Król Julian
Well-Known Member
- 962
- 2 123
Nowy paradygmat: ekonomia binarna
08.06.2015
Podstawowy postulat ekonomii binarnej polega na tym, by ludzie bez majątku na zabezpieczenie mogli konkurować na rynku kapitałowym na równi z bogatymi. To brakujące ogniwo, dzięki któremu główne prądy ekonomii trafiają na swoje miejsce w układance, a najważniejsze problemy – wolnego wzrostu i wielkich nierówności majątkowych – znajdują wolnorynkowe rozwiązanie.
Louis Kelso, twórca ekonomii binarnej (zdjęcie ze zbiorów Kelso Institute)
Punktem wyjścia dla ekonomia binarnej jest absolutnie kluczowy fakt, że, że coraz większą część PKB wytwarza kapitał, a coraz mniejszą wytwarza praca. Automatyzacja prowadzi do tego, że pracy, zwłaszcza ciekawej i dobrze płatnej, jest coraz mniej. Kiedy popatrzmy na dowolny produkt – np. na paczkę paluszków na półce w sklepie – i wyobrazimy sobie, jak wygląda łańcuch wartości, stwierdzimy, że praca traktorzysty, piekarza, kierowcy, układacza towaru i kasjera stanowi minimalną część ceny, a zdecydowaną – i z dekady na dekadę coraz większą – jej część wynagrodzenie dla właściciela gospodarstwa rolnego, piekarni, floty samochodowej i sklepu.
Właściciele kapitału są w coraz lepszej sytuacji, a ci, którzy mają do zaoferowania tylko pracę swoich rąk i wysiłek swoich głów, są w sytuacji relatywnie coraz gorszej. Niskie wynagrodzenia nie jest problemem tylko z perspektywy indywidualnej, lecz także systemowej. Gospodarka nie może się rozwijać nie dlatego, że brakuje mocy wytwórczych, tylko dlatego, że rośnie siła nabywcza Buffetów i Kulczyków, których wszystkie potrzeby konsumpcyjne są już zaspokojone, a nie rośnie tych, którzy mają je niezaspokojone. Chronicznie brakuje popytu.
Z drugiej strony automatyzacja sama z siebie nie jest zła. Rozwój gospodarczy polega również na tym, żeby można było coraz więcej konsumować, pracując coraz mniej i dysponując czasem wolnym na przyjemniejsze sprawy. Problem, zdaniem ekonomistów binarnych, polega na tym, że własność kapitału jest coraz bardziej skoncentrowana. Dlaczego tak się dzieje?
Narastające nierówności
Najważniejszy mechanizm wzrostu w każdej gospodarce to inwestycje. W większości finansowane przez kredyt inwestycyjny. Kto ma do niego dostęp? Ludzie bogaci, bo mogą przedstawić bankowi swój majątek jako zabezpieczenie. Mogą też pomnożyć majątek. Biednym jest trudno zdobyć pierwszy kwant majątku do pomnożenia (pomijam istotny, ale niezmieniający postaci rzeczy wyjątek, jakim jest przedsiębiorczość ludzi nieposiadających kapitału). Biedni nie mają dostępu do podstawowego mechanizmu tworzenia bogactwa w gospodarce. Mechanizm narastania nierówności jest wbudowany w sam fundament gospodarki kapitalistycznej.
To genialne spostrzeżenie Louisa Kelso, ojca ekonomii binarnej, tłumaczy, dlaczego stan posiadania ludzi jest tak różny i… paradoksalny. Prawo malejącej użyteczności krańcowej, które opisuje inne dziedziny życia, nakazywałoby spodziewać się innego rozłożenia majątku w społeczeństwie. Na przykład godzina ćwiczeń daje więcej osobie, która zazwyczaj nie trenuje, niż mistrzowi olimpijskiemu. Albo inaczej: poprawienie swojego wyniku w biegu na 1 km o 5 s będzie kosztowało dużo więcej wysiłku mistrza niż kogoś, kto właśnie skończył swój pierwszy bieg. I tak jest ze wszystkim – określony nakład pracy, wysiłku, pieniędzy daje więcej początkującemu niż zaawansowanemu.
W przypadku zarabiania jest inaczej. Kulczykowi łatwiej jest podnieść w ciągu roku stan posiadania z 11 do 15 mld zł niż przeciętnemu Polakowi zgromadzić 3 tys. zł oszczędności. Gdyby była gra komputerowa, w której po osiągnięciu pewnego poziomu zaawansowania zdobycie każdego następnego było łatwiejsze, najprawdopodobniej nie byłaby ona popularna, bo nikt początkujący nie byłby w stanie rywalizować z zaawansowanymi, a przepaść między nimi byłaby coraz głębsza. Rzeczywistość współczesnych gospodarek kapitalistycznych często przypomina grę z takimi regułami, a ponieważ nie możemy jej zmienić, możemy próbować zmienić reguły gry na bardziej sprawiedliwe. Bo na razie jedynie sztucznie próbujemy zmniejszać dystans między graczami.
Polityczne niwelowanie nierówności
Nierówności majątkowe jeszcze nie rozsadziły społeczeństwa, ponieważ są kompensowane politycznie na trzy podstawowe sposoby:
– przez redystrybucję od bogatych do biednych;
– poprzez biurokratyzację (czyli ukrytą formę redystrybucji – urzędnikom wydaje się, że pracują i dlatego należą się im wynagrodzenia, choć ta praca często jest niepotrzebna);
– poprzez zadłużenie biednych u bogatych (oczywiście nie bezpośrednio, tylko poprzez instytucje finansowe, a także zadłużenie publiczne), czyli zaciąganie długu wobec przyszłych bogatych.
Nie dostrzegając tego mechanizmu, najważniejsze prądy współczesnej ekonomii skupiają się na walce ze skutkami, a nie z przyczyną zjawiska.
(infografika D. Gąszczyk)
Tak więc keynesiści widzą, że problemem są niskie wynagrodzenia i brak popytu, więc proponują redystrybucję i biurokratyzację. Ekonomiści wolnorynkowi krytykują redystrybucję i biurokratyzację, ponieważ zmniejszają one efektywność gospodarki. Ekonomiści tacy jak Hyman Minsky czy Nassim Nicolas Taleb dostrzegają wynikającą z tendencji do nadmiernego zadłużenia i finansjalizacji niestabilność gospodarki kapitalistycznej, ale nie mają dobrego pomysłu, co z tym zrobić. Ekonomia binarna krytykuje wszystkie trzy powyższe podejścia i przedstawia inny sposób rozwiązania problemów gospodarki kapitalistycznej, które będzie skuteczniejsze niż keynesowskie i nie będzie miało tylu negatywnych skutków, przed którymi ostrzegają liberałowie i ekonomia niestabilności finansowej.
Kapitalistów powinno być więcej
Żeby rozwinięta gospodarka mogła funkcjonować, większość ludzi musi oprócz pracy mieć dochody z kapitału. Ekonomia binarna uważa, że jest pożądana sytuacja, w której ludzie co najmniej połowę dochodów czerpią z kapitału. Postulat pełnego zatrudnienia i wzrostu opartego na wynagrodzeniach zdaniem ekonomistów binarnych jest przestarzały i nie przystaje do obecnej gospodarki. Praca w gospodarce znaczy i będzie znaczyła coraz mniej. Politykę gospodarczą należy do tego dostosować, a nie uparcie starać się, aby do pracy trafiły dochody, które generuje kapitał.
08.06.2015
Podstawowy postulat ekonomii binarnej polega na tym, by ludzie bez majątku na zabezpieczenie mogli konkurować na rynku kapitałowym na równi z bogatymi. To brakujące ogniwo, dzięki któremu główne prądy ekonomii trafiają na swoje miejsce w układance, a najważniejsze problemy – wolnego wzrostu i wielkich nierówności majątkowych – znajdują wolnorynkowe rozwiązanie.
Louis Kelso, twórca ekonomii binarnej (zdjęcie ze zbiorów Kelso Institute)
Punktem wyjścia dla ekonomia binarnej jest absolutnie kluczowy fakt, że, że coraz większą część PKB wytwarza kapitał, a coraz mniejszą wytwarza praca. Automatyzacja prowadzi do tego, że pracy, zwłaszcza ciekawej i dobrze płatnej, jest coraz mniej. Kiedy popatrzmy na dowolny produkt – np. na paczkę paluszków na półce w sklepie – i wyobrazimy sobie, jak wygląda łańcuch wartości, stwierdzimy, że praca traktorzysty, piekarza, kierowcy, układacza towaru i kasjera stanowi minimalną część ceny, a zdecydowaną – i z dekady na dekadę coraz większą – jej część wynagrodzenie dla właściciela gospodarstwa rolnego, piekarni, floty samochodowej i sklepu.
Właściciele kapitału są w coraz lepszej sytuacji, a ci, którzy mają do zaoferowania tylko pracę swoich rąk i wysiłek swoich głów, są w sytuacji relatywnie coraz gorszej. Niskie wynagrodzenia nie jest problemem tylko z perspektywy indywidualnej, lecz także systemowej. Gospodarka nie może się rozwijać nie dlatego, że brakuje mocy wytwórczych, tylko dlatego, że rośnie siła nabywcza Buffetów i Kulczyków, których wszystkie potrzeby konsumpcyjne są już zaspokojone, a nie rośnie tych, którzy mają je niezaspokojone. Chronicznie brakuje popytu.
Z drugiej strony automatyzacja sama z siebie nie jest zła. Rozwój gospodarczy polega również na tym, żeby można było coraz więcej konsumować, pracując coraz mniej i dysponując czasem wolnym na przyjemniejsze sprawy. Problem, zdaniem ekonomistów binarnych, polega na tym, że własność kapitału jest coraz bardziej skoncentrowana. Dlaczego tak się dzieje?
Narastające nierówności
Najważniejszy mechanizm wzrostu w każdej gospodarce to inwestycje. W większości finansowane przez kredyt inwestycyjny. Kto ma do niego dostęp? Ludzie bogaci, bo mogą przedstawić bankowi swój majątek jako zabezpieczenie. Mogą też pomnożyć majątek. Biednym jest trudno zdobyć pierwszy kwant majątku do pomnożenia (pomijam istotny, ale niezmieniający postaci rzeczy wyjątek, jakim jest przedsiębiorczość ludzi nieposiadających kapitału). Biedni nie mają dostępu do podstawowego mechanizmu tworzenia bogactwa w gospodarce. Mechanizm narastania nierówności jest wbudowany w sam fundament gospodarki kapitalistycznej.
To genialne spostrzeżenie Louisa Kelso, ojca ekonomii binarnej, tłumaczy, dlaczego stan posiadania ludzi jest tak różny i… paradoksalny. Prawo malejącej użyteczności krańcowej, które opisuje inne dziedziny życia, nakazywałoby spodziewać się innego rozłożenia majątku w społeczeństwie. Na przykład godzina ćwiczeń daje więcej osobie, która zazwyczaj nie trenuje, niż mistrzowi olimpijskiemu. Albo inaczej: poprawienie swojego wyniku w biegu na 1 km o 5 s będzie kosztowało dużo więcej wysiłku mistrza niż kogoś, kto właśnie skończył swój pierwszy bieg. I tak jest ze wszystkim – określony nakład pracy, wysiłku, pieniędzy daje więcej początkującemu niż zaawansowanemu.
W przypadku zarabiania jest inaczej. Kulczykowi łatwiej jest podnieść w ciągu roku stan posiadania z 11 do 15 mld zł niż przeciętnemu Polakowi zgromadzić 3 tys. zł oszczędności. Gdyby była gra komputerowa, w której po osiągnięciu pewnego poziomu zaawansowania zdobycie każdego następnego było łatwiejsze, najprawdopodobniej nie byłaby ona popularna, bo nikt początkujący nie byłby w stanie rywalizować z zaawansowanymi, a przepaść między nimi byłaby coraz głębsza. Rzeczywistość współczesnych gospodarek kapitalistycznych często przypomina grę z takimi regułami, a ponieważ nie możemy jej zmienić, możemy próbować zmienić reguły gry na bardziej sprawiedliwe. Bo na razie jedynie sztucznie próbujemy zmniejszać dystans między graczami.
Polityczne niwelowanie nierówności
Nierówności majątkowe jeszcze nie rozsadziły społeczeństwa, ponieważ są kompensowane politycznie na trzy podstawowe sposoby:
– przez redystrybucję od bogatych do biednych;
– poprzez biurokratyzację (czyli ukrytą formę redystrybucji – urzędnikom wydaje się, że pracują i dlatego należą się im wynagrodzenia, choć ta praca często jest niepotrzebna);
– poprzez zadłużenie biednych u bogatych (oczywiście nie bezpośrednio, tylko poprzez instytucje finansowe, a także zadłużenie publiczne), czyli zaciąganie długu wobec przyszłych bogatych.
Nie dostrzegając tego mechanizmu, najważniejsze prądy współczesnej ekonomii skupiają się na walce ze skutkami, a nie z przyczyną zjawiska.
(infografika D. Gąszczyk)
Tak więc keynesiści widzą, że problemem są niskie wynagrodzenia i brak popytu, więc proponują redystrybucję i biurokratyzację. Ekonomiści wolnorynkowi krytykują redystrybucję i biurokratyzację, ponieważ zmniejszają one efektywność gospodarki. Ekonomiści tacy jak Hyman Minsky czy Nassim Nicolas Taleb dostrzegają wynikającą z tendencji do nadmiernego zadłużenia i finansjalizacji niestabilność gospodarki kapitalistycznej, ale nie mają dobrego pomysłu, co z tym zrobić. Ekonomia binarna krytykuje wszystkie trzy powyższe podejścia i przedstawia inny sposób rozwiązania problemów gospodarki kapitalistycznej, które będzie skuteczniejsze niż keynesowskie i nie będzie miało tylu negatywnych skutków, przed którymi ostrzegają liberałowie i ekonomia niestabilności finansowej.
Kapitalistów powinno być więcej
Żeby rozwinięta gospodarka mogła funkcjonować, większość ludzi musi oprócz pracy mieć dochody z kapitału. Ekonomia binarna uważa, że jest pożądana sytuacja, w której ludzie co najmniej połowę dochodów czerpią z kapitału. Postulat pełnego zatrudnienia i wzrostu opartego na wynagrodzeniach zdaniem ekonomistów binarnych jest przestarzały i nie przystaje do obecnej gospodarki. Praca w gospodarce znaczy i będzie znaczyła coraz mniej. Politykę gospodarczą należy do tego dostosować, a nie uparcie starać się, aby do pracy trafiły dochody, które generuje kapitał.
Ostatnia edycja: