Etatyzm jako syndrom współuzależnienia

L

lebiediew

Guest
Długo zastanawiałem się, czemu rozmowy z etatystami zawsze wyglądają tak samo i w końcu stwierdziłem, że etatyści są jak żony alkoholików...

Żona alkoholika wierzy, że jej mąż się w końcu zmieni. I choć on wciąż łamie kolejne obietnice, ona wciąż ma nadzieję, że tym razem będzie inaczej, bo przecież obiecał...

Tak samo etatyści wciąż na nowo przed każdymi wyborami (i tuż po nich) wierzą, że tym razem będzie inaczej, że teraz wszystko zmieni się na lepsze, że zaczniemy od nowa... Szybko okazuje się jednak, że nowa władza wraca to starych nawyków (jedynych nawyków, które władza zna)... Ale potem znowu przyjdą kolejne wybory i znowu uwierzymy. Wierzyli w Gomułkę, w Gierka, wierzyli w Wałęsę, w SLD, wierzyli w AWS, w Millera, w Kwaśniewskiego, w Kaczyńskich, w Tuska i będą wierzyć, bo nic prócz wiary im nie pozostało.

Żona alkoholika przyjmuje na siebie winę za picie męża. Najwyraźniej to ona coś źle zrobiła, musi się zmienić, musi gotować lepsze obiady, być bardziej miła, piękniej się ubierać, nie wybuchać gniewem...

Etatyści też uwielbiają obarczać siebie winą. Mamy taką władzę, na jaką zasłużyliśmy. Rząd reprezentuje nas (rząd to my), więc jeśli rządzi źle, to znaczy, że to z nami jest coś nie tak. Najwyraźniej społeczeństwo nie dorosło, jakie społeczeństwo taki rząd. Winna jest mentalność Polaków. To nie jest tak, że Kwaśniewski, Miller, Kaczyński i Tusk byli źli, to my jesteśmy źli, zamiast narzekać na polityków musimy się zmienić – musimy solidniej wykonywać naszą pracę, płacić podatki i bardziej się starać.

Żona alkoholika ma dobre wytłumaczenie na każde zachowanie męża. Znów się zachlał? Ma stresującą pracę! Kolejny raz zapomniał o urodzinach córki? Jest taki zapracowany! Urządził awanturę – to już jest taki wybuchowy typ. Uderzył? Niepotrzebnie robiłam mu wymówki...

Etatyści potrafią zrozumieć nawet najgorsze zło i największą niekompetencję władzy. Podwyżka podatków? Trzeba ratować budżet! Kompromitacja z autostradami? Ważne, że się starają... Coraz więcej regulacji? Unia każe. Zawsze znajdzie się milion wytłumaczeń, oprócz tego najprostszego – że mąż jest obleśną, zapijaczoną świnią, że władza to zwykłe chuje, które chcą na nas żerować i nas kontrolować.

Żona alkoholika nie chce słuchać racjonalnych argumentów. Możesz mówić jej godzinami o tym, że żyje w patologicznym związku, że gdzieś indziej jest prawdziwe życie, że nie musi się na to godzić, ale ona albo będzie patrzeć tępo przed siebie i w ogóle cię nie słuchać (przypomniała sobie, jak kiedyś byli nad morzem i jak było pięknie), albo rzuci się na ciebie z pazurami – jak możesz obrażać jej ukochanego!

Etatysta też nie będzie ciebie słuchał. Spróbuje uciąć rozmowę kilkoma hasłami – a jeśli będziesz drążył temat, to uzna cię za niebezpiecznego szaleńca, który chce zabrać mu to, co dla niego najważniejsze i przestanie się z tobą zadawać.

Co ciekawe – żona alkoholika nienawidzi swojego męża. Choć lęk przed samotnością i brakiem miłości jest tak wielki, że ta nienawiść wydaje się malutka, to żona alkoholika w głębi serca wie, że mąż jest zły. I gdy jest sama to przeklina te wszystkie momenty, gdy sprawił jej ból. Ale niech ktoś tylko spróbuje go skrytykować albo zasugerować, że powinna odejść!

Tak samo etatysta – bezustannie wkurwia się na beznadziejnie działające państwo. Kolejki w służbie zdrowia, idiotyczne przepisy uniemożliwiające normalne działanie przedsiębiorcom, widoczną na każdym kroku niekompetencję, marnotrawstwo....

Ale żona alkoholika nie wierzy, że mogłoby być inaczej. Na samą myśl o rozwodzie wpada w panikę. Jak to, miałaby być sama, bez niego? Bez jego dłoni i ramion, oczu i ust? Bez jego przeprosin i kwiatów? Owszem, są problemy, ale kto nie ma problemów? Nie, rozwód oznacza samotność, lepiej przeżyć życie razem, na dobre i na złe, tak jak przysięgała...

Etatysta też nie wierzy, że zmiana jest możliwa. Na myśl o innym systemie wpada w panikę – a co ze szpitalami, co z emeryturami, co z policją? Bez państwa nie damy sobie rady, nie jest ono doskonałe, ale przecież żadne państwo nie jest, widać tak już musi być.


To jest klasyczny syndrom współuzależnienia. Oni są po prostu chorzy. Pomyślcie o tym, gdy będziecie następnym razem rozmawiać z etatystą.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
etatyści to fajtłapy co nie potrafia sami o siebie zadbać z tego wynika:
a. wydaje im sie że każdy tak ma
b. nie chcą pozwolić na to by z tego systemu odłączyły sie osoby które system współfinansują bo wtedy mniej bedzie dla tych niemot do rozdzielenia
c. ci bardziej świadomi nie chcą wyjść na totalne cioty z dwoma lewymi rękami, w wypadku gdy ludzie sie odłączą od systemu i dadzą se rade niezależnie od państwowej przymusowej pomocy...
 

freelancer

Dobrowolnościowiec
163
184
To jest klasyczny syndrom współuzależnienia. Oni są po prostu chorzy. Pomyślcie o tym, gdy będziecie następnym razem rozmawiać z etatystą.

Rozmawiać, haha. Takim ludziom trzeba dać do zrozumienia kto ma rację za pomocą czynów a nie słów. Stań się bogaty/rozpoznawany/skuteczny a ludzie sami przyjdą i przyjmą bez gadania wszystko co im się powie.
 

military

FNG
1 766
4 727
Etatystę od żony alkoholika odróżnia zasadnicza różnica: mąż mógł się zmienić (być spoko chłopem, który wpadł w nałóg po 10 latach małżeństwa). Państwo było chujowe jeszcze zanim się urodziłeś i masz na to tysiące dowodów w każdej książce do historii. Raczej nikt celowo nie żeni się z alkoholikiem, a ojca alkoholika się nienawidzi, natomiast państwo, choć beznadziejne od zawsze i obecne w twoim życiu od urodzenia, ludzie próbują tłumaczyć nawet w późnej starości.
 

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Raczej nikt celowo nie żeni się z alkoholikiem, a ojca alkoholika się nienawidzi, natomiast państwo, choć beznadziejne od zawsze i obecne w twoim życiu od urodzenia, ludzie próbują tłumaczyć nawet w późnej starości.

No to właśnie tak samo. Żony alkoholików też próbują tłumaczyć swoich mężów do późnej starości. I nikt też celowo sobie państwa nie stworzył, tylko wszyscy się w nim urodzili. Nie sądzę, by ktokolwiek się celowo poddał "pod opiekę" państwa, jeśli najpierw żyłby przez jakiś czas w stanie wolności.
 

military

FNG
1 766
4 727
Chodzi o to, że 10 lat satysfakcjonującego małżeństwa poniekąd usprawiedliwia żony tłumaczące swoich mężów. One chcą, by wrócił ten stary Józek, miły i czuły, którego znały od ponad dekady, a który zaczął pić pięć lat temu. Państwo nigdy nie było tym starym Józkiem, nie można więc chcieć jego powrotu do poprzedniego stanu. To tak, jakby wyjść już za alkoholika, który cię bije kablem od żelazka. Nikt tego nie robi.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
A może należałoby wyciągnąć z lamusa inny wynalazek Junga, mianowicie nieświadomość zbiorową?

Wspomnienia mogą być dziedziczone
polskieradio.pl
02.12.2013

To niewiarygodne, ale tak wynika z badań na zwierzętach. Doświadczenia poprzednich pokoleń można przekazać w DNA.

Traumatyczne doświadczenia mają wpływ na kod genetyczny nasienia. W ten sposób mogą zostać przekazane kolejnym pokoleniom, czytamy na łamach "Nature Neuroscience".

Badania na gryzoniach wskazują, że myszy, które nauczono niechęci do konkretnego zapachu, mogą przekazać tę awersję dalej.

Testowane myszy nauczono bać się zapachu podobnego do kwiatu wiśni. Zespół naukowców z Emory University School of Medicine (USA) poddał następnie badaniom spermę przerażonych mysich samców. Okazało się, że DNA, które odpowiadało za rozpoznawania i lęk przed "strasznym" zapachem, było aktywne także w nasieniu.

Zarówno potomstwo tych samców, jak i ich wnuki były wrażliwe na zapach kwiatu wiśni. Unikały go, chociaż same nigdy wcześniej go nie wąchały.

Zespół badawczy znalazł też odpowiadające za tę nadwrażliwość zmiany w strukturze mózgu. - Doświadczenia rodziców, nawet w okresie przed poczęciem, mają wpływ na strukturę i funkcjonowanie systemu nerwowego potomstwa - konkludują naukowcy.

Odkrycie jest potwierdzeniem teorii o dziedziczeniu epigenetycznym, tj. takim, w którym rodzice przekazują dzieciom swoje geny, zmienione na skutek doświadczenia.

(ew/bbc) http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/991849,Wspomnienia-moga-byc-dziedziczone-
Może etatyzm i ciotowatość prysznicowa jest przekazywana również tą drogą? Może odjebka wraz z potomstwem jest rzeczywiście koniecznością, aby oczyścić aksjologiczną pulę ze zgnilizny?
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
W geny nie wierzę, chyba, że jestem anomalią genetyczną. Może to się sprawdza u większości społeczeństwa, ale jest sporo jednostek, które diametralnie różnią się od rodziców. Chyba, że ewolucja odbywa się przez geny, tzn. u większości są przekazywane, a u innych się mutują.

Mówiąc o szczurach, eksperymentach i wspomnieniach przypomniał mi się jedne z nich. Dano szczurom (które nie widziały labiryntu) do zjedzenia mózgi swoich towarzyszy (którzy go widzieli) i te szczury po zjedzeniu mózgów pamiętały drogę.
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 288
Traumatyczne doświadczenia mają wpływ na kod genetyczny nasienia. W ten sposób mogą zostać przekazane kolejnym pokoleniom, czytamy na łamach "Nature Neuroscience".

Założę się, że badania sponsorowała o jakaś żydowska organizacja, by można było ciągnąć kasę dla ofiar holocaustu w kolejnych pokoleniach ad infinitum ;).
 
Do góry Bottom