F. A. Hayek "Droga do zniewolenia" [BL 1]

L

lebiediew

Guest
Pomyślałem, że jak będę czytał coś wolnościowego, to napiszę o tym parę słów, może wywiąże się jakaś interesująca dyskusja.

Książka Hayeka jest próbą wyjaśnienia, dlaczego nie może istnieć coś takiego jak „dobry socjalizm”. Nie chodzi tylko o to, że socjalizm jest – jak wskazywał Mises – niemożliwy ekonomicznie, a w związku z tym musi zakończyć się bankructwem całego przedsięwzięcia (to nie jest najważniejszy temat książki), ale o to, że socjalizm zawsze prowadzi do odebrania nie tylko wolności ekonomicznej, ale także wszystkich innych wolności i w konsekwencji zmienia się w totalitaryzm (wolność osobista jest ściśle powiązana z wolnościami ekonomicznymi). Co więcej – nie tylko zmienia się w totalitaryzm (całkowitą kontrolę jakiejś grupy ludzi nad społeczeństwem), ale na jego czele będą stali zawsze najgorsi z możliwych przywódcy (rozdział „Why the worst get on top”). Dzieła Hayeka i Misesa uzupełniają się więc wzajemnie – Mises pokazuje, że socjalizm musi być niewydolny ekonomicznie, Hayek – że musi być on być antydemokratyczny czy antywolnościowy.

W momencie odebrania wolności ekonomicznej trzeba planować. Planowanie oznacza m.in. określenie, ile czego w danym momencie trzeba wyprodukować. W związku z tym, trzeba ustalić, ile osób ma pracować w określonych zawodach. Obywatele nie mogą decydować, co chcą robić, bo praca istnieje tylko w określonych zawodach przez określony czas. Ktoś musi podjąć decyzję, kogo i gdzie zatrudnić. Decyzja ta zawsze jest arbitralna, uznaniowa. A to oznacza, że mała grupa zarządców posiada całkowitą kontrolę nad tym, kto, gdzie, w jaki sposób i za ile pracuje – co oznacza realny koniec wolności.

Innym problemem jest fakt, że nie można dokładnie określić planu. Społeczeństwo musi więc ryczałtowo zgodzić się na cały plan. Ale w związku z jego realizacją pojawiają się konkretne problemy, które trzeba rozwiązać i wtedy dana grupa ludzi nie może wycofać swojego poparcia i musi pokornie wykonywać zarządzenia władców. Ogólne poparcie dla planowania oznacza, że zgadzamy się na coś, czego nie rozumiemy – a co zawsze okazuje się czymś innym. W kapitalizmie decydujemy codziennie i możemy wycofać swoje poparcie, w socjalizmie – raz na jakiś czas i w ciemno.

Tu pojawia się kontrast między Regułą Prawa a uznaniowością, która określa sposób, w jaki decyzje podejmują urzędnicy. W państwie demokratycznym rządzą ogólne Reguły Prawa, które dotyczą wszystkich, umożliwiają one uczciwą grę między wolnymi podmiotami (w naszym wypadku taką regułą byłby NAP). W socjalizmie Reguły Prawa są zawieszone, gdyż wszystko podporządkowane jest planowi. Hayek mówi, że w demokracji na ulicach stoją znaki drogowe, a w socjalizmie – mówi się ludziom, gdzie mają jechać. Ponieważ Reguły Prawa są (przynajmniej w założeniu) ogólne i uniwersalne, nie mogą służyć do zmuszenia kogoś, by robił to, co mu się każe. W socjalizmie przeciwnie, to nie obywatel (ograniczony Regułą Prawa) decyduje, co będzie robić, ale decyzję tę podejmuje za niego urzędnik. Nawet jeśli będą robić to najlepsi urzędnicy, to i tak mają oni całkowitą i arbitralną władzę nad tobą i twoim losem. Człowiek staje się tylko narzędziem w realizacji planu.

W socjalizmie decydentami są tylko ci, którzy sprawują polityczną władzę, dlatego jedynym sensownym działaniem jest próba dostanie się na szczyt polityki – socjalizmem szybko zaczyna rządzić leninowska zasada: kto kogo. Wszystkie decyzje są polityczne i przymusowe, pod groźbą bata, więc istnieje tylko jedno pytanie – kto trzyma bat. Ponieważ do władzy dojść może tylko mała grupa ludzi, reszta zostaje poddana praniu mózgu, by zaczęła popierać plan – dlatego socjalizm musi zajmować się brutalną propagandą na masową skalę (łącznie z organizowaniem wolnego czasu).

Bardzo ciekawy jest motyw zabijania moralności i wartości. Hayek opisuje, jak w socjalizmie giną wszystkie wartości typowe dla wolnych społeczeństw, a ostatecznym ciosem zadanym moralności jest morderstwo dokonane na pojęciu prawdy. Ponieważ celem jest wykonanie planu, wszystko co staje na przeszkodzie jest niszczone i największą ofiarą tego procesu jest prawda – w totalitaryzmie istnieje po prostu przymus ciągłego kłamania.

Oczywiście Hayek nie był libertarianinem i mimo że stworzył bardzo dobrą teorię przejścia od socjalizmu do totalitaryzmu, to z naszego punktu widzenia popełnia on wiele niedopuszczalnych błędów.
Błędy te wymienia Block w swoim artykule http://mises.org/journals/jls/12_2/12_2_6.pdf
Ale od Hayekowskiej zachowawczości (popierał państwo opiekuńcze), ciekawsze jest chyba to, że wiele z argumentów, które stosuje on do totalitaryzmu odnosi się równie dobrze do naszego aktualnego systemu. To trochę jak podczas lektury „1984” Orwella, niby Orwell napisał to przeciw totalitaryzmowi, a widzisz, że jest to również przeciw socjaldemokracji (np. dwójmyślenie – nie wolno kraść, ale rząd może kraść).

Podsumowując:
Hayek bardzo dobrze opisuje zasady, które sprawiają, że socjalizm musi stać się totalitaryzmem, z tego względu lektura ta jest bardzo ważna.
Minusem jest irytujące podkreślanie na każdym kroku, że rynek jednak trzeba jakoś tam kontrolować i że państwo opiekuńcze jest ok.
Wielkim plusem książki jest możliwość zastosowania pomysłów Hayeka nie do socjalizmu, ale do socjaldemokracji, dlatego książkę można zreinterpretować pogłębiając jego argumenty.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 181
Dla forumowiczów może być też pouczający opis formowania się organizacji totalitarnych opisanych przez Hayeka w "Drodze do zniewolenia".
Hayek przedstawił przepis na zdobycie władzy.
Napierw należy znaleźć najbardziej liczną grupę ludzi. Ponieważ im człowiek jest bardziej inteligentny, bardziej wykształcony tym bardziej się różnicują jego poglądy i gusta. Z tego względu tacy ludzie są mało atrakcyjnym targetem, ponieważ tak zróźnicowaną grupę trudno będzie przekonać do jednego, określonego planu. Zatem najlepiej jest postawić na ludzi o niskich standardach moralnych, plebejskich upodobaniach itd. Nie znaczy to, że taka jest większość ludzi - taka jest najliczniejsza, jednorodna spośród nich grupa. A to może oznaczać, że mimo wszystko taka grupa jest jeszcze zbyt mało liczna. Należy ją poszerzyć. W tym celu trzeba uporczywie stosować propagandę powtarzając w kółko to samo, by urobić tych ludzi, którzy są najbardziej podatni na manipulacje. Takie środowisko następnie trzeba scementować. Najlepiej nadaje się do tego znalezienie wspólnego wroga. Nic tak nie jednoczy jak walka przeciwko znienawidzonemu wrogowi. W ten sposób otrzymujemy zwarty kolektyw, którym łatwo można sterować. Hayek obserwował znane mu ustroje totalitarne i tłumaczył, dlaczego ich przywódcy to byli wypaczeni zamordyści realizujący swe chore pragnienia. Opisał to w rozdziale "Dlaczego najgorsi pną się w górę". Zdaniem Hayeka działo się tak dlatego, że opisany sposób formowania się grup totalitarnych eliminował ludzi ze skrupułami czy jakimikolwiek pozytywnymi cechami, jak już pisałem tam prowadzono nabór wśród ludzi o najgorszych cechach, takim najłatwiej było awansować w hierarchi i tacy zdobywali władzę. Innych tam nie było - nie przeszli selekcji. Tak był tworzony totalitaryzm.
Piszę o tym dlatego, że mi to przypomina taktykę, która podoba się kr2y510wi. Pisać jak najwięcej tekstów w prostackim tonie, by zwerbować ludzi o prymitywnym usposobieniu i odstraszyć tych na poziomie. Zachwycać się warunkowaniem w gangach motocyklowych, czy przekładaniem teorii na praktykę wśród nazistów, gdzie "heilowanie wykonywane równo i poprawnie prostuje umysły i pleni głupie myśli". Cementowanie za pomocą odwołania się do wspólnego wroga: "Jak się idzie w naród, to nie należy nikomu zawracać głowy ideami i abstrakcyjnym myśleniem (NAP-y srapy). Należy wskazać konkretnego wroga (imiona, nazwiska, organizacje itd.) i powiedzieć: <tu są MY a tam są ONI>." Póki tak jak na forum taki styl podoba się ludziom choć prymitywnym, to inteligentnym, a co najważniejsze z zasadami to nie ma problemu. Jeśli jednak konsekwentnie będzie się to stosować poszukując narybku wśród ludzi bez zasad, zbyt głupich by mogli zrozumieć idee, a jedynie na podstawie wskazywania im wroga, to jabym radził się zastanowić. Takie coś może się wyrwać spod kontroli i władzę nad takim łatowsterownym, zdyscyplinowanym kolektywem może zgodnie z analizą Hayeka zdobyć jakiś kolejny Adolf. Może jest to najłatwiejsza droga do obalenia systemu, ale zarazem używając tytułu książki Hayeka może to być droga do zniewolenia.
 
Do góry Bottom