianizm pozwala każdemu robić ze sobą co mu się podoba, kobiety nie są żadnym wyjątkiem, to jest najpełniejsza forma równouprawnienia jaka może istnieć (system zakłada zero przywilejów, zero kłód pod nogi). Feministki-socjalistki mają jakiś problem ze sobą (z akceptacją swojej kobiecości?), wszędzie muszą podkreślać, że są kobietami, że kobiece to, tamto, że "kobieta też potrafi" itp. Podświadomie czują się gorsze, dlatego żądają różnych pierdół typu parytety.
Każda prawdziwa feministka (która chce prawdziwego równouprawnienia), to libertarianka, reszta to głupie pindy zarażone lewactwem i etatyzmem (w myśl zasady, że nawet posiadanie pochwy i macicy jest dobrym powodem by głosić lewactwo i etatyzm).
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Piter1489 napisał:
Podświadomie czują się gorsze, dlatego żądają różnych pierdół typu parytety.

Lysander Spooner: Jeśli kobiety, zamiast wnosić petycje o dopuszczenie do udziału we władzy ustanawiającej więcej praw, obwieszczą obecnym prawodawcom, że one, kobiety, pójdą do parlamentu i cisną w ogień wszystkie istniejące kodeksy, to zrobią bardzo rozsądną rzecz – jedną z najrozsądniejszych rzeczy, jakie są w stanie zrobić. I będą miały ze sobą tłum mężczyzn – przynajmniej wszystkich rozsądnych i uczciwych mężczyzn w tym kraju – którzy z nimi pójdą.

FatBantha: Powszechna praca dla kobiet, jako dar równouprawnienia to jeden wielki bzdet. Ot, państwa znalazły sobie kolejne ofiary swojego pasożytnictwa i tyle. Odejście od modelu, w którym mężczyzna utrzymuje rodzinę, kończy się w etatystycznych warunkach większą pazernością i rozdymaniem państwa. Bo można obedrzeć z kasy dwie osoby, a nie jedną i to dotkliwiej, niż w modelu z jedynym żywicielem rodziny. Ale jest przecież super, jest równość bo i kobiety i mężczyźni pracują.

Lewiatana trzeba odciąć od kasy, konserwatywna metoda, czyli powrót do modelu: kobiety zostają w domu, albo jak już chcą pracować, to po agorystycznemu siedzą w szarej strefie, też by w tym pomogła. No chyba, że opodatkują prace domowe, do czego też się nawołuje.

Jeśli ktoś wierzy, że model społeczeństwa, w którym kobiety pracują wespół z mężczyznami, zapanował, by niewiasty mogły się jakoś realizować, by była równość i w inne podobne pierdy, jest strasznym frajerem. Państwa łaskawie pozwoliły białogłowom na pracę, tylko dlatego, by wyciągnąć od nich dodatkową kasę z której mogłoby finansować swoje poronione „usługi”. Gdyby na pracę kobiety się nie godziły, trochę mniej czołgów można byłoby kupić, trochę mniej szkół podległych ministerstwom zbudować, etc, etc.


Z innej paki: bardzo ciekawą postacią ruchu feministycznego w USA jest - uwaga - mężczyzna, Warren Farrell, kiedyś lewak, dzisiaj stały współpracownik Cato Institute, wystąpił także w programie Johna Stossela "Give MeA Break". Koleś jest autorem książki Dlaczego mężczyźni zarabiają więcej. Prawda o przepaści płac i co kobiety mogą na to poradzić (Why Men Earn More. The Startling Truth Behind the Pay Gap – and What Women Can Do About It):

Stanowi ona analizę ekonomiczną struktury zatrudnienia i płac w Stanach Zjednoczonych przeprowadzoną pod kątem płci. Warren Farrell zwraca uwagę na fakt, że w przypadku tak dużych różnic, jak różnice rzekomo wynikłe z dyskryminacji kobiet, np. zarabiających 80% tego, co mężczyźni (a w czasach kiedy presja na rządową dyskryminację mężczyzn jeszcze nie istniała 59% tego, co mężczyźni), plajta firm stosujących praktyki dyskryminacyjne nastąpiłaby po okresie od kilku miesięcy do kilku lat. Jeżeli pracodawca może zamiast dolara zapłacić za to samo 80 centów (lub 59 centów), to jak mógłby przetrwać na rynku nie robiąc tego? Byłoby to tak samo zaskakujące jak pomysł, że można produkować coś kupując takie same surowce do produkcji warte 59 dolarów za 100, tylko na podstawie widzimisię. Autor zwraca również uwagę na fakt, że presja rządowa w USA wymusiła na firmach takie przywileje kobiet, że obecnie otrzymują one za tę samą pracę 20% więcej niż mężczyźni.

Farrell wskazuje na 25 czynników dotyczących w większym stopniu mężczyzn niż kobiet, które to czynniki sprawiają, że ci pierwsi zarabiają więcej. Czynniki te można podzielić na pięć grup:

1. Kobiety pracują pod każdym względem krócej. Pracują mniej lat, mniej tygodni w roku i mniej godzin dziennie, rzadziej też biorą nadgodziny. Pracują krócej dla konkretnych pracodawców (mniej doświadczenia w danej firmie) i dwukrotnie częściej zwalniają się do lekarza (mimo że to mężczyźni są istotami słabszymi immunologicznie i zdrowotnie).
2. Kobiety rzadziej wybierają uciążliwe zawody, których wykonywanie naraża na złe warunki atmosferyczne, pracę w samotności, wysokie temperatury lub poziom hałasu itp.
3. Kobiety rzadziej wybierają niebezpieczne zawody (94% wypadków w pracy dotyczy mężczyzn) lub odpowiedzialne zawody (np. jako lekarze częściej są pediatrami niż chirurgami, ale w statystykach uogólnia się te różnice jako zawód lekarza).
4. Wybierają niepotrzebne na rynku i z tego względu niskopłatne branże i gałęzie gospodarki.
5. Wybierają bardziej satysfakcjonujące zawody, kosztem dochodów uzyskiwanych z pracy.
Uogólniając te czynniki autor zauważa, że prowadzą one zawsze do po prostu mniejszej wydajności kobiet, i podaje najbardziej ewidentny tego przykład: sport. W sporcie większość kobiet nie miałaby w rywalizacji z mężczyznami żadnych szans, jednak poprzez stworzenie dla nich odrębnej kategorii, uzyskują one dochody z rywalizacji sportowej. Co więcej obecnie dąży się do realizacji feministycznego postulatu wyrównania pul nagród w obu kategoriach.

Podając wymienione wyżej pięć czynników autor jednocześnie zauważa, że dochody uzyskiwane z pracy nie mają się wprost proporcjonalnie lecz odwrotnie proporcjonalnie do tzw. wolności rzekomo uzyskiwanej dzięki pracy. Wysoki dochód nie koreluje z satysfakcją z pracy, jej jakością i bezpieczeństwem, ani wolnym czasem, lecz musi być okupiony rezygnacją z tychże korzyści.

Ponadto dochód uzyskiwany z pracy zarobkowej znacznie częściej jest wydatkowany przez mężczyzn na zaspokajanie potrzeb kobiet niż przez kobiety na zaspokajanie potrzeb mężczyzn. Autor wskazuje dane dotyczące gotowości do finansowania swoich współmałżonków przez kobiety i mężczyzn w przypadku uzyskiwania przez nich wyższych zarobków od tych współmałżonków. Dane te pokazują, że znacznie większy odsetek mężczyzn niż kobiet jest gotowych finansować swoich mniej zarabiających współmałżonków. Ponadto wśród kobiet dobrze zarabiających jest znacznie więcej starych panien i kobiet bezdzietnych niż wśród kobiet mniej zarabiających podczas gdy dla mężczyzn tendencja jest odwrotna, co świadczy – zdaniem autora - o tym, że motywem mężczyzn do zarabiania pieniędzy jest finansowanie swoich żon i rodzin, podczas gdy motywem kobiet wydawanie pieniędzy na siebie.

Warren Farrell porusza też w swojej książce inne niż rządowa polityka gospodarcza kwestie dyskryminacji mężczyzn. M.in. prawa rodzicielskie przyznawane po rozwodzie matce w 92% wypadków (w Polsce jedynie w 3% wypadków przyznaje się prawa rodzicielskie ojcu).

Mimo że książka stanowi podręcznik dla kobiet, w którym autor doradza czytelniczkom, jak, rezygnując z postawy roszczeniowej, zwiększyć swoje dochody wykorzystując czynniki, które sprawiają, że mężczyźni są produktywniejsi i lepiej sobie radzą na rynku pracy, spotkała się ona z krytyką środowiska feministycznego. Sam autor natomiast, który podczas kilkudziesięcioletniego zbierania materiałów do swojej książki (m.in. licznych i obszernych analiz statystycznych) stykał się z coraz większą niechęcią ze strony swoich towarzyszek z National Organization for Women (której był czterokrotnym przewodniczącym), po jej publikacji spotkał się z ostracyzmem środowiska dziennikarskiego i pisarskiego (mimo iż za czasów swojej kariery w NOW był ceniony w obu dziedzinach).
 
Do góry Bottom